55. Ona jest przeszłością

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*muzyka później*

- Czekaj, czekaj, nie tak - pokręcił głową Nate. Jęknęłam z dezaprobatą.

- Przecież robię tak jak mówiłeś - zmrużyłam oczy. Chłopak westchnął, po czym posłał mi niewielki uśmiech.

- Nie spinaj się tak, dłonie musisz mieć luźno ułożone tak jak Ci mówiłem - poinstruował. Odetchnęłam głęboko, po czym położyłam dłonie tak jak mi kazał. - Okay, jest dobrze. - podrapał się po czole. - A teraz spróbuj zagrać - delikatnie przejechałam palcami po strunach. Przymknęłam powieki, a struny wydały z siebie cichy dźwięk. - Brawo - ucieszył się Nate, gdy ja otworzyłam niepewnie oczy. - Tym razem nie kłamie - zaznaczył, na co się zaśmiałam.

- Okay, okay. Załóżmy, że Ci wierzę - wypięłam mu język, na co się głupkowato uśmiechnął.

- To może zrobimy sobie przerwę? - zagryzł wargę, a ja energicznie pokiwałam głową. Prawdę mówiąc ręce mnie już bolały, a po 2 godzinach ćwiczenia nic dziwnego, że straciłam do tego zapał jak i chęci. Odsunęłam od siebie instrument, a chłopak wstał z fotela i wyciągnął do mnie dłoń - Co powiesz na gofry? - spytał, gdy złapałam za jego rękę. Przyciągnął mnie do siebie. Skrzywiłam się.

- Nigdy nie robiłam - powiedziałam zawstydzona.

- Ja w sumie też - uśmiechnął się, gdy jego usta zetknęły się z moim czołem. Zarumieniłam się.

- A więc jak chcesz je zrobić? - uniosłam brew.

- Na internecie znajdę przepis. To jak? Chcesz? - pocałował mnie w nosek, na co zmrużyłam brwi.

- Yhym - mruknęłam, ciągnąc go w stronę kuchni. Po drodze chłopak zabrał ze stolika laptop, po czym postawił go na blacie w kuchni. Wpisał odpowiednią frazę, po czym podrapał się po brodzie. - Mamy wszystko? - spytałam. Chłopak przekrzywił głowę, po czym powiedział:

- Wydaje mi się, że tak. - odsunął się od laptopa po czym wskazał palcem na miejsce na ekranie. - To mów co potrzebujemy, a ja to będę wyciągać - cmoknął mnie w czubek głowy, gdy mnie wymijał.

- Okay. Mąka pszenna - wyczytałam, a chłopak od razu zaczął przeszukiwać szafki.

- Jest - uśmiechnął się dając mi całusa w policzek. Zauważyłam, że Nate bardzo polubił całowanie mnie w czoło, w czubek głowy, we włosy czy w policzek. Uważałam, że było to naprawdę urocze.

Chwilę później wszystkie składniki były już na blacie i zaczęliśmy wsypywać je do miski. Oczywiście na mojej twarzy musiała wylądować 1/4 mąki, gdyż chłopakowi spodobało się denerwowanie mnie. Cytuję: Słodko wyglądasz, gdy się denerwujesz. Oczywiście nie zostawiłam tego i on też dostał tylko, że cukrem pudrem. Kichnęłam, gdy odrobina mąki dostała się do mojego nosa, na co chłopak wybuchł śmiechem.

- To nie jest śmieszne - burknęłam pocierając nos ręką. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. - Spodziewasz się kogoś? - uniosłam brew, wycierając dłońmi twarz z mąki.

- Nie - pokręcił głową, wycierając twarz szmatką. - Otworzę - powiedział odkładając ścierkę, cmoknął mnie w czoło, po czym poszedł do drzwi. Umyłam twarz pod zlewem, wtedy usłyszałam jak Nate otwiera drzwi.

- Cześć - powiedział jakiś kobiecy głos i mogłam przysiądź, że nigdy go nie słyszałam. Zapanowała głucha cisza, a ja naprawdę nie wiedziałam co zrobić.

- C - Co ty tu robisz? - zająkał się. - Skąd wiesz gdzie mieszkam? - syknął. Słyszałam jak głośno wpuszcza powietrze do ust.

- Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? Chyba najważniejsze jest to, że zrozumiałam swój błąd. - westchnęła. - On nic dla mnie nie znaczył. To było naprawdę głupie - szepnęła. Wyczułam w jej głosie fałszywą skruchę.

Żołądek mi się ścisnął, gdy dotarło do mnie kto odwiedził mojego chłopaka. Wpuściłam powietrze do ust. Przeczesałam dłonią włosy i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy pojawiłam się obok chłopaka, wtuliłam się w jego bok, a on pocałował mnie w czubek głowy. Jedną dłoń umieścił na moich plecach i zaczął je masować, zapewne wyczuwajac to jak bardzo byłam spięta. W końcu swój wzrok skierowałam na dziewczynę. Była wyższa ode mnie o jakieś 7 centymetrów. Włosy miała ułożone w wysoki kok, z którego wylatywały dwa pasemka. Były one koloru brązowego z blond pasmami. Jej makijaż składał się z czerwonej szminki oraz mocnego elaynera. Na sobie miała beżowy płaszcz, błękitne jeansy oraz botki. Cóż zdecydowanie należała do pięknych kobiet. To wcale nie pomagało w mojej obecnej sytuacji. - A to kto? - burknęła wskazując na mnie idealnie pomalowanym paznokciem koloru czerwonego. Cóż była idealna. Ja jedynie mogłam chować się w jej cieniu.

- Nie Twoja sprawa - powiedział Nate, po czym zamknął drzwi. Zamrugałam kilka razy oczami. Wciąż nie mogłam zrozumieć. Co tu się tak właściwie stało? - Chodź, dokończymy te gofry - uśmiechnął się sztucznie, ciągnąc mnie za rękę.

***

Usiadłam na sofie, gdy skończyliśmy robić gofry. Przez całe nasze gotowanie Nate był strasznie nieobecny, przez co prawie spalił gofry. Ja też postanowiłam, że spytam go dopiero, gdy jedzenie będzie gotowe. Wiedziałam, że musi sobie wszystko poukładać, z resztą sama nie wiedziałam co miałam powiedzieć, bo szczerze mówiąc w głowie miałam tylko czarne scenariusze. Czułam się cholernie źle. Wiedziałam, że mogę go stracić.

Oboje wpatrywaliśmy się w talerz z goframi, ale żadne z nas nie wykonywało żadnego ruchu. Ja siedziałam skulona, a chłopak sztywno patrzył przed siebie.

- Ona jest przeszłością. Nic już dla mnie nie znaczy - powiedział w końcu, spoglądając w moją stronę. - Na prawdę nie wiem co tu robiła - wzruszył ramionami. - Nie kłóćmy się o coś tak bezsensownego.

- Nie kłócimy się przecież - wzruszyłam obojętnie ramionami. - Pójdę już - wstałam, jednak wtedy męska dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Odwrócił mnie w swoją stronę, po czym przytulił.

- Przepraszam, nie powinno jej tu być. - pogłaskał mnie dłonią po plecach, a ja się w niego wtuliłam.

- Wiem, nic się nie stało. To nie jest twoja wina - zagryzłam wargę. - To niczego nie zmienia. - westchnęłam. A przynajmniej to nie zmieniło moich uczuć, bo te Nate'a mogły ulec zmianie. Właśnie tego bałam się najbardziej?

***
*Muzyka teraz*

Wracałam właśnie ze szkoły, gdy usłyszałam znajomy kobiecy głos:

- Tęskniłam - niby mówiła cicho, jednak ja mogłam wyłapać każde pojedyncze jej słowo. Odwróciłam się w tamtą stronę. Okazało się, że kobieta stoi przyparta do ściany przez mężczyznę, pomiędzy dwoma blokami. Ten widok zmroził mi krew w żyłach, a serce się zatrzymało. To była Lucy i Nate. Przełknęłam głośno ślinę.

To na pewno nie jest to co myślisz! On by Ci tego nie zrobił! - wmawiałam sobie. I chociaż chciałam to nie mogłam odwrócić wzroku od tej dwójki. Po prostu się wpatrywałam w ich szerokie uśmiechy i spojrzenia skierowane w stronę tego drugiego. Czułam łzy na policzkach, słyszałam to jak uderzały o ziemię. Nie potrafiłam się ruszyć.

- Kocham Cię, zawsze kochałem - powiedział chłopak, a w jego oku zaświeciła iskierka, która tylko to potwierdzała. Chłopak naparł na usta kobiety, obejmując jej policzki dłońmi. Łzy przysłaniały mi świat, a moje szybko bijące serce zagłuszało wszystko. Chciałam podejść, lecz nie mogłam. Po prostu wpatrywałam się w nich i nasłuchiwałam jak moje serce łamie się na pół. Gdy oderwał się od niej, spojrzał jej głęboko w oczy, głaskając jej policzki kciukami.

- Ja Ciebie też, zawsze - wyglądali na takich szczęśliwych, a ja widząc jego uśmiech też się uśmiechnęłam. Chociaż łamał mi tym serce chciałam, aby był szczęśliwy nawet jeśli nie ze mną. Czy to właśnie na tym polegała miłość?

- Dla - Dlaczego? - cichy szept wyszedł z moich ust. Dlaczego po prostu mi nie powiedział? Przecież nie kazałabym mu się ze mną spotykać, jeśli to z nią byłby szczęśliwy. Dlaczego powiedział, że to przeszłość? Dlaczego kłamał?

Gwałtownie nabrałam powietrza do płuc, budząc się z koszmaru. Zamrugałam kilka razy, aby w jakimkolwiek stopniu przyzwyczaić się do ciemności panującej w pokoju, jednak wszystko wciąż było rozmazane. Przetarłam rękoma oczy, czując pod nimi wodę. Wzięłam kilka głębszych oddechów, jednak nie na wiele się to zdało. Wciąż przed oczami miałam ich całujących się, przez co z moich oczu wciąż wypływały nowe ścieżki łez.

- Nie zrobiłby Ci tego - próbowałam sobie wmówić. - On taki nie jest. Przecież by Ci powiedział, prawda? Czy ja gadam sama ze sobą? Cudownie. - prychnęłam, rozglądając się po pokoju. Wstałam z łóżka, a gdy wylądowałam w łazience przemyłam twarz zimną wodą. Na koniec wytarłam ją ręcznikiem. Oczy mnie strasznie bolały, co było zapewne spowodowane moim płaczem. Gdy znalazłam się w kuchni nalałam sobie szklankę mleka i usiadłam przy wyspie kuchennej. W głowie miałam całe mnóstwo nieprzyjemnych myśli i za nic nie potrafiłam się ich pozbyć. Przecież widziałam jak Nate zareagował, gdy ona się pojawiła. Był wkurzony i rozżalony, jakby wciąż coś do niej czuł, a mnie to tak cholernie bolało. Mimo wszystko nie chciałam słuchać kłamstw, musiał być ze mną szczery, bo tylko tego pragnęłam. Oczywiście oprócz tego, że chciałam, aby był ze mną i mnie nie zostawiał. Jednak była tak cholernie idealna. Wiedziałam, że potrafiłaby owinąć każdego faceta swą urodą. Bałam się, że uczucie jakie jest między nami nie wystarczy, aby pokonać tą przeszkodę. Bałam się, że wciąż ją kochał, że coś czuł, że to zmieni między nami tak wiele, że już nie będzie można mówić o nas, że będzie on i ja, oddzielnie, już nie razem, że wszystko się skończy jeszcze szybciej niż się zaczęło, że nie będę już przyszłością, że stanę się przeszłością, do której tak bardzo nie chciałam należeć. Chciałam, aby to co mi wyznał było prawdą, aby nie zapomniał o tym uczuciu przez nią. Pokiwałam niedowierzająco głową. Ona nie mogłaby wszystkiego ot tak zniszczyć, prawda? Z każdą kolejną myślą zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego jak ważny był dla mnie. Z tego, że zakochiwałam się w nim każdego dnia coraz bardziej. Przed oczami miałam tylko jego cudowny uśmiech, jego wesołe oczy, to jak na mnie patrzył, jak się zachowywał wobec mnie. A potem tylko jedno pytanie krążyło mi po głowie: Czy byłam zakochana?

***

Ta noc nie należała do tych przespanych. Gdy tylko udało mi się zasnąć zadzwonił mój budzik, którego najwyraźniej zapomniałam wyłączyć, a więc już od rana chodziłam podminowana. Gdy próba ponownego zaśnięcia nie powiodła się, postanowiłam, że wstanę i pojadę odwiedzić babcię. Dawno nie byłam u niej i czułam się z tym źle, dlatego najszybciej jak się tylko dało ubrałam się i wybiegłam z mieszkania.

***
Zaciągnęłam się powietrzem i rozejrzałam po okolicy. Nic się nie zmieniło. Wciąż te same szare budynki, małe spożywczaki i modne auta jeżdżące po ulicy. Jednak nie tęskniłam za tym miejscem, wiązało się ono z wspomnieniami, głównie tymi złymi. Ruszyłam chodnikiem w odpowiednim kierunku, jednak zatrzymałam się, gdy do moich uszu dotarł aż za bardzo znajomy głos.

- Do cholery jasnej, miałeś to załatwić. Nie ma żadnego, kurwa ale - dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie, a ja automatycznie poczułam obrzydzenie do samej siebie. Moim ciałem zapanował strach, a do oczu napływały łzy. Musiałam się stąd jak najszybciej ulotnić. Zacisnęłam zęby, aby tylko nie wydać jakiegokolwiek dźwięku. Przyśpieszyłam kroku, choć nogi mi się strasznie plątały. Pozwoliłam, aby kilka łez przeszło po moich polikach i zmoczyło moją kurtkę. Zmieniłam swój kierunek i ruszyłam biegiem. Musiałam uciec jak najdalej stąd. Chciałam znów poczuć się bezpieczna. Chciałam zapomnieć, nie pamiętać już nic. Nie bać się, ale to nie miało teraz znaczenia. Musiałam uciekać, nie mógł mnie znaleźć. Nie mógł, po prostu nie mógł.

***

W końcu stanęłam pod małą drewnianą chatką. Od razu ruszyłam na jej tyły, aby znaleźć się pod tylnymi drzwiami. Sięgnęłam pod grubą plastikową donicę spod której wyciągnęłam mały klucz. Z mocno bijącym sercem włożyłam go do zamka i przekręciłam. Czułam się jakby.. Tak, jak kiedyś. Jakby ona miała zaraz wyskoczyć z kuchni i odpędzić ode mnie wszystkie problemy. Jakby była w środku narzekając na nowy odcinek swojego ulubionego serialu. Usiadłam na kanapie w salonie, po czym zaczęłam płakać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro