15. Muszę ją mieć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Victoria, obudź się! - syknęła moja matka mocniej mną szarpiąc. Jęknęłam cicho zakrywając się dłońmi. Naiwnie wierzyłam, że w ten sposób się odczepi jednak szybko się przekonałam, że to nic nie dało.

- Jeszcze 5 minut - burknęłam wtulając twarz w poduszkę. Nie czułam się ani trochę wyspana. Możliwe, że to dlatego, że położyłam się spać po 3.

- Co ja Ci mówiłam o sprowadzaniu chłopaków do domu? - syknęła wyraźnie tracąc cierpliwość.

- Co? - spytałam głupio podnosząc twarz z poduszki. Dopiero po chwili poczułam dłoń, która była przeze mnie przepleciona. Przekręciłam głowę i spojrzałam na ową osobę. Gdy tylko zobaczyłam chłopaka na moją twarz wpłynął uśmiech. Do mojej głowy napłynęło mnóstwo wspomnień z wczorajszej nocy i cholera, naprawdę się cieszyłam, że wszystko pamiętałam. - Przecież nie jesteśmy nadzy - odparłam. Rozumiałabym jej pretense, gdybyśmy byli bez ubrań, a przecież byliśmy w bieliźnie, więc w czym problem? Kobieta prychnęła.

- Nie chodzi tylko o to! Wyszłaś na imprezę w środku tygodnia - powiedziała wyraźnie zła. Wiedziałam, że w tym momencie lepiej jej nie denerwować, więc podniosłam się do siadu i spojrzałam na nią ledwo przytomnie. Była ubrana w białą koszulę oraz czarne spodnie. Włosy jak zwykle miała wyprostowane, a na jej twarzy spoczywał delikatny makijaż jednak wyraźnie widziałam, że była zła.

Od razu doszłam do wniosku, że musiałam się jakoś usprawiedliwić, bo mimo, że moja mama była wyluzowana to potrafiła dokopać do tyłka.

- Przepraszam, musiałam odreagować - odparłam próbując się wytłumaczyć. W pewnym stopniu było mi głupio, że tak po prostu poszłam się napić w środku tygodnia, ale taka już byłam. Gdy robiło się źle szłam w alkohol bądź w chłopaków. Wczoraj raczej poszłam w tym pierwszym kierunku, bo no sorry, ale on sam się do mnie przyczepił.

Poczułam jak głowa chłopaka wylądowała na moim brzuchu, a dłonie się owinęły wokół mojego pasa. Uśmiechnęłam się wsuwając dłonie w jego włosy. Naprawdę wyglądał przeuroczo, gdy spał. To głupie, ale miałam wrażenie, że mogłabym patrzeć na niego śpiącego całymi dniami.

Nie wiedziałam ile czasu tak siedziałam wpatrując się w jego spokojną twarz, ale przez cały czas czułam na sobie wzrok mamy.

- Za pół godziny masz być na dole - powiedziała spokojnie. Byłam zaskoczona jej nagłą zmianą nastroju jednak nawet na nią nie spojrzałam. Nie chciałam odwracać od niego wzroku zwłaszcza, że wiedziałam, że zaraz będę musiała go obudzić.

Chwilę później usłyszałam jak mama wyszła z pokoju, a wtedy niechętnie go szarpnęłam. Chłopak zamruczał jeszcze bardziej wtulając się w mój brzuch.

- Hej - szepnęłam mu do ucha specjalnie zniżając głos. Poczułam jak zadrżał na co się uśmiechnęłam - Musisz wstać - delikatnie pogłaskałam go po jego gładkim policzku.

- Niee - mruknął.

Cholera jakie to urocze.

Naprawdę nie chciałam się stąd ruszać. W tej chwili miałam gdzieś cały świat. Ta chwila była piękna, bo.. po prostu była. Bez żadnego, ale i, bo. Była piękna i kropka.

Minęła dłuższa chwila zanim chłopak podniósł głowę i zaczął się rozglądać po pokoju. W końcu zatrzymał wzrok na mnie, uśmiechnął się po czym znowu opadł na moje uda i wtulił się w mój brzuch.

- Co się stało, że jeszcze nie uciekłaś? - spytał wyraźnie rozbawiony. Zaśmiałam się cicho przypominając sobie pierwszą noc, którą spędziliśmy razem, a przynajmniej to jak się zachowałam po tym jak się obudziłam.

- Hmmm.. Zastanówmy się, tym razem jestem u siebie w domu, a poza tym do niczego nie doszło - uśmiechnęłam się bawiąc jego włosami. Chłopak podniósł głowę i zmarszczył brwi.

- Znowu nie pamiętasz? - Co? Przez dłuższą chwilę mu się przyglądałam nic nie rozumiejąc aż w końcu chłopak wybuchł śmiechem.

- Jesteś okropny - pacnęłam go spychając z siebie. Mimo wszystko na moich ustach cały czas widniał uśmiech. Nie umiałam się przy nim przestać uśmiechać. Chłopak podparł się dłońmi za plecami i zaczął ilustrować mnie wzrokiem. Zagryzł wargę. Nie wstydziłam się swojego ciała. Nie miałam czego poza tym już byłam przyzwyczajona do tego, że z reguły zwracałam na siebie uwagę chłopaków.

- Natury nie oszukasz - wzruszył ramionami z kpiącym uśmiechem. Wywróciłam oczami po czym z westchnięciem zdałam sobie sprawę, że pora wstać, więc podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy.

Nie wiedziałam co miała znaczyć wczorajsza noc. Jedyne co wiedziałam to to, że była magiczna. To głupie, bo on nie był dla mnie nikim ważnym, ale mimo wszystko już dawno z nikim mi się tak dobrze nie gadało nie wliczając moich przyjaciół.

Sięgnęłam po koszulkę z górnej półki, a wtedy poczułam dłonie na moich biodrach i usta na mojej szyi. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku jednak poczułam się źle. Naprawdę okropnie, bo to tylko potwierdziło wszystkie moje obawy. To była tylko gra. Zawiodłam się na samej sobie, bo już często miałam do czynienia z takim typem człowieka, a jednak dałam się nabrać jak ostatnia idiotka. Jasne, że na nic nie liczyłam, ale jednak gdzieś tam miałam nadzieję, że chociaż tej nocy nie myślał o tym, aby mnie przelecieć.

- Nie pozwalaj sobie - syknęłam odwracając się w jego kierunku. Szybko go odepchnęłam.

- Nie udawaj takiej świętej - wywrócił oczami wyraźnie zirytowany. W tym momencie nie myślałam. Po prostu dałam mu z liścia. To był taki odruch.

- Nie chcę Cię tu więcej widzieć - syknęłam patrząc jak łapie się za policzek, a na jego twarzy pojawia się szok. Prychnęłam po czym zabrałam resztę ubrań na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic po czym wplątałam dłonie we włosy.

Po cholerę ja go tu przyprowadziłam?

To było bez sensu. Byłam pijana i podjęłam głupią decyzję, no bo halo uwierzyłam mu, że chciał tak po prostu spędzić ze mną czas, a on cały czas myślał tylko o tym, aby mnie przelecieć. I czego on się spodziewał? Że będę się z nim pieprzyć, gdy w domu są moi rodzice i rodzeństwo? W ogóle co miał znaczyć ten tekst: 'nie udawaj świętej'? Nigdy jej nie udawałam, ale co? Nie mógł przeboleć, że go nie chciałam?! Prychnęłam.

Pieprzony palant!

Byłam wściekła. Niby od początku wiedziałam, że jedynym co go interesowało był seks, ale i tak czułam się źle. Może dlatego, że poczułam z nim wspólny język? A może dlatego, że ta noc była dla mnie magiczna? Prychnęłam. Najwyraźniej tylko dla mnie.

Byłam wściekła na siebie i cały świat. Nie chciałam, aby to tak wyglądało. Mogłam od razu go wykopać, gdy tylko usiadł obok mnie.

Skończyłam się myć, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Co najdziwniejsze dopiero teraz poczułam ból głowy. Szybko łyknęłam tabletkę po czym pewnym krokiem wyszłam z pomieszczenia.

- Sorry, poniosło mnie - powiedział od razu. Nawet na niego nie spojrzałam. Nie chciałam już widzieć jego zakłamanej twarzy.

- Daruj sobie - syknęłam zabierając torbę, która leżała przy biurku. - Ubieraj się i spieprzaj - burknęłam po czym wyszłam z pokoju.

Szybko zeszłam na dół po czym rzuciłam torbę w przedpokoju i weszłam do jadalni, gdzie już czekało na mnie śniadanie wraz z całą rodziną. Nie podobało mi się to. W tym momencie ostatnim czego chciałam było towarzystwo. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że tym razem nikt się do mnie nie odezwie.

- Cześć - burknęłam w ich kierunku po czym zajęłam się jedzeniem. Tak jak obudziłam się z dobrym humorem, to tak on właśnie przeminął, a najśmieszniejsze było to, że powodem tych obu był ten palant.

Beznadzieja.

- Vicky.. - zaczęła mama na co podniosłam na nią wzrok. Z zaskoczeniem zauważyłam, że mojego rodzeństwa już tu nie było. Pewnie rodzice się ich pozbyli, aby mogli mnie opieprzyć. Było mi już wszystko jedno - Skarbie, co się dzieje? Kim jest ten chłopak? - spytała spokojnie.

Kim on był?

Odpowiedź była zadziwiająco prosta.

- Nikim - powiedziałam szczerze. Gdy przez dłuższą chwilę wciąż trwała cisza zrozumiałam, że powinnam to jakoś jeszcze wytłumaczyć, więc dodałam - Byłam pijana, dobrze nam się gadało i przyprowadziłam go. To był błąd - zacisnęłam dłoń na widelcu.

- Zrobił Ci coś? - spytał z automatu tata. Uśmiechnęłam się pod nosem. Na tym punkcie zawsze był wyczulony. To jak bardzo odsuwał ode mnie chłopaków było denerwujące, ale w końcu pogodził się z tym, że dorosłam i chłopcy są u mnie na porządku dziennym. Mimo to nigdy nie przestał być przewrażliwiony. Był moim bohaterem.

- Nie - powiedziałam praktycznie od razu. - Po prostu nie dogadaliśmy się - wzruszyłam ramionami dłubiąc w jedzeniu.

- Może warto sobie wszystko wyjaśnić.. - powiedziała niepewnie mama na co ponownie podniosłam na nią wzrok.

- Czemu Ci tak zależy? - spytałam nie rozumiejąc. Po jej tonie od razu można było wyczuć, że darzyła go sympatią.

- Widziałam twój uśmiech jak się do Ciebie przytulił - szepnęła z szerokim uśmiechem. Prychnęłam.

- To nieistotne. Nie mam zamiaru się już z nim zadawać - burknęłam po czym wstałam od stołu, odłożyłam talerz do kuchni i ruszyłam do wyjścia.

- Okay, nie będę o nim mówić - powiedziała moja mama idąc za mną - ale co się wczoraj stało? Dlaczego musiałaś odreagować? - zmarszczyłam brwi. Właśnie, dlaczego?

Kevin.

No tak. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że odkąd wczoraj spotkałam chłopaka to ani razu o nim nie pomyślałam. Były na to dwa wytłumaczenia: alkohol mi naprawdę pomógł albo chłopak mnie skutecznie zagadał.

- Kevin napisał - odparłam. Wiedziałam, że jej mogłam powiedzieć o wszystkim, bo nie tylko była moją matką, ale też przyjaciółką.

- Co? Żartuje sobie? Po dwóch latach? - prychnęła wyraźnie zirytowana. Wiedziała co przez niego przeszłam i teraz szczerze go nienawidziła.

- Nie wiem dlaczego napisał i po co, ale wczoraj odreagowałam i jest git. Mogę już iść do szkoły? - spytałam czując po prostu jak to wszystko mnie przygniatało. Nagle zebrało się we mnie tyle emocji, a najgorsze było to, że większość dotyczyła chłopaka, z którym spędziłam ostatnią noc. Miałam ochotę na jakąś bójkę albo po prostu pójść na siłownię i bić w worek wyobrażając sobie jego twarz.

- Jasne, leć tylko uważaj na siebie - powiedziała delikatnie się uśmiechając. - Jeśli będziesz chciała pogadać o Kevinie to wiesz, gdzie jestem

- Jasne - uśmiechnęłam się po czym mocno przytuliłam mamę. Zabrałam kask, kluczyki i torbę po czym wyszłam z domu.

Perspektywa ???

Zaraz po tym jak dziewczyna wyszła z pokoju poczułem się naprawdę głupio. Może nie przez to co zrobiłem no, bo halo, ale nie sądziłem, że na tym świecie był ktoś kto mógłby oprzeć się jej ciału, ale dlatego, że wszystko tym zniszczyłem. Jasne, fajnie się wczoraj gadało i w ogóle, ale zawsze miałem ten sam cel.

Westchnąłem. Jak zwykle musiałem myśleć fiutem. Teraz to już na pewno się do mnie nie odezwie.

Z jednej strony wiedziałem, że musiałem być ostrożniejszy jednak zdawałem sobie sprawę, że nie była typem każdej innej dziewczyny. Lubiła sprośne teksty, szczerość, a czasem, gdy się ją dotknęło, ale nie przekraczało przy tym żadnych granic. Swoim zachowaniem jeszcze bardziej mnie intrygowała, a to tylko prowadziło do tego, że pragnąłem ją jeszcze bardziej.

Muszę ją mieć.

***

Perspektywa Victorii

- Co jest? - spytała Natalie, gdy tylko mnie zobaczyła. Przytuliłam ją na przywitanie po czym cicho westchnęłam. Wyjęłam telefon po czym pokazałam jej ową wiadomość. Od razu jej oczy się rozszerzyły. - To żart? - spytała.

- Chciałabym - westchnęłam przeciągle. Wszystko dzisiaj szło nie tak.

- Ja mu pokażę - syknęła pod nosem po czym zaczęła coś stukać w moim telefonie. Szczerze mówiąc nie bardzo mnie obchodziło co konkretnie robiła. Po chwili oddała mi telefon, a wtedy spojrzałam na ekran.

Victoria: Nagle po dwóch zasranych latach się odzywasz?! Pojebało Cię?!?!?!? Dobrze Ci radzę, odjeb się, bo przyjadę do tej jebanej Holandii i własnoręcznie dokopie Ci do dupy🖕🏻~ Nats

Zaśmiałam się pod nosem. Mimo, że wciąż byłam w nim zakochana to uważałam, że miała rację. Musiałam to w końcu zakończyć.

- I po sprawie - uśmiechnęła się ruszając do szkoły. Podążyłam za nią. - Coś jeszcze się stało - stwierdziła po chwili. - Co jest?

- Ciacho - burknęłam. - Myślałam, że chociaż na moment skończył z próbą przelecenia mnie, a jak zwykle się pomyliłam, ale mniejsza. On nie jest warty naszej uwagi - prychnęłam czując jak znowu skoczyło mi ciśnienie. Miałam nadzieję, że nie stanie mi Jason na drodze, bo inaczej marny jego los.

- Jest - powiedziała po chwili na co spojrzałam na nią - Skoro sprawił, że aż tak się wściekłaś to zdecydowanie jest - wyjaśniła na co cicho westchnęłam jednak zaczęłam jej streszczać wszystko co się wczoraj wydarzyło. - Wow - podsumowała.

- Tylko tyle? - zmarszczyłam brwi.

- Nie wiem co więcej powiedzieć - odparła po chwili. - Z tego co usłyszałam przed chwilą to często robił Ci aluzje..

- Tak, ale to co innego. Naprawdę miałam wrażenie, że złapaliśmy wspólny język, rozumiesz? Nie wiem, to beznadziejne. Nie wiem na co liczyłam

- Vicky, nie okłamuj siebie, bo on Ci tego nie zrobił. Od początku był z Tobą szczery. Chodzi Ci o coś innego. Poczułaś coś? - spytała marszcząc brwi.

- Nie - powiedziałam od razu. Mimo to wiedziałam, że miała rację. Od samego początku był ze mną szczery, więc o co mi chodziło?

- Ale jednak przy nim zapomniałaś o K.. no wiesz - poprawiła szybko.

- Dobrze nam się rozmawiało i tyle. Upiłam się, a on mnie zagadał. Nic więcej - wzruszyłam ramionami.

- Więc wyluzuj. To on zmarnował czas. To ty tutaj skorzystałaś. Zapomniałaś o tamtym gnojku, a on teraz ma za swoje, bo musi se na ręcznym poradzić. Jebać go - wzruszyła ramionami na co się szeroko uśmiechnęłam, bo no cóż. Miała rację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro