62. Miała ciężką noc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Skrzywiłam się nieznacznie, gdy usłyszałam swój telefon, który zaczął wibrować na szafce przy łóżku. Spojrzałam na niego wymownie jakby to miało go zamknąć, jednak to na nic się nie zdało. Wyciągnęłam do niego dłoń. Odebrałam nawet nie zerkając w kierunku ekranu.

- Halo? - spytałam przecierając oko, aby pozbyć się śpiochów.

- Cześć skarbie. Obudziłem Cię? - zdusiłam ziewnięcie.

- Nie, akurat obudziłam się kilka sekund wcześniej - mruknęłam. - Dzwonisz po coś konkretnego? - podniosłam się do pozycji siedzącej i wolną ręką przetarłam twarz.

- Hmm.. Właściwie to tak. Spotkamy się dzisiaj wieczorem? Oczywiście, jak już Mike pójdzie - mówił powoli jakby spodziewał się, że jeszcze nie do końca kontaktowałam.

- Jeśli skończymy wcześnie to tak, możemy się spotkać - uśmiechnęłam się do telefonu.

- Świetnie - ucieszył się. - Tylko uważaj na niego - poprosił.

- Jasne - zapewniłam, oddalając telefon od swojego ucha, aby spojrzeć na godzinę. 12:17. - Skarbie muszę kończyć. Jest strasznie późno - westchnęłam.

- Oczywiście, do zobaczenia - po tych słowach się rozłączył. Niechętnie wstałam. Zaczęłam powoli w głowie układać co jeszcze muszę zrobić przed przyjściem Mike'a. Nie miałam zamiaru się stroić, dlatego wybrałam pierwsze co mi wpadło w dłonie. Tym czymś okazały się czarne jeansy i zielona koszulka. Po swoich wszystkich standardowych czynnościach, które wykonywałam każdego dnia stałam na środku pokoju zastanawiając się co teraz. Zdecydowałam, że skoro mamy pracować nad czymś do szkoły to wypadałoby posprzątać biurko. Tak też uczyniłam, wszystkie kartki oraz niepotrzebne duperele umieściłam w miejscu, w którym powinny już dawno być. Na koniec pościeliłam jeszcze łóżko, po czym udałam się na śniadanie. Na blacie w kuchni zastałam krótką wiadomość:

Poszłam na obiad do Willa, wrócę wieczorem

Ps. Uważaj na Mike'a.

Westchnęłam, wywalając kartkę do kosza. Nie prościej by było gdyby zamiast zostawiać mi takie wiadomości pisałaby mi SMS'a? Znacznie mniej kartek by się marnowało.

3 minuty później siedziałam z kanapką w dłoni, zastanawiając się nad tym wszystkim co się wokół mnie działo. Miałam Nate'a, zyskałam siostrę, tatę i (nie) babcie, za którą nieprzepadałam. W dodatku wciąż kręcił się Mike, którego miałam serdecznie dość. Za tydzień będzie koniec semestru i tym samym pojadę do mamy Nate'a. Sama myśl, że miałabym poznać jego mamę przerażała mnie. Zwłaszcza, że chciałam wypaść jak najlepiej. Nie wiedziałam jakie ma do mnie nastawienie. Przecież około 2 czy 3 miesiące temu był zaręczony z inną kobietą. Z pewnością nie spodziewała się, że tak szybko chłopak znajdzie sobie kogoś. Zresztą jak zareaguje na mój wiek? Westchnęłam, przeczesując włosy dłonią. Takie myślenie wcale mi nie pomagało, wręcz sprawiało, że jeszcze bardziej bałam się tej soboty, która miała nastać za 6 dni.

Po śniadaniu wstawiłam talerz do zlewu i od razu go umyłam. Tą czynność przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Mój wzrok od razu powędrował w stronę zegara wiszącego na ścianie.

Jak zwykle punktualny - pomyślałam.

Wytarłam dłonie szmatką, a już chwilę później otwierałam drzwi.

- Cześć księżniczko - odparł ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Miałam ochotę walnąć go w twarz, ale się powstrzymałam.

- Mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił - syknęłam, wywracając oczami. Niechętnie przepuściłam chłopaka w drzwiach. Zdjął on buty oraz kurtkę, po czym ruszył do mojego pokoju, a ja zaraz za nim. Usiadł na łóżku po czym odparł:

- Myślałem trochę nad tym projektem i mam pewien pomysł.

- Świetnie - mruknęłam najmilej jak potrafiłam.

- Myślałem też o nas - dodał.

- Nie ma nas - wywróciłam oczami. - Skupmy się lepiej na tym durnym projekcie - skwitowałam wyciągając kartkę A3 z biurka. Niestety za sobą poczułam obecność chłopaka, a jego perfumy zaatakowały moje nozdrza. Kiedyś zapewne powiedziałabym, że mają ładny zapach, lecz wiedząc do kogo należały zrobiło mi się niedobrze. - Odsuń się - syknęłam, odwracając w jego stronę. Odepchnęłam go tak mocno, że wylądował na łóżku, przez co na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. Głośno wciągnęłam powietrze, mając już dość jego towarzystwa. - Skończmy to szybko, żebym nie musiała Cię więcej oglądać - odparłam, siadając przy biurku. - To jaki masz pomysł? - spytałam, unosząc na chłopaka brew. Mike złapał za plecak, którego wcześniej nie zauważyłam i wyciągnął z niego czarną teczkę. Podszedł do mnie, położył ją przede mną. Jedną dłoń oparł o oparcie krzesła i nachylił się w moim kierunku. Wywróciłam oczami, po czym złapałam za teczkę i ją otworzyłam.

- Pomyślałem, że przyniosę kilka rzeczy, które nam się przydadzą. Resztę będzie trzeba napisać ręcznie - stwierdził. - Oczywiście jeśli chcemy dostać dobrą ocenę - uśmiechnął się.

- No jasne - burknęłam, wyciągając kartki z teczki.

***

Mike wyszedł dokładnie 30 sekund temu, a ja do tej pory chciałam skakać ze szczęścia. Zapanowanie nad sobą przy nim okazało się trudniejsze niż myślałam. Oczami wyobraźni widziałam jak moja pięść zderza się z jego twarzą. Chłopak zamiast się skupić rzucał w moją stronę jakimiś sprośnymi tekstami czy próbował mnie dotknąć, lecz widząc moje ostre spojrzenie rezygnował z tego czynu. Zamiast tego w końcu postanowił udawać, że nie zwraca na mnie uwagi i 'przypadkiem' dotykał swoją dłonią mojej czy moich włosów. Co najlepsze, gdy nawet dotknął mnie w złączenie szyi i ramienia, gdzie miałam swój czuły punkt, nic nie poczułam. Najwyraźniej moje ciało działało tak tylko na Nate'a.

W pewnym momencie po prostu powiedziałam Mike'owi, że jeśli chce żebym się do niego odzywała to ma siedzieć w spokoju na łóżku, na co przystał. Jednak jego ust nie udało mi się zamknąć w żaden sposób. Chciałam je zakleić taśmą, jednak takowej nie znalazłam. Na szczęście udało mi się szybko zrobić ten durny projekt, a potem siłą wywaliłam chłopaka za drzwi, bo w inny sposób się nie dało. Jedyne o czym teraz marzyłam to, aby znaleźć się w ramionach swojego chłopaka, dlatego już 5 minut później stałam pod drzwiami jego mieszkania. Drzwi po chwili ustąpiły, więc mogłam przypuszczać, że czekał na mnie. Od razu mnie mocno przytulił jakby od tego miało zależeć czyjeś życie.

- Myślałem, że zwariuję - wyszeptał mi do ucha. Oplotłam go ramionami, znów czując się szczęśliwa i bezpieczna. Staliśmy tak przez jakąś chwilę aż chłopak odsunął się dzięki czemu mogłam zdjąć kurtkę oraz buty. Niespodziewanie porwał mnie wziął mnie w ramiona. Podniósł mnie za uda, a wtedy autonatycznie oplotłam go nogami w pasie. Wtuliłam głowę w jego szyję, czując jak chłopak gdzieś ruszył.

Po chwili usiadł na kanapie, a mnie posadził sobie na kolanach. Pocałował mnie w czoło, po czym wsunął nos w moje włosy. Zaciągnął się zapachem po czym westchnął z wyraźną ulgą.

- Jak poszło? - spytał, a dłońmi zataczał kółeczka na moich biodrach. Westchnęłam z przyjemności.

- Było.. ciężko - wywróciłam oczami na samą myśl. - Nie rozmawiajmy o tym. Chcę o tym jak najszybciej zapomnieć - pokręciłam głową na boki, aby odgonić wspomnienie jego parszywego uśmiechu.

- W porządku - uśmiechnął się, a potem delikatnie musnął moje wargi. Objęłam dłońmi jego policzki i naparłam na niego tak bardzo, że musiał się oprzeć o oparcie kanapy. Wsunął język do moich ust, a jego dłonie przesunęły się na moje plecy, a potem kark. Jeszcze mocniej do siebie przywarliśmy, a moje dłonie wplątały się w jego włosy i niekontrolowanie za nie pociągnęłam. Poczułam jak się uśmiechnął w moje usta, gdy wypadł z nich cichy jęk. To był najseksowniejszy dźwięk jaki słyszałam.

Nagle chłopak przewalił mnie na kanapę i sam nade mną zawisnął. Jego gorące usta spadły na moją szyję. Poruszyłam się niespokojnie, a spomiędzy moich warg wyszedł jęk. W kilka chwil odnalazł moje czułe miejsce na szyi i wpił się w nie jak wampir w swoją ofiarę. Fala dreszczy przeszła przez moje ciało, a moje usta co chwilę opuszczały ciche jęki. Doprowadzał mnie do szaleństwa, a tak naprawdę jeszcze nic nie zrobił.

Podniósł głowę, a gdy zobaczył moje na wpół przymknięte powieki i rumieńce na jego twarzy ukazała się satysfakcja. Ponownie złączył nasze usta, a jego zimny kciuk nagle wsunął się pod moją koszulkę i dotknął mojej skóry na biodrze. Gwałtownie się ode mnie oderwał. Usta zniknęły tak samo jak jego dłoń.

- Musimy przestać - wyszeptał, ciężko dysząc. Przymknął oczy jakby próbował się przed czymś powstrzymać, a jego dłonie zacisnęły się po bokach mojej głowy. Tak bardzo chciałam zaprzeczyć, bo chciałam go, jednak poczułam, że to było dla mnie za wcześnie. Wiedziałam, że jeśli teraz bym to zrobiła, żałowałabym tego. Byłam wdzięczna chłopakowi, że to przerwał, bo ja najwyraźniej przestałam trzeźwo myśleć, a jednak chciałam to dokończyć, choć rozum mówił, że nie mogę. Moje ciało wręcz krzyczało o jego dotyk, którego nie mogłam teraz dostać. Zdecydowanie musiałam się uspokoić.

- Masz rację - wyszeptałam. Chłopak wstał. Na jego ustach widniał ten sam uśmiech co każdego dnia, lecz jego pięści wciąż były mocno zaciśnięte. Widziałam jak bardzo był spięty. Wtedy właśnie znienawidziłam siebie za to, że nie mogłam mu dać tego co pragnął. Był wobec mnie taki wyrozumiały. - Ja.. przepraszam - wychrypiałam, a wzrok spuściłam. Byłam całkowicie zażenowana. Moje ciało pragnęło go poczuć, ale mój mózg krzyczał jak bardzo nie mogłam sobie na to pozwolić. Co jeśli wcale bym się mu nie spodobała?

- Hej, nie masz mnie za co przepraszać - usłyszałam, a wtedy dwa palce wsunęły się pod moją brodę i uniosły aż w końcu nasze oczy się spotkały. - To ja powinienem Cię przeprosić - skrzywił się, a brwi ściągnął ku sobie. Ale to nie była oznaka dezorientacji czy zaskoczenia. Był zły. - Powiedziałem Ci, że nie będziemy się z niczym śpieszyć, a tymczasem się na Ciebie rzuciłem. Przepraszam, nie tak miało być - z czułością pogłaskał mój policzek. Posłałam mu słaby uśmiech.

- Oboje zawiniliśmy, ale ty to przerwałeś i.. dziękuję - zacisnęłam usta wąską kreskę. Czułam się tak beznadziejnie, gdy dziękowałam mu za to, że mnie nie dotknął. Chciałam normalności, a w tym momencie wcale jej nie czułam.

- Dopóki nie będziesz pewna, obiecuje że niczego nie zrobię. Jeśli będzie trzeba to nawet Ciebie powstrzymam - słabo się uśmiechnął, a ja w tym momencie zrozumiałam to jak cała teoria ojca właśnie uderzyła z hukiem o podłogę i rostrzaskała na miliony kawałeczków. On wcale nie miał racji. Nate'owi wcale nie zależało na moim ciele. Dbał o mnie. Pilnował, abym była pewna swojej decyzji.

- A mogę Cię o coś spytać? - zagryzłam wargę w zdenerwowaniu.

- Jasne - uśmiechnął się niepewnie, a jego oczy z uwagą prześledziły moją twarz.

- Czy - przerwałam, aby się przygotować na kolejne słowa - Podobam Ci się? Tak.. fizycznie - mruknęłam, a moje serce gwałtownie się ścisnęło. Chłopak wpatrywał się we mnie jakbym była kosmitką.

- Żartujesz? - przekrzywił głowę na bok jakby naprawdę się poważnie na tym zastanawiał. - Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem - marczył brwi jakby wciąż nie rozumiał skąd to się wzięło. Rumieńce wypłynęły na moje policzki. - Masz wątpliwości co do tego czy mi się podobasz czy masz problem z samoakceptacją? - na koniec przyciszył głos. Odetchnęłam.

- To dla mnie naprawdę trudny temat - zacisnęłam usta w wąską kreskę.

- Mogłaś mi o tym powiedzieć - stwierdził. - Gdybym wiedział to codziennie bym Ci powtarzał, że jesteś piękna - delikatnie musnął palcem mój policzek. - Jesteś naprawdę piękna - uśmiechnął się uroczo, a mi jak na zawołanie serce mocniej zabiło. Był taki nierealny.

Perspektywa Nate'a

Wstałem zaraz po tym, gdy zadzwonił budzik. Od razu skierowałem się do kuchni, aby napić się soku. Wciąż miałem sobie za złe to, że pozwoliłem sobie na tak wiele. Nie powinienem był się tak zachowywać, ale jednak wyszło z tego coś dobrego. Dzięki temu dowiedziałem się o problemach Kate z samoakceptacją. Zamierzałem jej w tym pomóc. Jeśli to by pomogło to mógłbym nawet cały dzień jej mówić to jaka była piękna. Nie miałem pojęcia co takiego się u niej stało, że sama w to nie wierzyła.

Musiałem zacząć nad sobą panować - to już było postanowione. Problem w tym, że to wcale nie było takie łatwe. Wszystko w niej mnie przyciągało jakby była magnesem, a ja metalem, który bezwiednie leci w jej stronę. Musiałem nauczyć się temu przeciwstawiać. Przez to wszystko co się wczoraj stało, przez chwilę nawet myślałem, że pomyśli, że Marc miał rację. Na szczęście udało nam się to w jakiś sposób wyjaśnić. Przecież ja nigdy bym jej nie wykorzystał. Za bardzo ją na to kochałem.

Po opróżnieniu szklanki włożyłem ją do zmywarki i zacząłem wpatrywać się w ekran telefonu. Nie wiedziałem czy zadzwonić. Miałem tyle pytań, a na żadne nie mogłem uzyskać teraz odpowiedzi. Pragnąłem się dowiedzieć co takiego wydarzyło się w jej życiu, że tak bardzo to na nią wpłynęło, ale nie mogłem tego zrobić. Wierzyłem, że gdy będzie gotowa to sama mi o tym opowie.

Zdecydowałem, że zamiast zadzwonić pójdę do niej i z nią porozmawiam. Chciałem się upewnić, że wszystko było u niej okay i, że wczoraj naprawdę udało nam się wszystko wyjaśnić.

Do tego rozmowa w cztery oczy wydawała mi się lepszym pomysłem. Zaraz po szybkim prysznicu założyłem granatowy garnitur, zjadłem szybkie śniadanie, po czym wyszedłem z mieszkania.

5 minut później pukałem do drzwi mieszkania swojej dziewczyny, jednak nie usłyszałem nawet najmniejszego szmeru. Ponownie zapukałem, tym razem mocniej, a już kilka sekund później przede mną stanęła Sarah. Musiałem przyznać, że wyglądała strasznie. Jej zwykle roześmiana twarz tym razem była blada. Wory pod jej oczami mogły pokazywać, że ta noc nie należała do przespanych. Miała na wpół przymknięte powieki jakby walczyła ze sobą, aby ich nie zamknąć. Ponadto jej koszulka była przemoczona. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie i byłem ciekaw co się stało.

Dziewczyna podparła się o framugę jakby nie mogła się już utrzymać w prostej pozycji.

- Kate jeszcze śpi. Dzisiaj nie pójdzie do szkoły - mówiła zaspanym głosem.

- Stało się coś? - spytałem zaalarmowany. Poczułem nagły skurcz w żołądku, a moje serce zabiło szybciej.

- Miała ciężką noc - odparła krótko. - Muszę do niej wracać - spojrzała na mnie znacząco.

- Powinnaś się położyć - stwierdziłem. - Ja z nią zostanę.

- To nie jest najlepszy pomysł - skwitowała.

- To jest świetny pomysł. Naprawdę się nią zajmę. Nie musisz się martwić - dziewczyna niepewnie przepuściła mnie w drzwiach. Odwiesiłem swój płaszcz na wieszak.

- Nie powinieneś iść do pracy? - spytała dziewczyna znacząco spoglądając na mój strój. Kompletnie zapomniałem o tym. Westchnąłem.

- Zaraz to odwołam - poinformowałem.

- Jesteś tego pewny? - spojrzała na mnie na wpół przytomnie.

- Oczywiście, zaufaj mi - dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. - Daj mi chwilkę - Sarah poszła do pokoju Kate ówcześnie mówiąc, żebym był w miarę cicho. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, po czym zadzwoniłem do swojej asystentki. Oczywiście odebrała prawie od razu.

- Dzień dobry szefie, mogę w czymś pomóc? - spytała.

- Tak. Przełóż wszystkie spotkania na inny termin. Poinformuj Ivo, że dzisiaj mnie nie będzie. Dodatkowo dzisiaj jesteś do jego dyspozycji. Nie chcę mieć dzisiaj żadnych telefonów. Wszystkie przekierowywuj do Iva. Oczywiście wszystkie dokumenty chcę mieć jutro rano na swoim biurku - wyrecytowałem.

- Oczywiście - powiedziała. - Czy coś jeszcze? - spytała.

- O której mam jutro pierwsze spotkanie?

- Chwileczkę - powiedziała, a w tle dało się usłyszeć szybkie stukanie o klawiaturę - o 9:30 szefie - poinformowała.

- Okay, dziękuję. - rozłączyłem się. Wyciszyłem urządzenie, po czym schowałem je do kieszeni. Chwilę później otworzyłem drzwi do pokoju Kate. Obie dziewczyny leżały na łóżku, jednak jedna z nich nie spała choć wyglądało jakby miało się to szybko zmienić. Najbardziej zabolał mnie wygląd Kate. Jej policzki były czerwone i mokre od płaczu. Cała reszta twarzy była strasznie blada. Oczy miała zamknięte, lecz mocno zaciśnięte jakby śnił jej się koszmar. Sarah drgnęła, gdy mnie zauważyła.

- Na pewno nie chcesz się wycofać? Ja mogę z nią zostać - pokręciłem przecząco głową.

- Idź się wyspać, bo wyglądasz strasznie - skwitowałem.

- Miło słyszeć - sarknęła, jednak wstała z łóżka, po czym się zatrzymała obok mnie - Jeśli coś się będzie działo to mnie obudź. A no i gdy się obudzi, najlepiej o nic nie pytaj - poinformowała. Przytaknąłem. Wiedziałem, że o pewnych sprawach wciąż nie mogłem się dowiedzieć.

Sarah wyszła, a ja spojrzałem na dziewczynę. Zacisnęła ona ręce w pięści, na co szybko zareagowałem. Położyłem się obok niej i pogłaskałem ją po plecach. Lekko się rozluźniła, a jej ciało wtuliło się w moje. Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w czubek głowy. Przyjrzałem się jej. Wiedziałem, że była znacznie silniejsza niż wyglądała. Wiedziałem też, że dużo przeżyła, ale nie miałem pojęcia co takiego.

Wiedziałem, że aby mi to powiedziała musiałwm najpierw zdobyć jej zaufanie, choć po jej niedawnym wybuchu zazdrości mogłem przypuszczać, że przede mną była jeszcze długa droga. Byłem pewien, że jej koszmary były bezpośrednio powiązane z czymś co się naprawdę kiedyś stało. Wiedziałem, że to ją gryzło i bolało, choć starała się tego nie okazywać. Chciałem jej jakoś pomóc, ale nie miałem pojęcia jak.  Wiedziałem tylko, że gdy mi zaufa i opowie o wszystkim, a wtedy ja zrobię wszystko, aby zapomniała o tym co jej się przytrafiło.

***

Już dobre kilka godzin trzymałem Kate w objęciach i nawet przez sekundę nie miałem ochoty jej wypuścić. Gdy miałem ją przy sobie wiedziałem, że jest bezpieczna, a to mnie naprawdę ciesztło. Co najlepsze dziewczyna, ani razu nie kręciła się czy robiła coś co mogłoby mówić o tym, że miała koszmar. Zamiast tego raz wyszeptała moje imię. Na jej ustach widniał delikatny uśmiech, a policzki już dawno wyschły. Przyglądałem się jej z nieukrytą fascynacją.

Jest taka piękna.

Schowałem za ucho kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. Moim oczom ukazała się malinka, którą wczoraj zrobiłem. Uśmiechnąłem się na jej widok, jednak znów poczułem się winny. Za bardzo mnie poniosło. Miałem tylko nadzieję, że nie miała mi tego za złe. Pocałowałem ją w czoło czując, że moje miejsce jest właśnie przy niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro