45. Dla niektórych warto pochorować

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaraz po powrocie do domu zamknęłam się w pokoju i zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim co się wydarzyło. Nate mnie naprawdę tym wszystkim zaskoczył, ale dzięki temu zauważyłam światełko w tym cholernie długim i ciemnym tunelu. Nagle zapragnęłam spełnić jego życzenie i dać mu obudzić się obok mnie. I sama zapragnęłam obudzić się obok niego. I przeżyć chwile, o których nigdy mi się nie śniło. I to właśnie z nim. Bo był tak wyrozumiały i kochany, a moje serce w tak bardzo niezrozumiały dla mnie sposób na niego reagowało.

Z ogromnym bananem na twarzy postanowiłam wyjść i się przejść, aby jakoś załagodzić ból głowy w naturalny sposób. Nie lubiłam faszerować się prochami. Brałam je tylko wtedy gdy naprawdę musiałam.

Wsunęłam słuchawki do uszu, a potem wyszłam z domu i skierowałam się w kierunku parku. Wesoło kiwałam głową do melodii, oczami śledząc przyrodę wokół. Była jesień, dlatego wszystko wokół mnie było kolorowe. Było jeszcze w miarę pusto jako, że o tej godzinie dzieci byli w przedszkolach, nastolatkowie w szkołach, a dorośli w pracy. Miałam więc czas, aby pobyć sama i o wszystkim na spokojnie pomyśleć.

Wbrew pozorom to wcale nie było dla mnie łatwe. Zbliżenie się z mężczyzną i zaufanie mu. Czasami miałam wrażenie, że jeszcze chwilę i ucieknę. Zamknę się w swoim pokoju i znowu nikt nie będzie mógł do mnie dotrzeć. Ale nie mogłam się poddać. Nie, gdy udało mi się tak wiele osiągnąć. I nie, gdy miałam mężczyznę, który rozumiał moje obawy i nie chciał na nic naciskać. Musiałam zawalczyć o lepszą przyszłość, wyjście z tego dołu i zasypanie go na zawsze.

Zmarszczyłam nos, czując jak nagle coś mokrego na nim wylądowało. Uniosłam wzrok ku niebu i dostałam niemałego zaskoczenia, gdy nade mną były ciemne chmury, z których zaczynał padać deszcz. Jakimś cudem wcześniej ich nie zauważyłam.

Zadrżałam przez zimny wiatr jaki nagle zawiał i zmieniłam kierunek chodu. Zdążyłam już kawałek odejść, więc albo nieźle zmoknę albo przestanie nagle padać.

Schowałam słuchawki do kieszeni, aby się nie popsuły i wsłuchując się w szum liści, ruszyłam w kierunku domu.

Miałam dzisiaj naprawdę świetny humor i czułam, że dosłownie nic nie było w stanie mi go zepsuć.

***

- Jestem! - kichnęłam. Już od ponad 10 minut mojej przygodzie towarzyszył katar, a mnie można by nazwać fontanną. Byłam przemoknięta do suchej nitki. Chciałam tylko wejść do ciepłego łóżka.

- O matko - głos mojej przyjaciółki dobiegł do mnie, gdy zdejmowałam buty. - Nate Cię nie odprowadził?

- Proszę Cię, skończ - syknęłam. Byłam podminowana, zwłaszcza, że gdy biegłam do domu, aby szybciej dotrzeć, poślizgnęłam się na kałuży i wylądowałam twarzą w błocie. Wciąż czułam pełno błota w moich włosach.

- Idź się szybko przebierz, a ja zrobię Ci coś ciepłego do picia i jedzenia - zrzuciłam z siebie buty i poczłapałam do łazienki po drodze łapiąc za chusteczkę, która leżała na moim biurku. Od razu ją wydmuchałam i wyrzuciłam. Z wielką przyjemnością wrzuciłam mokre ubrania do kosza na pranie. Po prysznicu wytarłam włosy i owinęłam ręcznik wokół talii. Z szafy wyjęłam czystą bieliznę, zieloną bluzkę z długim rękawem, grubą bluzę i szare dresy. Wysuszyłam włosy, po czym położyłam się do łóżka pod kołdrę. Drzwi do pokoju się otworzyły, a zaraz potem Sarah weszła do środka, stawiając na szafce nocnej talerz, na którym były kanapki z serem oraz kubek z kakaem.

- Dzięki - mruknęłam, wycierając nos. - Chyba przestanę lubić deszcz - pomasowałam się po czole, łapiąc za kakao. Wyszłam na dwór, aby pozbyć się bólu głowy, a tymczasem on nieprzeszedł, a dodatkowo nabawiłam się kataru i kaszlu.

- Co tam się stało? - spytała delikatnie, a jej czujny wzrok prześledził moją twarz. Wytarłam rękawem nos, a potem odkaszlnęłam. Zanurzyłam usta w kakale i odetchnęłam z ulgą, gdy ciepły napój spłynął w dół mojego gardła.

- Nic się nie stało - odparłam, a zimną dłoń przystawiłam do czoła. Czułam się fatalnie. - Rozmawialiśmy z Nate'em, a potem odwiózł mnie do domu. Głowa mnie bolała, więc wyszłam się przejść i wtedy zaczęło lać. Cała historia - streściłam prosto. - Wiesz.. wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy - mruknęłam niepewnie. - Powiedziałam mu, że.. hm potrzebuję czasu do tego wszystkiego. Rozumie mnie i będziemy powoli iść.. do przodu - dodałam, na co dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Powiedziałaś mu? - spytała, na co pokiwałam głową na boki. Gwałtownie się zatrzymałam, gdy poczułam mocniejszy ból w skroniach.

- Niewiele - stwierdziłam, a potem złapałam za kanapkę i z niechęcią ja przegryzłam. Naprawdę nie miałam ochoty jeść. - Tylko, że nie jestem gotowa na seks. Pewnie myśli, że jeszcze nigdy tego nie robiłam - wzdrygnęłam się na samą myśl mojego pierwszego i jedynego razu. Mocno przegryzłam wewnętrzną część policzka, aby odgonić od siebie wspomnienia.

- Hej, z niczym nie musisz się śpieszyć, tak? - ułożyła dłoń na wysokości mojego kolana, które było skryte pod kołdrą. - Cieszę się, że się dogadaliście. To naprawdę wartościowy facet - lekko się uśmiechnęła, na co ja przytaknęłam. Wiedziałam, że to prawda. Obawiałam się czasami, że póki co to tylko mydlił mi oczy. - No, ale teraz się prześpij - szczelniej nakryła mnie kołdrą, a talerz z kanapkami odłożyła na szafkę przy łóżku. Po chwili wylądował tam też kubek z do połowy wypitym kakaem.

Wygodnie się ułożyłam na poduszce i zadrżałam, gdy przeszedł mnie zimny dreszcz. Chwilę później zasnęłam.

***

Obudziłam się, gdy poczułam, że muszę do łazienki. Jęknęłam pod nosem, przytulając poduszkę do twarzy, jednak po chwili zrozumiałam, że to nic nie da, więc podniosłam się z łóżka z głośnym kichnięciem. Złapałam za chusteczkę, wydmuchałam ją, po czym wywaliłam. Gdy załatwiłam swoją potrzebę Sarah siedziała na moim łóżku z termometrem w dłoni.

- Serio? - jęknęłam, przewracając oczami.

- Wiesz co z tym zrobić - uśmiechnęła się do mnie ,podając mi to badziewie. Włożyłam je pod pachę, po czym usiadłam na łóżku.

- To tylko katar - mruknęłam, a ta westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi. Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Wywróciłam oczami. To było irytujące.

5 minut później wyjęłam urządzenie, po czym przyjrzałam się cyferkom, które tam widniały. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy dobrze widzę. Na ekranie pojawiały się cyfry 38,9. Wiedziałam, że dziewczyna zagląda mi przez ramię.

- To jest jakieś zepsute - mruknęłam, nic z tego nie rozumiejąc. Rzadko kiedy chorowałam i sama nie mogłam uwierzyć w to, że to się teraz naprawdę działo.

- Pójdę po coś na gorączkę - kompletnie zignorowała moje słowa i po chwili wyszła z pokoju. Odłożyłam termometr na szafkę, a potem usiadłam na brzegu łóżka. Zimny dreszcz przesunął się wzdłuż mojego ciała, a ja zapragnęłam, aby znowu schować się pod ciepłą kołdrę. Wiedziałam też, że bezczynne leżenie nie wiele mi pomoże, a przynajmniej nie tyle ile tabletki, które musiałam wziąć. Na miękkich nogach ruszyłam do salonu. - Czemu nie jesteś pod kołdrą? - syknęła Sarah, gdy tylko pojawiłam się w zasięgu jej wzroku. Aktualnie przeszukiwała szafki w kuchni.

- Przyszłam Ci pomóc szukać - mruknęłam, wycierając nos w rękaw. Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka, na co tylko wzruszyłam ramionami. Skoro pod ręką nie miałam żadnej chusteczki to jakoś inaczej musiałam sobie radzić.

- Rzecz w tym, że przeszukałam wszystko, ale nie mamy nic na gorączkę - przerwała na chwilę. - Ty leć do łóżka, a ja pójdę do apteki - zadecydowała. Od razu zmroziłam ja wzrokiem.

- Nigdzie nie idziesz - zaoponowałam ostro. - Wiesz, że nadal pada? Chcesz, żebyśmy obie chorowały? Obie wiemy jak daleko stąd jest apteka - tupnęłam nogą jak dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki.

- To co? Mam pozwolić Tobie chorować? - wyrzuciła ręce w górę, a jedną dłoń oparła na blacie. - Dobra, zadzwonię do Willa. Przywiezie nam pare tabletek - mruknęła, łapiąc za telefon. - A ty w tej chwili do łóżka - wskazała palcem na drzwi od mojego pokoju, na co wywróciłam oczami, jednak wykonałam jej polecenie.

Gdy zanurzyłam się w miękkiej pościeli, odetchnęłam z ulgą. Przymknęłam oczy.

Po chwili do pokoju weszła Sarah z kubkiem ciepłej herbaty.

- Will nie odbierał, więc Nate przyjedzie - odezwała się, na co zamrugałam kilka razy oczami, zastanawiając się czy dobrze usłyszałam. Cichy jęk wypadły z pomiędzy moich warg.

- Nie chcę, żeby widział mnie w tym stanie - mruknęłam niezadowolona. Byłam zaglucona, spocona i cała czerwona. Z pewnością wyglądałam atrakcyjnie.

- Chorujesz. Z taką temperaturą to i tak świetnie wyglądasz - mały uśmiech wkroczył na jej usta po wypowiedzeniu tych słów. - Ktoś tu chyba się przejmuje tym jak wyjdzie przed chłopakiem - posłała mi spojrzenie spod przymrużonych brwi, na co wywróciłam oczami.

- Przyznaję, że mi się podoba, okay? - westchnęłam poirytowana, a potem głośno zakasłałam. Gardło mnie zapiekło i przez chwilę nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.

Pieprzona grypa.

- Dobra, już nic nie mów. Napij się, lepiej Ci się zrobi - wysunęła w moim kierunku kubek z parującą herbatą, który bez wahania od niej przyjęłam. Napiłam się odrobinę, ale skrzywiłam się, gdy poczułam ból przy przełykaniu. Mimo tego poczułam ulgę, gdy ciepło przesunęło się po moim gardle, a potem zawisnęło na moment w żołądku.

- Dzięki - wychrypiałam. Mój głos teraz cholernie przypominał mi taki należący do staruszka z okropną chrypą. - Odwołaj Nate'a - westchnęłam, jednak zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam jak dziewczyna ruszyła do mojej łazienki.

- Nie ma takiej opcji - odparła, a potem weszła do pomieszczenia obok. Chciałam wychylić głowę, aby dojrzeć co tam robiła, ale ta mocniej zapulsowała, więc sobie odpuściłam.

- Ucieknie jak mnie zobaczy - mruknęłam pod nosem, a potem chwyciłam w palce paczkę chusteczek, która leżała na szafce przy łóżku i wysunęłam jedną. Wydmuchałam nos.

- Nikt nie ucieknie - odparła, wchodząc do pokoju. W dłoniach trzymała jakąś ścierkę. Po chwili położyła ją na moim czole. Przyjemnie chłodziła moją głowę. - Jeśli poczujesz się z tym lepiej to mogę zamknąć za nim drzwi na klucz - wyszczerzyła zęby w demonicznym uśmiechu.

- Dlaczego wcześniej nie wiedziałam, że masz niepoukładane w głowie? - wychrypiałam, a potem pociągnęłam łyk herbaty. Dziewczyna się krótko zaśmiała.

- Lepiej nic już nie mów - westchnęła. Dzwonek do drzwi wydał z siebie dźwięk, na co jęknęłam z irytacją.

- Błagam, nie wpuszczaj go tu - odłożyłam kubek na szafkę, a potem zakopałam się pod kołdrę aż po samą brodę. I pomyśleć, że rano nazywałam ten dzień cudownym.

Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, a po chwili wyszła, zamykając za sobą drzwi.

W myślach błagałam, aby się mnie posłuchała. Ostatnim na co w tym momencie miałam ochotę to, aby Nate zobaczył mnie w stanie, w którym nie pokazałabym nikomu.

Oczywiście moje modły nie zostały wysłuchane i drzwi po chwili się otworzyły, a w nich stanął Nate. Z jego włosów spadały krople wody, które moczyły kołnierzyk jego koszuli. Wyglądał jakby dopiero wyszedł z pracy.

Chciałam już zakryć się w całości kołdrą, ale wtedy zauważyłam, że chłopak miał zakryte oczy. Fioletowy szalik obejmował odległość od czubka jego nosa aż do połowy czoła. Zmarszczyłam brwi.

- Mam nadzieję, że naprawdę tu jesteś i, że to nie żaden głupi żart - mruknął, a dłońmi zaczął wymachiwać na boki, aby w nic nie uderzyć, gdy zrobił krok do przodu. Parsknęłam.

- Jestem po drugiej stronie - z całych sił starałam się nie roześmiać. To mogłoby się okazać bolesne dla mojego zdartego gardła. Chłopak parsknął, a potem obrócił głowę w moją stronę. Na ustach mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech.

- Sarah powiedziała mi, że jeśli mam do Ciebie wejść to tylko w zakrytych oczach, bo inaczej nie chcesz mnie widzieć - uderzył palcem o komodę, na co uśmiechnęłam się rozbawiona. Syknął, a potem oparł dłoń na meblu. - Próbuje więc zgadnąć powód. Ale jeśli jesteś naga to nie mów - zaśmiałam się, jednak szybko się zamknęłam, gdy gardło mnie zapiekło.

- Ja.. - wychrypiałam, jednak przerwał mi atak kaszlu.

- W porządku, lepiej nie mów - odparł spokojnie. - Możemy się jakoś inaczej komunikować - stwierdził, a na jego ustach pojawił się uśmiech. - Z tego co pamiętam to obok masz szafkę. Jak chcesz powiedzieć tak to puknij w nią raz, a jak nie to dwa, w porządku? - wysunęłam dłoń w kierunku mebla i raz w nie uderzyłam. - Super - w tym właśnie momencie przez drzwi weszła Sarah. Nate przesuwał głową wraz z krokami jakie stawiała. Wysunęła w moim kierunku trzy tabletki i szklankę wody. Połknęłam lekarstwa i popiłam je wodą. Dziewczyna nachyliła się nade mną i powiedziała cicho:

- Zależy mu na Tobie. Nie ucieknie - zapewniła, po czym się odsunęła. - Wpadnę za pół godziny i sprawdzimy temperaturę - ruszyła do wyjścia, a po drodze poklepała Nate'a po ramieniu. Zamknęła za sobą drzwi.

- Zdejmij to - szepnęłam kierowana przekonaniem, że nie mogło pójść tak źle.

- A jesteś ubrana? Ostrzegam, że jeśli będziesz próbowała mnie uwieść to wcale nie jestem taki łatwy - już nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Raz uderzyłam w szafkę, na co mężczyzna zrobił skupioną minę. - Tak, jesteś ubrana czy tak, chcesz mnie uwieść? Założę, że chodzi o to pierwsze - odparł, a potem uniósł dłonie na tył głowy. Wstrzymałam powietrze w momencie, w którym odsłonił oczy. Chłopak przekrzywił głowę przyglądając się mojej twarzy. - Chyba jestem zawiedziony, że nie próbujesz mnie uwieść - stwierdził, na co na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Na tym świecie nie było wielu facetów, którzy potrafiliby mnie rozbawić. On robił to doskonale.

Mężczyzna odłożył szalik na komodę, a potem podszedł do łóżka i nachylił się nade mną, łapiąc za końce kołdry.

- Zaraże Cię - szepnęłam cicho, obserwując jego skupiony wyraz twarzy. Szczelniej okrył mnie kołdrą, a potem posłał mi uśmiech.

- Dla niektórych warto pochorować - stwierdził jakby nigdy nic. Czerwień pokryła moje policzki.

- Nie żartuj sobie - mruknęłam zawstydzona. - Możesz iść - dodałam, gdy w końcu chłopak się wyprostował. - Nic mi nie jest - czułam się naprawdę dziwnie, gdy ktoś poza Sarah się mną interesował.

- Nie ma takiej opcji - stwierdził, a potem zabrał krzesło spod biurka i przystawił je przy moim łóżku. - Posiedzę tutaj, a ty nic nie mów - zajął miejsce na krześle. Zmarszczyłam brwi.

- Dla.. - przerwa na atak kaszlu i ostre spojrzenie Nate'a wbite wprost we mnie. Nic nie mogłam poradzić na to, że miałam dużo pytań, które musiałam zadać. - Dlaczego to robisz? - spytałam w końcu.

- To takie dziwne, że się martwię? - ściągnął ku sobie brwi, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Dla mnie to było cholernie niespotykanym zjawiskiem.

***

15 minut później, gdy nie przestawałam mówić, Nate zarządził, że puści mi jakiś serial. Miałam wrażenie, że zrobi wszystko, abym się tylko przymknęła. Zdążył mi już nawet grozić, że zawiąże mi szalik na ustach.

Tak więc od kilku minut klikał coś w moim laptopie i poszukiwał czegoś co mogłoby mnie zająć. Próbowałam mu tłumaczyć, że nie musi tutaj siedzieć, ale upierał się przy tym, że nigdzie się nie wybiera.

W końcu postawił obok mnie laptop, na którego ekranie wyświetlał się pierwszy odcinek The Good Doctor.
***

Kolejne 15 minut później weszła Sarah, która kazała mi zmierzyć temperaturę. Nie poskąpiła też mi znaczących spojrzeń.

Termometr wskazywał 37,9. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Okay, wiedziałam, że wysokie gorączki mogły się skończyć źle, ale uważałam, że przesadzali.

Potem Sarah przyniosła mi malinowej herbaty, która sprawiła, że gardło chociaż w małym stopniu to przestało mnie boleć. Wciąż faszerowała mnie prochami, a ja mimo wszystko byłam jej wdzięczna. Zaczęłam też mówić w miarę normalnie. Teraz najbardziej mi katar dokuczał.

- Jak się czujesz? - spytał chłopak, przysiadając na rogu łóżka. Na moment przeniosłam wzrok z ekranu na niego, a wtedy zauważyłam grymas na jego twarzy.

- Lepiej - odparłam. - Ale chyba wezmę prysznic. Jestem cholernie spocona - mruknęłam. Byłam zawstydzona faktem, że oglądał mnie w tym stanie, ale jemu to najwyraźniej wcale nie przeszkadzało.

- Jesteś pewna? Słabo wyglądasz - przekrzywił głowę, a jego palec schował mi kosmyk za ucho.

- Dam sobie radę, jestem tylko trochę zmęczona - posłałam mu uśmiech, a potem przesunęłam laptop na bok, abym mogła zejść z łóżka. Chłopak jakby się spodziewał, że nagle się przewrócę, podniósł się z łóżka i stanął za mną. Musiałam przyznać, że to było urocze.

Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej dresy, koszulkę, bluzę i nową bieliznę.

- Jakby coś się działo to od razu wołaj - powiedział zanim weszłam do łazienki. Przytaknęłam głową, a potem weszłam do środka. Brudne ubrania od razu wrzuciłam do kosza na pranie, a potem jak najszybciej wskoczyłam pod prysznic. Gdy tylko przyjemne ciepło objęło moje ciało, odetchnęłam z ulgą. Ten dzień nie był wcale taki zły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro