34. Im dłużej..

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy po czym mocno zacisnęłam usta nie wyczuwając obecności chłopaka. Nie musiałam się nawet odwracać, aby wiedzieć, że go tu nie ma. Znałam na pamięć zapach jego perfum tak samo jak i zawsze rozpoznałabym jego dłoń. Tym razem nie czułam nic z tego.

Nie wierzyłam w to, że by uciekł, bo przecież byliśmy u niego. Raczej obawiałam się tego, że wyszedł mnie przed tym nie budząc. Nie chciałam się budzić bez niego, a przynajmniej nie w mieszkaniu, w którym już go nie było. 

Westchnęłam cicho przytulając głowę do poduszki. Potrzebowałam jeszcze chociaż odrobiny snu, ale po kilku minutach w końcu zdałam sobie sprawę, że już dzisiaj on nie nadejdzie. Wstałam z łóżka po czym się rozejrzałam po pokoju. Nigdzie nie widziałam mojego telefonu, aby chociażby się dowiedzieć, która była godzina, więc postanowiłam go poszukać. 

Gdy tylko opuściłam pokój do moich nozdrzy dotarł zapach jedzenia i cudowne perfumy chłopaka. Przy tym zapachu chciałam się budzić już zawsze. 

Teraz już wiedziałam, że nigdzie nie wyszedł. Był tu, a ja w tym momencie czułam się naprawdę szczęśliwa, bo cholera ja naprawdę byłam w jego domu, a co lepsze nocowałam w nim. Pierwszy raz od kilku dni zasnęłam przy jego boku. Jak na razie wszystko szło po mojej myśli i szczerze miałam nadzieję, że to się nie zmieni. 

Ruszyłam za zapachem, a gdy tylko zauważyłam chłopaka przy kuchence szeroko się uśmiechnęłam. Wyglądał cudownie chociaż miał na sobie tylko krótkie spodenki. I może właśnie dlatego tak mi się podobał? W każdym razie chciałam go widywać takiego codziennie. 

- Hej - szepnęłam mu do ucha przytulając go od tyłu. Kochałam czuć pod palcami jego skórę. 

- Cześć piękna - uśmiechnął się przekręcając delikatnie głowę, aby musnąć ustami moją skroń. - Wyspana? - spytał nie odwracając wzroku od moich oczu. Pokręciłam przecząco głową po czym cicho westchnęłam.

- Miejsce obok mnie było zimne - mruknęłam na co chłopak zaśmiał się krótko. 

- Wybacz, pomyślałem, że miło by było zrobić coś do jedzenia 

- Wolałabym Ciebie obok - odparłam składając pojedynczy pocałunek na jego ramieniu. Byłam z nim szczera. Niczego bardziej nie chciałam niż jego. Mogłam nawet nic nie jeść przez całe tygodnie jeśli tylko dzięki temu miałabym go przy sobie. Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam zauważając, że wywołałam taki sam u niego. 

- Więc chodźmy - powiedział po czym szybko przełożył jajecznicę na talerz. Zmarszczyłam brwi nie bardzo rozumiejąc o co mu chodziło. Po chwili chłopak odwrócił się w moją stronę po czym wziął na ręce na co głośno pisnęłam. - Weź talerz - powiedział uśmiechając się do mnie. Zmarszczyłam brwi jednak wykonałam jego polecenie, a już po chwili chłopak niósł mnie do pokoju. Niewiele rozumiałam z tego co tu się działo, ale nie miałam zamiaru się przeciwstawiać. Było mi cholernie dobrze. 

- Co ty kombinujesz? - spytałam mocno ściskając w dłoniach talerz, aby tylko mi nie wypadł. 

- Spełniam Twoją prośbę, skarbie - odparł posyłając mi szeroki uśmiech. Wszedł do pokoju po czym posadził mnie na łóżku. Pocałował mnie w nosek po czym sam zajął miejsce na łóżku opierając się plecami o zagłówek. - No chodź tu - rozłożył delikatnie nogi po czym poklepał miejsce, które się znajdowało między nimi. 

- To jakaś pułapka? - spytałam powoli analizując jego postawę i zachowanie. Wydawał się taki wesoły i szczęśliwy. Jasne, to było czymś dobrym, ale już tak dawno go takiego nie widziałam, że wydawało mi się to po prostu podejrzane. 

- Nie, czemu? Przecież sama chciałaś.. - mruknął niepewnie jakby nie rozumiał co do niego mówiłam. 

- No tak, ale masz pracę, a ja szkołę..

- Mamy jeszcze czas, nie myśl o tym - posłał mi szeroki uśmiech po czym ponownie poklepał miejsce między swoimi nogami. Zagryzłam wargę odkładając talerz na szafkę przy łóżku. Przeszłam na czworaka po łóżku po czym zajęłam wskazane miejsce przez chłopaka opierając się plecami o jego klatę. Szybko poczułam jak objął mnie ramionami i pocałował we włosy. Automatycznie się rozluźniłam. Tylko jego ramiona i bliskość tak na mnie działały. To było zadziwiające jak dobrze się przy nim czułam. Wcześniej zdarzyło mi się to tylko przy jednym chłopaku i po części cieszyłam się, że miałam teraz kogoś nowego u kogo mogłam ulokować te uczucia. Bałam się jedynie, że Thymon nie był do tego właściwym facetem. 

Po chwili chłopak sięgnął po talerz i położył go na moich nogach.

- Smacznego - powiedział łapiąc w dłoń moje włosy po czym przełożył je na jedną stronę. Ułożył brodę na moim ramieniu po czym złożył na nim delikatny pocałunek. - Spokojnie, nic tam nie podrzuciłem - posłał mi szeroki uśmiech, gdy spojrzałam na niego niepewnie. Jasne, że nie wierzyłam w to, że coś by tam podrzucił, ale kochałam się z nim drażnić, więc odparłam;

- Wolę mieć pewność - spojrzałam na niego przelotnie po czym złapałam za łyżeczkę, która leżała na talerzu po czym nabrałam na nią jedzenia i przysunęłam chłopakowi do ust, które od razu uchylił. 

- Po co mi ty naćpana jak mam Cię na trzeźwo? - uniósł znacząco brew po czym wsunął dłoń pod moją koszulkę i zaczął delikatnie głaskać mój brzuch. Automatycznie wypuściłam głośno powietrze przez nos, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Wiedział, że mógł mnie wziąć w każdej chwili, a dzięki temu ja przestawałam już wierzyć w moje urojenia typu 'chce mnie tylko przelecieć i udaje przede mną, że nie tylko o to chodzi', bo skoro zdawał sobie z tego sprawę to po co się jeszcze męczył?

***

Przyparł mnie do auta po czym naparł na moje usta zsuwając jedną dłoń na mój tyłek, który ścisnął. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze na co od razu rozchyliłam usta, a gdy tylko nasze języki się złączyły pociągnęłam go za włosy przysuwając tak blisko jak tylko to było możliwe.

- Uważaj na siebie, piękna - wyszeptał odsuwając się. Ostatni raz delikatnie mnie pocałował po czym szybko okrążył auto. Otworzył drzwi po czym na mnie spojrzał i się uśmiechnął. - Będę o 14 - powiedział po czym wsiadł i odjechał z piskiem opon. Patrzyłam jeszcze za nim aż w końcu jego auto zniknęło mi z pola widzenia. 

- Ile ja mam na Ciebie czekać co? - spytała dziewczyna przytulając mnie od tyłu. 

- Nie bardzo mi się śpieszyło - odparłam uśmiechając się w jej kierunku. Dziewczyna zmrużyła brwi jednak posłała mi szeroki uśmiech. 

- Jak było? - uniosła brew, a gdy tylko po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje odsunęła się po czym pociągnęła mnie za dłoń w kierunku szkoły. 

- Dobrze, cholera nawet bardzo - uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie to jak wczoraj bądź dzisiaj rano spędziliśmy czas. Naprawdę za tym tęskniłam. 

- Cieszę się, ale sądzisz, że to dobry pomysł? Prędzej czy później któreś się rzuci na te drugie, a to może się źle skończyć. Nie wierzę w to, że chce Cię wykorzystać, ale sam Ci mówił, że nie jest gotowy na związek, a ty raczej nie oczekujesz od niego tylko seksu - odparła nie odwracając wzroku od moich oczu. Westchnęłam przeciągle nie wiedząc co powiedzieć, bo cholera ona miała rację. Ciężko było mi się przy nim powstrzymać, ale tak teorytycznie to od zawsze tak było, a przecież wytrzymałam już prawie 2 miesiące. Wiedziałam, że im dłużej tym będzie ciężej, ale miałam jeszcze zahamowania i byłam gotowa panować nad sobą jeśli tylko w końcu będziemy mogli być razem. 

- Im dłużej się na coś czeka tym bardziej się docenia chwilę, w której to nadejdzie - mruknęłam przypominając sobie te słowa, które gdzieś przeczytałam. 

- Od kiedy ty taka mądra? - spytała przekraczając próg szkoły. Wzruszyłam ramionami uśmiechając się pod nosem. To będzie dobry dzień.

***

- Thymon, mieliśmy malować! - mruknęłam, gdy chyba po raz setny jego dłonie wylądowały na moim tyłku. 

- Oh, skarbie. Nie wmawiaj mi, że tego nie lubisz - wyszeptał składając pojedynczy pocałunek przy złączeniu ramienia i szyi. - Pragniesz mnie tak samo jak i ja Ciebie - powoli wsunął dłoń pod moją koszulkę przez co poczułam dreszcz, który przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. 

- Thymon - syknęłam chcąc już się odsunąć jednak on tylko przycisnął mnie bliżej siebie. 

- Muszę Ci coś.. - przerwał, gdy ktoś nagle wszedł do domu. Zmarszczyłam brwi jednak to nie to mnie obchodziło. Chciałam wiedzieć co chciał mi powiedzieć. Nie często słyszałam ten poważny ton i wiedziałam, że jak już go używał to do czegoś naprawdę ważnego. 

Wpatrywałam się w chłopaka czekając na jego kolejne słowa jednak on już na mnie nie patrzył. Wzrok miał skupiony na kierunku, z którego dochodziły dźwięki. 

- Sprawdzę kto to - powiedział odsuwając się. Obserwowałam każdy jego ruch zastanawiając się o co mogło mu chodzić. Wydawał się spięty i zdenerwowany. Zdecydowanie chciał powiedzieć mi coś ważnego. Kimkolwiek była ta osoba, byłam na nią cholernie zła. 

Westchnęłam przecierając twarz dłońmi. Jak zwykle coś musiało nie iść po mojej myśli. Teraz mogłam mieć tylko nadzieję, że osoba, która przyszła nie była Jasonem i, że potem Thymon powie mi co miał na myśli. 

- Pomyślałem, że przyda wam się pomoc - powiedział mój ojciec wchodząc do salonu. Szczerze go kochałam, ale wkurzało mnie to jakie czasami potrafił mieć wyczucie. 

- Dziękujemy, ale dalibyśmy sobie radę 

- Nie wątpię, ale pójdzie szybciej - uśmiechnął się spoglądając w moim kierunku. Ja już doskonale znałam tą minę. Oczywiście, że nie mogło chodzić o pomoc nam, a raczej o przypilnowanie tego, abyśmy nic nie zrobili. Naprawdę nie potrafił zrozumieć tego, że byłam już dorosła? Sądziłam, że już się przyzwyczaił do tego jakie życie prowadziłam, ale najwyraźniej wciąż odzywał się tryb nadopiekuńczego ojca, który musiał chronić swoją córeczkę przed całym światem, a zwłaszcza przed jego męską częścią. 

- Tato, naprawdę nie trzeba - mruknęłam wywracając oczami. Już mógł trochę z tym wyluzować. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że z nim mieszkałam, więc mogliśmy się zabawiać w każdej chwili. Chociaż mogło mu też chodzić o to, aby jak najszybciej zakończyć malowanie, abym wróciła do swojego domu. Wszystko było możliwe. 

- Za pół godziny przyjedzie Ivo - powiedział po czym objął moje policzki i pocałował mnie w czoło. Westchnęłam. 

Zaraz zbierze mi się tu cała rodzina.

Chciałam w końcu móc porozmawiać z Thymonem i dowiedzieć się co takiego chciał mi powiedzieć, ale najwyraźniej na razie to nie było nam pisane. 

***

- Więc co chciałeś mi powiedzieć? - spytałam, gdy w końcu zostaliśmy sami i siedzieliśmy u mnie na tarasie pijąc piwo. Najwyraźniej oboje zapomnieliśmy o tym, że jakoś musimy wrócić do niego, ale w tym momencie miałam w to wyrąbane. Najważniejsze, że mogliśmy być tutaj razem. 

- To już nie ważne - powiedział po czym wziął spory łyk. Odwrócił ode mnie wzrok i wbił go przed siebie. 

- To wyglądało na coś ważnego - odparłam niepewnie. Nie wiedziałam czy już nie chciał mówić dlatego, że uznał, że jednak nie powinien czy może po prostu już nie czuł potrzeby, aby to coś powiedzieć. 

- Wiesz jak to jest, gdy jest taka chwila, gdy chcesz coś wyznać i czujesz, że powinieneś to powiedzieć, ale jednak coś to psuje i potem już nie czujesz takiej potrzeby? Jakby wiesz, że to nie ta chwila, rozumiesz? - spytał nawet nie spoglądając w moim kierunku. Wydawał się zamyślony. 

- Więc, gdy znowu tak poczujesz to to powiedz - odparłam po chwili. Nie mogłam nic więcej powiedzieć. Chciałam usłyszeć te słowa, ale nie mogłam go pośpieszać. Jeśli czuł, że to nie jest dobry moment to mogliśmy na taki zaczekać.

--------------

Krótszy rozdział, ale brak weny :c

Powodzenia w szkole <3

Miłego wieczorka:*

Rozdział niesprawdzony. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro