3. Minerva McGonagall

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3. List

UWAGA! PRZEMOC DOMOWA

(T/I) podbiegła do przyjaciółki, zostawiając napchaną walizkę za sobą. Przytuliła się do niej i zaczęły się kręcić wokół własnej osi. (K/W) aż przez chwilę nie dotykała ziemi stopami. Zaczął się sierpień i dziewczyna ukryła się na pół wakacji w domu państwa McGonagall. Czuła wewnętrznie, że nie miała miejsca w swoim domu.

- Witaj, (T/I). Nawet nie wiesz, jak Minerva i chłopcy nie mogli się doczekać, by znów cię zobaczyć - odpowiedziała wysoka kobieta o surowych rysach twarzy. Tak jak córka, miała włosy upięte w wysoki kok. Brązowe włosy lekko zachodziły siwizną. Z delikatnym uśmiechem podała swojemu gościu żylastą dłoń, lecz po chwili jej mimika się zmieniła - Na Merlina! Co ci się stało w twarz? Rozumiem, że matka może okazać karę dziecku, ale wyglądasz, jakbyś spędziła miesiące w Azkabanie! 

To była prawda. Jedno oko dziewczyna miała tak pobite, że nie było widać jego pięknego (K/O) koloru. Wargę miała przeciętą, cała twarz była posiniaczona. Tak samo jak reszta ciała.

- Roberciku, weź walizkę. Minia, przygotuj moją księgę z zaklęciami leczniczymi. Malcolm, otwórz drzwi. A ty, Robercie - w końcu zwróciła się do męża, który nadal nie był w stanie pojąć sytuacji - sprawdź, czy przypadkiem nikt nie widział, w jakim stanie przybyła panna (T/N). Nie chcemy dodatkowych plotek.

Każdy pobiegł w swoją stronę, chcąc jak najszybciej pomóc Gryfonce. Ona tylko kiwała głową i powtarzała z zaciśniętymi zębami:

- Dziękuję, proszę pani... 

~~~ 

Dziewczyna leżała w specjalnie pościelonym dla niej łóżku. Biała poszewka była wypełniła pierzem, który był dość niewygodny. Jednak nic nie mówiła, wyciągając spod koszuli uciekające piórka. 

Na szczęście nic poważniejszego się nie stało, co mogłoby zagrażać jej życiu. Siniaki powoli znikały z jej delikatnej skóry, a oko, choć nadal pobite, było widoczne. Wyglądała o stokroć lepiej.

- Więc mówisz, że pobił się skrzat? Cylinder? - zapytała Minerva, próbując wyczuć kłamstwo. W tym czasie poszkodowana poprawiła się na łokciach.

- Nie kłamię! Matka mu kazała. Dała mu ogromny kij. I chyba coś mu dorzuciła do jedzenia - westchnęła - Wkurzyła się, gdy powiedziałam, że jadę do ciebie na resztę wakacji. Chyba zaplanowała mi tortury aż do szkoły - uśmiechnęła się z bólem, pokazując wszystkie zęby. Chciała pokazać, że nic jej nie jest, co uspokoiłoby jej przyjaciółkę. Jednak nastolatka, która wyjątkowo miała rozwiązane włosy, podeszła do niej ze strachu widząc krzywy grymas. 

- Tata też czasami nas bije za karę, ale niezbyt mocno. Tylko po to, abyśmy zrozumieli swój błąd - westchnęła - Lepiej się połóż. Pewnie Robert będzie chciał się z tobą pobawić, a na to potrzebujesz dużo energii. W dodatku za dwa dni niedziela, więc będziesz musiała iść na mszę - odparła, poprawiając poduszkę. Po chwili opadły na nią (O/W) włosy.

- Do kościoła? - zdziwiła się, a jej brwi poleciały ku górze. Rok temu nie musiała tam chodzić. Spędzała wtedy czas w domu i przeglądała książki o zaklęciach, które pomagają w pracach domowych.

- Zapomniałaś, że jestem córką pastora? - uśmiechnęła się i wyszła na korytarz, ponieważ zawołała ją matka. W tym samym czasie do pomieszczenia wbiegł chłopiec i usiadł na obolałych nogach (T/I). Próbowała ukryć ból, który spowodowały kolanka naciskające na nią.

- Już lepiej wyglądasz! - pochwalił ją mały brunet. Robert Junior uśmiechnął się do dziewczyny pokazując ułamanego zęba (co gorsza, nie był to mleczak). Miał 8 lat. W ręku trzymał drewniany klocek, który miał przypominać pociąg. 

- Dzięki, Rob. A co ci się w ząb stało? - zaśmiała się. Chłopiec wypiął dumnie pierś.

- Miałem nadzieję, że zauważysz! Wdałem się w bójkę trzy dni temu. Anthony nie miał szans! - zaśmiał się. Później chłopiec opowiedział jej o jeszcze o żukach, robalach i czarodziejskim świecie. Oprócz tego pokazał jej kilka słoików z owadami. No i różdżkę starszej siostry (którą Gryfonka w między czasie zabrała). Na przemian każde z dzieci państwa McGonagall dotrzymywało jej towarzystwa. (K/W) cieszyła się, mogąc choć na chwilę zapomnieć o problemach rodzinnych.

W końcu nastał wieczór, a dziewczyny ubrane w długie koszule nocne ukryły się pod jasnoniebieską kołdrą. Długie brązowe włosy Minervy opadały z gracją na łóżko. Spały razem w pokoju pierworodnej. Tak za sobą tęskniły, a przez harmider dzisiejszego dnia nie były w stanie aż tak szczerze porozmawiać.

- Jak sądzisz, matka coś dla ciebie szykuje? Rok temu nie była tak wściekła, gdy do mnie przyjechałaś - zauważyła nastolatka odkładając okulary na stolik nocny - Może planowała oddać cię w ofierze? 

- Albo gorzej! Do zakonu - zaśmiała się, mrużąc swoje (K/O) oczy. Przyglądała się zmęczonej przyjaciółce uważnie, zwracając uwagę z czułością na każdy pieprzyk na jej twarzy. Rumieńce, których żadna nie zauważyła przez ciemność, nie schodziły im z twarzy.

Leżały tak obok siebie i patrzyły sobie w oczy. Rozmawiały o wszystkim, co ominęło je przez miesiąc, aż nie usłyszały pukania z okna. Obie podniosły się na łokciach i przyglądały się ciemnej postaci. Ptak zastukał znowu w szybę. Był ciemny, dumny. W tamtej chwili mylnie wydawał się ogromny. Puszczyk swoimi czarnymi ślepiami wywierał presję na dziewczynach. (T/I) doskonale znała tę sowę. Przyleciała z jej domu.

Podeszła niepewnie i stanęła na skrzypiące deski. Zrobiła kilka kroków i uniosła szybę ku górze. Ptak nie wleciał do pomieszczenia. Dał tylko właścicielce list i odleciał jakby w stronę księżyca, który tego dnia mocno świecił, choć nie było pełni. Dziewczyna trzęsła się cała i próbowała otworzyć srebrną kopertę, gdy usłyszała:

- Stój - spojrzała w stronę łóżka, z którego dochodził dźwięk - Otworzymy jutro rano. Dzisiaj już nie. Chodźmy... chodźmy po prostu spać.

Nastolatka kiwnęła tylko głową i ukryła się pod niebieską poszewką. Wtuliła się w przyjaciółkę, która powoli odpływała w sen. I choć długo to zajęło, Gryfonka także zasnęła ciągle przyglądając się swojej Minervie. 


Chcę zaznaczyć, że nie popieram bicia! 

Pamiętajcie też, że ojciec Minervy ją bił, bo nie istniała wtedy taka świadomość jak teraz. Nie zmienimy przeszłości, ale zróbmy tak z przyszłością. A chciałam oddać też tamte czasy szczerze. 

Rozdział opublikowany, ponieważ mamy Dzień Widoczności Lesbijek! Wszystkiego najlepszego, dziewczyny (w ogóle jest tu jakaś lesbijka?)!

Do zobaczenia teraz już na pewno w niedzielę


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro