56. Ona tu jest

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Sarah

- Will przestań! Muszę się uczyć - zganiłam chłopaka.

- Na pewno? - uśmiechnął się przy mojej skórze, a potem złożył delikatne muśnięcie na mojej szyi. Westchnęłam ciężko, czytając kolejną linijkę notatek, jednak nagle mój telefon się rozszalał, na co sięgnęłam po niego. Na ekranie pojawił się napis Nate, na co zmrużyłam brwi.

- Cześć - powiedziałam nieco zaskoczona.

- Hej, jest może z tobą Kate? - spytał i brzmiał na zmartwionego.

- Nie, a coś się stało? - moje serce zabiło mocniej.

- Nie wiem, nie odpowiada na moje telefony, SMS'y i nie ma jej w domu. Wiesz może gdzie może być?

- Nate, stało się coś między wami? - od razu, gdy wypowiedziałam te słowa poczułam się fatalnie. Co ze mnie za przyjaciółka, która nie wie takich rzeczy?

- Tak znaczy nie, można tak powiedzieć - poprawił szybko.

- Jesteś pewien, że nie ma jej w domu? - wstałam szybko z kanapy i założyłam buty na stopy.

- Jezu, no nie wiem. W sumie mogłaby być po prostu cicho, ale przecież by mi otworzyła albo chociaż słyszałbym jak telefon by dzwonił - westchnął.

- Niekoniecznie - mruknęłam cicho, zarzucając na siebie kurtkę. W Willa rzuciłam kluczykami od auta dając mu w ten sposób sygnał, że jedzie ze mną. - Mogła mieć wyciszony, a otworzyć nie chciała - albo nie mogła - dodałam w myślach, jednak od razu się za to zgoniłam. Przecież obiecała mi, że już nigdy tego nie zrobi! - Będę za 5 minut - powiedziałam szybko, wybiegając z mieszkania. Rozłączyłam się - Masz być na dole za 15 sekund - chłopak w milczeniu pokiwał szybko głową.

Zapewne domyślał się co mogło się stać, a ja miałam tylko nadzieję, że to nie było to. Gdy zbiegałam ze schodów zadzwoniłam jeszcze kilka razy do niej, jednak nie odbierała.

***(jakaś godzina później)

Perspektywa Kate

Wpatrywałam się głucho w punkt przede mną. Dopiero, gdy zrozumiałam co się naprawdę stało opanował mnie paniczny strach. Bałam się, że on wróci, że mnie zabierze, a potem.. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Nie potrafiłam się opanować. Trzęsłam się, przegryzając wargę. Za każdym razem, gdy przejeżdżało auto po ulicy bałam się, że to on, że wrócił po mnie. Bałam się, że mnie widział.

Podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam parkujący samochód zaraz pod domem.

Wrócił po mnie.

Biegiem ruszyłam do kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szafki. W końcu znalazłam to czego szukałam.

- Ona tu jest - powiedział męski głos. Dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie. Potem było słychać jakieś szepty, ale były zbyt daleko, abym mogła je zidentyfikować. Nabrałam głośno powietrze przez nos. Wbijałam paznokcie w skórę, nie wiedziałam co robić. Drzwi frontowe były zamknięte, a klucza nigdzie nie było, jednak coś wpadło mi do głowy. Ruszyłam pędem do łazienki, która znajdowała się zaraz naprzeciwko kuchni. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu usłyszałam jak ktoś chodzi po domu, a raczej biegnie. Nie wiele myślałam, gdy otworzyłam okno, a potem przez nie wyskoczyłam. Było dość małe, jednak się zmieściłam. Biegłam ile miałam sił w nogach, a za sobą słyszałam kogoś. Potknęłam się i uderzyłam w ziemię. To był mój koniec.

Szybko się obróciłam. Nóż, który trzymałam w dłoni przyłożyłam do swojego nadgarstka.

- Kate, nic Ci nie zrobię, pamiętasz mnie? - mówił łagodnie, jednak brzmiał na przestraszonego.

- Odejdź - głos mi się załamał. Nie okazuj strachu. Nie możesz. - Odejdź - powtórzyłam.

- Okay, tylko błagam Cię odłóż ten nóż - kątem oka spojrzałam na mężczyznę, stojącego przede mną. Znałam go, ale w tym momencie nie miałam czasu się zastanawiać kim był. Nagle ktoś podbiegł.

- Kate, proszę Cię. Nie rób tego. - zaczęłam się powoli wycofywać. - Pamiętasz mnie? To ja Sarah. Pamiętasz co mi obiecałaś? - spytała, a jej głos był zarówno przestraszony, pełny wyrzutów sumienia jak i rozpaczy - Proszę Cię przypomnij sobie. - uklęknęła jakiś metr przede mną. - Pamiętasz jak się poznaliśmy? Nie chciałaś mi dać swojej koparki i się zaczęłyśmy kłócić. Pamiętasz prawda? Wtedy przyszła twoja babcia i nas rozdzieliła - podniosłam na nią wzrok. - Powiedziała, że jak będziemy grzeczne to pójdziemy na lody i poszłyśmy. Pamiętasz? Proszę odłóż nóż. Nie stanie Ci się tu żadna krzywda. - wpatrywałam się w nią i.. znałam ją. Naprawdę ją znałam.

- S - Sarah? - powiedziałam niepewnie, a mój głos się załamał. Wyraźnie się ucieszyła, jednak wciąż wyglądała na przestraszoną.

- Kate, odłóż nóż - poprosiła. Spojrzałam na narzędzie w mojej dłoni, po czym odrzuciłam je w bok. Mimo wszystko poczułam jakiś spokój wewnątrz siebie, bo był przy mnie ktoś bliski. I kto ktoś kto nie uznałby mnie za wariatkę, bo ona wiedziała.

***

Wpatrywałam się głucho w szybę i obserwowałam mijające nas budynki. Sarah oczywiście przesiadła się do tyłu, przez co siedziała obok mnie. Nagle tą ciszę w aucie przerwał telefon Sarah. Wyciągnęła go z kieszeni, po czym spojrzała na mnie znacząco. 

- To Nate - szepnęła, analizując wyraz mojej twarzy.

- On nie może wiedzieć.. Nie może - głos mi się załamał. 

- Spokojnie, nie powiem mu. - westchnęła, po czym odebrała i przyłożyła urządzenie do ucha. - Tak, znaleźliśmy ją. Gdzie? Um.. W galerii handlowej. Tak, tak. Zadzwonię do Ciebie później. To pa - odłożyła telefon. - Kate, powiesz co się stało? Wiem, że bez powodu nie zachowywałabyś się tak. Co się stało? - powróciłam wzrokiem za szybę.

***

- Poczekaj tu na mnie - powiedziała stając przed gabinetem. Przytaknęłam niepewnie po czym zajęłam miejsce na fotelu, a dziewczyna weszła do pomieszczenia. Rozejrzałam się. Te same kremowe ściany, na których były ponaklejane różnego rodzaju kwiaty czy ptaki miały sprawiać wrażenie przyjaznej atmosfery. Fioletowe, miękkie fotele i błękitne stoliki. W tym miejscu nie było miejsca na kolor czarny czy biały. Wszystko musiało być kolorowe, co było dość irytujące, ale dało się przywyknąć. Drzwi od gabinetu się otworzyły, a z nich wyszła Sophie oraz Sarah.

Sophie była kobietą po 40 i potrafiła się cieszyć z życia jak nikt. Kochała pomagać innym, dlatego została psychologiem. Jej fioletowe włosy były spięte w koka, a uśmiech krył się niezdarnie. Mimo wszystkiego co o mnie wiedziała, to zawsze się do mnie uśmiechała. Jakby chciała mi dać nadzieję, że wszystko będzie dobrze i, że mój przypadek wcale nie jest najgorszy. Grube oprawki okularów chowały pod sobą piękne, zielone oczy, a usta przykryte były fioletową szminką. Na sobie miała zwiewną sukienkę w kwiaty oraz pomarańczowe stopki. No tak, zapomniałam wspomnieć, że była zdrowo jebnięta i w dodatku uważała, że buty nie są do niczego potrzebne.

- Ładne stopki - powiedziałam z przekąsem, na co ona się uśmiechnęła do mnie. 

- A dziękuję, to nowe. - poprawiła rękoma sukienkę, po czym powiedziała - Zapraszam do środka - wskazała na swój gabinet z szerokim uśmiechem. 

- Poczekam tutaj na Ciebie - zaznaczyła Sarah, na co przytaknęłam. Niepewnie weszłam do pomieszczenia. Od razu mogłam stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Cała podłoga była pokryta całym mnóstwo puchowych dywanów w kolorach tęczy. Ściany były koloru morelowego, a na nich znajdowały się plakaty z podobiznami różnych bohaterów. Na środku pokoju stały dwa zielone fotele, a obok nich różowy stolik. Pod jedną ze ścian stało żółte biurko, na którym walało się całe mnóstwo papierów. Obok niego znajdowały się półki z książkami. 

Kobieta zajęła miejsce na fotelu, po czym spytała z entuzjazmem:

- Co sądzisz o nowym kolorze włosów? Myślisz, że mi pasuje? - uśmiechnęłam się delikatnie na jej ton głosu, jak i pytanie. To właśnie w niej najbardziej lubiłam. Zamiast traktować mnie jak kolejnego pacjenta ona rozmawiała ze mną jak z przyjaciółką. 

- Myślę, że jest ładny, podkreśla twój charakter - zaśmiałam się pod koniec. 

- A ty kiedy ostatnio czesałaś swoje włosy co? Wyglądasz strasznie - zmarszczyła nosek, a na jej twarzy chwilowo pokazał się grymas.

- Rano, dzisiaj rano - podkreśliłam, na co ta się zaśmiała. Usiadłam naprzeciwko. 

- Uznajmy, że Ci wierzę - mruknęła, przekrzywiając głowę. - Sarah wspomniała, że masz kogoś - poruszyła sugestywnie brwiami, na co się zaśmiałam. To naprawdę śmiesznie wyglądało, gdy osoba w jej wieku robiła takie rzeczy. 

- Tak, mam chłopaka - odpowiedziałam nieco skrępowana. - Ale on nie wie, o niczym - grymas pojawił się na mojej twarzy. 

- Ufasz mu? - przekrzywiła głowę jakby chciała mi się lepiej przyjrzeć. 

- Nie wiem, chyba tak, ale nie chcę, żeby wiedział. Zależy mi na nim - przegryzłam wargę.

- Myślisz, że jeśli się dowie to Cię zostawi? - uniosła brew. Nie musiałam odpowiadać, doskonale znała odpowiedź. - Kate rozmawialiśmy już o tym. Wiesz, że to co się stało nie było twoją winą, a tym bardziej to co się teraz dzieje z tobą. Twój chłopak z pewnością to zaakceptuje, jeśli jemu zależy na Tobie - jej słowa uderzyły we mnie. Zamrugałam kilka razy oczami. Oczywiście, że miała rację, ale skoro ja czułam się obrzydliwą to co on mógł o mnie myśleć. - Kate, to niemożliwe, żeby jemu nie zależało na Tobie, jesteś świetną dziewczyną i na pewno to wszystko zaakceptuje - podkreśliła każde słowo. Przytaknęłam niepewnie. Kobieta wstała, po czym z biurka wyciągnęła małe radio, podłączyła je do kontaktu i uruchomiła. Aktualnie leciały z niego jakieś wiadomości, na które nie zwracałam uwagi. Powróciła do mnie, po czym spytała: - Jest przystojny? - łokcie oparła o kolana, a twarz ułożyła na dłoniach. Pokiwałam energicznie głową. Z tylnej kieszeni wyciągnęłam telefon i weszłam w galerię. Nacisnęłam odpowiednie zdjęcie, a wtedy na moich ustach samoistnie zawitał uśmiech. Pokazałam telefon kobiecie, jednak ona wpatrywała się we mnie jakoś dziwnie. 

- Jestem brudna? - spytałam niepewnie.

- Nie, po prostu pierwszy raz widzę jak szczerze się uśmiechnęłaś - mrugnęła oczkiem, po czym skierowała swój wzrok na ekran mojego telefonu. - Skąd go wytrzasnęłaś? Jest modelem? - spojrzała na mnie kontem oka.

- Nie - zaśmiałam się krótko. - Nie wiem. Mieszka koło mnie i tak jakoś wyszło - wzruszyłam ramionami, nie potrafiąc ukryć rumieńców. - Sophie, muszę Ci coś powiedzieć - szepnęłam niepewnie, wiedząc że z kimś na pewno powinnam była porozmawiać.

- Wszystko co powiesz nie wyjdzie poza ten pokój - zapewniła. Wiedziałam, że nie kłamie. Ona nie uznawała tej zasady, że najbliżsi muszą wiedzieć co się wydarzyło, zamiast tego mówiła im jak mają się zachowywać czy co robić i może właśnie dlatego jej tak szybko zaufałam. 

- Ciągle mam koszmary, nie mogę spać po nocy, ale poza tym to było dobrze. Ale dzisiaj chciałam pojechać do babci - przełknęłam głośno ślinę, bawiąc się palcami - i j-ja go słyszałam. Słyszałam jego głos. Ja nie wiem, coś mnie wtedy opętało. A jak wtedy Sarah podjechała pod dom to j-ja myślałam, że on znowu po mnie wrócił, że mnie zabierze i.. - przełknęłam ślinę. Nie potrafiłam tego powiedzieć. 

- Kate... To nie jest twoja wina. W twoim stanie to normalne - w październiku Sophie zdiagnozowała u mnie zespół stresu pourazowego*. Do tej pory nie miałam takiego ataku, ale dla niej najwyraźniej to nie było niczym nadzwyczajnym. - Takie napady lęku są normalne, a ty nie powinnaś czuć się temu winna. Usłyszenie jego głosu zapewne przypomniało Ci kilka rzeczy za dużo i stąd twój napad lęku, ale on po Ciebie nie wróci, słyszysz? On nie wróci, powiedz to - mruknęła.

- O-On nie wróci - przegryzłam wargę. 

- Kate, wiem, że boisz się tego co się z Tobą dzieje. Ale zobaczysz, będzie dobrze - uśmiechnęła się na potwierdzenie swoich słów. - To minie, jak tylko pogodzisz się z tym co się stało. Zauważyłaś, że nie potrafisz tego powiedzieć? To dlatego, że wciąż nie potrafisz się z tym pogodzić. Tak naprawdę to wiesz co się stało, ale nie przyjmujesz tego do wiadomości, jakby to był tylko głupi sen.

-----------

*ptsd - zaburzenie psychiczne będące formą reakcji na skrajnie stresujące wydarzenie (traumę), które przekracza zdolności danej osoby do radzenia sobie i adaptacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro