34. Pandy Należy Zwalczać. Bezwzględnie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na dole znowu trzasnęły drzwi. Chrissy otworzyła szerzej oczy. Tym razem to musi być ktoś z domowników. Chwilę później drewno schodów zajęczało pod wpływem ciężkich skoków i o ile ten dźwięk zawsze doprowadzał ją do szału, tym razem przyjęła go z dziką radością.

- Co ty tutaj robisz?

Głos brata wyrażał zaskoczenie. Byle tylko Mikey nie zaprosił go do siebie, ostatecznie często grali wspólnie w gry komputerowe i bądź co bądź, lubili się. Kolejny powód, dla którego kochała Scotta, idealnie wpasowywał się w jej rodzinę... McKinnan, ogarnij się! Sama wymierzyła sobie mentalny policzek.

- Wypierniczaj stąd, jazda! Moja siostra nie musi cię oglądać! – Głos brata był mocno zdenerwowany, a Chrissy sama nie wierzyła w to, co słyszy. – No jazda, nie rycz jak baba podczas okresu tylko się zbieraj. Wiesz gdzie są drzwi.

Ucho niemalże bolało ją od dociskania go do dziurki od klucza. Dopiero kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi zauważyła, że praktycznie nie oddychała. Wzięła głęboki wdech, jakby chcąc skompensować brak poprzednich. Klamka drzwi ponownie opadła w dół. Serce Chrissy odruchowo wykonało fikołka.

- Siostra? Wszystko w porządku? Weź otwórz. A z resztą nie musisz.

Zamek przekręcił się z cichym protestem i brat wpadł do pokoju, triumfalnie pokazując dziwnie wygięty kawałek druta.

- Drażni mnie, że się zamykasz – Wzruszył niewinnie ramonami.

Omiótł siostrę spojrzeniem i bez słowa się do niej przytulił. Chrissy siąknęła nosem w jego rękaw, ale dalej kurczowo zaciskała usta w wąską linię, byle tylko nie rozpłakać się jak małe dziecko. Mikey delikatnie gładził ją po głowie.

- Co twój były tutaj robił? Jak coś to tata powiedział mi jak się sprawy mają. Serio? Nie mogłaś mi powiedzieć, że zerwałaś z nim bo cię zdradził?

Chrissy przekręciła oczami.

- Może jeszcze miałam na Facebooku napisać, że jest szują? – zapytała ironicznie. – Muszę po prostu pamiętać o zamykaniu drzwi i będzie dobrze.

- Czego od ciebie chciał?

-Czego?

Dziewczyna wysunęła się z objęć brata i powolnym krokiem podeszła do okna. Scott siedział na krawężniku przed jej domem, zupełnie jakby nie miał siły się dalej ruszyć. Chował twarz w dłoniach. Nie wywołało to w niej żadnego współczucia, chociaż czuła, że coś tu nie gra. Czyżby uznała karę za zbyt dużą w stosunku do przewiny? Prychnęła cicho.

- Mój były zostanie tatusiem.

Mikey parsknął śmiechem.

- Siostra, nie rób sobie jaj, przecież on nawet z tobą nie... - urwał zgromiony jej spojrzeniem. – Ale beka. Po co tu przyszedł?

- Sądzę, że chciał się pochwalić dokonaniami. Ostatecznie nie każdemu udaje się tak szybko zaliczyć wpadkę. Margaret pewnie będzie zachwycona, kiedy dowie się jaka sierota będzie tatą jej dziecka.

- Chrissy, wszystko w porządku?

Odwróciła się od okna i spojrzała na brata załzawionymi oczami.

- Nic, do cholery, nie jest w porządku, Mikey. Jestem wściekła na tego imbecyla! Doprowadza mnie do szału to, co zrobił, gardzę nim! Gardzę!

Teraz łzy ciekły już otwarcie po policzkach. Jakby jakaś część Chrissy jeszcze wierzyła, że to wszystko było zwykłą pomyłką. Ostatecznie nie minął nawet tydzień odkąd go przyłapała w łóżku z Margie, a wydarzyło się tyle, że momentami sama gubiła świadomość tego co realne.

Tamtej niedzieli zerwała ze Scottem, dołączyła do Klubu Byłych, przeżyła odsiadkę w kozie z Dylanem, nie mówiąc już o zbyt wielu wymienionych z nim pocałunkach, a już kompletnie milczeniem pomijając sytuację, gdy uśpił ją masażem pleców, była na imprezie a na koniec dowiedziała się o ciąży Margaret.

Więc, droga Soboto, czy coś pominęłam? Zapytana o zdanie umknęła niczym spłoszony gołąb. Ostatecznie daleko jej było do pełnego werwy, złośliwego Poniedziałku.

- Eee, może to głupi pomysł, ale co powiesz na kilka rozgrywek? Wprowadzili nowy tryb, będziesz mogła się wyżyć.

- Z dziką rozkoszą – wyburczała, ciągle pociągając nosem, przez co efekt był komiczny. – Zamordowanie kogokolwiek jest w tym momencie wskazane, a skoro jego nie mogę zabić legalnie...

Mikey spojrzał na nią z rozbawieniem, na co odpowiedziała mu gadzim spojrzeniem. W tym momencie, będąc na kraju załamania, była gotowa skoczyć do gardła każdemu, więc jeśli brat zamierza rzucić jakimś durnym tekstem , nic go nie uratuje.

- Chrissy? Tylko zanim pójdziemy grać zmniejsz populację pand.

- Co, głupku?

Mikey bez słowa pokazał jej lusterko.Tusz do rzęs najwyraźniej zarządził bunt i spłynął, tworząc malownicze ciemnekoła, nadając jej wygląd wyjątkowo mizernej pandy. Wbrew sobie zaśmiała sięhisterycznie i ruszyła na poszukiwanie mleczka do demakijażu.



K'boom...

W ogóle smutno mi. Nie żebym była łasa na rankingi itepe, ale pamiętam te czasy, kiedy Wyklęta była wysoko w rankingu i czułam się taka jakaś... dobra w tym co robię. I wiem, że to piszę tylko dla jaj, bo jestem mentalnie niegotowa do powrotu do poważnych prac jak Księżyc chociażby, NOALE...

Jak radzicie sobie z brakiem fejmu?


Umierająca W Wyniku Przedawkowania Nospy,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro