45. Zakochałam się w palancie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czekaj - szepnęłam nagle się zatrzymując. Wytężyłam słuch, a słysząc śmiech jakichś ludzi od razu skręciłam w kierunku, z którego dochodził owy dźwięk. Gwałtownie pociągnęłam chłopaka za dłoń na co poczułam jak się zawahał i zaskoczony prawie się wywalił jednak szybko odzyskał równowagę i bez gadania podążył za mną. Już po chwili drzewa zaczęły się przerzedzać, a potem kompletnie się skończyły ukazując polanę, na której spędziliśmy większość naszej randki. Mimo to nie poczułam żadnej ulgi z tego powodu. Gubienie się w lesie nie było niczym złym, gdy Thymon był blisko. A gdy teraz wyszliśmy to zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego, że mieliśmy coraz mniej czasu do powrotu do miasta, a tym samym do powrócenia do swojego życia. Jasne, w moim życiu nie było nic złego, ale fajnie było tak się odciąć od codzienności i po prostu spędzić czas tylko we dwoje nie myśląc o żadnych zmartwieniach, i problemach.

- Ej, no. Nie rób takiej miny, jeszcze zabiorę Cię na kolejną randkę. Zobaczysz, będzie jeszcze lepsza - szeroko się do mnie uśmiechnął, a ja po prostu poczułam, że nie mogłam być bardziej szczęśliwa.

- Wątpię, że znajdziesz coś takiego - zakpiłam na co chłopak uniósł brew po czym zmrużył oczy.

- Wątpisz we mnie? - spytał ciągnąc mnie za dłoń w kierunku 'parkingu'.

- Nie w Ciebie, tylko w to, że może być coś lepszego - skwitowałam na co chłopak uśmiechnął się.

- Jeszcze Cię zaskoczę, kochanie - odparł z szerokim uśmiechem. Wiedziałam, że to prawda. Zawsze potrafił wymyślić coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Nadal był dla mnie zagadką pod tym względem.

- Wierzę - zapewniłam przez co zostałam obdarowana naprawdę szerokim uśmiechem. Już po chwili stanęliśmy pod autem chłopaka, a wtedy wyjął z kieszeni kluczyki i otworzył auto, więc już po chwili siedziałam na swoim miejscu, a Thymon obok mnie. Rzucił koc na tylne siedzenia, a potem odpalił auto jednocześnie układając dłoń na moim udzie.

- To może jak wrócimy to skoczymy na pizzę? - spytał zerkając w moim kierunku.

- Jestem zdecydowanie za - powiedziałam naprawdę zadowolona. Czułam trochę jakby czytał mi w myślach.

***

- Najedzona? - spytał, gdy skończyłam jeść ostatni kawałek pizzy. Od razu pokiwałam energicznie głową. Coś czułam, że już niedługo powinnam wybrać się na siłownię, bo jeśli nadal będę jeść w takich ilościach to zdecydowanie nie utrzymam dobrej wagi. - Nic więcej nie chcesz? - dopytał na co pokiwałam przecząco głową. - To skoczę zapłacić - poinformował po czym szybko ulotnił się w kierunku lady za którą stała kobieta. Od pierwszego wejrzenia mi się nie spodobała, a w momencie, w którym zaczęła ewidentnie podrywać Thymona miałam ochotę jej zrobić coś naprawdę poważnego. Doskonale widziała, że był tu ze mną, a mimo to wypinała się w jego kierunku jak tylko najbardziej mogła. Kumałam to, że Thymon był super ciachem, ale to już było lekką przesadą. Praktycznie za każdym razem, gdy gdzieś z nim wychodziłam to jakaś laska zaczynała się do niego przymilać. Starałam się nie reagować jakoś super emocjonalnie, bo naprawdę chciałam wierzyć w to, że był tylko dla mnie, ale długo nie dawało się tego ignorować.

Odkąd zaczęliśmy się spotykać nie byłam jeszcze tak bardzo zazdrosna jak w tym momencie. Szczerze nienawidziłam tego uczucia, ale za cholerę nie mogłam się go pozbyć. Tak samo jak i nie potrafiłam odwrócić od nich wzroku. Normalnie to już dawno bym tam poszła i porozmawiała sobie z tym babskiem, ale byłam ciekawa reakcji Thymona. Jak na złość nagle stanął do mnie tyłem, więc już nic nie mogłam zobaczyć. Wtedy już bez wahania wstałam z krzesła i ruszyłam w ich kierunku. W tym momencie nie myślałam o tym co robiłam i jak mógł to odebrać Thymon czy nawet się wkurzyć na mnie za brak zaufania, chciałam tylko odciągnąć ją od niego.

Gdy już byłam centralnie za chłopakiem ten nagle się odwrócił po czym zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony. W tym momencie przyjrzałam się mu. Wyglądał identycznie jak w chwili, gdy wstawał od stolika poza tym, że szeroki uśmiech został zastąpiony o połowę mniejszym.

- Idziemy? - spytał łapiąc moją dłoń po czym splótł nasze palce. Przytaknęłam głową starając się nie okazywać tego jak bardzo byłam zdenerwowana. Skoro był całkowicie spokojny moim nagłym pojawieniem się za nim to po prostu mogłam liczyć na to, że naprawdę nic się tutaj nie wydarzyło. Musiałam chociaż spróbować mu zaufać. - Kochanie.. - zaczął, gdy tylko opuściliśmy lokal - nie masz powodu do denerwowania się - zapewnił ściskając moją dłoń. Nie odezwałam się. Co niby miałam powiedzieć? Że się bałam? Że byłam przerażona myślą, że mógłby być z jakąś inną? Naprawdę chciałam mu ufać, ale po tym wszystkim nie potrafiłam, a przynajmniej jeszcze nie w tej chwili. - Nie wiem jak mam Cię przekonać do tego, że jesteś jedyną dziewczyną w moim życiu - przyznał trochę zdenerwowany. Naprawdę podobało mi się to, że mówił mi o swoich uczuciach i o tym co myślał. Nie chciałam, aby chował coś w sobie albo wstydził się czegoś przede mną.

- Po prostu.. muszę to przetrawić - odparłam odwracając od niego wzrok. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Bałam się co mogłabym zrobić w takiej sytuacji. Obawiałam się, że nagle albo zacznę wrzeszczeć albo się jeszcze popłaczę. Ze mną to chyba wszystko było możliwe. 

- Mogę coś zrobić? - spytał nagle znajdując się przede mną. Objął moje policzki i spojrzał mi w oczy. Od razu pokręciłam przecząco głową. Przez chwilę tak patrzyliśmy sobie w oczy aż w końcu się odezwałam:

- Nie będzie drugiej szansy, jeśli dowiem się o czymś to więcej mnie nie zobaczysz - powiedziałam drżącym głosem. Chciałam, żeby to wiedział. Chociaż nie wyobrażałam sobie życia bez niego to i tak nie potrafiłabym mu wybaczyć czegoś takiego, i wiedziałam, że po czymś takim to byłby definitywny koniec.

- Dobrze - skwitował z całkowitym spokojem. - Chcę tylko Ciebie - delikatnie się uśmiechnął głaszcząc kciukami moje policzki. - Nie uwolnisz się ode mnie na bardzooo długo - stwierdził na co mimowolnie na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Cholernie podobał mi się taki scenariusz.

W następnej chwili złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu odwzajemniłam. Zarzuciłam mu dłonie za szyję przysuwając go jeszcze bliżej.

- Kocham Cię - wyszeptałam na co zauważyłam jak jego uśmiech się poszerza.

- Ja Ciebie też - odparł po czym ostatni raz krótko mnie pocałował. Potem pociągnął mnie za dłoń. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jak bardzo uspokoił mnie tak prostymi słowami.

- A auto? - spytałam zauważając, że szliśmy w przeciwnym do niego kierunku.

- Później po niego wrócę - wzruszył ramionami posyłając mi delikatny uśmiech. - No chyba, że wolisz nim wracać - spojrzał na mnie nagle zatrzymując się przy przejściu.

- Nie, no co ty - uśmiechnęłam się delikatnie. Nie byłam pewna dokąd szliśmy i gdzie chciał chłopak, ale jak mam być szczera to mi to zwisało. Dla mnie najważniejsze było to, że szliśmy tam razem. 

- Więc.. skoro już twoi rodzice wrócili to może wypadałoby mnie przedstawić.. tak oficjalnie? - mruknął niepewnie ponownie ruszając.

- Naprawdę byś chciał? - spytałam zaskoczona.

- Jasne - uśmiechnął się. - Chyba, że to nie jest dobry moment. Wiesz.. twoja mama..

- Spytam się ich - przerwałam mu doskonale wiedząc co miał na myśli.

- Okay - przez chwilę milczał aż w końcu ponownie się odezwał. - Ale jeśli sądzisz, że to za szybko to zwolnijmy - skwitował spokojnie.

- Nie, jest dobrze, naprawdę - mówiłam próbując go uspokoić. Widziałam, że się spiął podczas tej rozmowy.

- Na pewno? - dopytał nie odwracając wzroku od moich oczu. To było naprawdę zabawne, gdy w dosłownie każdej kwestii był taki pewny siebie i stanowczy, ale gdy schodziliśmy na temat naszego związku robił się taki niepewny i spięty. Czasami miałam nawet wrażenie, że zastanawiał się jak się w danej sytuacji zachować i czy mógł akurat w ten sposób. Jakby nie był pewny co może robić, a co nie. Rozumiałam, że to było dla niego czymś nowym, więc po prostu starałam się mu pokazać, że nie musiał się niczego bać, a tym bardziej zastanawiać się czy dane zachowanie było właściwe.

- Wiesz przecież, że gdyby było coś nie tak to bym Ci powiedziała. Cieszę się, że chcesz przedstawić się z moim rodzicom jako mój chłopak - odparłam szczerząc się jak głupia. Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie gotowy tak szybko zrobić ten krok, bo przedstawienie się w ten sposób moim rodzicom było już czymś naprawdę poważnym i naprawdę nie mogłam uwierzyć, że już chciał to zrobić.

- Są dla Ciebie ważni, to chyba logiczne - mruknął delikatnie marszcząc brwi.

- No tak, ale sądziłam, że będziesz chciał z tym poczekać - skwitowałam niepewnie.

- Już i tak ich znam no, i skoro mnie lubili to chyba mnie teraz nie pozabijają - mimo, że to nie było pytanie to miałam wrażenie, że jednak czekał na jakąś odpowiedź.

- Pewnie się trochę poodgrażają, a potem przesłuchanie - skrzywiłam się na samą myśl. Liczyłam jednak na to, że z Thymonem sobie odpuszczą jako, że nie dość, że go już całkiem dobrze znali to jeszcze sami próbowali nas spiknąć, a co najdziwniejsze naprawdę im się udało, bo gdy myślę o pierwszej chwili, w której poczułam coś do Thymona to było to na naszym wyjeździe. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam, że nie był tylko chłopakiem, którego celem było zdobycie mnie, a był też uroczy, zabawny i miły. - Kiedy coś do mnie poczułeś? - spytałam nagle po czym spojrzałam w jego kierunku. Chłopak zmarszczył brwi spoglądając na mnie aż w końcu się odezwał:

- Jak pojechaliśmy nad jezioro - odparł uśmiechając się szeroko. A więc wow, moim rodzicom się naprawdę udało. Nie miałam pojęcia czy to by się potoczyło tak samo, gdyby nie nasz wyjazd. 

- Chyba musimy podziękować moim rodzicom - mruknęłam pod nosem. 

- Zdecydowanie - przytaknął mocniej ściskając nasze dłonie. - A ty kiedy sobie uświadomiłaś, że tak naprawdę mnie nie nienawidzisz? - uniósł brew uśmiechając się pod nosem. Ta jego pewność siebie czasami była naprawdę irytująca, bo zawsze doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że już od początku nie umiałam odwrócić od niego wzroku i byłam mu cholernie uległa, bo niby broniłam się, ale jak przychodziło co do czego to pozwalałam mu na wszystko. Co ciekawe z nim było dokładnie tak samo z tą różnicą, że on bez zbędnego bronienia się po prostu oddawał mi się. 

- Na wyjeździe - powiedziałam nagle zdając sobie sprawę z tego, że wciąż czekał na moją odpowiedź. 

- Ten wyjazd zmienił nasze życie - podsumował na co przytaknęłam szeroko się uśmiechając. To zabawne jak jedna chwila i decyzja potrafiły zmienić życie. - Masz ochotę? - spytał kiwając głową w kierunku budki z lodami. Od razu ochoczo pokiwałam głową. Zdecydowanie musiałam pójść na siłownię. Jeszcze trochę i naprawdę przytyje - Czekoladowe? - spytał przeglądając ofertę. Cholera, naprawdę dobrze mnie znał. Od razu pokiwałam twierdząco głową. Chłopak wziął sobie te same, a potem oboje ponownie ruszyliśmy. - Więc.. - zaczął niepewnie - masz na dzisiaj jeszcze jakieś plany? - spytał posyłając mi uśmiech. Pokręciłam przecząco głową. 

- Dzisiaj cała dla Ciebie - odparłam z szerokim uśmiechem. Cieszyłam się na myśl, że mogłam spędzić z nim cały dzień jeśli tylko nagle by się nie okazało, że to on musiał dzisiaj gdzieś iść. 

- I to rozumiem - oblizał usta wyraźnie zadowolony. - Może to zabrzmi trochę nudno, ale teraz wolałbym puścić jakiś film i się poprzytulać - powiedział niepewnie. 

- Skarbie, nie ma nic złego w tym, że chcesz posiedzieć w domu. Kocham spędzać z Tobą czas i nie potrzebuję cały czas robić coś nowego albo gdzieś wychodzić. Chcę tylko Ciebie, nie ważne gdzie i co - zakończyłam czując jak od tego wszystkiego pojawiły mi się rumieńce na policzkach. Nie często się tak otwierałam, ale z Thymonem było co innego. Chciałam, aby czuł się przy mnie swobodnie i nie myślał o tym czy powinien coś powiedzieć albo zrobić. 

Przez chwilę milczał aż w końcu na mnie spojrzał jednak już na jego twarzy praktycznie nie było śladu po tym szerokim uśmiechu, który tak kochałam. 

- Czego się boisz? - spytałam nie rozumiejąc skąd jego mina. Nie wiedziałam nawet czy dobrze interpretowałam jego wyraz twarzy, bo byłam w tym naprawdę beznadziejna, ale miałam wrażenie, że czymś się martwił. 

- To nic - mruknął znowu odwracając ode mnie wzrok. Nie miałam pojęcia co się działo w jego głowie i w tym momencie kłóciłam się sama ze sobą, bo nie miałam pojęcia czy lepiej go wypytać czy nie naciskać. Martwiłam się o niego. 

- Thymon, możesz powiedzieć mi o wszystkim - zapewniłam nerwowo oblizując usta. Jak się okazało byliśmy już naprawdę blisko mojego domu. Może lepiej byłoby go upić, a potem wyciągnąć prawdę? Jakby to tak przemyśleć to to wcale nie było takie głupie. 

- Czuję, że na Ciebie nie zasługuję - powiedział nagle na co szeroko otworzyłam oczy. Nie miałam pojęcia skąd mu takie coś przyszło do głowy. Gdy już otworzyłam usta, aby wybić mu coś takiego z głowy on sam postanowił się odezwać - Staram się być jak najlepszy, ale i tak wiem, że to za mało. Pierwszy raz w życiu jestem naprawdę szczęśliwy, ale tu wcale nie chodzi o mnie. To ty tu zasługujesz na kogoś lepszego 

- Masz rację - przyznałam cicho prychając. - Zasługuję na kogoś kto będzie mnie szczerze kochał, na kogoś kto będzie przynosił mi ciastka, bo chociaż oboje byliśmy pijani to będzie pamiętał, że nie lubię kwiatów, na kogoś dzięki komu zawsze się uśmiechnę, na kogoś tak zabawnego i kochanego. Na takiego dupka, który tylko mi by pokazywał, że pod tym palantem kryje się przeuroczy i naprawdę cudowny chłopak, bo wiesz co? - zatrzymałam się i stanęłam przed nim nie odwracając wzroku od jego oczu. - Zakochałam się w palancie i nigdy więcej nie chciałabym się dowiedzieć, że uważa, że na mnie nie zasługuje, bo nikt tak bardzo nie zasługuje jak on - zakończyłam czując już jak brakowało mi tlenu od tych wszystkich emocji. Co dziwne nawet się nie denerwowałam. Mówiłam to co podpowiadało mi serce i nie było mowy, abym tego żałowała. 

Nie wiedziałam ile czasu minęło, gdy z twarzy chłopaka w końcu zniknęło zaskoczenie, które zostało zastąpione naprawdę szerokim i szczerym uśmiechem, a potem jego usta zetknęły się z moimi w naprawdę czułym pocałunku. Naprawdę miałam nadzieję, że zrozumiał i, że już nigdy więcej nic tak głupiego nawet nie przyjdzie mu do głowy. 

- Kocham Cię Palancie - wyszeptałam na co poczułam jak szeroko się uśmiechnął, a już po chwili zobaczyłam rozbawienie na jego twarzy. 

- Kocham Cię Pani 'niedostępna' - zrobił cudzysłów w powietrzu na co zmrużyłam oczy po czym szturchnęłam go w ramię. 

- Ej! Możesz mi co najwyżej podziękować, bo gdyby nie ta moja niedostępność to by się to tak na pewno nie skończyło - wypięłam mu język po czym odwróciłam się od niego i ruszyłam w dalszą drogę. 

- Skąd możesz to wiedzieć skoro uzależniasz? - uniósł brew szybko mnie wyprzedzając przez co teraz szedł tyłem. - Wątpię, że po dwóch razach by się skończyło. Jak dla mnie i tak skończylibyśmy razem 

- Ale tak to przynajmniej wiesz co to znaczy nie uprawiać seksu przez kilka tygodni - uśmiechnęłam się kpiąco na co chłopak zmrużył oczy. 

- Grozisz mi? - uniósł brew wyraźnie rozbawiony. 

- Ostrzegam, żebyś mnie nie wkurzał - wzruszyłam ramionami po czym skręciłam szybko znajdując się pod drzwiami mojego domu. 

- Sądzisz, że potrafisz mi się oprzeć? - wyszeptał nagle jakimś cudem znajdując się za mną. Pieprzony pewny siebie palant. 

Szybko poczułam jego dłonie na moich biodrach, a kciuki pod koszulką. Od razu wstrzymałam powietrze szukając dłonią klucza w kieszeni kurtki. 

- Skoro przez dwa miesiące mi się udało to co za problem z tydzień albo dłużej - wzruszyłam niby obojętnie ramionami. Chciał kontynuować tą walkę to proszę bardzo. 

- Z tego co ja pamiętam to ja musiałem Cię czasami pilnować, bo..

- Vicky? - usłyszałam trochę ochrypnięty głos na co całe ciało mi się spięło. Znałam go aż za dobrze i choć byłam pewna do kogo należy to naprawdę miałam nadzieję, że się myliłam. 

------------------

OMAJGASZZZ!

Bardzo dziękuję za tak miłe komentarze😁😁😁

Zaraz 20k😏❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro