4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Asami wiedziałeś o tym? - Akihito podał partnerowi zdjęcie.

- Nie. Takaba, Morigana mówiła ci gdzie jest dziecko. - Asami popatrzył na zdjęcie. 

Uśmiech Morigany nie był może tak radosny jak przed laty, ale oczy pełne były ciepła i matczynej dumy. Bliźniaki wyglądały na jakieś dwa latka, roześmiane mocno czepiały się sukienki matki. Dziewczynka spoglądała na robiącego zdjęcie błękitnymi oczami, niewidoczny wiatr rozwiewał jej blond włoski policzki miała zarumienione od zabawy. Chłopiec za to miał oczy ciemne jak gorzka czekolada i przydługie włosy czarne niczym mocna kawa, machał łapką do aparatu. 

- Nie, zaczęła płakać na wspomnienie synka. Potem zasnęła. - Akihito oparł głowę o ramie kochanka. Ryuichi objął go i pocałował w czoło. - Chce ci się spać, Asami?

- Nie bardzo, a tobie? - Ciepłe palce Ryuichiego przeczesały blond czuprynę, pozostawiając po sobie przyjemne ciepło. Takaba zamruczał cicho i potarł nosem o lewy bark Ryuichego, składając po chwili motyli pocałunek na niewielkiej okrągłej bliźnie. Gdyby pocisk trafił trochę niżej, ciałem chłopaka targnęły nieprzyjemne dreszcze. Szybko wspiął się na kolana Asamiego ocierając się policzkiem o jego klatkę, trącił nosem jego szyję delikatnie przygryzając puls.

- Nie zostawiaj mnie.- Wyszeptał bliski łez. Oparł się czołem o czoło kochanka.- Ja już nie umiem żyć bez ciebie. Weź za to odpowiedzialność.

- Oczywiście, mój słodki Takaba Akihito. Twoje życie, twoja wolność, wszystko jest w moich rękach. - Asami krótko i mocno wpił się w jego usta.- Zabiorę cię wszędzie, nawet na dno samego piekła. 

Takaba mocno przywarł do ciała kochanka, łzy cichym strumykiem spływały po jego twarzy mocząc klatkę Ryuichego. Wcale nie był taki pewny słów Asamiego, oddałby wiele aby to była prawda, jednak jego sercem wciąż targały wątpliwości. Wiedział, że Asami go pożąda i nie zmieniło się to pomimo upływu czasu. Nie znudził mu się nawet gdy przestał uciekać i pogodził się ze swoim losem. Minęło już ponad trzy lata od ich pierwszego spotkania i choć początek tej znajomości nie należał do najprzyjemniejszych, Takaba nie żałował, że los postawił na jego drodze tego niebezpiecznego człowieka. Pomimo, iż wielokrotnie Asami przedkładał jego bezpieczeństwo ponad swoje, nadal nie powiedział mu wprost co do niego czuje. Przecież dla niego Asami był jego wszystkim, ile razy gotów był zrezygnować z dobrego materiału, tylko po to aby zapewnić mu  bezpieczeństwo. 

Takaba drgnął gdy poczuł ręce Asamiego na swoim tyłku, pisnął i mocniej oplótł nogami jego biodra, gdy Ryuichi podniósł się razem z nim z kanapy i ruszył do kuchni. 

- Co ty robisz? - Wydyszał mu zaskoczony do ucha, zaplatając mu ręce na karku. Cichy śmiech Ryuichiego był całą odpowiedzią. 

Takaba sapnął, gdy jego tyłek zetknął się z zimnym kamiennym blatem kuchennym. Asami odsunął się od niego i nastawił wodę, wyciągnął dwa kubki i wsypał do nich po trochu herbaty. Akihito powoli odprężał się obserwując tego niesamowitego mężczyznę poruszającego się po kuchni z taką gracja i swobodą. Przestał szlochać a na jego ustach pojawił się nawet leciutki uśmiech, takie widoki zarezerwowane były tylko dla niego, tylko on znał takiego Asamiego. 

- Głodny? - Głęboki głos Asamiego wyrwał Takabę z jego rozmyślań, posyłając przyjemny dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa. Akihito zapatrzył się na tę ukochaną twarz, przełykając ślinę by zwilżyć wyschnięte nagle gardło, wpatrywał się w usta Asamiego. 

- Asami jest środek nocy. - Czy ten głos naprawdę należał do niego, schrypnięty niewiele głośniejszy od szeptu 

- Raczej wczesny poranek. - Asami zmierzwił jego włosy, pozostawiając po sobie rozkoszne ciepło i słodkie zmęczenie ogarniające całe ciało.

- Yui nieeeeeeeeeee! Yuijiro. - Akihito podskoczył słysząc przepełniony strachem krzyk Morigany.

Obaj pobiegli do pokoju swojego gościa, ponaglani jej przejmującym płaczem i pełnym rozpaczy i strachu nawoływaniem.

Dziewczyna zaplątana w kołdrę walczyła z nią zaciekle, jakby od tego zależało jej życie. Na przemian szlochała i wzywała pomocy. Szeroko otwarte oczy zdawały się nie dostrzegać otaczającego ją świata, przepełnione strachem i bólem. 

Akihito zadrżał przerażony, zimna dłoń strachu znów zacisnęła się wokół jego gardła. Przecież sam miewał takie koszmary po historii z porwaniem. Asami ocalił go wtedy nie tylko przed niewolą ale i przed szaleństwem, ukoił zarówno jego ciało i duszę. Załkał widząc jak ciało na łóżku wygina się w łuk, a drobne dłonie wędrują do gardła, by odciągnąć niewidzialnego przeciwnika. 

Ryuichi doskoczył do pogrążonej w koszmarze kobiety i mocno nią potrząsnął, jednak nie przyniosło to rezultatu. Morigana nadal łkała i walczyła z niewidzialnym przeciwnikiem, łzy spływały po jej twarzy, paznokcie rozcinały delikatną skórę gardła. 

Akihito widząc, że działania Ryuichiego nie przynoszą skutku, doskoczył do łóżka i wymierzył dziewczynie siarczysty policzek.

- Zbudź się! 

Morigana zaskomlała z bólu a jej dłoń poszybowała do policzka. Poderwała się do siadu rozglądając się ze strachem po pomieszczeniu.

- Ała.

- Wybacz, inaczej się nie dało. - Akihito skrzywił się lekko na widok śladu jaki zostawił - To ja pójdę po lód, trzeba coś z tym zrobić.

Asami skinął  mu tylko głową siadając obok dziewczyny.

- Musimy porozmawiać. - Uszu Akihito doszedł stanowczy głos Ryuichiego.

- Wiem.... prze... przepraszam.  Asami proszę, nie pozwól zabić mojej córeczki. - Morigana zacisnęła palce na dłoni Asamiego - Tylko ona mi została błagam cię Ryuichiro, pomóż nam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro