36. To Twoja gra wstępna?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jako, że mnie przekonałaś to dedykacja dla Ciebie❤️

-------

- Dzięki za wszystko - powiedziałam przytulając dziadka. 

- Oh, kochanie nie masz za co - odparła z szerokim uśmiechem po czym mocno mnie przytuliła. - Przyjeżdżaj do nas kiedy tylko chcesz - odsunęła się dzięki czemu w końcu mogłam zająć miejsce na swoim motorze. 

- Następnym razem może zreperujemy coś razem, co? - uśmiechnął się dziadek wsuwając dłonie do kieszeni. 

- Jeśli nie zepsuje tego bardziej.. - prychnęłam na co mężczyzna się cicho zaśmiał. 

- Jakoś damy radę - zapewnił mrugając oczkiem. Uśmiechnęłam się do niego.

- Trzymajcie się - powiedziałam po czym szybko założyłam kask i odjechałam. Dzisiaj czułam się niezwykle dobrze. Spędziłam całe dnie z daleka od mojego dotychczasowego życia, a teraz czułam się naprawdę wypoczęta. Od rana czułam, że to będzie dobry dzień. Byłam wyspana, najedzona i w pełni gotowa na powrót do mojego dotychczasowego życia. Byłam pozytywnie nastawiona chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że teraz już nie wszystko było takie proste. Nawet będąc tam nie potrafiłam przestać myśleć o Thymonie. Zasypiało mi się też trudniej, ale gdy już mi się udawało to śniłam o naszych najlepszych momentach dzięki czemu potem udawało mi się przesypiać całą noc, a dodatkowo budziłam się z uśmiechem. Nie miałam pojęcia skąd nagle wzięła się u mnie ta energia i dlaczego na myśl o nim się uśmiechałam skoro doskonale zdawałam sobie sprawę, że bardzo możliwe, że już go nie zobaczę, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Cieszyłam się póki czułam się dobrze. Reszta jak na razie przestała mieć znaczenie. 

***

Odłożyłam kask na komodę po czym odetchnęłam z ulgą, gdy tylko zrozumiałam, że w końcu byłam w domu. Nie to, że za nim tęskniłam, ale w nim po prostu czułam się dobrze. 

Zdjęłam buty i kurtkę po czym zapaliłam światło. Automatycznie zmrużyłam oczy, aby przyzwyczaić je do światła. Mój wzrok od razu wylądował na stoliku, który stał w salonie. Na nim leżał mój telefon podłączony do ładowarki. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jakbym niedowierzała, że naprawdę tam był. Chciałam, aby to było złudzeniem, bo to znaczyło tylko jedno: nie miałam już po co wracać do Thymona. Wiedziałam, że sama prosiłam o to Natalie i na pewno tak było lepiej, ale nie czułam tego. Chciałam go przy sobie. 

Podeszłam niepewnie do telefonu po czym podniosłam go i od razu wystukałam wiadomość do Natalie.

Vicky: Jestem już w domu

Zauważając, że się naładował odłączyłam telefon od ładowarki po czym zaczęłam przeglądać wszystkie wiadomości. Było kilka od Chrisa, dwie od taty i siedem od Evana. Odpisałam wszystkim, że żyję i, że wszystko jest okay, a potem zerknęłam na nieodebrane połączenia. Jedno było od Thymona, które wykonał zaraz po tym jak wyszłam z jego domu, ponad dziesięć od mamy i jeszcze po kilka od innych członków rodziny. Domyślałam się, że wszyscy już wiedzieli co się ze mną działo jako, że mama rozmawiała z babcią, więc postanowiłam zignorować te wszystkie połączenia i odłożyłam telefon. 

Przeczesałam dłonią włosy zastanawiając się co powinnam zrobić. Szybko postanowiłam, że włączę telewizor, więc tak oto właśnie oglądałam jakiś denny serial. Nie miał dla mnie większego sensu i strasznie gubiłam się w postaciach nie wspominając o tym, że nie miałam nawet zielonego pojęcia jak się nazywały jednak miałam to gdzieś. Niby leciał i jakoś mniej więcej rozumiałam co się działo, ale nie zwracałam na niego większej uwagi. Byłam bardziej skupiona na swoich myślach. Starałam się je odgonić, ale nijak mi to wychodziło. 

Byłam zakochana. Pomimo tego jak mój ostatni związek się skończył nie uważałam, że w takim razie nie powinnam się pakować w inne ani nic nie czuć. Teraz byłam po prostu dojrzalsza i lepsze decyzje podejmowałam. 

Wzdrygnęłam się słysząc dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko zdając sobie sprawę z tego, że to pewnie Natalie, a jako, że potwornie mi się nudziło to jej wizyta była zdecydowanie mile widziana. 

Praktycznie w podskokach ruszyłam do drzwi jednak zamarłam, gdy tylko je otworzyłam. Dreszcz przeszedł przez całe moje ciało, a serce znacznie mocniej zabiło. 

Był tu. Stał dokładnie metr ode mnie. 

Żadne z nas się nie odzywało. Po prostu patrzyliśmy na siebie cały czas ilustrując wzrokiem jakbyśmy nie widzieli się co najmniej kilka miesięcy. 

- C - Co tu r - robisz? - spytałam po czym głośno przełknęłam ślinę. Już nawet głos mnie zawodził. 

- Próbuję Cię odzyskać - powiedział przysuwając się o krok w moją stronę na co ja automatycznie wycofałam się o dwa. 

- Thymon, nie - szepnęłam czując jak skręca mi się żołądek. 

- Z Brithany już od dawna nic mnie nie łączy, nie mam pojęcia dlaczego odegrała tą całą szopkę, a po tym jak wyszłaś do niczego nie doszło - zapewnił ostrożnie podchodząc. Znów się wycofałam. 

- Daj już sobie spokój, naprawdę nie mam już ochoty na te zabawę w zgadywankę czy mówisz prawdę czy kłamiesz - powiedziałam po czym mocno zagryzłam wewnętrzną część policzka. Znowu czułam się wypruta. 

- Daj mi powiedzieć - powiedział trochę głośniej niż wcześniej na co mimowolnie się wzdrygnęłam. Chłopak zauważając to szybko odetchnął, przeczesał dłonią włosy, a jego wzrok automatycznie zelżał. - Przepraszam, nie chciałem krzyczeć, ale proszę wysłuchaj mnie. Wiesz przecież, że nie odpuszczę - uśmiechnął się tak uroczo, że aż zmiękły mi kolana. Kochałam ten uśmiech. Nie odezwałam się. Wiedziałam, że mówił prawdę. Znałam go na tyle, że nie miałam co do tego wątpliwości. Przytaknęłam głową czekając na kolejne jego słowa. Chciałam już to mieć za sobą. - Nigdy Cię nie okłamałem - powiedział po czym delikatnie oblizał usta. - Nawet bym nie potrafił. Może to zabrzmi dennie i beznadziejnie, ale jesteś dla mnie wszystkim. Nie wiedziałem, że można się czuć aż tak pustym bez obecności jednej osoby dopóki nie poznałem Ciebie. Zmieniłaś mnie, ja nie jestem już tym samym człowiekiem i to dzięki Tobie. Teraz wiem jakie moje życie było puste i nie mogę Cię stracić nawet jeśli będę musiał w końcu się odważyć i to powiedzieć - przełknął głośno ślinę po czym zaczął pocierać dłońmi uda. Nigdy nie widziałam go tak zestresowanego i musiałam przyznać, że byłam ciekawa co takiego ma mi do powiedzenia. - Kocham Cię, kocham jak nigdy nikogo - powiedział niepewnie podchodząc. Tym razem nawet nie drgnęłam. Byłam zbyt zszokowana, aby coś powiedzieć albo się chociaż poruszyć. Już dawno pragnęłam tych słów jednak nigdy nie sądziłam, że one kiedyś wyjdą z jego ust. Zaczynałam powoli twierdzić, że to jeden z moich snów z nim w roli głównej. - Proszę, powiedz coś - powiedział cicho zatrzymując się na wyciągnięcie zgiętej ręki. 

- To sen? - spytałam głupio po czym zmarszczyłam brwi. To wszystko było zbyt nierealne, aby mogło być prawdziwe. 

- Co? - uniósł brwi jakby nie rozumiał co do niego mówiłam. 

- Pytam czy to sen? Miałam podobne chociaż w nich mniej mówiłeś - stwierdziłam przekrzywiając głowę. Naprawdę nie rozumiałam co tu się działo. 

- A więc jednak Ci się śniłem - wyszczerzył zęby po czym oblizał usta. - Wiesz, że niektóre sny się spełniają? - uniósł sugestywnie brew na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam tą jego zboczoną stronę. Kochałam w nim praktycznie wszystko. 

- W takim razie mam nadzieję, że spełnią się te, w których Cię topiłam - uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam. 

- To Twoja gra wstępna? - spytał przysuwając się krok bliżej. Teraz stał na tyle blisko, że czubki jego butów i moich stóp się zetknęły. 

- Tego się raczej nie dowiesz - uniosłam wyzywająco brew po czym się szeroko uśmiechnęłam. Znowu grałam w jego grę. Znowu mu ulegałam. 

- Coś czuję, że szybciej niż sądzisz - zniżył głowę przez co poczułam jego ciepły oddech na moim nosie. - Vicky - szepnął układając dłoń na moim policzku - To nie jest sen, zakochałem się w Tobie. Niczego nigdy nie byłem tak pewny jak tego, że Cię kocham. Może i zgrywam idiotę, i mówię rzeczy przez, które myślisz, że zależy mi jedynie na twoim ciele, ale tak nie jest. Nigdy nikomu nie powiedziałem tych słów i nigdy nie zmarnowałbym ich dla kogoś kogo naprawdę bym nie darzył takim uczuciem - zapewnił po czym głośno wypuścił powietrze przez usta jakby zrzucił z siebie jakiś ciężar. - Powiedz coś - szepnął. - Że chociaż mnie lubisz w ten sposób - mówił dalej drżącym głosem. Głośno przełknął ślinę, a w jego oczach zaświeciło coś na kształt nadziei. Skoro wiedziałam co powinnam powiedzieć i byłam pewna co czułam to dlaczego to przedłużałam? Dlaczego po prostu nie mogłam wypowiedzieć tych słów? W jednej chwili wszystko dotarło do mnie. Bałam się. Bałam, że się mną bawił i, że w rzeczywistości te słowa nie miały większego znaczenia, że były kłamstwem. Naprawdę potrafił aż tak dobrze udawać? 

- Nie potrafię - szepnęłam. - Chciałabym to powiedzieć, ale nie umiem. Wciąż widzę faceta, który był gotowy zrobić wszystko, aby tylko mnie zdobyć. Skąd mam wiedzieć czy wciąż tego nie robisz? - spytałam czując jak oczy mi się szklą.

- Nie jestem dobrym aktorem. Sądzisz, że potrafiłbym to wszystko udawać? Skoro tylko chciałem Cię przelecieć to dlaczego jeszcze tego nie zrobiłem? Wiesz ile miałem okazji? Tyle razy chciałaś mi się już oddać i to nie tylko po pijaku. Skoro tylko o to mi chodziło dlaczego wciąż tu jestem? Dlaczego wyznaję Ci miłość? Dlaczego czuję, że mógłbym spędzić z Tobą życie jeśli chodzi mi tylko o seks? - zamrugałam kilka razy oczami próbując zrozumieć co właśnie powiedział. Czy on właśnie..? - Kocham Cię, rozumiesz? - minęło kilka długich minut, w których tylko patrzyliśmy na siebie. On chyba czekał aż coś ja powiem natomiast ja próbowałam przyswoić to co powiedział. To było tak cholernie dużo informacji na jedną chwilę. Najpierw te dwa słowa, które chciałam usłyszeć, a teraz mówił, że chce być ze mną już zawsze. 

- Kocham Cię - szepnęłam niewiele myśląc. Nie wiedziałam co miał zamiar teraz zrobić. Mógł mnie wyśmiać, ale wisiało mi to. Nie chciałam się wstydzić tego co czułam. 

Chłopak zmarszczył brwi jakby nie rozumiał co do niego powiedziałam. 

- Nie mówisz tego tylko dlatego, że nie chcesz, żeby zrobiło mi się przykro, prawda? - spytał na co się cicho zaśmiałam. 

- Nie - odparłam z uśmiechem. - Powiedziałam to co czuję - zapewniłam posyłając mu mój najszerszy uśmiech. Może byłam idiotką, a może i nawet kretynką, ale wierzyłam mu. Przecież miał rację. Tyle razy mógł mnie wziąć, a jednak to on był tym, który nas hamował i odsuwał się kiedy trzeba było. 

- Powtórz - szepnął ilustrując moją twarz wzrokiem jakby czegoś się na niej doszukiwał. 

- Kocham Cię - powiedziałam szczerze. 

- Kocham Cię - powtórzył nie odwracając wzroku od moich oczu. W następnej chwili złapałam go dłonią za kark po czym przyciągnęłam do pocałunku. Był delikatny i czuły. Chłopak objął moje policzki dłońmi natomiast ja przyciągnęłam go jeszcze bliżej zarzucając dłonie za szyję. Szybko mnie uniósł, a już po chwili usiadł na kanapie sadzając mnie sobie na kolanach i układając dłonie na moich biodrach. Nasz pocałunek nie robił się ani szybszy ani wolniejszy. Był taki jaki powinien być. 

Gdy w końcu zabrakło nam powietrza zsunęłam usta na jego szyję pozostawiając po sobie mokre, a czasami czerwone ślady. 

- Tyle razy się do mnie dobierałaś, że mógłbym pomyśleć, że to ty próbujesz mnie wykorzystać - wyszeptał mi do ucha po czym przegryzł jego płatek. 

- Mogłabym mieć każdego - odparłam zanim zdążyłam się ugryźć w język. Poczułam jak chłopak się cały napiął, a wtedy już wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić. 

W następnej chwili chłopak był już nade mną, gdy ja leżałam pod nim. Nie miałam pojęcia jakim cudem tak szybko nas przekręcił, ale to nie o tym myślałam w tej chwili. 

Jedną dłonią przyszpilił moje nad moją głową, a druga automatycznie wylądowała pod moją bluzką. Przełknęłam głośno ślinę czując już jak robiło mi się gorąco. Przeszedł mnie dreszcz, a mój oddech przyśpieszył.

- Ale to mnie pragniesz - szepnął tuż przy mojej szyi na co automatycznie pojawiła się na niej gęsia skórka. Chłopak złapał w zęby kawałek mojej skóry po czym ją zassał. W tym samym momencie poczułam jak ścisnął moją pierś przez materiał stanika na co z moich ust od razu wydobył się cichy jęk. 

- B - bardziej niż cokolwiek innego - wychrypiałam poruszając się niespokojnie. On doskonale wiedział gdzie dotknąć i jak, abym zwariowała. Odsunął twarz od mojej szyi przenosząc dłoń na wysokość moich żeber po czym zaczął na nich zataczać kółeczka. Zagryzłam wargę spoglądając mu w oczy. 

- Kocham Cię - szepnął składając delikatny pocałunek w kąciku moich ust. - Bardzo - dodał w końcu podnosząc wzrok na moje oczy. 

- Ja Ciebie też - odparłam na co zauważyłam szeroki uśmiech chłopaka. 

- Wierzysz mi? - spytał delikatnie marszcząc brwi. 

- Nie wiem, ale chcę. Poza tym masz rację, już dawno mogłeś mnie wziąć. Ja tu chyba jestem bardziej napalona na Ciebie niż ty na mnie - prychnęłam. 

- Szczerze wątpię - zaśmiał się cicho po czym pocałował mnie w w nosek - po prostu nie chcę Cię wykorzystać. Niby jesteś chętna, ale jakbym coś zrobił to byś mnie znienawidziła - szybko pokręciłam przecząco głową. 

- Znienawidziłabym Cię jeśli rano byś wyszedł bez słowa - powiedziałam czując automatycznie jak ściska mi się żołądek. 

- Z tego co pamiętam to ty tak zrobiłaś - uniósł znacząco brew na co cicho prychnęłam. 

- Czego się spodziewałeś? 

- No nie wiem, może powtórki? - uśmiechnął się szeroko oblizując usta. Zaśmiałam się głośno po czym pacnęłam chłopaka w ramię na co się zaśmiał. 

- Jesteś takim idiotą - prychnęłam śmiejąc się cicho. 

- A ty to kochasz - wyszczerzył zęby po czym złożył delikatny pocałunek na moim czole. Szybko nas przekręciłam dzięki czemu chłopak znalazł się pode mną, a wtedy przytuliłam się do niego kładąc głowę na jego piersi dzięki czemu mogłam usłyszeć jego szybciej niż zwykle bijące serce. Thymon od razu mnie objął i pocałował w czubek głowy. Poczułam się naprawdę.. kochana. Nie sądziłam, że w końcu osiągniemy ten poziom. Mimo tego co zawsze mówił i jak się zachowywał to po prostu nie wyobrażałam sobie, że nadejdzie taka chwila. Nie wiedziałam czy dlatego, że jeszcze do niedawna sądziłam, że chce mnie tylko wykorzystać czy po prostu czułam, że nie wejdziemy na poziom słów 'kocham Cię'. 

Już raczej nie wierzyłam w jego zafascynowanie tylko moim ciałem, ale nie wiedziałam czy te 'kocham Cię' było szczere. Obawiałam się, że chłopak mówił to tylko dlatego, żeby zatrzymać mnie przy sobie. Jeśli naprawdę tego nie czuł, nie chciałam, aby to mówił. 

- O czym myślisz? - spytał cicho jakby się bał, że głośniejszego tonu się przestraszę. 

- O Tobie - odparłam podnosząc głowę, a po chwili ułożyłam brodę na jego mostku tak, abym mogła patrzeć mu w oczy. - Nie powiedziałeś tego wszystkiego tylko dlatego, żebym nie odeszła? - spytałam cicho. Mimo wszystko czułam, że nie mógłby mnie okłamać poza tym on przecież nigdy tego nie robił. Sądziłam więc, że nawet jeśli tak mówił to dlatego, że chciał, żeby tak było i po prostu to sobie wmawiał aż w końcu po prostu w to uwierzył wcale tego nie czując. 

- Oczywiście, że nie - powiedział od razu. - Dlaczego nie potrafisz w to uwierzyć? - spytał marszcząc delikatnie brwi. 

- Nie wiem, chyba jestem w jakimś szoku czy coś - wzruszyłam ramionami lekko się krzywiąc. - Po prostu nie wiem, cały czas zastanawiałam się czy Ci się chociaż podobam, a nagle ty wpadasz i mówisz, że się zakochałeś - zagryzłam wargę nagle czując jak na moje usta wpływa szeroki uśmiech. Cholera, kochał mnie. Kochał mnie facet, którego kochałam. Kurwa, nie, nie facet. Kochał mnie Thymon. Cholera, Thymon mnie kochał.

Podciągnęłam się na dłoniach po czym złączyłam nasze usta układając dłonie na jego policzkach. 

- Dotarło? - spytał, gdy się delikatnie odsunęłam złączając nasze czoła. Pokiwałam ochoczo głową po czym się szeroko uśmiechnęłam. Czułam się naprawdę szczęśliwa. - Do mnie jeszcze chyba nie - powiedział na co zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodziło. Gdy zrozumiałam zaśmiałam się po czym pacnęłam go w ramię na co zauważyłam jak jego uśmiech się poszerza. 

- Zaraz dotrze - szeroko się uśmiechnęłam po czym ponownie złączyłam nasze usta. Kochałam ich smak i to jak idealnie współgrały z moimi. Już chwilę później poczułam dłonie chłopaka na moich biodrach, które ścisnął. Szybko jednak przeniósł dłonie na mój tyłek na co uśmiechnęłam się w jego usta. Bawiła mnie ta jego obsesja, ale nie mogłam powiedzieć, że mi się nie podobała. Schlebiał mi tym. 

Odsunęłam się, aby nabrać powietrza, a wtedy chłopak jeszcze krótko mnie pocałował po czym szeroko się uśmiechnął. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy aż chłopak się odezwał:

- Porozmawiamy jutro? - spytał, a ja słysząc te słowa czułam jak się cała spinam. Te słowa nigdy nie znaczyły nic dobrego - Ej, spokojnie, to nic złego - zapewnił po czym delikatnie pogłaskał mój policzek. Niepewnie przytaknęłam głową ponownie układając się na jego piersi. 

Nie chciałam teraz myśleć o tym co będzie jutro. Nawet jeśli teraz to był tylko sen to naprawdę nie chciałam się z niego budzić. 

---------
Zapraszam na moją tablice❤️ Pytanko tam dość ważne❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro