32. Mam kogoś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przeczesałam dłonią włosy wchodząc do pomieszczenia. Potrzebowałam tego tak bardzo jak i powietrza. Nawet stęskniłam się już za tym zapachem.

- Idziesz? - spytała Natalie spoglądając na mnie z boku. Od razu pokiwałam głową po czym odłożyłam torbę na ławkę czym po chwili zawtórowała mi dziewczyna. Szybko się przebrałyśmy po czym zabrałyśmy ręczniki, a już chwilę później byłyśmy przy wodzie.

Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko się zanurzyłam. Cholera, naprawdę mi tego brakowało. Od tygodnia tutaj nie byłam, bo cały czas byłam zajęta potem święta i tak jakoś się uzbierało.

Z Thymonem nie widziałam się od 3 cholernych dni. Cały czas był w pracy, a jak nie to pisał tylko, że musiał coś zrobić. Brakowało mi go, zwłaszcza, gdy szłam spać. Byłam już przyzwyczajona do tego, że to obok niego zasypiam, a przez to teraz było mi znacznie trudniej usnąć. Dzisiaj miałam za sobą jedynie 4 przespane godziny i może to właśnie przez to byłam taka drażliwa. Trochę mi już odbijało bez niego.

Zaczynałam się nawet zastanawiać czy to ja nie zrobiłam czegoś przez co nie chciał się już ze mną widywać. Byłam zbyt otwarta? Nachalna? Może jedno i drugie? A może coś kompletnie innego? Już sama nie wiedziałam. Może wolił bardziej niedostępne? Przecież zaczął ze mną rozmawiać tylko z tego powodu, więc może teraz stałam się zbyt łatwa? Miałam dość myślenia o tym. Musiałam się jakoś wyluzować.

- Nie spinaj się tak - mruknęła Nats po czym mnie delikatnie popchnęła na co zmroziłam ją wzrokiem. - Nie myśl już o nim, niedługo na pewno się spotkacie, a wtedy będzie Cię na kolanach przepraszał - odparła po czym delikatnie się do mnie uśmiechnęła. Nie liczyłam na żadne przeprosiny. Jeśli naprawdę miał coś do załatwienia to ja to rozumiałam. Chciałam go chociaż znowu zobaczyć.

Niepewnie przytaknęłam głową po czym zagryzłam wargę. To głupie jak szybko się do niego przywiązałam, a teraz jedynym o czym myślałam to, abym mogła chociaż jeszcze raz ujrzeć jego oczy. 

***

- Dawno Cię tu nie było - odezwał się Jack przytulając mnie od tyłu na co automatycznie się spięłam. Nigdy tak nie zareagowałam na jego dotyk. To było do mnie nie podobne jednak od momentu, gdy ostatnio razem się zabawialiśmy sporo się zmieniło. 

- Jack - westchnęłam odsuwając się. Szybko odwróciłam się w jego kierunku zauważając jego zdezorientowaną minę. - Mam kogoś - odparłam zagryzając wewnętrzną część policzka. Może i Thymon nie był moim chłopakiem i nie mieliśmy zbyt wielkiego kontaktu przez ostatnie dni jednak to nie zmieniało moich uczuć i tego, że nie chciałam nikogo innego. 

- Oh, nie wiedziałem - przyznał lekko się krzywiąc. - Więc mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa - posłał mi uśmiech po czym delikatnie oblizał usta. Cieszyłam się, że to rozumiał i nie nalegał. Co prawda od początku wiedział, że w tym nie ma żadnych uczuć i, że to była tylko zabawa jednak czasami się obawiałam, że może coś zaczął czuć. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego do czego zawsze prowadziły takie układy, ale jednak nie zawahałam się, gdy go zaproponował. Do tej pory nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że był naprawdę dobry albo był na każde moje zawołanie? Nie miałam pojęcia, ale cieszyłam się, że mogłam już zakończyć ten układ i zająć się czymś co miało jakiś sens. A przynajmniej taką miałam nadzieję. 

- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego delikatnie. - Wiesz to strasznie skomplikowane, ale w końcu na pewno się ułoży - powiedziałam z przekonaniem. Może byłam niepoprawną optymistką, ale co mi pozostało?

- Będę za to trzymał kciuki, ale mam nadzieję, że przez to nie zaczniesz mnie unikać? - uniósł brew ilustrując moją twarz wzrokiem. 

- Nie, jasne, że nie, ale wszystko między nami jest już skończone - skwitowałam nie odwracając wzroku od jego oczu. Nie chciałam żadnych nieporozumień i dlatego miałam nadzieję, że widząc jego oczy będę wiedziała czy ta informacja do niego dotarła.

- Spoko, ale możemy zostać przyjaciółmi? - zmarszczył delikatnie brwi wsuwając dłonie do kieszeni spodenek. 

- Jasne - uśmiechnęłam się, a już po chwili poczułam jak mnie objął co od razu odwzajemniłam. Już nie czułam się ani odrobinę spięta, bo on rozumiał i wiedział. Ufałam, że nie narobi mi żadnych problemów z Thymonem jeśli się poznają. 

- Więc baw się dobrze - powiedział, gdy tylko się odsunął po czym odszedł szybko skupiając swój wzrok na ludziach, którzy aktualnie pływali. Zmarszczyłam brwi odnajdując wzrokiem przyjaciółkę, która aktualnie robiła coś na telefonie. Nie miałam pojęcia, w którym momencie go tu przyniosła. Co najdziwniejsze i chyba najbardziej przerażające to to, że miała minę jakby coś niezłego odwaliła. Od razu do niej podeszłam zabierając telefon. Ta jedynie się uśmiechnęła, gdy spojrzałam w ekran. Była na nim rozmowa z Thymonem, która nie wróżyła dla mnie niczego dobrego. 

W pierwszej wiadomości były wysłane 3 zdjęcia - gdy Jack mnie obejmował od tyłu, gdy się do siebie uśmiechaliśmy, jak się przytuliliśmy na końcu. A na dole był dopisek 'Ogarnij się jak nie chcesz jej stracić'.

To wyglądało aż za bardzo jednoznacznie. Wiedziałam, że miała dobre zamiary, ale byłam wściekła, bo do chuja to przecież wyglądało tak jakbym go okłamywała i jakby mnie coś łączyło z Jackiem. Jasne, może i wcześniej tak było, ale teraz byliśmy tylko przyjaciółmi. 

Poniżej były jeszcze dwie wiadomości.

Thymon: KIM ON KURWA JEST?!?!

Natalie: Sam jej spytaj, wiesz, gdzie jesteśmy

- Żartujesz sobie? - syknęłam w kierunku dziewczyny. - Wiesz jak to wygląda?

- O to chodzi - powiedziała spokojnie. - Pora, żeby zrozumiał co ma, a nie zachowywał się jak ostatni kretyn - prychnęła wywracając oczami. 

- Tylko, że to nie wygląda jakby mnie podrywał, tylko jakbyśmy mieli już romans - mocno zacisnęłam dłonie na telefonie. Miałam nawet wrażenie, że zaraz go połamie. 

- To zaraz tu przyjedzie i mu wszystko wyjaśnisz - wzruszyła ramionami. - W końcu go zobaczysz, nie zrzędź tak - posłała mi uśmiech, wstała z ławki, poklepała po ramieniu po czym biegiem ruszyła w kierunku wody, a już po chwili było słychać tylko plusk. 

***

Nerwowo potarłam dłońmi ramiona. Wiedziałam, że minęły dopiero 4 minuty odkąd przeczytałam owe wiadomości jednak miałam wrażenie jakby minęła cała godzina. Jechał tu? Zignorował? Nie wiedziałam czy powinnam zadzwonić i próbować wszystko wyjaśnić, ale jeśli była choćby najmniejsza szansa na to, że go zobaczę to nie miałam zamiaru tego zmieniać. Tęskniłam za nim. 

Wiedziałam, że teraz zapewne czekała nas kłótnia, ale było to lepsze niż ta cisza z jego strony. 

Westchnęłam przeciągle. Przyjedzie tu?

Nie musiałam długo zastanawiać się nad odpowiedzią, bo dosłownie 4 minuty później wbiegł na salę. Byliśmy od siebie dość daleko, a mimo to i tak widziałam wściekłość wymalowaną na jego twarzy. Przeskanował wzrokiem pomieszczenie po czym zatrzymał go na mnie, a wtedy ruszył  w moim kierunku tym pewnym siebie krokiem. Wzdrygnęłam się pod jego wzrokiem jednak mimo to starałam się zachować obojętność na twarzy. 

- Kim on kurwa jest? - syknął, gdy tylko stanął przede mną. Nie potrafiłam się odezwać. Cholera, w końcu go widziałam. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu był. Tęskniłam za nim. 

Przez chwilę wpatrywałam się w jego oczy aż w końcu zrozumiałam, że powinnam coś powiedzieć. Tylko co? Miałam być szczera? Otwarta czy niedostępna? Może, gdy myślał, że już mnie zdobył to czuł się zbyt pewnie? Nie mogłam go stracić. 

- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć - powiedziałam obojętnie. Musiałam być twarda i stanowcza. Nie mogłam pokazywać jak bardzo mi na nim zależało. 

Chłopak prychnął po czym szybko przesunął wzrokiem po pomieszczeniu. W końcu zatrzymał wzrok na mnie i spojrzał z tą złością. 

- Wiesz co? Masz rację - syknął zaciskając usta. - Najwyraźniej to ja tu zrobiłem z siebie idiotę - ostatni raz zerknął mi w oczy po czym ruszył do wyjścia. Już sama nie rozumiałam o co mu chodziło. Myślałam, że wolił tą niedostępną dziewczynę, a tymczasem obrażał się, gdy to właśnie nią byłam. 

- Zaczekaj - powiedziałam podchodząc do niego i łapiąc go za łokieć - Nic mnie już z nim nie łączy - odparłam zagryzając mocno wewnętrzną część policzka. 

- Muszę wracać do pracy - powiedział po chwili po czym się wyrwał i szybko wyszedł. Oczywiście, że musiałam zjebać. Tak bardzo chciałam go zatrzymać przy sobie, że go straciłam. 

- Wracam do domu - powiedziałam pod nosem po czym szybko wyszłam. Nie chciałam już tu być. Pierwszy raz czułam, że woda nie będzie tym co mnie uspokoi, bo to właśnie jego potrzebowałam. 

***

Wywróciłam oczami słysząc dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się wstawać, a tym bardziej przyjmować gości. Jeszcze podejrzewałam, że to pewnie Natalie, a z nią to w szczególności nie chciałam rozmawiać. Obwiniałam ją o to wszystko chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tutaj nie było jej winy. Wszystko zaczęło się od dziwnego zachowania Thymona. Niby mówił, że był zajęty jednak miałam wrażenie, że specjalnie mnie odpychał. Ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy otworzył się przede mną i może się przestraszył? Nie miałam pojęcia co działo się w jego głowie i może tego to właśnie ja się bałam? Nie wiedziałam o czym myślał i czego ode mnie oczekiwał i kim tak właściwie dla niego byłam. 

- Mam nadzieję, że nie otworzyłaś drzwi dlatego, że nie słyszałaś, a nie dlatego, że nie chcesz mnie widzieć - uniósł brew stając przed kanapą na której leżałam. Na jego widok na mojej twarzy automatycznie pojawił się delikatny uśmiech. 

- Jak wszedłeś? - spytałam podnosząc się do siadu. 

- Jak następnym razem będziesz chciała zamknąć się przed światem to pamiętaj, żeby zamknąć drzwi od tarasu. Chociaż mnie by to raczej nie powstrzymało - wyszczerzył zęby wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Wyglądał tak cholernie dobrze, że nawet nie sądziłam, że to było możliwe, ale teraz, gdy stał nade mną z tym swoim powalającym uśmiechem, wesołym błyskiem w oku i tą typowo dla niego wyluzowaną i dupkową postawą wiedziałam, że nie widziałam nikogo przystojniejszego. 

- Chcesz powiedzieć, że wbiłbyś tu oknem? 

- Bez wahania, skarbie - posłał mi szeroki uśmiech po czym złapał za dłoń i mocno przyciągnął do siebie przez co obiłam się o jego klatkę piersiową. - Przepraszam, że wcześniej nie udało mi się przyjść. Miałem dużo pracy, a potem sporo spraw do załatwienia 

- Nie szkodzi, ale nie wmawiaj mi, że tylko o to chodzi - odparłam po czym cicho westchnęłam. - Widzę, że z jakiegoś powodu próbujesz mnie odepchnąć - zagryzłam wargę układając dłonie na jego piersi. Szybko poczułam te jego na moich biodrach. 

- Przepraszam. Naprawdę staram się, ale nie wiem czy potrafię - westchnął, a z jego twarzy zniknął ten uśmiech, który chciałam widywać. 

- Ja to rozumiem, ale nie uciekaj przede mną. Jeśli potrzebujesz czasu to po prostu mi to powiedz - skwitowałam nie odwracając wzroku od jego oczu. Były naprawdę piękne. 

- Dobrze - odezwał się po czym ułożył dłoń na moim policzku po czym zaczął go delikatnie głaskać kciukiem. Miałam ochotę przymknąć oczy z przyjemności jednak jedyne co zrobiłam to patrzyłam w jego oczy. - Wiesz za czym najbardziej tęskniłem? - przerwał na moment spuszczając wzrok na moje usta. - Za ich smakiem - przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze po czym głośno przełknął ślinę. W końcu podniósł wzrok na moje oczy - I za tym uśmiechem - dodał po czym pociągnął mnie za dłoń w kierunku drzwi - Ale obiecałem Ci coś, więc to przełożymy na kiedy indziej - dodał spoglądając na mnie przez ramie. Uniosłam wysoko brwi nie rozumiejąc o czym mówił. Byłam też zawiedziona, że mnie nie pocałował chociaż najwyraźniej oboje pragnęliśmy tego tak samo mocno. 

- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy ten się zatrzymał, abym mogła założyć buty co po chwili uczyniłam. 

- Zobaczysz - posłał mi szeroki uśmiech po czym znowu pociągnął mnie za dłoń. Zamknęłam za nami drzwi po czym dałam mu się poprowadzić do jego auta, które stało pod moim domem. Po chwili jechaliśmy już w tylko jemu znanym kierunku, ale nie martwiłam się. Ufałam mu. 

Chwilę później poczułam jego dłoń na moim udzie, które ścisnął, a potem zauważyłam jego szeroki uśmiech. Ja też się uśmiechnęłam. Naprawdę lubiłam, gdy pokazywał całemu światu, że byłam jego. Może i oficjalnie nie byłam, ale oboje wiedzieliśmy, że prawda była inna. 

- Więc kim był ten chłopak? - spytał po dłuższej chwili mocniej ściskając moje udo. Wiedziałam, że był zdenerwowany, ale mimo to nawet na mnie nie spojrzał. 

- Kiedyś.. - zacięłam się nie wiedząc jak to nazwać - się dobrze bawiliśmy - wyjaśniłam cicho wzdychając. W końcu zerknął na mnie po czym cicho prychnął. 

- Nie wyglądało to jakby to było 'kiedyś' - zaznaczył ostatnie słowo przenosząc wzrok na drogę. 

- Dawno się nie widzieliśmy i dopiero dzisiaj udało mi się to zakończyć - wyjaśniłam prosto. On nie był typem faceta, który robiłby mi zażalenia o coś takiego, bo przecież sam prowadził podobne życie. Musiałam go tylko przekonać, że to było już tylko przeszłością. - Ale już dawno do niczego między nami nie doszło - zapewniłam posyłając mu delikatny uśmiech, który po chwili odwzajemnił po czym zaczął zataczać kółeczka kciukiem na moim udzie. 

- Przepraszam, że tak dzisiaj wpadłem i nawrzeszczałem - powiedział po chwili. 

- Tu akurat jest wina Natalie, cokolwiek chciała uzyskać tymi zdjęciami nie bardzo jej wyszło - mruknęłam spoglądając na drogę przed nami. Chciałam się chociaż zorientować, w którym kierunku jechaliśmy. Niby znałam to miasto jak własną kieszeń jednak nie miałam pojęcia gdzie mnie zabierał. Byliśmy już prawie w centrum miasta, a tu było praktycznie wszystko. W każdym razie tym razem chyba nie chciał, abyśmy się gdzieś włamywali. 

- Myślę, że jednak uzyskała to co chciała - powiedział nagle na co na niego spojrzałam. - Jesteśmy teraz tutaj razem, w jednym aucie - wyjaśnił po czym szeroko się uśmiechnął w moim kierunku. Kochałam ten uśmiech. 

- Jeśli potrzebujesz jeszcze przerwy.. 

- Nie, naprawdę nie. Chyba trochę spanikowałem, ale to się więcej nie powtórzy - zapewnił spoglądając w moim kierunku. 

- Nic się nie stało, ale następnym razem po prostu mi powiedz, bo trochę beznadziejnie zastanawiać się o co chodzi i co zrobiłam - mruknęłam.

- Dobrze - oblizał usta spoglądając na mnie kątem oka. - Ale ty nigdy nie robisz nic złego, a jeśli byłoby coś nie tak to przecież bym Ci powiedział - dodał po czym zatrzymał auto pod szerokim płaskim budynkiem. Zmarszczyłam brwi wychodząc z samochodu. 

- Okay, mogłam spodziewać się wszystkiego, ale nie tego, że zabierzesz mnie do sklepu budowlanego - powiedziałam zaskoczona. On mnie cały czas zaskakiwał. 

Chłopak zaśmiał się cicho po czym okrążył auto i złapał mnie za dłoń splatając nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego szeroko czując jak w moim brzuchu pojawiają się motyle. Kochałam to uczucie. Właściwie kochałam wszystko co się z nim wiązało. 

- Więc po co tu jesteśmy? - spytałam dorównując kroku chłopakowi. Nie wiele rozumiałam z tego co tu się działo. No, ale halo. On nie wpadał raczej na normalne pomysły. 

- Naprawdę nie pamiętasz? - uniósł brew po czym cicho się zaśmiał widząc moją zdezorientowaną minę. - Więc zaraz się przekonasz - uśmiechnął się szeroko czym się od razu odwzajemniłam. Przy nim po prostu nie umiałam się nie uśmiechać. 

Próbowałam zrozumieć o czym mówił. Rozmawialiśmy o czymś takim? Nie mogłam sobie niczego takiego przypomnieć. 

Po chwili weszliśmy do środka, a wtedy chłopak zabrał wózek, lecz mimo to nie puścił mojej dłoni. Chciałam się już odsunąć, aby wygodniej było mu prowadzić jednak on tylko mocniej ścisnął moją dłoń posyłając mi szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Po chwili weszliśmy na dział z farbami. Szybko zaczęłam rozumieć co tutaj robiliśmy. 

- Więc, które chcesz? - spytał rozglądając się po wszystkich półkach. 

- Nie sądziłam, że wtedy mówiłeś na serio - powiedziałam po chwili. 

- Gdy mówię, że coś zrobię to nie ma innej opcji - powiedział na co czułam jak na moment się spięłam. W głowie huczała mi jedna z naszych pierwszych rozmów, gdy powiedział, że jeszcze mnie zdobędzie. Wciąż o to chodziło? Aby zrobić to co obiecał? - Wszystko dobrze? - spytał spoglądając na mnie. Po chwili przytaknęłam po czym odwróciłam od niego wzrok i wbiłam go w półki z farbami. Musiałam odrzucić to myślenie. Cholernie bałam się, że mogło być prawdą. 

--------------

W następnym tygodniu mam kolejny wyjazd, więc może być ciężko z rozdziałem jednak postaram się, aby pojawił się najpóźniej w niedzielę.

Rozdział niesprawdzony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro