29. Czy Bokserki Różnią Się Od Majtek?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Posłała Dylanowi mordercze spojrzenie. Drań uśmiechał się do niej beztrosko, w pełen zadowolenia sposób, jakby liczył na pochwałę z jej strony. Dylanie Cottingham, ze wszystkich twoich akcji ten numer dostanie miejsce w pierwszej piątce, co oznacza, że wykradnięcie mojego stanika z szatni wyjdzie z plebiscytu. Jeśli tak, zemsta będzie słodka...

- Boże, Chrissy, jesteś cała mokra... - Głos Grega brzmiał niemalże hipnotyzująco. Brzmiał tak samo jak ci wszyscy przystojni chłopcy z filmów, które namiętnie oglądały razez z Shannon w niedzielne popołudnia. – Co my z tym zrobimy?

I całe szczęście, że jego głos był tak wystudiowany. Inaczej Chrissy z pewnością zarumieniłaby się po czubek czoła i utonęłaby w jego spojrzeniu.

- Nie mam pojęcia... Chyba wrócę do domu i się przebiorę. – Dziewczyna starała się myśleć logicznie. Zadzwoni do Sandy i po prostu wybiorą inny zestaw i wróci na imprezę.

- Może znajdziemy inne rozwiązanie. – Oczy Grega utkwiły w jej biuście, który skrzętnie starała się zasłonić. – Panowie, przeproszę na moment. Dama jest w opałach.

Chrissy całą siłą woli powstrzymała się od spojrzenia na resztę towarzystwa. Widziane kątem oka uśmiechy drużyny futbolowej mówiły same za siebie. Och, nie miała wątpliwości, że plotki jakie w poniedziałek pojawią się w szkole będą tragiczne.

Gregory wsparł się na rękach i wynurzył z wody. Ubrany w sam strój kąpielowy wyglądał jak jeden z modeli Calvina. Nie był przesadnie umięśniony, jednak sylwetka jasno oznajmiała, że uprawia jakiś sport, ale w tym momencie nie mogła sobie przypomnieć, co to było.

Z ulgą przyjęła wyciągniętą ku niej rękę i opuściła jacuzzi. Czuła jak woda cienkimi strumyczkami ścieka z całego jej ciała, tworząc u jej stóp niewielką kałużę. Zadygotała lekko, bo chociaż w pomieszczeniu było bardzo ciepło, powietrze nigdy nie nagrzewało się tak mocno jak woda. Gregory bez słowa podał jej niewielki ręcznik, którym skwapliwie okryła się.

- Dziękuję, Greg. Nie rozumiem dlaczego zadajesz się z takim palantem – dodała nim zdążyła się powstrzymać.

Dylan zatrzymał się w połowie zdejmowania koszulki i uśmiechnął się niewinnie.

- Mówisz o mnie, McKinnan? Wydawałaś mi się znudzona, za to teraz wręcz tryskasz energią.

Chrissy aż sapnęła ze złości, jednak nie zdążyła powiedzieć nawet słowa, kiedy poczuła jak Gregory ją obejmuje. Zamarła w bezruchu.

- Pokłócicie się później. Chodź, Chrissy, dam ci jakieś suche ubrania.

- Ale...

Z przerażeniem w oczach powiodła po chłopakach. Jeśli teraz wyjdzie razem z Gregorym, plotki będą jeszcze gorsze niż zakładała. Z drugiej strony może przejść mokra niczym syrenka prosto do wyjścia. Wtedy z kolei plotki puści Alicia i jej podobne larwy. Z rezygnacją skinęła głową i pozwoliła zaprowadzić się do drzwi. Wychodząc , kątem oka zauważyła podniesiony do góry kciuk Dylana. W tym momencie dłoń Grega na chwilę oderwała się od jej ramienia. Teraz nie miała wątpliwości, że za całą akcją stali oboje.

Pocahontas... jesteś mi winna ciężarówkę Nutelli.

***

Stała niepewnie w progu łazienki i obserwowała jak chłopak przegrzebuje swoją szafę. A raczej garderobę. Może nie powinna się czuć zaskoczona tym jak wygląda jego pokój, ale bądźmy szczerzy... Kto u licha ma prywatną łazienkę, garderobę, pokój dzienny i sypialnię? I w ogóle kto na ścianie tej sypialni wiesza wielki jak okno telewizor?

- Victoria!

Jego okrzyk wyrwał Chrissy z przemyśleń. Chłopak z uśmiechem szedł w jej stronę, trzymając w ręce koszulkę, a w drugiej... bokserki. Przełknęła głośno ślinę.

- To najdłuższa koszulka jaką mam. Ubierzesz się w to tylko na chwilę. Wrzucę twoje ubrania do suszarki i będą jak nowe za jakąś godzinkę. Ach, no i – tu zawiesił głos, wyciągając w jej stronę bokserki. – Twoja bielizna pewnie przemokła. Tych jeszcze nie używałem, słowo.

Patrząc na jego uśmiech, pozbawiony jakiegokolwiek zakłopotania – zupełnie jakby nie pierwszy raz proponował dziewczynie założenie własnych bokserek, wątpiła by były nowe. Jednak na pewno były czyste, a Chrissy jako właścicielka młodszego brata zdążyła już wiele doświadczyć. Z pełnym, miała nadzieję wdzięczności, uśmiechem wzięła oferowane ubrania.

- Daj mi pięć minut.

- Ile tylko potrzebujesz, Chrissy...

Ulga z jaką zamknęła drzwi była niewysłowiona. Spojrzała krytycznie na czerwone bokserki i uśmiechnęła się gadzio. Patrząc na ich rozmiar, Pocahontas nie żartowała o kompleksach swojego byłego. Cóż... dzięki temu będą dobre na nią... Z lekkim trudem ściągnęła mokrą koszulkę oraz spódnicę i pospiesznie nałożyła ubranie od Grega.

Przysiadła na zamkniętym sedesie. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie ten wieczór. Fakt, Dylan pomógł jej znaleźć cel, ale przy tym kompletnie zniszczył całą resztę. Miała z nim poflirtować z drinkiem w ręce czy coś w tym stylu, a już na pewno nie ubrana w jego długą koszulkę, która nawiasem mówiąc jej sięgała znacznie poniżej połowy uda, i majtki. Christino, opanuj się.

Podeszła do lusterka. Po lokach nie było już najmniejszego śladu, ale woda na szczęście oszczędziła twarz i makijaż ciągle trzymał się bardzo mocno. Westchnęła ciężko i skierowała się do drzwi. Ostatecznie nie może się tu zaszyć do końca życia.

Niepewnie wychyliła się przez drzwi do sypialni. Grega nie było wewnątrz, więc pewniejszym krokiem wyszła. Przygładziła koszulkę, starając się naciągnąć ją trochę bardziej na nogi. Z niezdecydowaniem podeszła do okna. Nawet nie wiedziała kiedy zaczęło się ściemniać. Impreza pewnie trwa w najlepsze. Miała nadzieje, że Dylan znalazł w sobie dość rozsądku, żeby powiedzieć Shannon gdzie jest. Inaczej zaraz zacznie przetrząsać dom.

Prawie podskoczyła na dźwięk kłapnięcia drzwi.

- Pomyślałem, że pewnie nie będziesz chciała wychodzić do ludzi ubrana w ten sposób, więc przyniosłem nam wino tutaj. Na rozgrzanie.

Och... Dziewczyna z trudem powstrzymała prychnięcie. Może gdyby wpadła do zimnego jeziora zamiast do gorącego jacuzzi miałoby to sens, jednak w tym przypadku podryw wydał się jej żałosny.

Gregory postawił butelkę i dwa kieliszki na szafce nocnej.

- Wrzucę twoje ubrania do suszarki i możemy coś obejrzeć. Żeby zająć czas.

- Świetny pomysł – przyklasnęła mu Chrissy, doskonale czując, że czeka na jej aprobatę. Chłopak odpowiedział jej uśmiechem i złapał za klamkę do łazienki. – Hej, Greg? Dziękuję za pomoc...

Mówiąc to spuściła wzrok i przestąpiła lekko z nogi na nogę. To chyba jest urocze i dziewczęce, prawda? Na filmach tak wyglądało.

- Nie ma sprawy Chrissy.

Promienny uśmiech ofiary mówił sam za siebie. Gdy tylko zniknął za drzwiami wykrzywiła twarz w wyrazie triumfu. Jest dobrze. Głupi żart Dylana może jeszcze odwrócić na swoją korzyść.


Co sądzicie? Jakie macie pomysły? Komentujcie, brakuje mi waszego zdania, waszych teorii i waszego wszystkiego :D

Wesołych I Pełnych Parzydełek Świąt,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro