43. Nadmierne Zaufanie Nie Popłaca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nawet nie czekała na odpowiedź, ostatecznie była przekonana, że zaintrygowała go dostatecznie mocno, żeby i tak przyszedł. Z dzikim furkotem rzuciła się do drzwi i zamknęła się na klucz. Cokolwiek wyjdzie z tej rozmowy nie będzie jej prowadzić w welurowej piżamie w króliczki. Mimo to nie zamierzała się też stroić, ot może jednak warto po dwóch dniach założyć normalne ubranie?

Chwilę później zbiegła po schodach i skierowała się prosto do kuchni, gdzie jak sądziła zdążył już pojawić się ojciec. Wiele się nie pomyliła, znajdując go co prawda z połową głowy w lodówce, ale z buzią jeszcze pustą. Najwyraźniej dopiero szukał łupu.

Stanęła prosto i, niczym najlepszy oskarżyciel, kierując w jego stronę palec zagroziła mu:

- Jeśli z tej draki nie wyjdę żywa, to ty będziesz odpowiedzialny za moją śmierć! – oznajmiła dumnym tonem głosu. – Nie jestem jędzą. Ach, a twój ulubieniec zaraz się tu pojawi, ale masz go nie zatrzymywać.

Andrew McKinnan zdążył jedynie podnieść brwi w wyrazie zdziwienia, podczas gdy ona czmychnęła z powrotem do swojego pokoju, zastanawiając się jaki w zasadzie ma plan. Bo prawdą było to, że nie miała żadnego. Wiedziała tylko co chce osiągnąć, ale zagadkę stanowiła droga do celu.

Och, nawet jeśli chciała, żeby Scott dowiedział się prawdy, nie mogła mu o tym tak po prostu powiedzieć. Niby jak? Podejdzie do tego imbecyla na przerwie i powie, że jednak nie będzie tatusiem, bo Margie tak mówiła? Kpina. Poza tym jakaś jej część chciała jego cierpienia i teraz była oburzona tymi planami. Sprzeciwianie się jej kosztowało Chrissy masę energii.

Toteż kiedy jej wieloletni wróg, chociaż nie była pewna, czy dalej tak o niej myśli, wszedł do jej pokoju, siedziała akurat na parapecie i zamaszyście machała nogą.

- No dobra, co to za ważna sprawa? – Jeszcze nim skończył artykułować pytanie zdążył zająć całe łóżko.

Chrissy lekko skrzywiła się na ten widok, ale nie zaskoczyło jej zachowanie Cottinghama.

- Powiedz mi co wiesz o ojcu dziecka Margie? – zapytała obcesowo, ciągle improwizując.

Chłopak prychnął.

- Skąd w ogóle miałbym coś wiedzieć?

- Jak to skąd? – burknęła. – Sądziłam, że lubisz kolekcjonować szczegóły z mojego życia?

Siadła przy biurku, czujnie obserwując jego twarz, jakby spodziewała się, że będzie chciała ją wykiwać, ale on tylko gwizdnął przeciągle i wsparł się na rękach, by móc utrzymać kontakt wzrokowy. Chwilę później mimo wszystko wstał i nie spuszczając z niej wzroku zbliżał się tak bardzo, aż prawie zetknęli się nosami.

- McKinnan, powiedz mi, że nie jesteś tak żałosna. Zaczynałem mieć o tobie dobre zdanie.

- Żałosny możesz sobie być ty. Ja tylko zadałam pytanie – odpowiedziała, gniewnie mrużąc oczy. – Jak nie znasz odpowiedzi, to równie dobrze możesz sobie iść.

- Tak? Czyli mogę tu być tylko dlatego, że jestem ci potrzebny? – odburknął zupełnie tak jak ona i odsunął się. Ręce zaplótł gniewnie na piersi.

- Jezu, serio właśnie teraz musisz strzelać focha? Cottingham, pytam cię o prostą rzecz, a ty robisz cyrk.

Chrissy nie była pewna, w którym momencie sama wstała i przybrała identyczną pozę, ale za to palącej ją wściekłości była aż za bardzo świadoma. W sumie czy nie tego się właśnie obawiała? Że kiedy zacznie polegać na Dylanie wróci właśnie ten dupek, którego znała od dawna. I ma za swoje. Zadzwoniła po niego jak po najlepszego kumpla, a dostała wkurzonego Cottinghama. Z gniewem zaczęło się splatać rozgoryczenie, przez które w jej oczach błysnęły łzy.

- Ja strzelam focha? Ja? – zapytał szyderczo. – Siebie chyba nie widzisz, Chrissy. – Jej imię zabrzmiało niemalże jak obelga. – A kto się właśnie obrusza, kiedy nie otrzymuje jednej odpowiedzi.

- Bardzo istotnej odpowiedzi. Więc?

Ramiona Dylana opadły w dół.

- Więc wiem kto. Na więcej odpowiedzi nie licz. A teraz proszę bardzo, jeśli jesteś na tyle głupia leć szukać końca tęczy. Ale na jej końcu nie będzie złota, tylko paskudny troll. I nawet nie licz, że wtedy przyjdę cię ratować. Rozumiesz? Bo będę miał cię głęboko w dupie.

W pełnym oszołomieniu Chrissy obserwowała jak walcząc z wyraźną ochotą trzaśnięcia, Dylan wychodzi cicho zamykając za sobą drzwi. Na sztywnych nogach podeszła do okna, tylko po to, żeby zobaczyć jak sprężystym krokiem, z rękoma głęboko w kieszeniach, wychodzi z jej ogrodu. Ona z kolei niemalże się gotowała. Ściskała dłonie w pięściach aż odczuła ból i zdała sobie sprawę, że prawie rani się własnymi paznokciami, a po policzkach lecą jej łzy.

Bardzo mądrze, Christino. Dobrze ci tak. Ostrzegałam cię przecież, że nie warto mu ufać i co? Minęły dwa tygodnie, a ty zdążyłaś już płakać z powodu dwóch chłopaków. Ogarnij się w końcu. Ta druga Chrissy, ta wewnątrz jej głowy szydziła z niej, zwiększając jedynie ból. Nie robiła tego jednak aby ją zabić, ale po to, by zahartować. Ostatecznie mięciutkie, niczym niechronione serduszko mogło być ranione mocno i często, więc chyba nastał już odpowiedni czas, by zapewnić mu pancerz.

Z nagle obojętnym wyrazem twarzy sięgnęła po zeszyt Sandy z notatkami na temat Grega, szczególną uwagę zwracając na kalendarz najważniejszych dat. Sandy mówiła o zabawie, a jeśli Chrissy, która zwykle ignorowała takie imprezki, dobrze pamiętała, jutro rusza sprzedaż biletów. I co jak co, ale wewnętrzny głos mówił jej, że Greg będzie chciał ją zaprosić raczej szybciej niż później. Ostatecznie nie byli parą i mogła zgodzić się pójść z kimkolwiek, nim on w ogóle ją zapyta, co powinno go zmotywować do szybkości.

Odnośnie tego, że ją zaprosi nie miała wątpliwości.

Dylan był jej wrogiem, ale kuzynce chętnie mówił o zamierzeniach najlepszego kumpla. Poza tym... ostatecznie ma oczy niczym czekolada. I faceci mogliby się w nich rzeczywiście utopić. Pomyślała mściwie.

Kładąc się do łóżka miała już lepszy humor. Konkretne przeświadczenie, że ta farsa zaraz się skończy. Wszystkie szminki, sukienki, polowanie na chłopaka, którego ma za bawidamka. I znowu będzie normalnie...

Prawda?

Nieubłaganie zbliżamy się do końca. To jak? Jutro nadejdzie dzień zero, czy nie? Jak obstawiacie? :D


Wasza Siedząca Na Zlocie Bałtyckich Meduz,

Meduza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro