6. "Od rana jesteś jakaś dziwna."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Ewelina

Obudziłam się rano wtulona w Mateusza. Jeszcze spał, więc go nie budziłam i poszłam się ogarnąć. Umyć, ubrać itp. Potem poszłam zrobić śniadanie.

Poczułam, jak ktoś się do mnie przytulił.

- Cześć.- powiedział chłopak, puścił mnie i usiadł przy wyspie kuchennej.

- Hej.- odpowiedziałam i wróciłam do robienia kanapek.

- Śniadanko?

- No... a ty to może byś koszulkę założył, a nie taki rozebrany chodzisz.

- Tak mi wygodnie.

- Yhym, trzymaj.- podałam mu talerz z jedzeniem.

Zjedliśmy, a chłopak poszedł się umyć i ubrać. Ja usiadłam w salonie i zaczęłam przeglądać instagrama...

Gryzie mnie sumienie... Cały czas rozmyślam nad dzisiejszym dniem, nad moją relacją z Mateuszem i tym, że dzisiaj muszę wracać do domu... Na wieś...

Mateusz, nic nie wie, o tym, że wyjeżdżam, ale nie chcę mu nic mówić. Po prostu przestaniemy się spotykać, rozmawiać, pisać...

Jestem bardzo wrażliwa jeżeli chodzi o moje relacje z bliskimi mi osobami, a właśnie taką osobą stał się dla mnie Mateusz przez ostatnie dni. Bliską osobą...

Mimo że wiem, że powinnam mu to powiedzieć, że wyjeżdżam, to jakoś nie mogę. Nie mogę się z nim spotykać. Przedewszystkim to moja mama nie może się dowiedzieć o Mateuszu. Nie polubi go... Nie lubi tatuaży i nie polubi napewno jego charakteru... Nie pomaga też fakt, że jest raperem. Moja mama po prostu nienawidzi tego gatunku muzycznego i uważa, że jest fatalny. Piękne jest za to dla niej Disco Polo. Masakra...

Mateusz wyszedł z łazienki już ubrany.

- Będę spadał.- oznajmił.

- No, jak chcesz.- powiedziałam to jakby było to dla mnie obojętne czy zostanie czy nie. A tak naprawdę chciałam żeby już go tu nie było...

Musiałam się jeszcze spakować, a nie chciałam żeby o wszystkim wiedział. Nie chciałam żeby tu przyjeżdżał. Ale nie powiem mu przecież tego. Domyśliłby się, że jest coś nie tak. Żałuję, że w ogóle go poznałam. Nie lubię rozstań, a wiedziałam, że to rozstanie jest na zawsze. I już się nie spotkamy. Nie przytulę się do niego, nie porozmawiam z nim...

Chłopak przyszedł z góry, bo był zabrać swoje rzeczy.

- No, to pa.- powiedział.

- No, hej. Kiedy znowu będziesz?- zapytałam wstając żeby się z nim pożegnać.

- No... Nie wiem. Ale nie szybko. Miałem kilka dni wolnych, a teraz muszę jeździć do studia i nagrywać. Myślę, że dopiero jakoś za trzy dni.

- No, okej.- powiedziałam i zawiesiłam swoje ręce na jego szyji mocno się w niego wtulając. Chłopak położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie.

- Coś cię gryzie, ale jeszcze nie wiem co.- oznajmił chłopak. Skąd on to wie?

- Nie, czemu?- zapytałam udając zdziwienie.

- Od rana jesteś jakaś dziwna. Smutna, nerwowa... Może... Powiedz mi, o co chodzi. Wtedy będzie ci lepiej. Postaram ci się pomóc.- powiedział optymistycznie z uśmiechem, ale to i tak by nic nie dało...

- Nie, wydaje ci się. Jest okej.

- Napewno?- zapytał dla pewności.

- Napewno.

- Mam nadzieję, że nie kłamiesz...- powiedział i mocno mnie przytulił.

Odprowadziłam Mateusza do drzwi i pożegnaliśmy się buziakiem w policzek. Kiedy tylko odjechał pobiegłam na górę, położyłam się na łóżku i rozpłakałam.

Nie chciałam się z nim żegnać. Chciałam żeby został. Ale nie mogę nic z tym zrobić. Jeszcze go okłamałam...

Uznałam, że nic już z tym nie zrobię. Otarłam łzy, a potem poszłam przemyć twarz.

Spojrzałam na zegarek. Była 13.56. Za trzy godziny wyjeżdżamy z Gdańska. Dziewczyny miały po mnie przyjechać.

Nie mogą wiedzieć, że płakałam... Co ja gadam? W ogóle nie mogą wiedzieć, że poznałam tu kogokolwiek...

Zaczęłam się pakować. Ubrania, kosmetyki...

- Ooo nie...- zauważyłam coś na szafce nocnej. Coś, co nie należało do mnie... To był łańcuch Mateusza. Ten z Simbą.

Jak on mógł to zostawić. Przecież... Jezu, jak ja mu to oddam? Świetnie po prostu. Co ja mam teraz zrobić?

On w końcu domyśli się, że nie ma tego łańcucha. Przypomni sobie, że to tu go zostawił, więc po niego przyjedzie, a mnie zapewne już tu nie będzie... Co ja mam robić?

Nie zadzwonię teraz do niego żeby po to przyjechał, bo nawet jeśli przyjedzie, to niedługo będą tu dziewczyny.

Niby jedziemy dopiero za trzy godziny, ale one mają być wcześniej. Przecież by nas zabiły...

Nic już z tym nie zrobię, więc spakowałam łańcuch do walizki. W końcu to jakaś pamiątka. Oddam mu na jakimś koncercie...

***

Hejka!


Ogólnie, to mam taką zasadę na tej książce, że nie piszę rozdziałów krótszych niż 600 słów. Ciekawe ile wytrzymam...

PZDR!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro