33. To nie jest dobry pomysł

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wszystko dobrze? - spytał już chyba po raz 5. Zaczynało mnie to już powoli irytować zwłaszcza, że nie miałam zamiaru mówić mu prawdy. Bo nawet jeśli moje myśli były prawidłowe to i tak by mi tego nie powiedział. Przecież jeśli przez ten cały czas pracował tylko nad tym, aby mnie przelecieć to nie przekleśliłby tego całego czasu, aby tylko odpowiedzieć szczerze na moje pytanie. 

Wsunęłam dłonie do kieszeni spodni po czym odwróciłam od niego wzrok. Był aż tak zdesperowany, że bawiłby się w to nadal doskonale zdając sobie sprawę z tego co przeszłam przez ostatni związek? Czy naprawdę to wszystko mogło być tylko kłamstwem? A to co opowiadał o rodzicach? To też była tylko przykrywka, aby zrobiło mi się go żal i, żeby było mu łatwiej? Nie miałam pojęcia co o tym myśleć, ale w każdym razie nie czułam do niego litości jeśli coś takiego przeżył. Uważałam, że był naprawdę silnym człowiekiem skoro dał sobie radę z czymś takim i jeszcze był tak wspaniałym facetem. 

- Vicky! - syknął w końcu na co powróciłam do niego wzrokiem. - Co się do cholery stało? Powiedziałem albo zrobiłem coś nie tak? - dopytywał przypatrując się mojej twarzy. Co mnie zdziwiło to to, że odsunął się jakby nie był pewien czy nie byłam zła o tą bliskość jego. Naprawdę nie widział tego jak bardzo lubiłam to, gdy był obok mnie, a gdy dodatkowo nie ukrywał tego co nas łączyło w miejscach publicznych? 

Co miałam mu powiedzieć? Co zrobić? Nie mogłam odpowiedzieć 'nie', bo nie potrafiłam go okłamywać, a przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to właśnie przez jego słowa czułam się tak, a nie inaczej. 

Gdy po dłuższej chwili się nie odezwałam ten wydawał się tym przerażony. 

- Co zrobiłem? Naprawdę przepraszam. Nie chciałem Cię niczym urazić - mówił dalej zaczynając wymachiwać rękoma. Przyjrzałam się mu. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Wątpiłam w to, że mógłby udawać. No i wow, to ile mnie przepraszał w ostatnim czasie było aż zadziwiające. 

- Nie, naprawdę nic się nie stało. Mało dzisiaj spałam i bardziej drażliwa jestem - odparłam po chwili. Nie kłamałam. Było już dobrze, bo po jego minie naprawdę sądziłam, że nie mógłby aż tak dobrze udawać. Zależało mu na mnie. 

- Masz problemy ze snem? - spytał po chwili spoglądając na mnie niepewnie. Przytaknęłam po czym szybko wyciągnęłam papierosa z kieszeni i go odpaliłam. Potrzebowałam tego. Ostatnio miałam zbyt dużo stresujących sytuacji przez co nie pamiętałam już kiedy ostatnio nie miałam papierosa w ustach chociaż jednego dnia. - Coś Cię gryzie? - spytał niepewnie podchodząc do mnie po czym objął mnie od tyłu. 

- Twoje zachowanie - mruknęłam. - Dzisiaj jeszcze ani razu nie dostałam żadnego komplementu na temat mojego tyłka - uśmiechnęłam się do niego znacząco na co ten po chwili wybuchnął śmiechem. Cholera, kochałam ten dźwięk. 

- Jest idealny - powiedział, gdy już się uspokoił. Uśmiechnęłam się do niego szeroko po czym wsunęłam fajkę do ust i się szybko zaciągnęłam. Od razu odetchnęłam z ulgą jednak teraz, gdy już byłam w jego ramionach i widziałam jego uśmiech to czułam, że już tego nie potrzebowałam. Byłam już spokojna. 

- Wiem, Thymon - uśmiechnęłam się po czym rzuciłam papieros na ziemię i szybko zgniotłam go butem. 

- Nie palisz? - spytał po chwili na co wzruszyłam ramionami. 

- Ode chciało mi się - mruknęłam uśmiechając się krzywo. On był najlepszym odwykiem na wszystko. Nie byłam uzależniona od fajek, ale jeśli nadal byłby cały czas tak blisko mnie to szybko przestałabym w ogóle palić. Przy nim to nie było mi potrzebne. - Jedziemy? - spytałam zagryzając wargę. Nie chciałam wychodzić z jego ramion, ale czułam się trochę dziwnie, gdy tak staliśmy na parkingu, gdy on pewnie miał lepsze zajęcia i możliwe, że miał jeszcze dzisiaj coś do zrobienia. 

- Jasne - odparł po czym mnie puścił i poszedł do auta. Co mnie zdziwiło to to że już nie złapał mojej dłoni, a przecież zawsze to robił. Nawet, gdy prowadził cholerny wózek! Więc czy teraz to ja zrobiłam coś nie tak? To wszystko było zbyt skomplikowane. 

Po chwili zajęłam miejsce w aucie i szybko zapięłam pasy. Przyłożyłam policzek do szyby po czym odetchnęłam. To była jakaś masakra. 

Przez całą drogę między nami panowała cisza. Cholera, nawet nie czułam jego dłoni na moim udzie, a przecież podczas jazdy zawsze tam była, więc o co do cholery chodziło? Może naprawdę bał się, że robił coś nie tak i tymi gestami przekraczał jakieś granice. Westchnęłam nie wiedząc co zrobić. 

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu pomogłam mu przenieść farby i pędzle do domu. Co mogłam więcej zrobić? Nasza relacja była na tyle skomplikowana, że sama nie wiedziałam na ile mogłam sobie pozwolić. 

- Skarbie? - powiedział nagle na co się do niego odwróciłam unosząc brew. - Masz naprawdę idealny tyłek - oblizał usta nie odwracając wzroku od wspomnianej części ciała na co cicho prychnęłam. Czego mogłam się po nim spodziewać? 

Już chwilę później poczułam jego dłonie na moich biodrach i usta na szyi. Automatycznie przymknęłam oczy odchylając głowę do tyłu, aby dostał większy dostęp. Dosłownie sekundę później jego dłonie wylądowały na moim tyłku, a jego usta mocniej nacisnęły na moją szyję. Zagryzłam wargę czując jak mój oddech przyśpieszył. Robił ze mną co chciał, a ja bez wahania mu na to pozwalałam. Nawet do głowy mi nie przyszło, aby się przeciwstawić. Już dawno nie miałam takiej przerwy od seksu, więc sama już nie wiedziałam czy byłam taka uległa z tego właśnie względu czy to dlatego, że to był on, ten za którym szalałam. 

Sapnęłam cicho, gdy delikatnie ugryzł mnie w szyję po czym przesunął po niej językiem. Doskonale wiedział jak rozpalić dziewczynę. 

- Cholernie chciałbym się teraz do Ciebie dobrać, ale czuję, że to byłoby nie fair - powiedział mi do ucha tak cholernie seksownym głosem, że nogi się pode mną ugięły. Zacisnęłam mocno zęby i oczy po czym wypuściłam głośno powietrze przez nos. Szybko się rozluźniłam po czym odwróciłam się w jego kierunku. 

- Naprawdę tak sądzisz? - spytałam oblizując usta spoglądając na niego wyzywająco. - Może się boisz, że nie spełnisz moich oczekiwań? - uniosłam znacząco brew posyłając mu flirciarskie spojrzenie. 

- Cholera, nic dziwnego, że żaden nie potrafi Ci odmówić - powiedział nerwowo przełykając ślinę, a jego wzrok spadł na moje usta. Automatycznie się uśmiechnęłam. Pragnął mnie. Jego spojrzenie mówiło dosłownie wszystko. Fakt, faktem byłam dobra w uwodzeniu mężczyzn, w końcu co było w tym trudnego? Wystarczyło odpowiednio wypowiedzieć zachęcające słowa, a potem szło już z górki. Rzadko kiedy zdarzało się, że ktoś po czymś takim mi odmawiał. Jeśli nawet się taki zdarzał to wtedy po prostu szłam krok dalej, a na tym etapie już nikt nie miał szans z samokontrolą. Thymon był jedynym facetem, który tyle czasu mi odmawiał chociaż tutaj to ja też mu po części na to pozwalałam, bo bądźmy szczerzy - chciał mnie. Bezwarunkowo i w każdej chwili. To każdy głupi by zauważył, a mimo to ja pozwalałam mu mnie odpychać. Gdybym chciała to już z pewnością byłby w moim łóżku, ale cholera, czułam, że to po prostu by wszystko pokomplikowało zwłaszcza, że on nie był na to gotowy. A skoro nie chciałam być tylko kolejną to musiałam poczekać. 

- Więc poczekajmy - powiedziałam po chwili. Nie mogłam go pośpieszać, więc teraz musiałam się wycofać z tego co właśnie robiłam. Chłopak wydawał się zaskoczony moją nagłą zmianą decyzji jednak nie skomentował tego. 

- Emm.. To które pokoje chcesz malować? - spytał odwracając ode mnie wzrok. 

- 2 ściany w salonie i pokój gościnny - powiedziałam przyglądając się mu chociaż odwrócił się tak, że nie widziałam stąd jego twarzy. Mogłam jedynie patrzeć na tył jego głowy i koszulkę pod którą kryły się umięśnione plecy. 

- Więc spakowana? - spytał w końcu na mnie spoglądając. Uśmiechnęłam się wciąż widząc to pożądanie w jego oczach, które tak bardzo starał się ukryć. Niestety dla niego, doskonale znałam ten wzrok. 

- Co? - uniosłam brew nie rozumiejąc o co mu chodziło. 

- Najlepiej, gdybyś się do mnie przeniosła na dzień albo dwa - mruknął. - Zależy ile potrwa malowanie, ale kurde, zapomniałem kupić jeszcze folię. Potem najwyżej jeszcze po nią skoczę - dodał po czym przeczesał dłonią włosy. 

- I sądzisz, że to dobry pomysł? - spytałam spoglądając na niego z powątpieniem. Teraz ledwo nad sobą panowaliśmy, a co dopiero, gdy będziemy pod jednym dachem. Nie wspominając o tym, że raczej częściej zdarzały nam się kłótnie, a one na pewno dobrze by na to nie wpłynęły. - Lepiej chyba, żebym się przeniosła do Natalie albo wróciła do rodziców - skwitowałam. 

- Jeśli tego właśnie chcesz - wzruszył ramionami po czym posłał mi kpiący uśmiech - ale u nich nie zaśniesz przy moim boku. Przemyśl to - powiedział po czym podszedł do drzwi na tył domu po czym przez nie wyszedł i zatrzymał się na tarasie po czym zajął miejsce na jego krańcu. 

Jeszcze przez chwilę próbowałam przetrawić to co powiedział jednak bądźmy szczerzy - tu nie było się nad czym zastanawiać. Niczego bardziej nie pragnęłam jak jego ramion. Uważałam, że to był naprawdę słaby pomysł jednak to mógł być jakiś test czy mieliśmy jakąś szansę. Bo jeśli kiedyś udałoby nam się być razem to będziemy musieli umieć przebywać w swoim towarzystwie, a to przecież mógł być najlepszy sposób na sprawdzenie tego. No i bądźmy szczerzy - ja po prostu nie umiałam mu odmówić. Czy chciałam? Jasne, że nie jednak mózg podpowiadał mi, że powinnam, no bo czy to mogło skończyć się dobrze? Były dwie opcje, gdybym się naprawdę na to zgodziła - przespalibyśmy się ze sobą albo znowu pokłócili. Szczerze wątpiłam, że skończylibyśmy to bez żadnych zmian. Za bardzo nas ciągnęło do siebie, a dodatkowo oboje mieliśmy raczej wybuchowy charakter. A więc czy to był dobry pomysł? Zdecydowanie nie! Czy miałam zamiar się zgodzić? Oczywiście!

Ja po prostu nie umiałam inaczej. Nie ważne w jaki sposób chciałam spędzać z nim czas, być przy nim. Niczego bardziej nie pragnęłam jak chociażby jego samej obecności. 

Wyszłam na taras po czym zajęłam miejsce obok Thymona, a już po chwili ułożyłam głowę na jego ramieniu. Chłopak objął mnie nim spoglądając na mnie kątem oka. 

- To nie jest dobry pomysł - zaczęłam z małym uśmiechem - takie lubię najbardziej - dodałam oblizując usta. Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam zauważając ten jego. Był po prostu piękny. 

Jasne, że bałam się tej przeprowadzki, ale dzięki niej mogłam też sprawdzić, które jego słowa były prawdą. 

- Tak coś czułem - posłał mi zawadiacki uśmiech po czym odwrócił ode mnie wzrok. Ja nie potrafiłam. Nie mogłam przestać patrzeć na jego prawy profil, który był po prostu piękny. - Skąd mam wiedzieć co czuję? - spytał po dłuższej chwili ciszy po czym w końcu na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

- Gdy to naprawdę poczujesz to będziesz po prostu to wiedział - powiedziałam od razu. Byłam trochę zawiedziona tym pytaniem, no bo skoro go zadał to znaczyło, że wciąż nie rozumiał tego co się działo między nami. Wiedziałam, że na niego zaczekam, ale czy to miało jakikolwiek sens, gdy nawet nie wiedziałam czy coś do mnie czuł. Nie mogłam go pośpieszyć, ale jednak chciałam chociaż tyle wiedzieć. Był najlepszym co mnie spotkało, ale to między nami nie było też proste. Było piękne, ale niekiedy też toksyczne. Wierzyłam, że gdy tylko przejdziemy na wyższy poziom naszej znajomości to jakoś to naprawimy i to wszystko stanie się jeszcze lepsze.

***

- Więc gdzie mogę to położyć? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Niby znaliśmy się trochę czasu, ale i tak nigdy nie byłam w jego domu. Wyobrażałam sobie go praktycznie tak samo. Biało-szare ściany, ciemne meble, czarna podłoga i niewiele ozdób. Można było to nawet nazwać typowym mieszkaniem faceta. Było ładne.

- W sypialni - powiedział posyłając mi szeroki uśmiech.

- Więc rozumiem, że ty będziesz spał na kanapie? - uśmiechnęłam się kpiąco po czym lekko zagryzłam wargę.

- Jeśli ty też zamierzasz na niej spać - wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko. Naprawdę kochałam te nasze przepychanki.

- A do czego Ci tam ja? - uniosłam brew patrząc na chłopaka znacząco.

- Oh, skarbie - zaczął podchodząc, a gdy już podszedł wystarczająco blisko objął moje policzki - oboje wiemy, że sama tego chcesz - oblizał usta przybliżając się tak blisko, że czułam jego oddech na moich ustach. Miał mnie w garści, a co gorsze doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Przestań z tym tak walczyć, bo Ci się to nie uda - wyszeptał na moment spuszczając wzrok na moje usta. Gdy tylko go podniósł odskoczył ode mnie jakby coś go poparzyło na co tylko zmarszczyłam brwi jednak postanowiłam tego nie komentować. Skoro mieliśmy się nie śpieszyć to nie miałam zamiaru go w niczym poganiać.

Chłopak odetchnął po czym zabrał moją walizkę i szybko zniknął za drzwiami jak sądziłam sypialni. Mocno zagryzłam wewnętrzną część policzka i cicho westchnęłam. Potrzebowałam zapalić jednak w tym momencie wiedziałam, że to było niemożliwe.

Zaczynałam już powoli twierdzić, że powinnam zacząć się od niego odsuwać. Bałam się, że za szybko poczuję zbyt wiele, a to by się zapewne naprawdę źle dla mnie skończyło.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że już próbowałam to zrobić jednak nie wychodziło, a tym razem byłoby jeszcze trudniej biorąc pod uwagę to, że teraz dzieliłam z nim dom. Może właśnie powinnam jednak z tego zrezygnować? Problem był w tym, że gdy tylko widziałam uśmiech na jego ustach to byłam w stanie zgodzić się na wszystko. Idiotycznie wierzyłam, że naprawdę odwzajemniał moje uczucia, ale cholera nie mogłam być tego pewna. Nie dość, że sam nie udzielał mi jasnych odpowiedzi to jeszcze sama nie wiedziałam czy powiedziałby mi prawdę. To wszystko było zbyt skomplikowane.

- Idziesz? - krzyknął z pokoju na co wzdrygnęłam się wyrwana z zamyślenia. Zagryzłam wargę po czym wsunęłam dłonie do kieszeni. Gdy tylko weszłam do owego pomieszczenia uśmiechnęłam się na przymus po czym rozejrzałam w około. - Wszystko dobrze? - spytał od razu na co przeniosłam na niego zaskoczony wzrok. Mało kto potrafił odróżnić mój nieszczery uśmiech od tego szczerego, a jemu przyszło to z taką łatwością, że byłam naprawdę zaskoczona.

- Pocałuj mnie - szepnęłam nagle czym chyba zaskoczyłam nas oboje jednak chłopak nawet przez sekundę nie wyglądał na takiego co by był zażenowany czy zniesmaczony. Już sekundę później podszedł do mnie, objął moje policzki po czym mnie pocałował. To nie był ten pocałunek co tak często mieliśmy. To był ten, w którym były uczucia i to nie pożądanie czy rządza, to było to co było między nami. Chłopak najwyraźniej jakoś wyczuł, że to właśnie tego pocałunku potrzebowałam. Dzięki niemu poczułam, że to wszystko naprawdę nie mogło być kłamstwem.

- Jesteś dla mnie ważna - powiedział opierając nasze czoła o siebie. - Bardzo - dodał łapczywie nabierając powietrza. - Cokolwiek powiem albo zrobię, nie możesz w to zwątpić - podniósł na moment wzrok na moje oczy po czym znowu delikatnie złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Właśnie tych słów potrzebowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro