50. Spróbujmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle drzwi od pokoju Sarah otworzyły się z hukiem. Nie wiedziałam co się dzieje, ale nie potrafiłam odwrócić wzroku od chłopaka oczu czy ust. 

- Nic Ci się ni... - nie dokończyła. Mogłam tylko zgadywać, że zauważyła w jakiej pozycji się znajdujemy. Potem usłyszałam tylko jak drzwi się zamykają, jednak nie zwracałam na to uwagi. 

- Przepraszam - szepnął tak cicho, że prawie go nie usłyszałam, a chwilę później jego usta dotknęły moich. Nie potrafiłam nawet nazwać tego co poczułam.

Dotknęłam dłonią jego koszuli, a drugą dłoń wplotłam w jego włosy. Pocałowałam go. Delikatnie i z uczuciem. Nasze języki złączyły się w wspólnym tańcu. Doprowadzał mnie do szaleństwa, a ja nie potrafiłam się temu przeciwstawić. Tęskniłam za jego ustami na moich, za jego czułymi pocałunkami, czy tymi pełnymi namiętności i pożądania. Mimowolnie z moich ust uciekł jęk niezadowolenia, gdy ten odsunął się ode mnie, jednak nasze nosy wciąż się stykały, a przyśpieszony oddech mieszał ze sobą. Chłopak z czułością pogłaskał mój policzek. Przesuwał wzrokiem po moich oczach, oczekując jakiejś większej reakcji.

- Obiecaj mi, że nie będę tego żałować - szepnęłam, a wtedy na ustach chłopaka pojawił się delikatny uśmiech.

- Nie skrzywdzę Cię - wyszeptał, jednak zauważając moja minę, szybko dodał - Obiecuje - uśmiechnęłam się, a potem ponownie go do siebie przyciągnęłam. Smakowanie jego ust było jednym z moich ulubionych zajęć. Smakował gumą miętową, którą żuł w aucie. Bez wahania odwzajemnił pocałunek. - Zrobię wszystko, abyś tylko była szczęśliwa - wyszeptał, a ustami zszedł na linię mojej szczęki. - Tylko daj mi szansę - pragnienie zgodzenia się na jego propozycję wsiąknęło mi do głowy. On był cudownym facetem i o niczym tak bardzo nie marzyłam jak móc być z nim, ale jednocześnie wiedziałam jak ciężkie to będzie.

- Wiesz, że to nie będzie proste? - spytałam cicho, a palcami prześledziłam jego szczękę. Pod palcami wyczułam kilkudniowy zarost, który delikatnie drapał opuszki moich palców.

- Wiem. Wszystko zrobimy powoli i nauczymy się sobie nawzajem ufać. Mnie też to przeraża, ale jeśli z kimś miałbym to zrobić to właśnie z Tobą - uroczy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Właśnie w tamtej chwili dotarło do mnie, że na świecie nie było nic tak pięknego jak jego szczery szeroki uśmiech.

- Naprawdę? - spytałam cicho, na co mężczyzna z uśmiechem pokiwał głową.

- Więc spróbujmy - szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach, a zaraz potem też na jego. Złożył czułe muśnięcie na moim czole.

- Nie masz pojęcia jaki jestem szczęśliwy - wyszeptał, na co przymknęłam oczy. Słuchanie jego głosu i świadomość, że faktycznie komuś na tym świecie na mnie zależało było jak oglądanie wschodu słońca w letni poranek. - Nie zawiedziesz się na mnie - złapał jedną moją dłoń i splótł ją ze swoją na wysokości mojej głowy. Czule musnął moje usta, a ja po raz kolejny poczułam ciepło, które rozlało się wokół mojego serca.

Chłopak szybko nas przekręcił, a potem mocno mnie objął. Wtuliłam się w jego ciepłą pierś, czując się tak bezpieczna jak nigdzie indziej. Dawał mi poczucie, że ochroni mnie przed całym światem jeśli będzie trzeba. Nie miałam pojęcia czy to była prawda, ale chciałam wierzyć w to, że się na nim nie zawiodę. Że wszystko będzie dobrze między nami.

Wzdrygnęłam się, słysząc telefon chłopaka. Nate się cicho zaśmiał, na co mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech.

Wyciągnął telefon i nawet nie patrząc kto dzwonił, odebrał. Jedną dłonią wciąż mocno mnie obejmował. Robił to tak jakby się obawiał, że za chwilę zniknę.

- Cześć stary - po drugiej stronie odezwał się spięty głos Ivo.

- Stało się coś? - spytał Nate, a dłońmi delikatnie przesunął po moich plecach 

- Nie dostałeś powiadomienia?

- Jakiego powiadomienia? - głos chłopaka stał się bardziej poważny.

- Od firmy ochroniarskiej. 10 minut temu mi przyszło. Włączył się alarm antywłamaniowy - odparł, na co ciało mężczyzny się napięło.

- Jesteś tam? Wiesz coś? - dopytywał. Po drugiej stronie dało się tylko usłyszeć westchnienie.

- Stoję przed wejściem właśnie. Podobno w środku nikogo nie ma, ale jeszcze monitoring sprawdzają. Zdziwiłem się, że jeszcze Cię tu nie ma - mruknął.

- Mogę zaraz tam być - stwierdził, a ja wyczuwając, że chce się poruszyć, zeszłam z niego, a wtedy chłopak posłał mi niewielki uśmiech. Podniósł się do pionu i zaczął chodzić po salonie, cały czas mówiąc coś do chłopaka. Przysiadłam na kanapie, obserwując powagę na jego twarzy i jak ze zdenerwowaniem wymachiwał rękoma. W końcu odetchnął, przetarł twarz dłońmi, powiedział, aby dał znać gdyby coś się działo, a potem się rozłączył.

- Może lepiej tam jedź - mruknęłam, gdy wciąż ze zdenerwowaniem chodził w tą i spowrotem po salonie.

- Ivo powiedział, że nie ma sensu. Jeśli będzie coś więcej wiedział to da mi.. - zmarszczył brwi, najwyraźniej zauważając coś na ziemi. Schylił się, a potem się wyprostował. Dwoma palcami ściskał w dłoni bordową koszulkę. - To chyba nie Twoje? - uniósł brew, przeskakując wzrokiem pomiędzy mną, a koszulką.

- Jasne, że nie. To Willa. Już się spotkaliście - posłałam mu niewielki uśmiech. Mężczyzna dopiero po chwili przytaknął głową.

Podszedł do mnie i mocno objął ramionami.

- Wiesz, lepiej tam pojadę. Będę spokojniejszy - przytaknęłam głową, a wtedy mężczyzn odsunął twarz i krótko musnął moje usta. - Zobaczymy się jutro? - uśmiechnął się, a palcami przesunął po moich policzkach.

- Jasne, ale napisz mi jak będziesz coś wiedzieć - odparłam. Na chwilę na twarzy mężczyzny pojawiło się zaskoczenie, jednak szybko zostało zastąpione uśmiechem.

- Pewnie - pocałował mnie w czoło. - Dbaj o siebie - przytaknęłam głową, wtedy odsunął się, a potem ruszył do przedpokoju. Podążyłem za nim i przyglądałam się, gdy zakładał buty i płaszcz. - I się porządnie wyśpij. Jakbyś znowu miała z tym jakiś problem to znasz mój numer. Odbiorę o każdej porze - obiecał, na co na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

- Dobrze - po chwili chłopak wyszedł. Kilka minut później weszłam pod prysznic i nie potrafiłam już nawet przed samą sobą udawać tego jak bardzo ten dzień mnie cieszył, więc przez cały czas miałam szeroki uśmiech. Z jakiegoś powodu twierdziłam, że Nate naprawdę zasługiwał na moje zaufanie. Naprawdę mi na nim zależało.

Po prysznicu ubrałam się w piżamę i zajęłam miejsce na łóżku. Cały czas ściskałam telefon w dłoni, oczekując wiadomości od Nate'a. Wtedy właśnie do pokoju wpadła Sarah ubrana w fioletową koszulkę i szare spodenki. Położyła się obok mnie, podkładając ręce pod głowę. 

- Wyjaśnisz co to było? - uniosła brew, zerkając na mnie.

- To było potknięcie się o koszulkę twojego chłopaka - uśmiechnęłam się, jednocześnie mrużąc oczy.

- Coś mi się wydaje, że tym razem powinnaś mu podziękować - Też tak sądzę - powiedziałam w myślach, jednak tylko się uśmiechnęłam do przyjaciółki. - Więc jak jest między wami? - spytała, a na jej usta jak na zawołanie wpłynął zadziorny uśmiech.

-Postanowiliśmy dać sobie szansę - mruknęłam, na co usta przyjaciółki się delikatnie rozchyliły.

- Naprawdę? - spytała. Z szerokim uśmiechem pokiwałam głową. - Tak się cieszę - zamknęła mnie w żelaznym uścisku. Uśmiechnęłam się, a po chwili odsunęliśmy się od siebie. - Tylko bądź ostrożna - ostrzegła. - Nate może wygląda na wartego grzechu, ale już wystarczająco przeszłaś - stwierdziła.

- Wiem, będę uważać - uśmiechnęłam się słabo. Jeszcze przez chwilę rozmawiałyśmy aż w końcu dziewczyna stwierdziła, że jest zmęczona i się już położy. Chwilę później zniknęła.

Minęło jakieś 5 minut zanim dostałam wiadomość od chłopaka:

Nate: Wszystko jest w porządku. Sprawca najwyraźniej przestraszył się alarmu i zwiał

Kate: Dobrze, uważaj na siebie

Nate: Wyśpij się <3

Uśmiechnęłam się szeroko, a potem odłożyłam telefon. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem i naprawdę miałam ochotę już zasnąć, ale z tych wrażeń chyba nie potrafiłam. Dopiero pół godziny mi się to udało.

***

Jęknęłam przeciągle, słysząc dzwonek do drzwi. Zakryłam głowę poduszką. Miałam nadzieję, że niechciany przybysz sobie pójdzie, ale moje błagania nie zostały wysłuchane.

W końcu podniosłam się z łóżka. W tej chwili sama nie wiedziałam czy byłam bardziej zła czy zmęczona. Była cholerna sobota. Miałam prawo do wyspania się.

- Przecież idę - syknęłam, wychodząc ze swojego pokoju. Głowa mnie już bolała od dzwonka, którego musiałam wysłuchiwać zdecydowanie za długo. Przysięgam, że jeśli to Nate to go uduszę na miejscu. Mógł być super uroczy i kochany, ale nie miał prawa mnie budzić. Potarłam dłonią skroń, po czym otworzyłam drzwi.

- No nareszcie - burknął. Przewróciłam oczami, a usta zacisnęłam w wąską kreskę.

- Wiesz która godzina? Jest sobota - syknęłam mocno, trzymając klamkę w dłoni. Ten tylko wzruszył ramionami, po czym mnie wyminął. Przeklęłam pod nosem, gdy ten odwieszał kurtkę oraz zdejmował buty.

- Nie przywitasz się? - uniósł brew.

- Nie - wywróciłam oczami, zamykając drzwi. - Co chcesz? - skrzyżowałam ramiona na piersi. Naprawdę ostatnie, na co miałam ochotę to użeranie się z ludźmi z samego rana.

- Stęskniłem się - rozłożył ręce, sugerując mi, że teraz powinnam go objąć, jednak ja tylko uniosłam brew. - No przepraszam, nie chciałem Cię obudzić - przewróciłam oczami.

- Doskonale wiemy, że właśnie tego chciałeś. - prychnęłam. - Jak ja Cię nie cierpie - rozbawienie w moim głosie było dość wyczuwalne, przez co chłopak delikatnie się uśmiechnął. - Ale skoro już się wprosiłeś to możemy pogadać - wzruszyłam ramionami, kierując się do kuchni. W szklankę nalałam sobie zimnego mleka, chwilę później wszystko wypiłam, natomiast chłopak usiadł na blacie w kuchni i przyglądał się temu co robię.

-  A więc jak z Twoim przyjacielem? - uniósł dwuznacznie brew. Przez chwilę zastanawiałam się skąd o tym wiedział, ale przecież poznał go na imprezie u Matta.

- Od wczoraj jesteśmy razem - otworzyłam lodówkę, przyglądając się pustym półkom.

- Gratulacje - wiedziałam, że się uśmiechnął. - Od początku nie wyglądaliście na tylko przyjaciół - stwierdził.

- Co u Annie? - spytałam, aby tylko jak najszybciej zmienić temat. Zajęłam miejsce na blacie i spojrzałam na chłopaka.

- W porządku. Za dwie godziny się zobaczymy - szeroki uśmiech wpełz na jego usta. 

- To się cieszę, ale tak naprawdę to po co przyszedłeś, co? - uniosłam brew, a na ustach chłopaka pojawił się grymas.

- Odkąd zostałaś zawieszona prawie w ogóle nie gadaliśmy. Naprawdę się stęskniłem - wyznał. - Chłopaki też. Będąc szczerym to jutro mają zamiar zakłócic Ci sen - zaśmiał się. - Jakby co, to nie mówiłem tego - uniósł ręce i uśmiechnął się niewinnie. Pokręciłam z politowaniem głową.

- W ogóle wiesz z kim się mój ojciec spotyka? - spytałam, lekko się krzywiąc. Samo to, że był to ktoś ze szkoły przyprawiało mnie o nieprzyjemne dreszcze.

- Nie mam pojęcia. Jak byłaś zawieszona to widziałem go kilka razy, ale myślałem, że przyjechał po Emily. Jak tak teraz o tym myśle to zachowywał się dziwnie, zwłaszcza, że dla twojej siostry nie kupywałby bukietu róż - stwierdził, przeczesując palcami włosy.

- No raczej - prychnęłam. - W każdym razie dzisiaj miał do mnie wpaść. Może mi to wszystko jakoś wyjaśni - wzruszyłam ramionami. - A co u chłopaków? - spytałam szczerze zaciekawiona.

- O to spytasz się ich jutro - uśmiechnął się cwanie. - Ty, a co zrobisz jeśli on się umawia na przykład z Flynn? - zachłysnęłam się śliną, gdy tylko wyobraziłam sobie go z babką od niemieckiego.

- Chyba się zabije - mruknęłam całkowicie poważnie. Chłopak się zaśmiał.

Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Od razu zeskoczyłam z blatu i mówiąc jeszcze  Thomasowi, aby był cicho udałam się w stronę korytarza. Z zamachem otworzyłam drzwi.

- Cześć - powiedział Marc, uśmiechając się od ucha do ucha. Uchylił usta, aby jeszcze coś dodać, jednak się powstrzymał. Na całe szczęście - pomyślałam. Nie zniosłabym kolejnych słówek w stylu 'córeczko' czy 'kochanie'.

- Hej - przepuściłam go w drzwiach.

- Jestem tylko na chwilę, bo za godzinę muszę mam odwieźć Emily do chłopaka - wywrócił oczami, a po chwili zdjął płaszcz i obuwie.

- Okej - wzruszyłam ramionami, zamykając drzwi. Podążyłam za mężczyzną do salonu, gdzie temu w oczy rzucił się mój gość. Cudownie.

- Dzień dobry - odezwał się grzecznie chłopak. - Powinienem już iść - wstał z krzesła i przytulając mnie szepnął - Widzimy się w poniedziałek - a potem w ekspresowym tempie założył buty oraz kurtkę i wyszedł, zostawiając mnie samą z ojcem. Westchnęłam niechętnie, jednak usiadłam na kanapie, a niedaleko mnie mężczyzna.

- To twój chłopak? - spytał, kładąc ręce na zagłówek.

- Co? Nie - byłam dość zmieszana tym pytaniem. Czy naprawdę to, że był u mnie jakiś chłopak to od razu musiało oznaczać, że się z nim spotykałam?

- Masz chłopaka? - uniósł brew, gdy ja spojrzałam na niego jak na kosmitę. Mógł się podawać za mojego ojca, ale nie miał prawa do wtrącania się do mojego życia i do zadawania mi tak osobistych pytań.

- Po co te pytania? - uniosłam brew, krzyżując ramiona na piersi. - Lepiej ty powiedz, że to w szkole to był tylko żart i nie spotykasz się z żadną wiedźmą - burknęłam chociaż ten temat mnie tak naprawdę niewiele interesował. I tak nie zamierzałam spędzać z nim za wiele czasu, więc to z kim się spotykał mi zwisało.

Mężczyzna wyraźnie się spiął.

- Nie mów tak o nauczycielach - prawie syknął. Wywróciłam oczami, a potem odetchnął. - Ta rozmowa nie ma żadnego sensu. Chciałem tylko zapytać czy potrzebujesz czegoś? Na przykład pieniędzy? - znów się rozluźnił.

- Nie, radzę sobie - burknęłam.

- Słyszałem, że pracujesz - mruknął wyraźnie niepocieszony. - Mogę Ci dać pieniądze

- Nie potrzebuje - burknęłam. - Lubię pracować - westchnął, jednak postanowił tego nie komentować.

- Więc jak Ci to idzie?  - spytał.

- Na razie nie pracuję. Jest remont i mamy czekać na informacje kiedy się skończy, więc mam coś w stylu urlopu - wzruszyłam ramionami.

- W porządku. Będę się już zbierać - wstał z kanapy, a potem ruszył do przedpokoju, gdzie założył buty i płaszcz. - Miłego dnia - powiedział, a potem wyszedł.

Po chwili wróciłam do pokoju i spojrzałam w swój telefon. Odblokowałam urządzenie, a na moich ustach automatycznie pojawił się uśmiech, gdy zauważyłam nową wiadomość:

Nate: Wpadnę do Ciebie wieczorem, w porządku? <3

Kate: Już nie mogę się doczekać ;*

***

Uśmiechnęłam się w jego usta, gdy ten owinął się ramionami wokół mojej talii. Aktualnie siedzieliśmy w moim pokoju na łóżku i 'oglądaliśmy film', lecz tak naprawdę to bardziej byliśmy zajęci przytulaniem się czy krótkimi pocałunkami. Ja znajdowałam się pomiędzy jego nogami, a moje plecy stykały się z jego klatką piersiową. Nasze pieszczoty przerwał dźwięk mojego telefonu, informujący o nowym SMS'ie. Wysunęłam się z ramion chłopaka i ze stolika wzięłam urządzenie. Wróciłam do chłopaka. Odblokowałam telefon, gdy Nate moje włosy przełożył na lewe ramie. Delikatnie pocałował moją szyję przyprawiając mnie tym o dreszcze.

Mike: Możemy w końcu porozmawiać? Tęsknię za Tobą

Prychnęłam, a Nate bardziej przyciągnął mnie do siebie, wgryzając mi się w ramię. Cicho westchnęłam z przyjemności, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.

Zablokowałam numer Mike'a. Nie miałam pojęcia czemu wcześniej tego nie zrobiłam. Odłożyłam telefon na bok i przekręciłam głowę w stronę Nate'a. Miał wszystkie napięte mięśnie, a zwłaszcza te twarzy. Spojrzałam mu w oczy, gdy ten patrzył w moje ze złością.

- O co z nim chodzi? - wysyczał dłońmi jeszcze mocniej obejmując moją talię.

- Sama tego nie wiem. Z jakiegoś powodu sobie ubzdurał, że do niego wrócę. Ale ty wiesz, że to nie prawda?  - słaby uśmiech pojawił się na ustach chłopaka. - Nie musisz być o niego zazdrosny. Jestem z tobą i naprawdę nie planuje tego zmieniać - wyszeptałam, a potem delikatnie musnęłam jego usta.

***

Standardowo mój sen zakłócił dzwonek oraz mocne walenie do drzwi. Przewróciłam się na drugi bok z głośnym jękiem.

- Wypieprzać - syknęłam, przykrywając głowę poduszką. - Nikogo nie ma - prychnęłam cicho. Wywróciłam oczami, doskonale zdając sobie sprawę z tego kto stoi za drzwiami. Głośno ziewnęłam, wstając z łóżka. Krótkie spodenki zmieniłam na dresy i wyszłam z pokoju, przecierając zaspane oczy. Zaraz po otworzeniu drzwi wszyscy chłopcy krzyknęli:

- Hej - jakby chcieli mi zrobić na złość, gdyż doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że dopiero wstałam. Jęknęłam, pocierając skroń. Każdy po kolei przybił mi żółwika, a potem zniknął w kuchni.

- Tak jasne, możecie wejść - sarknęłam, zamykając za nimi drzwi. Gdy znalazłam się we wcześniej wspomnianym pomieszczeniu Alex, Sam, Philip i Archer siedzieli na blatach, a Matt szukał czegoś w szafkach mrucząc coś pod nosem.

- Naprawdę nie masz żadnych ciastek? - burknął, przeszukując kolejną szafkę.

- Dla Ciebie na pewno nie - wywróciłam oczami, gdy ten zmroził mnie wzrokiem.

- Ty w ogóle chodzisz na zakupy? - uniósł brew.

- Naprawdę po to tu przyszedłeś? Żeby zadawać mi takie pytania? - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Przyszedłem wyjadać ciastka, ale takowych nie ma - burknął, marszcząc nos.

- Oh, biedaczek - zaśmiałam się krótko.

- Jak tam powrót do szkoły? - moją i Matta potyczkę przerwał Philip wchodząc między nas. Wywróciłam oczami.

- Dobrze - burknęłam. Spojrzałam na zegar w kuchni, który wskazywał godzinę 11:48. - Może skoczymy coś gdzieś zjeść, co? - wszyscy zgodnie przytaknęli głowami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro