Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dokończyłam swojego drinka, będąc obok pożerających się Rachel i Logana. Mam rozmazany obraz, ciężką głowę i wielka ochotę na Williama. Kurwa mać, mam na niego ochotę, co ja wyprawiam, o czym ja myślę? Dlaczego po takiej dawce alkoholu zamiast płakać za tym, co on mi sprawił, ja go pragnę - teraz, w tej chwili - marzę o nim? Chcę go, Chcę Williama. 

Rozglądam się dookoła, ale moje poszukiwania idą na marne. Mój obraz zasłoniła męska klatka piersiowa i dostrzegając, że nie ma koszuli o ciemnozielonej barwie, to na pewno nie William. Unoszę wzrok w górę i stykam się z niebieskimi tęczówkami Zacka. Czuję ukłucie w sercu, kiedy sobie przypominam te szklane niebieskie tęczówki. On płakał, mój przyjaciel płakał przeze mnie. Mój obraz nie tylko jest rozmazany przez skutek alkoholu, ale zaczyna i przez napływające łzy do oczu. Jest mi tak przykro, tak smutno, czuję się źle, podle, paskudnie, bo sprawiłam mojemu przyjacielowi płacz...

– Zack... – jęknęłam i odstawiłam drinka, po czym gwałtownie wtuliłam się w niego, że on aż zachwiał się.

– Jane? Co się stało? Trochę dużo wypiłaś... – powiedział i od razu objął mnie wokół. 

– Ja ciebie tak bardzo przepraszam... – wydusiłam i pociągnęłam nosem.

– Co? – nachylił się nade mną. 

Muzyka była naprawdę głośna, a tłum ludzi wokół nas jeszcze bardziej wszystko pogarszał; każdy się darł, przepychał i śpiewał głośno piosenki. Złapałam blondyna za rękę i poprowadziłam na chwiejnych nogach do wyjścia, a on grzecznie za mną podążał jak za panią. Wyszliśmy na zewnątrz i zrobiło mi się o wiele lepiej, gdy do płuc dotarło świeże powietrze z lasu i jeziora. Wdychanie intensywnych i mulących perfum, zapachu przepoconych ludzi i alkoholu nie było przyjemne, a pogarszające mój stan. 

– Co się stało? – stanął na przeciwko mnie i zmarszczył brwi, przyglądając mi się z troską.

– Ja ciebie tak bardzo przepraszam... – wydusiłam załamującym się tonem. – Ja naprawdę... Jest mi tak przykro, ty płakałeś, ja nie chciałam ciebie doprowadzić do płaczu... Czuje się jak szmata, bo doprowadziłam... ważne osoby w moim życiu do płaczu... – pod koniec wyszlochałam i schowałam twarz w dłonie.

– Jejku, Jane... – pociągnął mnie za ramię i zamknął w mocnym uścisku. – Ty masz mnie nie przepraszać, rozumiesz? To ja mam za co cie przepraszać, ale ty nie i masz sobie to zapamiętać. – gładził swoją dłonią moje plecy. – To ja spieprzyłem wszystko i to ja powinienem przepraszam cię za to, że płakałaś... Zrobiłbym wszystko, aby to naprawić... – wyszeptał smutniejąc.

– J-ja ci wszystko wybaczam... – pociągnęłam nosem i odsunęłam się od niego. – Wszystko ci wybaczam, tylko proszę... masz nigdy nie płakać...

– Nie, Jane... Ty jesteś pijana... Jutro będziesz wszystkiego żałować i nie rób głupstw, proszę cię... – spojrzał na mnie z żalem. – Jednak chcę nacieszyć się teraz tą dawną Jane i moją przyjaciółką. – uśmiechnął się.

Czy jestem na tyle pijana, aby gadać głupoty? Być może, być może mam coś nie tak z głową, że po tym wszystkim dalej mnie ciągnie do Williama i chcę go teraz, tutaj, przy mnie. Ja naprawdę jestem w stanie się jeszcze ogarnąć i wiedzieć, co się dzieje dookoła. Teraz mam wreszcie odwagę im to powiedzieć, z nimi w ogóle porozmawiać, stanąć twarzą w twarz jak dawniej i się po prostu przyznać, jak mi jest ciężko i przykro z powodu tego, że ja sprawiłam im płacz. Nie jestem potworem, nie jestem suką, która bliskim osobom to sprawia - płacz. Nienawidzę tego. Boli mnie to, pomimo tego, jak oni mnie skrzywdzili - ja nie jestem potworem i nie potrafię im tego cierpienia sprawić. Tęsknie za nimi, cholernie za nimi tęsknie i chcę... ich z powrotem, ale... część mnie dalej ma te rany, dalej ma te najgorsze wspomnienia, odczucia i przeżycia, których nie chciałabym powtarzać i to one blokują mnie przed otwarciem się do nich z powrotem. 

– Nie, Zack... Ja ci mówię naprawdę... – spojrzałam mu w oczy. – Niczego nie będę żałować, bo wreszcie mam odwagę wam to powiedzieć, jak się z tym wszystkim czuję... Na moich oczach dwie ważne osoby cierpiały i to właśnie przeze mnie... Jestem taką suką, jak ja mogłam to wam zrobić... – wyszlochałam. 

– Jane, idiotko! – krzyknął, a ja się zdziwiłam, bo przybrał poważniejszej postawy. – Jak ja mogłam wam to zrobić? – powtórzył moje słowa z kpiną. – Jak my mogliśmy tobie to zrobić! Przestań patrzeć na to, jakie ty błędy popełniłaś, bo niczym nie jesteś winna! To my zawiniliśmy i to my powinniśmy za to zapłacić. Jesteś moją przyjaciółką i ważną w życiu osobą, dlatego nie chcę patrzeć na to, jak siebie obwiniasz...

– Mogę mieć do ciebie prośbę..? – spytałam niewinnie i pociągnęłam nosem.

– Oczywiście. – odparł.

– Nawet, jak jutro będę żałować tego, że z wami w ten sposób rozmawiałam... To wiedz, że naprawdę i w stanie trzeźwym żałuję, że wam cierpienie sprawiłam... Teraz po prostu mam odwagę wam to powiedzieć... – spuściłam głowę w dół, wpatrując się od razu w jego niebieskie air maxy.

Nie usłyszałam odpowiedzi, a jedynie zaczerpnięcie powietrza do płuc. Po chwili jego dłonie dotknęły mnie za oba ramiona i gwałtownie pociągnęły w swoją stronę. Moje oczy szeroko się otworzyły, gdy on mnie tak nagle przytulił i zamknął w miłym i bardzo ciepłym uścisku. Słyszę jego przyspieszone serce, a czuję zaciskające się ramiona na moim ciele. Unoszę niepewnie moje ręce w górę i także obejmuje go wokół, to po chwili przymykam oczy.

– Strasznie za tobą tęskniłem, Jane... – wyszeptał z wyrzutem. – I chciałbym ciebie widzieć taką, jaka teraz jesteś... Tak bardzo żałuję tego, co zrobiłem tobie i Williamowi... To najgorsze, co mogłem zrobić.

– Wybaczam ci. 

Jego dłonie bardziej się zacisnęły na moim ciele, a twarz schował w zagłębieniu mojej szyi. Czy wybaczam mu? Teraz, w tym stanie, zapewne tak, ale jutro to wszystko się zmieni. Mam blokadę, przez którą boje się zrobić jakiegokolwiek kroku w tę stronę, a tylko będąc w stanie nietrzeźwym mam odwagę, aby im to powiedzieć. Naprawdę chciałabym powrócić... do nich. Tylko ja się boję, okropnie się boje tego przeżyć ponownie, bo co będzie, jak się rozczaruję?

– Teraz mam do ciebie ja prośbę... – odsunął się ode mnie.

– Wykonam wszystkie polecenia. – uśmiechnęłam się uroczo.

– Powiedz mi to wtedy, kiedy będziesz trzeźwa.

Trochę mnie to zabolało. Ja wiem i on zapewne też wie to, że nie będę w stanie powiedzieć mu tego jutro w twarz. Teraz, ta pieprzona odwaga, ten głupi alkohol sprawił, że tylko teraz mam odwagę to powiedzieć. Dlaczego jestem takim tchórzem..? 

– Nic nie szkodzi, Jane. – odezwał się i uśmiechnął, kiedy przez dłuższy czas nie otrzymywał ode mnie odpowiedzi.

– J-ja przepraszam... – wydusiłam z siebie. – Ja obiecuję, że ci to powiem.

– Nie obiecuj tego, jesteś pijana. 

– Ale wiem, co mówię... – rzuciłam i zmarszczyłam brwi, a także przegryzłam nerwowo wewnętrzną część policzka.

– W takim razie... Trzymam cię za słowo, Jane. – uśmiechnął się.

Także się uśmiechnęłam, ale wyglądało to bardziej na wymuszony i smutny. 

– To teraz idziemy się wspólnie napić? – zapytał, zmieniając ton na radośniejszy.

– Czemu by nie!

~~

– A to, jak ciebie uczyłam matematyki, pamiętasz..? – mruknęłam i delikatnie się zachwiałam, ale szybko położyłam rękę na stole, aby złapać równowagę.

– Dalej jestem durniem z niej i nie mam pojęcia co ja robię na biznesie... – zaśmiał się i dopił swoje piwo. 

– A pamiętasz... jak mnie wtedy pocałowałeś..? – spytałam i spojrzałam na niego, zawstydzając się przy tym.

– Pamiętam... – uśmiechnął się łobuzersko. 

– Nie oddałam pocałunku, bo już wtedy byłam zakochana w Williamie. – rzuciłam, nachylając się nad jego uchem.

– Wiedziałem! – krzyknął triumfalnie.

– To czemu mnie pocałowałeś? – spytałam, marszcząc przy tym brwi, a także wzięłam do ręki kolejnego drinka. – W ogóle, gdzie jest Rachel, Logan albo William? Oni sobie poszli? Pff, i nas zostawili?! – rozejrzałam się dookoła. – Ja chcę Williama, gdzie on jest?! – krzyknęłam zdruzgotana.

Naprawdę mój stan się pogorszył od poprzedniego; moja głowa jest cięższa, obraz bardziej rozmazany, a odwaga na wysokim poziomie wraz z plątaniem się języka. Na dodatek normalnie z nim rozmawiam, przy tym śmiejąc się ze wspomnień. Naprawdę za tym tęsknie i zaczynam już coraz mocnej i bardziej w tej chwili tęsknić za Williamem. Chcę go. Gdzie on, do kurwy nędzy, jest?

– Pewnie tutaj gdzieś krążą. – rozejrzał się dookoła. – O! Tam jest Will! – wskazał palcem przed siebie.

Spojrzałam w wyznaczone miejsce i dostrzegłam go, gadającego z jakimś chłopakiem. Wyglądał tak seksownie, kiedy uśmiechał się i oblizywał od czasu do czasu wargi, przy tym popijał piwo. Poczułam dziwne wibracje w brzuchu, kiedy przyglądałam mu się jak zahipnotyzowana. Jego włosy teraz były roztrzepane, w kompletnym nieładzie i czarne końcówki nie miały jednego kierunku, jak to zawsze ustawia w górę i lekko na prawą stronę, to po prostu na wszystkie boki. To było słodkie, William był słodki teraz. 

Ale i piękny.

Moje serce bije, kiedy patrzę na jego piękny uśmiech i stąd mogę usłyszeć już jego śmiech. Proszę, przestań sprawiać mi te bolące, a jednocześnie... przyjemne uczucie w brzuchu. Czuje grzejące się policzki, gdy spoglądam na niego i nie odrywam wzroku. Jak zahipnotyzowana jego osobą - Williamem. 

Moje myśli stały się bardzo nieodpowiednie teraz. Alkohol sprawił, że nabieram bardzo mocną ochotę na Williama w sposób seksualny. Naprawdę mam ochotę na niego, pragnę go. Momentalnie powróciłam na ziemię, gdy obok Will'a stanęła właśnie ta czarnowłosa dziewczyna, którą pogoniłam niedawno od niego. Poczułam złość, zdenerwowanie na jej osobę, która nie jest brzydka a ładna. Jednocześnie czuję smutek, boli mnie serce i kuje w brzuchu, czemu? Jednak nad tym wszystkim góruję zazdrość. To ona jest powodem tego, że właśnie przeżywam bardzo bolące uczucie, jednocześnie grzejącą się złość.

Widzę, jak się do niego klei, jak kładzie uwodzicielsko rękę na jego ramionach, to zjeżdża na dół i wędruje powoli do klatki piersiowej, ale on od razu strzepuje jej ręce i robi krok do tyłu, mówiąc przy okazji coś w jej stronę. Jestem zła, zazdrosna, smutna i wkurzona. Pomimo tego, że ją odpycha, czuje się źle. Ona jest nawet ładna, tylko wszystko popsuła sobie sztuczną opalenizną, mocnym makijażem i brwiami, które są narysowane czarną kredką. Co, jeżeli mu się spodoba? Jeżeli zacznie z nią coś robić? Może już mu się podoba? Każdy facet przecież leci na takie dziewczyny. Kurwa mać.

– Jane? – usłyszałam Zacka. – Kogo tak mordujesz wzrokiem? – zaśmiał się.

– Mogę mieć do ciebie kolejną prośbę? – zwróciłam się spokojnym tonem w jego stronę, ale nie spuszczałam tej dwójki z oczu.

– Oczywiście. – odparł i wyprostował się jak żołnierz.

– Zabierz tą czarną dziwkę od niego, bo na oczach wszystkich mogłabym ją zajebać. – oznajmiłam morderczym tonem.

– Czyżby Jane była zazdrosna? – mruknął zadziornie, a ja tylko warknęłam pod nosem na znak sprzeciwu. – Już ją zabieram, ale będziesz musiała mi się odwdzięczyć.

– Wykonam wszystkie polecenia. – przegryzłam policzek i w ciągu dalszym nie spuszczałam tej dwójki z oczu. Obserwuję, jak William mówi coś do czarnowłosej, która cały czas zawiesza swoje ręce na jego szyi, to kładzie na klatce piersiowej albo bada kaloryfer.

Wypierdalaj z tymi łapami.

– Pieprz się ostro z Williamem, bo mój przyjaciel bardzo dawno nie mógł czuć cipki, a zwłaszcza twojej. 

I ruszył prosto przed siebie z szarmancką postawą, a ja za to stoję i palę się z rumieńców, z zawstydzenia i dziwnego uczucia, które przejęło nade mną kontrolę. O mój boże, a ja nabieram na niego ochotę, ale wiem, że jutro będę żałować wszystkiego. 

Obserwuje blondyna, który bez krzty zahamowań złapał czarnowłosą za rękę i odciągnął od Williama, który zdezorientowany się temu przyglądał. Zack porwał dziewczynę w tłum ludzi i nie obchodziło mnie już to, co z nią robi. Odwróciłam się do tyłu i łyknęłam kieliszek wódki, który od razu dodał mi pewności siebie. Wzięłam głęboki wdech i na lekko chwiejnych nogach powędrowałam prosto w stronę Will'a, który już rozmawiał ze swoim kolegą.

Przeszłam z gracją dosłownie obok niego, bo specjalnie weszłam między nim a znajomym. Opuszkami palców przejechałam po całej jego odkrytej ręce, czując przy tym żyły, które wyglądają jak kable. Jest to bardzo męskie i seksowne, cholernie podoba mi się to. Gdy byłam już przy jego dłoni, chciałam złączyć nasze palce lecz odległość już nie pozwoliła. Wyszłam na zewnątrz zaczerpując od razu świeżego powietrza, przy okazji choć trochę uspokoiłam swoje nerwy, które podczas tej akcji skakały we mnie.

Kieruje się prosto w stronę jeziora, nie odwracając się w ogóle do tyłu. Co ja wyprawiam? Dlaczego gram w to i brnę dalej? Powinnam przestań i cofnąć się na imprezę albo akademika? Jutro naprawdę będę żałować wszystkiego, ale teraz nie rezygnuje z niczego. Zbyt duża chcica mnie bierze.

Staję wreszcie na kamiennym krawężniku, a kilka centymetrów dalej jest jezioro. Dzisiejszej nocy nie wieje wiatr, jest już ciemno, księżyc ani trochę nie odbija się w wodzie, a światło pada jedynie od elektrowni, która jest oświetlana przez lampkę na budynku, która i tak mruga co jakiś czas. Woda wygląda jak granatowe posłanie; czyste, zero ruchliwości, nic. Wygląda jak martwa. 

Mam ochotę do niej wskoczyć.

Ściągam z siebie kurtkę moro i rzucam ją bezładnie na ziemię. Szarego topu pozbyłam się od razu, wykonując przy tym powolne i z gracją ruchy. Buty niechlujnie odstawiłam gdzieś na bok, a po chwili chwyciłam za spodnie. Powolnymi ruchami zjechałam z nimi na sam dół, ukazując przy tym seksownie moje pośladki, które eksponowane są wraz z czarnymi, koronkowymi stringami. Wyprostowałam się i uniosłam kąciki ust w górę w zadziorny sposób. Cel osiągnięty.

– Nie skacz.

Aż poczułam przyjemne wibracje, gdy tylko usłyszałam jego głos. Jest tutaj. Ze mną. Poszedł za mną, no przecież, bo czemu by nie? Z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie, to po chwili chwytam za zapięcie od stanika i jednym ruchem odpinam. Z tyłu zdążyłam usłyszeć głębsze wciąganie powietrza. Mój stanik upuściłam niewinnie przy reszcie ubrań, a sama wskoczyłam do wody. Od razu moje ciało się ochłodziło i doznało ciarek, ale tego właśnie potrzebowałam. Alkohol w moim organizmie naprawdę powoduje dużo odwagi, tylko ból głowy i rozmazany obraz już prysnęło jak czar - nie ma. Ale moja odwaga i pewność siebie została z powodu alkoholu, prawda? Na pewno.

Czuję grunt pod stopami, dlatego staję na powierzchni i poprawiam swoje włosy. Woda sięga mi do połowy brzucha, dlatego zakrywam swoje piersi brązowymi lokami - które w sumie już nie są lokami - i odwracam się do tyłu. Mój wzrok zatapia się w błękitnych tęczówkach, a ich właściciel stoi dosłownie na krawędzi. Trzymając dłonie w kieszeniach jeansów, spogląda na mnie intensywnie i tajemniczo. Przestań tak na mnie patrzeć.

– Wyjdź z wody, jesteś pijana. – odezwał się.

– Nie jestem... – opuszkami palców sunę po wodzie i zataczam na niej kręgi. – I nie wyjdę... – dodałam niewinnym tonem.

– Jane, proszę. Wyjdź. – posłał mi litościwe spojrzenie. – Nie chcę, żeby stała ci się krzywda. 

– Chodź tutaj.

Spoglądam na niego kusząco, uwodzicielsko, nawet tak brzmię. Co ja wyprawiam? 

– Do mnie... – dodaję po krótkiej przerwie i patrzę niewinnie w najpiękniejsze oczy, które świat mógłby ujrzeć. 

One aż błysnęły nagłym pożądaniem.

– Chodź do mnie, William... – robię mały krok do tyłu, nie spuszczając z niego wzroku, a także nie przestając sunąć palcami po wodzie.

Nie odpowiada, a za to dostrzegam, jak ściąga z siebie ciemnozieloną koszulę i wzdycha głęboko. Proszę, nie kończ tego, w jaki sposób ją ściągnąłeś. Chwyta za swoją bluzkę i nie odrywając ode mnie tego tajemniczego spojrzenia, jednocześnie pełnego pożądania i intensywności, ściągnął ją, ukazując swoje mięśnie. Zaczynam z zachwytem skanować jego ciało, które zmieniło się na jeszcze lepsze. Jest idealnie szczupłym mężczyzną z idealnymi zarysami mięśni na klatce piersiowej, brzuchu, podbrzuszu, idealnie wyrobione bicepsy, ramiona, barki. Moje myśli od razu krążą wokół tego, jakie to będzie uczucie, gdy te masywne ręce będą mnie dotykać; każdy szczegół, zakamarek mojego ciała. Będzie mnie pieścił i sprawiał największą przyjemność, którą tylko on potrafi. Tak bardzo chcę, żeby mnie William już dotknął.

O mój boże, o czym ja myślę? 

Już po chwili mogłam usłyszeć plusk wody. Zakryłam swoją twarz dłońmi, ale nim zdążyłam kolejny ruch, jego ciało delikatnie dotknęło się z moim. Jego obecność, jego zapach, jego całą osobę czuję obok siebie. Moje serce przyspiesza, a nogi miękną w tej wodzie. Kurwa mać, nie wiedziałam, że jego bliskość będzie dla mnie takim sporym problemem. Mój brzuch właśnie zwariował.

Opuszczam dłonie w dół i unoszę głowę w górę, aby zetknąć się z błękitnymi, prawie że białymi tęczówkami, które nie spuszczają ze mnie tego pożądliwego i pełnego namiętności spojrzenia. On jest dosłownie kilka centymetrów przede mną - mężczyzna, za którym szalałam i to on był człowiekiem, dla którego straciłam głowę i mogłam oddać życie. Którego kochałam ponad życie.

Bezczelnie mierzy moje ciało, jakby było jakimś eksponatem. Racja - obnażam się przed nim i moje piersi są zasłonięte jedynie przez mokre włosy, choć i to nie pozwala mi ukryć moich stwardniałych sutków. Nie wiem, czy to z podniecenia, czy z dreszczy i zimna. 

– Mojego chłopaka? – pyta z zadziornym uśmieszkiem.

– Nie wiem o czym mówisz... – odwracam głowę w bok i rumienie się.

– Doskonale wiesz, Jane... – wymówił intensywniej moje imię.

Ponownie spotykam się z błękitnymi tęczówkami. Tym razem zaskakuje go, gdy kładę ręce na jego karku i od razu się unoszę, a męskie dłonie automatycznie lądują na moich pośladkach. Przechodzi mnie dreszcz, przyjemne uczucie, mrowienie prosto do kobiecości i podbrzusza, a to wszystko sprawka tego, jak blisko niego się znajduje - jego bliskość działa na mnie jak narkotyk. William jest dla mnie jak narkotyk.

– Denerwowała mnie tak dziewczyna... – szepnęłam w jego usta, po których błądziłam swoimi.

– Jesteś zazdrosna. – czuję, jak jego kciuki gładzą moją skórę na pośladkach, co wręcz doprowadza mnie do wewnętrznych skrętów.

– Nie jestem... – warknęłam i docisnęłam swoje krocze do jego bokserek, czując od razu znaną mi wypukłość.

Która już jest twarda, ale moje wejście zareagowało podobnym podnieceniem.

– Jesteś, wiem o tym... – wymruczał, a jego usta krążyły po mojej szczęce i szyi.

Proszę, rób mi tak.

Mój każdy włos się jeży, każda część ciała doznaje dreszczy i każda część ciała szaleje z podniecenia. William doskonale wie i będzie wiedział, jak mnie podniecić i co zrobić, aby włączyć wszystkie zmysły. Uwielbia mi to robić.

– Może trochę... – sapnęłam i obróciłam głowę w bok, oblizując przy tym wargę.

Poczułam skurcz w brzuchu, gdy jego usta złożyły pocałunek na mojej szyi. O mój boże, rób mi tak, proszę. Z moich ust wydobyło się westchnięcie z zadowolenia, co dało mu znak, że podoba mi się to. Bo podoba. Cholernie. Ponownie poczułam pocałunek, a za nim coraz bardziej żarliwe i zachłanne. Mokre, czułe i podniecające. Moja szyja doznawała sama w sobie skurczy przez milion pocałunków, którymi obdarowywał mnie ten mężczyzna. 

Przyciskam bardziej swoje ciało do niego i między moimi piersiami a jego torsem nie ma już żadnej szpary. Zaczynam sapać pod nosem i pojękiwać z powodu tak przyjemnych i podniecających pocałunków, które zamieniają się w lizanie, podgryzanie, ssanie i kąsanie mojej skóry. Naprawdę jest mi dobrze i to wszystko jego wina; człowieka, o którym chciałam zapomnieć.

I poczułam to piękne uczucie podczas oznaczania. Zaczął robić mi malinkę, a ja jęknęłam pod nosem i wplotłam dłonie w jego mokre włosy. Ssał moją skórę, to po chwili całował i ponownie ssał. Milion przyjemnych dreszczy mnie przechodziło. Proszę, przestańcie, to naprawdę zaczyna boleć - ta przyjemność. Skończył swoje dzieło i obdarował je kilkoma pocałunkami, a mnie naprawdę doprowadził do szczytowania.

– Będziesz żałować... – wyszeptał i schował głowę w zagłębieniu mojej szyi. 

Czuję na skórze jego przyspieszony oddech i od czasu do czasu obdarowuje mnie pocałunkami. Chciałabym naprawdę zacisnąć uda, bo uczucie, które teraz mnie przechodzi zbyt mocno jest podniecające.

– Nie będę, Will... – sapnęłam i odwróciłam głowę tak, żeby mieć teraz widok na jego twarz. 

Zaczynam krążyć ustami wokół jego. Chcę go. Chcę Williama tak bardzo. Zarzucam łokcie na jego barki i unoszę się wyżej, przy tym prowokując jego usta do pocałunku, choć do niego nie dochodzi. Kuszę go i kocham to z nim robić. Czuję jego palce, które zaciskają się na moich pośladkach, powodując przy okazji jeszcze większe dociśnięcie swoich miejsc intymnych do siebie. O mój boże.

– Tęsknie za tobą... – wyszeptał i ugryzł delikatnie moją wargę.

– Też za tobą tęskniłam... – zaczerpnęłam więcej powietrza.

– Nie mów tego, gdy jesteś pijana.

– Tęskniłam za tobą, William... – mruknęłam i spojrzałam mu namiętnie w oczy. 

– Przestań... Będziesz wszystkiego żałować jutro.

– Tak bardzo za tobą tęskniłam... – nachyliłam się nad nim, że nasze usta dzieliły już centymetry.

Wciągnął więcej powietrza do płuc. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl, jak muszę na niego działać. Tylko tutaj wszystko jest ze wzajemnością, bo ten mężczyzna dalej działa na mnie jak poprzednio i potrafi wykorzystać wszystkie możliwe rzeczy, aby doprowadzić mnie do szczytowania. On to potrafi.

– Pocałuj mnie. – wyszeptał.

– Okej.

– Okej.

Złączyłam nasze usta w jedną i wielką namiętność, czułość, romantyzm, który teraz triumfował. Jego usta są połączone z moimi, które jako pierwsze wykonały kolejny ruch. Oddaje pocałunek, oddaje się wszystkiemu i nie obchodzi mnie jutrzejszy dzień. Teraz, dzisiejszy wieczór, ta chwila - to wszystko sprawiło, że ponownie poczułam się wyjątkowa, a to sprawka jego osoby, Williama. 

Nasze języki się złączyły ze sobą, a mój brzuch ogarnęło prawdziwe tornado motylków. Całuje mnie, on mnie całuje w ten namiętny, romantyczny i czuły sposób. Jego język w leniwym rytmie obraca się z moim, chcąc w jakiś sposób zdominować go. Kolczyk jest dokładnie badany przez niego i najwidoczniej się stęsknił za kawałkiem metalu, który rok temu nie tylko sprawiał poprzez pocałunki, ale i inne rzeczy. 

Oddalam się od niego i kładę głowę na ramieniu, ciężko przy tym oddychając. Moja klatka piersiowa styka się w jego, która także w podobnym tempie chodzi. Tule się do niego bardziej, chcę go poczuć, tą jego bliskość. Podtrzymuje mnie jedną ręką, bo druga po chwili wylądowała na moich włosach, które w kojący sposób gładził. Przymykam oczy, czując przyjemne uczucie, miłe, kojące, bardzo bezpieczne w jego towarzystwie. 

– Kocham cię. – wyszeptał i pocałował mnie w głowę.

~~.

Przepraszam za brak rozdziałów, ale komputer miałam zepsuty :x





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro