41. Unikasz mnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po raz setny przejrzałam każdą półkę w lodówce, jednak nadal nie znalazłam czegoś godnego uwagi. Na co ja w ogóle liczyłam? Że jak zajrze kilka razy do lodówki to nagle pojawi się w niej jedzenie? Prychnęłam pod nosem, nakładając buty.

Zegar wskazywał kilka minut po ósmej, a ja nadal nie dowierzałam, że bez niczyjej pomocy udało mi się wstać o tak wczesnej porze. Przetarłam zmęczone oczy, po czym założyłam kurtkę. Wczoraj wróciłam dość wcześnie, jednak byłam tak zmęczona, że od razu rzuciłam się do łóżka. Niestety nie dane mi było długo pospać. Zaraz potem Sarah wpadła do pokoju, wołając na kolacje. Prawdopodobnie nie wiedziała, że śpię, przynajmniej tak twierdziła. Praktycznie siłą zaciągnęła mnie do stołu marudząc coś o tym, że za mało jem. Nawet, gdy jadłam nie dała mi spokoju i zaczęła o wszystko wypytywać. Powiedziałam jej mniej więcej jak to było oczywiście pomijając moją rozmowę z babcią - tą prawdziwą.

Gdy tylko skończyłam jeść zaczęła mnie namawiać na jakiś film, jednak ja uparcie tkwiłam przy wersji, która polegała na tym, że zaraz po kolacji pójdę spać. Gdy już się jej pozbyłam, odetchnęłam z ulgą i wskoczyłam pod prysznic. Jednak gdy byłam już gotowa do snu, nie miałam na niego ochoty i przewracałam się z boku na bok co chwila sprawdzając, czy nie dostałam jakiejś wiadomości i choć nie chciałam tego przyznać to najbardziej liczyłam na tą od Nate'a. Gdy jednak usnęłam miałam kolejny koszmar, a potem znów nie mogłam usnąć. I tak oto tej nocy przespałam zaledwie 4 godziny.

*Muzyka teraz*

Opatuliłam się szczelniej szalikiem i wyszłam z klatki. Zimne powietrze od razu spowodowało dreszczyk, który przeszedł przez moje ciało. Jak najszybciej tylko mogłam pokonałam drogę z domu do sklepiku spożywczego, który znajdował się za rogiem. Gdy otworzyłam drzwi odetchnęłam z ulga, gdyż w sklepie było naprawdę ciepło zapewne przez ogrzewanie. Rozejrzałam się po sklepie i nie wierzyłam własnym oczom. Przegryzłam wargę, skanując go wzrokiem. Już zdążyłam zapomnieć jaki był przystojny. Moje policzki zapiekły, powiadamiając mnie w ten sposób o rumieńcach, a w brzuchu pojawiło się milion motyli, które odwiedziły każdy zakamarek mojego ciała.

Stał przy kasie przyglądając się swoim zakupom, jakby właśnie się nad czymś zastanawiał. Gdy chciałam do niego podejść nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nie chciały ruszyć z miejsca. Wtedy nagle spojrzał w moją stronę. Jego twarz od razu zmieniła się z obojętnej na bardziej ożywioną. Przegryzł wargę, a mój wzrok automatycznie spadł na nią. Schowałam dłonie do kieszeni i powoli podeszłam do chłopaka, starając nie wywalić się po drodze, gdyż moje nogi w dziwny sposób się uginały.

- Cześć - powiedziałam do chłopaka, gdy podeszłam do niego.

- Hej - powiedział niepewnie spoglądając w moje oczy.

- Pisałam - powiedziałam z wyrzutem.

- Wiem, ale mam ostatnio dużo pracy - powiedział ze skruchą. - Nie miałem czasu odpisać.

- Unikasz mnie - stwierdziłam. Chciało mi się płakać, nie wiedziałam dlaczego, ale myśl, że nie chciał już się ze mną przyjaźnić bardziej bolała niż cokolwiek innego. Odwróciłam głowę w drugą stronę, aby nie zauważył łez w moich oczach. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego co po chwili się wydarzyło. Jego ciepłe ramiona owinęły się wokół mnie. Przytulił mnie, tak po prostu, bez słów. Przycisnął mnie do siebie najbliżej jak tylko mógł. Chociaż było mi przykro to i tak wtuliłam się w jego ciało, wdychając jego cudowny zapach. Chłopak oparł brodę o moją głowę i szepnął:

- To nie tak - nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu stałam tam i cieszyłam się chwilą. Wtedy dotarło do mnie jak bardzo mi go brakowało. - Naprawdę miałem dużo pracy, ale chciałbym ten czas nadrobić - dodał, odsuwając się, a jego dłonie objęły moje policzki i zaczęły je głaskać. - Co powiesz na kolejną lekcje z gry na gitarze ze swoim najlepszym nauczycielem? - uśmiechnął się słodko, przez co się szeroko uśmiechnęłam

- A kto to taki? - spytałam żartobliwie, na co ten zmrużył oczy, po czym się uśmiechnął.

- Oczywiście, że ja - zaśmiał się.

- W takim razie chyba powinnam się zastanowić - udałam zamyśloną.

- Przykro mi, ale odmowy nie przyjmuję - powiedział.

- Ekhem - usłyszałam poirytowany pomruk kasjerki. Chłopak jak poparzony zabrał dłonie z mych policzków i spojrzał na kobietę.

- Przepraszam - powiedział, podając jej zakupy. Zauważyłam jak kontem oka patrzył na mnie, a moje policzki znów zapaliły się żywym ogniem. Podał kobiecie banknot i spakował zakupy do torby. Gdy otrzymał resztę odwrócił się w moją stronę i spytał:

- A więc jak? U mnie o 17?

- Mi pasuje - powiedziałam, a na moje usta wpłynął uśmiech.

- Bardzo się cieszę - przekrzywił delikatnie głowę, jakby się nad czymś zastanawiając. - Przepraszam za to, że ni... - nie dokończył, gdyż mu przerwałam.

- Nie ważne już - powiedziałam, a na jego usta wpłynął uśmiech.

- Tak właściwie to co tu robisz? - spytał.

- Przyszłam kupić coś na śniadanie - powiedziałam.

- Skoro tak, to smacznego - dodał wpychając mi swoją siatkę w ręce. - Mam nadzieję, że Ci posmakuje.

- Ale... - nie dał mi dokończyć i powiedział:

- Takie przeprosiny, ja i tak pewnie bym nie zdążył zjeść - dodał. - Chodź, odprowadzę Cię - pociągnął mnie za rękę, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Gdy znaleźliśmy się na dworze chłopak zwolnił kroku. - A więc co się u Ciebie działo przez ostatnie dni? - spytał.

- Nic szczególnego, lepiej mi powiedz czemu nie ma Cię jeszcze w pracy - uniosłam brew.

- Wczoraj siedziałem do późna i dlatego dzisiaj idę na 9:30 - powiedział, na co delikatnie przytaknęłam głową. - Jak Ci mijają dni? W końcu masz trochę wolnego. - powiedział, a ja uniosłam brew. Nikt mnie jeszcze nie spytał jak mijały mi dni ''urlopu'', a jedyne co głównie słyszałam to skargi na moje głupie zachowanie.

- Trochę się nudzę, no wiesz jak chodziłam do tego piekła to miałam komu podokuczać, a tak to ciągle siedzę w domu i naprawdę nie mam co robić - dodałam, krzywiąc się.

- Już ja Ci zapewnie rozrywkę - zaśmiał się, mrugając oczkiem. - Na pewno nie powiesz, że Ci się nudziło - uśmiechnął się, co odwzajemniłam.

- Na to liczę - przegryzłam wargę i spojrzałam na klatkę, której drzwi otwierał mi chłopak.

- Więc do zobaczenia - powiedział.

- Do zobaczenia - dałam mu buziaka w policzek, a gdy go wymijałam wyszeptał:

- Lubię, gdy się uśmiechasz - moje policzki znów zapiekły, a na mojej twarzy pojawił się naprawdę duży uśmiech.

Wpadłam do domu z uśmiechem na twarzy. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam zamykając oczy. Znowu przeszły mnie dreszcze, gdy w głowie ciągle miałam to co mi powiedział. Gdy odetchnęłam próbowałam opanować myśli i uśmiech, bo policzki już zaczynały mnie boleć, a to było dość uciążliwe. Odepchnęłam się od drzwi i zdjęłam kurtkę od razu odwieszając ją na miejsce. Poszłam do kuchni i wypakowałam jedzenie, które kupił chłopak. W torbie były 2 świeże bułeczki, sok z leśnych owoców i nutella. Jednak jako, że należałam do tych dziwniejszych osób ja zrobiłam sobie bułkę z masłem i do tego nalałam do szklanki tego soku, a nutelle odstawiam do szafki. Włączyłam sobie jakiś film... spożywając swoje śniadanie.

***

Stałam przed szafą od 30 minut i ciągle wyrzucałam jakieś rzeczy z niej. Nie wiedziałam w co się ubrać. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam wyglądać perfekcyjnie. Mruknęłam zdenerwowana, gdy mój telefon znowu zawibrował, powiadamiając mnie o nowej wiadomości. Jako, że byłam prawie pewna, że nie pisze to Nate to nawet nie chciało mi się pójść po niego. Przetarłam rękoma twarz. Nic nie było odpowiednie. Nawet nie wiedziałam jaki styl to ma być, jednak najbardziej odpowiedni wydawał mi się luźny. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jednej z bluzek. Jakim cudem coś takiego znalazło się w mojej szafie?

Nagle mój telefon zadzwonił, przewróciłam oczami, jednak w mojej głowie powróciła jakaś nadzieja, że to może jednak Nate. Dlatego podbiegłam do telefonu najszybciej jak umiałam, co nie było takie łatwe przez rozrzucone ubrania na podłodze. Dzwonił Marc. Przewróciłam oczami i zignorowałam połączenie. Zamiast tego sprawdziłam wiadomości, które dostałam. 4 były od Mike'a i 2 od Thomasa. Westchnęłam i rzuciłam telefonem na łóżko, po czym wróciłam do szafy. Zrezygnowana zaczęłam wyrzucać kolejne ubrania, w końcu w moje ręce trafiła biała bluzka w ananasy. Szybko zdecydowałam, że to ją włożę, po czym zdecydowałam się na błękitne jeansy. Ciuchy, które były rozrzucone na ziemi szybko włożyłam do szafy, a te które wybrałam, zabrałam ze sobą do łazienki. Tam się przebrałam i zajęłam swoim makijażem. Nałożyłam na usta brzoskwiniową szminkę, rzęsy delikatnie podkreśliłam, a powieki pomalowałam na delikatny róż. Końcówki włosów delikatnie pofalowałam, dzięki czemu wyszedł naprawdę fajny efekt. Uśmiechnęłam się do siebie, dotykając swoich włosów. Wyszłam z łazienki, słysząc jak ktoś siłuje się z zamkiem od drzwi. Zaśmiałam się pod nosem.

- Już jestem! - usłyszałam po chwili, a drzwi kłapnęły. Wyszłam z pokoju. W przedpokoju dziewczyna pochylała się, aby zdjąć buty. Obok stał jej chłopak, który ściągał kurtkę. - Wiem, że dzisiaj jestem później, ale... - przerwała, gdy na mnie spojrzała. - Wow - otworzyła szeroko oczy, a po jej słowach Will spojrzał na mnie.

- No, no, no. - uśmiechnął się, przytulając dziewczynę od tyłu i szepnął jej coś do ucha, na co ta go walnęła z łokcia w żebra.

- Ktoś tu chyba idzie na randkę - Sarah poruszyła zabawnie brwiami, na co zmarszczyłam brwi, jednak poczułam ciepło na moich polikach.

- To nie randka - zaprzeczyłam szybko, na co ta uśmiechnęła się chytrze.

- A więc co u Nate'a? - spytała.

- A wszystko... - zmrużyłam oczy, a oni zaczęli się śmiać.

- Daj spokój, doskonale wiem, że z nim idziesz - uśmiechnęła się do swojego chłopaka, a ten dał jej szybkiego całusa w usta. - Naprawdę ślicznie wyglądasz - zilustrowała mnie całą wzrokiem. - Na pewno mu się spodoba - mrugnęła oczkiem. - Jadłaś coś? - zmarszczyła brwi, na co przytaknęłam.

- Muszę już iść - uśmiechnęłam się do pary.

- Masz racje, niech nie czeka na naszą księżnisie - mruknęła prowokująco, gdy zakładałam botki. Przewróciłam oczami, zarzucając na siebie skórę. Szybko wróciłam się po telefon, a gdy miałam go już w kieszeni, przytuliłam przyjaciółkę i pożegnałam się z Willem, po czym wyszłam. Zaczęłam odczuwać delikatny stres przez co, co chwilę przygryzałam wargę. Przeskakiwałam co dwa schodki, jednak ja oczywiście musiałam mieć pecha, bo przy samych drzwiach wyjściowych spotkałam swoją sąsiadkę.

- Dobry - mruknęłam, a ta spojrzała na mnie z obrzydzeniem. - Też się cieszę, że Panią widzę - powiedziałam sarkastycznie, na co ta tylko mruknęła coś pod nosem. Wyminęłam ją i zaczęłam kierować się do klatki chłopaka. Gdy już byłam na odpowiednim piętrze potarłam ręce, aby się uspokoić. Dopiero gdy tu stanęłam zaczęłam się naprawdę stresować. Delikatnie zapukałam do drzwi. Nie minęło nawet 15 sekund, gdy chłopak pojawił się przed moimi oczami. Nabrałam głośno powietrze do ust. - Cześć - powiedziałam. Chłopak zilustrował mnie wzrokiem, przygryzając wargę.

- Jak zwykle punktualnie - zaśmiał się, a ja poczułam jak robię się czerwona. Przytulił mnie na powitanie, na co wszystkie moje wnętrzności się wywróciły, jednak starałam się to ignorować. - Pięknie wyglądasz - szepnął mi do ucha, na co zadrżałam.

Co się ze mną dzieje?

Odsunął się i gestem zaprosił mnie do środka.

- Chcesz coś do picia? - spytał, gdy odwieszałam kurtkę na wieszak.

- Nie - pokręciłam głową.

- To chodźmy na twoją drugą lekcje - uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Po chwili byliśmy już w pokoju chłopaka. Usiadłam na krawędzi łóżka, a chłopak w tym czasie wyciągał gitarę. - Muszę ją nastroić - mruknął zirytowany, siadając obok mnie i zajmując się instrumentem. - A więc, opowiadaj, co dzisiaj robiłaś? - spytał, przesuwając palcami wzdłuż strun.

- Nic specjalnego, cały dzień w domu. - mruknęłam. - Ale mimo wszystko wole to niż siedzenie na tych nudnych lekcjach - powiedziałam znudzona, na co ten prychnął rozbawiony.

- Gdzie planujesz pracować jak skończysz szkołę? - spytał wyraźnie zaciekawiony.

- Hmmm.. Nie myślałam nad tym zbytnio, ale chciałabym w zawodzie. A ty? Lubisz swoją pracę? - spojrzałam w jego stronę.

- Yhym.. Zawsze chciałem mieć własną firmę i chociaż jest duży zapieprz to naprawdę ją lubię. - uśmiechnął się pod nosem - Gotowe - uśmiechnął się i zaczął uderzać w struny strasznie fałszując. Śmieliśmy się oboje, oparłam brodę na jego ramieniu, na co się spiął, jednak po chwili się uśmiechnął do mnie i zaczął delikatnie uderzać w struny, tworząc przy tym naprawdę ładną melodię.

Gdy skończył kontem oka spojrzał na mnie, uśmiechając się nieśmiało.

- Piękna ta melodia - spojrzeliśmy sobie w oczy. I nagle wszystko stało się takie.. Mało ważne. Kompletnie straciło sens. W jego oku pokazał się błysk, wiedziałam, że zagryzł wargę jednak nie mogłam odwrócić oczu od tych jego. Pokręciłam głową, doprowadzając się do porządku. Odsunęłam się nieznacznie i uśmiechnęłam delikatnie.

- Też tak uważam, ale teraz Twoja kolej. - podał mi gitarę, niepewnie złapałam ją w dłonie. - Pamiętasz na czym ostatnio skończyliśmy? - spytał podając mi kostkę. Kiwnęłam delikatnie głową i wydałam pierwszy dźwięk z gitary.

***

- Mam dość, ręce mnie już bolą - opadłam ciałem na łóżko chłopaka, słysząc jego melodyjny śmiech.

- To co? Przerwa? - spytał, na co ochoczo przytaknęłam. - Chodź pójdziemy się czegoś napić i zjeść - uśmiechnął się, przyglądając mojej twarzy.

- Nieeee - zaprotestowałam, jednak chłopak wstał i złapał za moją dłoń. Pociągnął mnie mocno do siebie, przez co uderzyłam o jego klatę.

- Wybacz - zaśmiał się, gdy zmrużyłam oczy, spoglądając na jego twarz. - I teraz też - podniósł mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię.

- Ej, wypraszam sobie takie traktowanie mojej osoby - wykrzyczałam, uderzając w jego plecy, gdy ten jakby nigdy nic sobie szedł. - Niech tylko stanę na nogi to tego pożałujesz! Puszczaj mnie! - krzyczałam, śmiejąc się.

- Wedle życzenia - usłyszałam jego spokojny głos, a już po chwili siedziałam na blacie w kuchni. Byłam na wysokości oczu chłopaka. Oparł on dłonie po obu moich stronach. - I co? Nadal jesteś taka odważna? - spytał niskim głosem, a ja przełknęłam ślinę. Przysunął się tak, że moje kolana stykały się z jego biodrami. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja momentalnie zapomniałam języka w gębie. W tej chwili wiedziałam tylko jedno: mogłabym całymi dniami patrzeć się w jego oczy. Chłopak zagryzł wargę, a mój wzrok od razu spadł na nią. Wypuściłam głośno powietrze przez nos. Nate przysunął się tak, że nasze nosy się stykały. - Chcesz tego? - szepnął niskim głosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro