Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mrugam kilka razy, czując ukłucie w sercu. William stoi na przeciwko mnie, jesteśmy sami w pomieszczeniu, w którym nas zamknęła Rachel. Niebieskie tęczówki patrzą prosto w moje oczy, a ja mogłam jeszcze dostrzec jego elegancki ubiór, którego nie widziałam, nie mogłam widzieć przez rok. Nic się nie zmieniło z jego krawatem; zawsze niechlujnie i nieudolnie związany, pomimo starań jego mamy on zawsze go odplącze i zostawi luźno. Czarny garnitur leży na jego ciele idealnie eksponując szerokie ramiona i podkreślając bicepsy. Biała koszula z rozpiętymi trzema guziczkami u góry opina jego wyrzeźbioną klatkę piersiową i już czuję zazdrość, kiedy inne dziewczyny musiały go mierzyć wzrokiem i myśleć o nim cokolwiek. Teraz i ja myślę o Williamie w sposób, w który na tę chwilę nie powinnam.

On mnie nienawidzi, nie chce mnie widzieć, a czuję się, jakbym została wpuszczona i zamknięta w klatce z wygłodniałym zwierzakiem. Moje serce wali jak oszalałe, ciało się grzeje i zaczynam znowu się pocić, gula w gardle rośnie cały czas i nie mogę nad tym zapanować. To przecież chwila, gdzie mogę mu wszystko wyjaśnić... Ja chcę go odzyskać, nie pozwolę mu odejść. On obiecał! On obiecał przy mnie zostać!

– Will... – jęknęłam i zrobiłam krok w jego stronę.

– Myślą, że tym coś uzyskają? – rzucił.

Stanęłam w miejscu, czując jeszcze gorszy supeł w brzuchu. Dostrzegłam też, że jego wzrok poleciał na mój dekolt. Rozchylił delikatnie wargi i patrzy mi z szokiem na naszyjnik, który mi podarował w prezencie. Mam go, nigdy nie wyrzucę, bo cię kocham. Nigdy cię nie zdradzę, bo cię kocham. Nigdy cię nie opuszczę, bo cię kocham.

– Daj mi wytłumaczyć, proszę... – poprosiłam łamiącym tonem.

– Ja cię tak kocham, a ty... – wydusił i odwrócił ode mnie wzrok – Po tym wszystkim, ty lecisz do Jack'a..? Do niego..? 

– Nic między nami nie było! – krzyknęłam – Do niczego nie doszło między nami, proszę, Will, uwierz mi! Nigdy bym ci tego nie zrobiła! Poza tym nigdy bym nie popełniła tego błędu, aby dać ci odejść! – moje oczy stawały się coraz bardziej szklane.

– Dlaczego miałbym ci wierzyć?! – krzyknął i spojrzał w moje brązowe ślepia – Widywałem was razem na początku i trudno by tutaj teraz wierzyć w twoje słowa!

– Will, jak możesz?! – łamałam się – Byłam twoją dziewczyną, nigdy cię nie okłamałam! Zawsze byłeś dla mnie na pierwszym miejscu! To Jack się do mnie przyczepił, a nie ja do niego! Dlaczego ty mi nie chcesz wierzyć...

Nie odpowiedział, a odwrócił się i wciągnął więcej powietrza do płuc, wplatając przy tym ręce w swoje czarne włosy. Ciągnie za końcówki jakby był zmieszany wszystkim, jakby nie wiedział co robić i o czym myśleć. Nie chcę patrzeć na taki widok.

– Dlaczego ty mi nie wierzysz, a mu uwierzyłeś?! – krzyknęłam złym tonem – Nawet nie chciałeś mnie posłuchać, a ja chcę ci powiedzieć prawdę!

– Jestem zazdrosny, okej?! – odwrócił się w moją stronę, a ja momentalnie zesztywniałam w miejscu i poczułam ukłucie w sercu – Bałem się! Bałem się, że znowu cię stracę!

– Ale obiecałeś! – krzyknęłam, przymykając przy tym oczy – Obiecałeś mnie nigdy nie zostawić! 

– Nie zasługuję na ciebie!

Otworzyłam oczy i spojrzałam w błękitne tęczówki, które są wypełnione smutkiem i żalem. Nie, nie, nie, nie, nie! Nie! Proszę, nie! To najważniejszy człowiek w moim życiu, jak może tak mówić?! Jest dla mnie wszystkim! William jest dla mnie wszystkim i to jedyne, co mam w tym życiu! 

– Nawet tak nie mów! – krzyknęłam – Jak możesz tak mówić?! Jesteś dla mnie najważniejszy, Will! 

– Potrafiłem cię tylko krzywdzić, cierpiałaś tylko przeze mnie! Nigdy sobie tego nie wybaczę, że cierpiałaś, Jane! To wszystko moja wina, że doprowadziłem cię do tego, ty mogłaś przecież być taka szczęśliwa z kimś innym...

Nie mów tak.

– Ja chcę być tylko z tobą szczęśliwa!

– Jestem zazdrosny na każdym kroku o ciebie, nie chcę, żeby nawet Zack cię dotykał. Potrafię się wkurzać przez to, ze jakiś chłopak tylko z tobą rozmawia, to takie popierdolone... – odwrócił ode mnie wzrok – Jesteś dla mnie najważniejsza, Jane, a ty przeze mnie tylko cierpisz... Zasługujesz na kogoś innego, potrafisz być szczęśliwa z kimś innym.

– Nie mów tak, proszę... – zaczęłam płakać – Jesteś dla mnie najważniejszy, Will i to z tobą chcę... To ciebie chcę...

– Jak tylko mi powiedział, że się z nim przespałaś kilka dni temu... Coś we mnie pękło znowu. – rzucił, a ja wyszlochałam, słysząc jego słowa – To dało mi na myśl, że nie wystarczam ci, że mnie nie chcesz, że nie jestem dla ciebie odpowiedni. Nie potrafiłem myśleć już o niczym innym, a o tym, że mnie zdradziłaś i mnie nie chcesz...

– Nie przespałam się z nim... – wydukałam – Will, uwierz mi, nie przespałam się z Jack'iem... Nie zrobiłabym ci tego, nigdy... 

Moje serce się kraja, boli, rwie coś je. Co on mówi? Dlaczego on tak twierdzi? On jest dla mnie wszystkim, dlaczego więc tak myśli?! Moje całe ciało odpada, wszystko mnie boli i nie mam sił na nic. William jest dla mnie najważniejszym człowiekiem w życiu i go chcę, go pragnę i go kocham. Jest dla mnie wszystkim...

– Nawet tak nie mów... – wydusiłam.

– Chcę tylko twojego szczęścia.

– To bądź przy mnie! 

Nawet nie sądziłam, że to wykrzyczę. Nie patrzę w jego oczy, a patrzę w podłogę ze spuszczoną głową w dół, pozwalając łzom spływać ze mnie. Moje serce bije i nie mogę nad tym zapanować, nie mogę też zapanować nad unoszącą się klatką piersiową, bólem brzucha ze stresu i bólu, który przeszywa moje całe ciało. Milion małych igieł próbuje się przebić prosto do mojej duszy, która już i tak cierpi.

– Jesteś dla mnie najważniejszy i nie chcę, żebyś ode mnie odchodził, nie rób mi tego! – krzyknęłam – Chcę być tylko z tobą szczęśliwa, tylko z tobą potrafię! Nie potrafię bez ciebie funkcjonować! Dlaczego ty mi to robisz?! Dlaczego chcesz mnie zostawić a obiecałeś! Obiecałeś tego nie zrobić! 

– Przepraszam! – krzyknął – Przepraszam, że jestem tak zjebany i nie potrafiłem dotrzymać obietnicy! Przepraszam, że to przeze mnie musisz tak cierpieć, tylko przeze mnie! Zawsze muszę coś zjebać i sprawić ci ból, a nie chcę tego robić! Jane, ty przy mnie będziesz się tylko męczyć i cierpieć! 

Nie, nie mów tak.

– Nie chcę patrzeć na to jak ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie cierpi... Jesteś dla mnie najważniejsza i najważniejsze jest twoje szczęście dla mnie. Znowu to ja zniszczyłem wszystko, bo uwierzyłem komuś, kto próbował na siłę ciebie mi zabrać. Uwierzyłem Jak'owi a nie dziewczynie, którą kocham nad wszystko. Potrafię wszystko zjebać przez tą zazdrość i myśl, że nie jestem dla ciebie wystarczający, że mogłabyś być z kimś innym szczęśliwa niż ze mną. Tak bardzo cię kocham, Jane i chcę, żebyś była tylko moja, a ja ci sprawiam tylko cierpienie...

– Jesteś dla mnie wszystkim, Will... – wydukałam – Mam tylko ciebie i chcę ciebie mieć, nikogo więcej... – zaczęłam płakać – Jesteś dla mnie najważniejszy i jedyny, na kim mi zależy, proszę, nie zostawiaj mnie... Chcę być z tobą szczęśliwa... 

– Cierpisz tylko przy mnie, Jane.

Jego słowa był dla mnie nagle czymś, co wywołało u mnie frustrację, złość, podniosło mi ciśnienie. Kocham go, próbuje mu to powiedzieć; mówię jak mi zależy, jak chcę być szczęśliwa z nim i jakim człowiekiem jest dla mnie - jest najważniejszym człowiekiem, którego mogłam poznać. On... on ze mnie rezygnuje? On naprawdę... chce mnie opuścić? 

– Ty jebany egoisto! – wydarłam się.

Spojrzał na mnie, momentalnie szokując się nagłym krzykiem i słowami w jego stronę. Idiota, debil, kretyn, największy egoista i arogant, którego kocham. Jak on śmie ze mnie rezygnować? Nie, nie, nie! Nie dam mu odejść, pieprzę stereotypy o tym, że to facet powinien uganiać się za kobietami! Kocham tego człowieka nad życie i mam to gdzieś, że właśnie popełniam największy błąd w swoim życiu. Ja go po prostu kocham najbardziej.

– Próbuje ci powiedzieć, idioto, jak bardzo cię kocham! 

Jeszcze bardziej jego oczy się powiększyły, a postawa napięła swoje ciało. Właśnie powiedziałam mu, że go kocham. Powiedziałam Williamowi, że go kocham. Moje serce wali jak oszalałe i nie mogę zapanować nad tym. Biorę głębokie i duże wdechy, ale to nie pomaga mi unormować przyspieszonej klatki piersiowej, a bardziej powoduje ból w gardle. Patrzę w jego błękitne tęczówki i zaczerpuję głośniej powietrza do płuc, a on nie pokazuje niczego innego, oprócz szoku.

– Kocham cię, dlaczego tego nie możesz zrozumieć jak bardzo?! Próbuję ci to powiedzieć, a ty chcesz mnie zostawić! – krzyknęłam, pozwalając łzom spłynąć swobodnie po moich policzkach – Jesteś dla mnie wszystkim, rozumiesz?! Ty chcesz zrezygnować z tego wszystkiego z myślą, że to sprawi, że będę szczęśliwa?! Mylisz się! Jestem tylko z tobą szczęśliwa i chcę być tylko z tobą, Will! Dlaczego ty tego, kretynie, nie możesz zrozumieć?! 

Nie odezwał się, a stanowczo zaczął kierować się w moją stronę. O mój boże, o mój boże, o mój boże. Moje serce właśnie przyspieszyło, w brzuchu i podbrzuszu poczułam motylki i koziołki plotły mi figle. Zrobiłam mały krok do tyłu, spoglądając uważnie w jego błękitne tęczówki, które stały się nagle... pełne pożądania.

– Jeżeli myślisz, że będę szczęśliwa bez ciebie, to się mylisz, Will... – wydusiłam.

– Zamknij się.

Gwałtownie popchnął mnie na ścianę i bez ostrzeżenia brutalnie wpił się w moje usta. Jęknęłam, ale chwile później zaczęłam oddawać żarliwe pocałunki, które były pełne tęsknoty i pożądania. Zarzuciłam dłonie na jego karku i syknęłam do ust, kiedy przegryzł moją dolną wargę. Jego usta całują moje w erotyczny i podniecający sposób, pocałunek pełen dzikości i gorąca, wszystko takie zachłanne i żarliwe, a jednocześnie namiętne. Pragnę go najbardziej na świecie.  

Jeszcze bardziej się podnieciłam, gdy ujął moją kobiecość w swoją męską dłoń i zaczął zwinnie mnie pieścić. Jęczałam i dyszałam mu w usta, które on kąsał, bądź całował dolną albo górną wargę. Tak bardzo go pragnęłam, nie mogłam w ogóle się nim nasycić. Mogłabym wiecznie go dotykać, pieścić, wyznawać miłość, ale będzie dla mnie to dalej za mało. Kocham go, kocham go bardzo, najbardziej na świecie i nikt nie zrozumie mojej miłości do Williama. Darzę go największym uczuciem jakie mogło istnieć. Naprawdę nikt nie może sobie wyobrazić jak mocno, jak bardzo go kocham.

Nagle gwałtownym ruchem szarpnął za moje rajstopy i przy kroczu zerwał ze mnie materiał. Syknęłam mu w usta, kiedy nie tylko zerwał ze mnie i ten, ale zerwał i jednym ruchem moje czarne stringi. Wkurzyłam się, bo to były jedne z par, które lubiłam. Sama nie zamierzałam długo czekać - pragnęłam go w tej chwili - sięgnęłam do jego paska, którego szybkim ruchem zaczęłam odpinać, wpijając się jednocześnie w jego usta. Jęknęłam, gdy włożył we mnie środkowego palca, poruszając od razu. Byłam tak wilgotna, tak mokra i podniecona, że bez problemu wychodziły mu sprawne ruchy nim.

Wraz ze spodniami opuściłam jego bokserki do kolan, a męskość od razu zderzyła się z moim podbrzuszem. Całując żarliwie moje usta złapał mnie za uda i podniósł, przypierając bardziej do ściany. Owinęłam ręce wokół jego szyi i zaczęłam dyszeć, kiedy zjechał pocałunkami na moją szczękę i szyję. Z moich ust wydobył się dość głośny jęk, gdy jego męskość nabiła się w moje wnętrze cała. Chwycił za moje uda przy zgięciu i szybkimi i płynnymi ruchami zaczął we mnie wchodzić. Nie przestając przy tym obdarowywać mojej szyi pocałunkami. Jęczę, ja zwijam się z rozkoszy, z podniecenia i przyjemności, którą mi właśnie daje. Karmię się jego obecnością, ale nie potrafię się nasycić, nie potrafię się nasycić Williamem, a chcę go więcej, więcej i więcej. 

Pieprzy mnie. On mnie ostro pieprzy przy ścianie, a ja daję się ostro pieprzyć, nawet chcę tego. Chcę czuć jego dużego kutasa, który przebija się przez moje ścianki, które zaciskają się na jego stali. Chcę czuć jego pocałunki na mojej szyi, które są mokre i żarliwie i podniecające. Robi mi malinki i chcę, żeby każdy je widział i chcę wykrzyczeć kto je zrobił. Wchodzi we mnie coraz szybciej i głębiej, posuwa mnie ostro i słyszę, jak zaczyna dyszeć pod nosem. Oparł swoje czoło o moje, a ja wplątuje ręce w jego włosy i ciągnę za końcówki. Moje ciało jest całe spocone i jestem pewna, że mój wygląd nie wygląda najlepiej do pokazania się ludziom. 

Zaczęłam jęczeć mu w usta, które muskają moje. Wyję z przyjemności, czując już zbliżający się orgazm. Jego kutas posuwa mnie ostro, szybko i stanowczo, zaciskając przy tym palce na mojej skórze. Moja cipka zaczyna pulsować, zaciskać się jeszcze bardziej na jego gorącym penisie. Jęczę mu w usta, a on podgryza moją dolną wargę, to obdarowuje mnie krótkim pocałunkiem. Niespodziewany orgazm nagle zawładnął nad moim ciałem i wyprostowałam swoje ciało, spinając wszystkie mięśnie. Przyjemne i rozkoszne skurcze objęły tereny mojej kobiecości i podbrzusza, doprowadzając mnie do najpiękniejszego orgazmu, jaki mogłam przeżyć w ciągu trzech, spragnionych jego osobą dni. Jęczę na całe pomieszczenie, wbijając paznokcie w jego kark. Zaczynam pomrukiwać, kiedy wolnymi ruchami wchodził we mnie, kiedy byłam jeszcze podczas szczytowania. To było takie piękne uczucie.

Wykonał kilka płynniejszych i głębszych pchnięć aż po samą nasadę i poczułam w swoim wnętrzu rozlewające się ciepło. Opadł na moje ciało, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czuję jego przyspieszony oddech na skórze, po której rozchodzi się gęsia skórka i przyjemny dreszcz. Jest to takie przyjemne i podniecające. Nasze klatki piersiowe unoszą się w tym samym czasie, z takim samym tempem i dotykają się nawzajem. Głaszczę jego włosy, jego skórę przy głowie i pomrukuję pod nosem. Jest mi tak bardzo przyjemne z nim, najlepiej z Williamem.

Naprawdę nikt nie potrafi sobie wyobrazić jaką miłością go darzę. Nie jestem w stanie tego pokazać jak bardzo go uwielbiam, pragnę, kocham. Chcę zawsze być przy nim, chcę zawsze być jego, ale warunek jest jeden - on jest ze mną, przy mnie, nie opuszcza mnie.

– Powiedz to jeszcze raz... – wyszeptał i zaczął obdarowywać moją szyję czułymi pocałunkami.

– Kocham cię... – wydyszałam – Tak bardzo cię kocham, kretynie... 

– Przepraszam cię. – szepnął. 

– Jesteś takim pieprzonym egoistą...

– Też cię kocham. – mruknął rozbawiony. – Proszę, daj mi szanse... 

– Naucz się ufać.

To jest kolejny warunek - ma nauczyć się ufać. On mi nie ufa, obawia się czego tak naprawdę? Nie chce mi wierzyć, a ja nie chcę tak żyć z człowiekiem, którego kocham nad życie. Chcę, aby nauczył mi się ufać, aby zaufał komukolwiek. Wiem, że ma problem z tym, że ciężko mu jest to zrobić, bo boi się... On po prostu boi się mnie stracić.

– Zrobię dla ciebie wszystko, Jane. – wyszeptał, obdarowując mnie pełnymi i czułymi pocałunkami w szyję – Jesteś dla mnie wszystkim.

– Musisz nauczyć się mi ufać, Will... – głaskałam w kojący sposób jego głowę – I nie możesz być tak mocno zazdrosny. Powinieneś wiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejszy.

– Będę się starać.

– A teraz proszę, wyjdź ze mnie wreszcie... – mruknęłam rozbawiona.

William

– A teraz proszę, wyjdź ze mnie wreszcie... – usłyszałem jej rozbawienie w głosie.

No tak - tkwiłem w niej moim kutasem. Była taka mokra i ciasna, była taka podniecająca i idealna. Ona mnie kocha, ona to powiedziała, a ja ją tak potraktowałem. Jestem idiotą, walnę się w łeb za to, jak mogłem potraktować tak najważniejszą osobę w moim życiu. Jane jest dla mnie wszystkim, nie znam osoby, która znaczyła tyle dla mnie. Boże, tak jej nienawidziłem, a teraz ją tak kocham.

Wyszedłem z jej cipki, sięgając z powrotem do spodni. Byłem w trakcie zapinania paska, gdy kątem oka spojrzałem na nią, jak niewinnie zsuwała z siebie swoją koronkową bieliznę. Tak kusiła, tak mąciła. Cwana doskonale wie, jak mnie pobudzić. Jezus, ona nawet nie zdaje sobie sprawy ze swoich zmysłowych ruchów, kiedy zsuwa z siebie figi, które ja podarłem. Jest taka seksowna. 

– Nie wiem, jak ja się pokaże teraz wszystkim... – mruknęła, chwytając w dłoń czarny materiał i spoglądając na mnie.

Zaśmiałem się, widząc jej rozmyty makijaż, opadnięte loki i poszarpane włosy. Zapiąłem do końca rozporek i poprawiłem swoją marynarkę i krawat, który i tak jest luźno pozostawiony. Nie cierpię, gdy coś mnie uciska przy szyi. Spojrzałem na - już niedługo - moją dziewczynę i przyglądam się z ciekawością, jak do końca rozrywa swoje rajstopy, ściąga buty i zdejmuje je, a później wrzuca do pierwszej, lepszej szafki, która znajduje się w tym pomieszczeniu.

– Na pamiątkę? – spytałem.

– To znak, że tu byliśmy. – mruknęła zadziornie.

Jezu, jej piękne, czerwone usta są takie piękne, kiedy uśmiechają się.

Podszedłem do szafki, do której włożyła swoją odzież i wyciągnąłem jej czarne, koronkowe stringi, gdzie z przodu miały małą kokardkę z cyrkonią. Włożyłem materiał do kieszeni swojej marynarki, nie zwracając uwagi na jej zdziwiony wyraz twarzy.

– No co? – spojrzałem na nią, wzruszając ramionami.

– D-Dlaczego je zabierasz..? – spytała, rumieniąc się.

Tak słodko się rumieni.

– Na pamiątkę. – odpowiedziałem kusząco.

Zarumieniła się jeszcze bardziej, a ten widok spowodował dziwne, rozpływające się i ciepłe uczucie w moim brzuchu. Ona się tylko rumieni przecież. 

– Umm, Will..? – odezwała się niepewnie.

– Tak?

– C-Co... odpowiedziałeś mojemu ojcu..? – zapytała.


– Kochasz Jane?

Moje serce zabiło trzy razy szybciej, naprawdę. Poczułem to, zgrzałem się jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy ujrzałem ją za pierwszym razem po tych trzech, pierdolonych dniach. Ale zaraz, zaraz, czy ona rozmawiała ze swoimi rodzicami? Rozmawiała o tym z Alanem? Co im powiedziała? Przecież... my się pokłóciliśmy, więc co powiedziała?

Moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło, gdy usłyszałem głośne i nagłe zasuwanie krzesła ze strony Jane. Nawet na mnie nie spojrzała, nie spojrzała w ogóle odkąd tutaj się zjawiłem, a tak bardzo chciałem jej brązowe, czekoladowe, piękne oczy zobaczyć. Odeszła bez słowa od stolika, a ja wpatrzony w jej osobę, mrugam kilkukrotnie. Odeszła.

– Kochasz Jane? – usłyszałem.

Otrząsnąłem się i spojrzałem w takie same tęczówki, jakie posiada jej ojciec. Jednak jej są piękniejsze i o wiele lepiej się patrzy w jej oczy. Alan spogląda na mnie uważnie, poważnie i chłodno. Nie dziwie się - nie ma za grosz wobec mnie sympatii, nie darzy mnie niczym innym, jak tylko nienawiścią. Spoko, też go nie lubię. 

Kocham ją? Co za głupie pytanie zadał ten człowiek.

– Oczywiście, że kocham pańską córkę.

Nawet nie wstydziłem się tego powiedzieć. Nie wstydziłem się przede wszystkim mu tego powiedzieć. Jej ojciec nas nie toleruje i jako jedyny ma z tym problem. To znaczy rok temu naprawdę zmieniły się nasze kontakty, poprawiły do takiego stopnia, że piłem z nim piwo jak kumpel z kumplem, ale po zerwaniu... Nawet nie chcę do tego wracać. Patrzę pewny siebie w brązowe tęczówki, które spoglądają na mnie uważnie, nie odrywają ode mnie wzroku. Mierzymy się i nie mam zamiaru odpuścić. On też najwidoczniej nie ma.

– Jest dla mnie najważniejsza i nie obchodzi mnie to, że nas nie tolerujesz, Alan.

Odwrócił ode mnie wzrok, unosząc przy tym swoje kąciki ust w górę w cwany sposób. Cały czas kręci cygarem w swojej dłoni i spogląda na niego, nie odzywając się w ogóle.

– Jane jest dla mnie wszystkim.

– Nie jestem w stanie nic zrobić, aby wam zabronić uczuć.

Zdziwiłem się. Jej ojciec to mówi? Co przez to mam rozumieć..? 

– Nawet nie chcę nic robić.

Teraz to już moje serce przyspieszyło, ale chyba z radości. 

– Jeżeli jesteście ze sobą szczęśliwi, to nie będę wam wchodzić w drogę. – powiedział, a także wstał na wyprostowane nogi.

– W takim razie cieszę się, że... tolerujesz nas. – także wstałem, spoglądając na niego uważnie.

– Jednak dalej jesteś skurwielem.

Prychnąłem pod nosem.

– Trochę. – odpowiedziałem.

– I jeżeli zrobisz jej coś znowu, Will... Tym razem nie będę się powstrzymywać, nawet wtedy, jak Jane będzie mnie z płaczem o to błagać. – rzucił poważnym tonem.

– Proszę się o to nie martwić. 

Nie odpowiedział mi. Włożył cygaro między wargi i z cwanym uśmieszkiem odszedł od stołu, a ja uważnie go obserwuje. Dopiero kiedy zniknął w tłumie wraz z matką Jane i moimi i Rachel rodzicami, uspokoiłem się i wciągnąłem więcej powietrza do płuc. Moje serce obija się o klatkę piersiową ze stresu. Ja się stresowałem rozmową z jej ojcem po raz kolejny. To jest naprawdę popieprzone. Dopiero dotyk na moim ramieniu pozwolił mi myśleć już o czymś innym. Spojrzałem w bok, dostrzegając Logana. Wspomniał o pilnej rozmowie z Rachel, która znajduje się w jakimś pokoju i nie czekając na nic dłużej, po prostu ruszyłem w stronę, w którą on mnie prowadzi.


– Jak myślisz, jak mogłem odpowiedzieć? – zapytałem.

– N-Nie wiem... – odwróciła ode mnie wzrok.

Podszedłem do niej bliżej i chwyciłem delikatnie za oba policzki, odwracając w swoją stronę. Jej piękne spojrzenie zetknęło się z moim i naprawdę czuję, jak mi miękną nogi przez jej osobę. Patrzę czule w jej oczy, namiętnie i z miłością, bo darzę ją niewyobrażalną dla nikogo. Ona jest dla mnie wszystkim i chcę, żeby była zawsze moja. Pieprzyć mój egoizm - ona jest tylko moja i nikomu jej nie oddam. 

– Kocham cię. – wyszeptałem, wpatrując się w jej oczy, to złączyłem po chwili nasze usta w czuły i pełen romantyzmu pocałunek.

Jest dla mnie najważniejsza.

~~

– Już? – rzuciła Rachel, która wstała z podłogi. Towarzyszył jej Logan, który jak ona zanudzony siedział – Porozmawialiście sobie? – poprawiła swoją sukienkę przy biodrach.

– Powinnam cię za to zabić, ale... Podziękuje ci. – mruknęła Jane.

Nie mogę oderwać od niej wzroku. Jest taka śliczna, seksowna, piękna. Jest cała moja i ona mnie kocha. Na dodatek ma naszyjnik, ma naszyjnik ode mnie, który podarowałem jej rok temu na święta. Jeszcze gdy pomyślę o tym, że nie ma na sobie bielizny... Kurwa mać.

– Jane, ty chcesz się tak pokazać? – prychnęła Chel, a ja wraz z Loganem zaśmialiśmy się – Radzę ci ogarnąć chociaż ten makijaż, bo nie wspomnie o tym, jak zareagują twoi rodzice, a zwłaszcza ojciec, gdy zobaczą to, że zgubiłaś swoje rajstopy. – zaśmiała się, a brunetka zarumieniła.

– Nie tylko i to zgubiła. – dodałem, a brązowe tęczówki skarciły mnie morderczym wzrokiem.

– A najważniejsze pytanie... Czy moi przyjaciele się pogodzili? – zapytała blondynka.

– Kocham Williama.

– Kocham Jane.

– Okej.

– Okej.

Podszedłem do Jane, którą przytuliłem od tyłu i pocałowałem w skroń. Rachel patrzy na nas w kompletnym szoku. Stoi i się nie rusza, a tylko trzepocze rzęsami z rozchylonymi wargami. 

– W-Wy... jesteście razem? – spytała niedowierzająco.

– Jeszcze nie. – odpowiedziała Jane.

– Co?! Dlaczego?! – krzyknęła.

– Ten kretyn musi nauczyć się ufać. – rzuciła, a ja prychnąłem i zagryzłem jej chrząstkę w uchu, na co drgnęła ciałem.

– Ugh, jesteście tacy uparci... – burknęła i skierowała się w stronę schodów  – Jane, radzę ci chociaż przeczesać te włosy! 

Moja ukochana od razu zabrała się za poprawienie swojego wyglądu. Objąłem jej talie wokół i przekierowałem do opuszczenia tego piętra. Naprawdę jej współczuję pokazać się teraz komukolwiek, bo nie wygląda tak, jak przyszła tutaj za pierwszym razem - wygląda naprawdę jak po seksie. We czwórkę znaleźliśmy się w pomieszczeniu, gdzie odbywa się bankiet. Już na wejściu dostrzegłem, że przy naszym stoliku siedzą nasi rodzicie, a chwile później brązowe tęczówki padły prosto w naszą stronę.

– Patrzy tu. – szepnęła i chciała z moich objęć się wyrwać, ale nie pozwoliłem jej.

– Gdzie..? – przyciągnąłem ją bliżej siebie – Nigdzie mi nie uciekasz. – szepnąłem – Nie bój się pokazać tego, co do mnie czujesz, Jane.

– On cię nie akceptuje... – powiedziała smutniejszym tonem.

– Zdziwiłabyś się.

– A gdzie wyście zniknęli, co? – mruknęła matka Rachel, spoglądając na nas wszystkich.

Trzymam Jane blisko siebie, obejmuje jej talię i palcami w kojący i przejmy sposób ją masuję. Wzrok jej ojca dalej nie odrywa się od nas, a ja dostrzegam, jak bardzo stał się nagle on poważny. Zauważył? Zauważył, że właśnie jego córka przed chwilą co skończyła się ze mną pieprzyć? Zielone tęczówki także spojrzały w naszą stronę. Na początku zdziwione, gdy zobaczyła nas razem blisko siebie. Uśmiechnęła się do córki, to do mnie, to znowu poleciała w stronę Jane lecz tym razem z poważniejszym i zdezorientowanym wyrazem twarzy. Zauważyli, kurwa mać. Oni nie są głupi.

– Gdzie byliście? – mruknął jej ojciec.

Jane usiadła na swoim miejscu, a ja podsiadłem Rachel, żeby tylko być obok mojej ukochanej. Blondynka burknęła coś pod nosem obrażona i skierowała się do wolnego miejsca obok Logana. 

– Przejść się. – westchnęła Jane, poprawiając swoje włosy na drugi bok.

– Na zewnątrz czy gdzie? – zapytał podejrzliwie, a jego żona spojrzała na niego.

– N-Nie... tutaj byliśmy cały czas... – odpowiedziała lekko krępując się.

– Wyglądacie, jakbyście właśnie...

– Alan, chodź na chwilę... – mruknęła pani Marnie, która chwyciła go za rękę i z gracją poprowadziła przed siebie.

Jej ojciec w ciągu dalszym morderczo i wrogo na mnie patrzy. Ostrzega, jakby ostrzegał mnie przed czymś i jakby doskonale wiedział, co właśnie robiliśmy. Tak - pieprzę ci córkę. Pieprzę ci ją ostro, nawet nie masz pojęcia jak głośno jęczy, jak się wiję pode mną i doznaje najlepszych orgazmów, które tylko ja mogę twojej córce sprawić. Pieprzę ci córkę, Alan. Ruchamy się jak króliki.

Pod stołem chwyciłem rękę Jane i ścisnąłem. Widzę, jak się denerwuje, jak jest cała czerwona i jej ciało parzy mnie. Jest taka gorąca, ale jeszcze w drugim znaczeniu tego słowa. Jej rodzice odeszli, a ona wciągnęła więcej powietrza do płuc, nie odrywając zestresowanego wzroku od stołu. Dotykam jej dłoni i masuję skórę na zewnętrznej części, żeby chociaż odrobinę moją ukochaną uspokoić. Zawsze uspokaja się przez mój dotyk, ale teraz naprawdę jest zdenerwowana jak nigdy.

– Spokojnie, Jane... – wyszeptałem do jej ucha.

– On wie, na pewno wie, że... – nawet nie dokończyła – On mnie zabije... 

– Nawet tak nie mów. – ścisnąłem stanowczo jej dłoń – Masz dziewiętnaście lat i to wiadome, że nie jesteś już jego małą księżniczką.

– To takie krępujące... – wyszeptała.

– Ale takie seksowne. – wymruczałem do jej ucha, a ona uśmiechnęła się.

– Jane, William? – usłyszałem głos mojej matki.

– Słucham? – odezwała się brunetka.

– W-Wy... jesteście razem? – zapytała niepewnie, a wszystkich wzrok padł nagle na naszą dwójkę.

Splotłem nasze place pod stołem, a kciukiem pomasowałem jej skórę. Jej delikatna dłoń zacisnęła się na mojej, a wzrok spotkał się z moim. Jej oczy są takie piękne.

– Jeszcze nie. – odpowiedziała.

Miałem cichą nadzieję, że odpowie tak, jednak i to mi wystarczy, bo powiedziała ''jeszcze''. Moja mama spojrzała na nie z szeroko otwartymi oczami, a ojciec uśmiechnął się pod nosem. 

– N-Nie spodziewałam się... – wydusiła z siebie zaskoczona – W takim razie bardzo się cieszę i życzę wam szczęścia. – uśmiechnęła się.

– Dzięki, mamo.

– Dziękuje. – zarumieniła się brunetka.

Dostrzegłem, że wzrok mojej matki zmierzył moją ukochaną. Uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na mnie, kiwając przy tym niedowierzająco głową. Mój ojciec spojrzał na mnie, zmierzył przy tym Jane i niezauważalnie, tylko dla mojego wzroku widoczny, uniósł kciuka w górę. Zaśmiałem się pod nosem widząc jego oczywistą reakcję na taki widok. Po chwili wrócili państwo Henderson i pani Marnie uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a Alan w ciągu dalszym był wrogo nastawiony co do mojej osoby. Wokół zrobiło się dość głośno, bo każdy zaczął rozmawiać. Jane rozmawiała z Rachel, która siedzi kilka krzeseł dalej, a ja rozglądałem się dookoła. Właśnie wpadł do mojej głowy świetny plan. 

Położyłem rękę na udzie Jane, a ona niczego nieświadoma w ciągu dalszym rozmawiała z Rachel. Masowałem jej nagie udo, czując już jej gęsią skórkę. Kocham działać na nią w ten sposób. Wjechałem wyżej, sprawiając cały czas jej przyjemność poprzez masowanie. Moja dłoń znalazła się pod materiałem jej spódniczki i dopiero wtedy spojrzała na mnie przelotnie, rumieniąc się przy tym. Ucichła, nawet wykonała ruch, abym przestał, ale nie przestanę. Jej język zaczął się plątać, gdy rozmawiała z przyjaciółką. Nikt tutaj obecny nie ma pojęcia, że właśnie mam zamiar sprawiać jej przyjemność.

Moja ręka znalazła się przy jej kroczu. Opuszkami palców dotknąłem jej delikatnego łona i czuję, jak zaciska uda. Jest cała zarumieniona, plącze jej się język, gdy rozmawia z Rachel i nie wie co ma robić. Ująłem jej kobiecość, a ona dalej zaciska ją, aby mnie nie dopuścić. Stanowczym ruchem wsunąłem rękę prosto do jej cipki, czując już wilgoć. Była mokra, podniecona i taka seksowna. Wiem doskonale, że tego chce, że mnie chce. Ona chce mojego dotyku i bliskości. Zawsze chciała i wytrzymać beze mnie nie potrafiła, tak jak ja bez niej nie potrafię.

Moje palce dotknęły jej łechtaczki, a później przejechały między wargami. Cały czas wolnymi ruchami jadę w dół i górę, czując coraz bardziej mokre wnętrze, czuje coraz bardziej jej soki. Zacząłem zataczać intensywne i wolne koła na jej łechtaczce, to po chwili przyspieszyłem. Przelotnie spojrzałem na nią, widząc, jak oblizuje wargę i ją przegryza, jak porusza się na krześle i prostuje, wciąga więcej powietrza do płuc, przymyka od czasu do czasu oczy. Jezu, jest taka seksowna. Zaczynam ją sprawnymi ruchami masturbować, mając już jej własne soki na palcach. Patrzę na jej dłonie, które palce zginają się w piąstki. Jej całe ciało się spina i wypuściła przeciągle powietrze z ust. Rachel spojrzała na mnie przelotnie, a ja posłałem jej uśmieszek.

– Więc... niedługo będziecie razem, tak? – zapytał Logan, który siedział obok mnie. On nie miał pojęcia, że właśnie moje palce poruszają się w cipce.

– Tak. – odparłem od razu – I naprawdę to był wasz plan, aby sprowadzić nas do tego pokoju? – włożyłem palec wskazujący i środkowy do jej wnętrza.

Nawet na nią nie patrzyłem, a wiedziałem, że poruszyła się na krześle ponownie i spięła wszystkie mięśnie. Jest taka mokra i taka podniecona, a to wszystko moja zasługa.

– W końcu trzeba było coś zrobić, aby was spiknąć. – odparł zadziornie – Rachel to był pomysł i myślę, że dobrze zrobiła. 

– Z tym się zgodzę. – odparłem i zacząłem poruszać palcami w jej mokrej cipce.

Jest cała mokra, podniecona, napalona i głodna mojego dotyku, moich pieszczot. Ułożyła się wygodniej na krześle, dając mi więcej swobody. Jest taka spragniona mnie. Jej uda się rozszerzyły, chce tego, pragnie tego. Mam teraz tyle swobody, że mógłbym penetrować jej wnętrze, jednak wokół nas jest tyle osób, a w tym brązowe tęczówki, które od czasu do czasu spoglądają w naszą stronę. Wyciągnąłem palce z jej kobiecości i przejechałem po jej wargach, a później wziąłem między palce jej łechtaczkę i zacisnąłem. Spojrzałem na nią, musiałem zobaczyć co zrobi na ten nagły gest, ale jedynie przegryzła mocno wargę i wciągnęła więcej powietrza do płuc. Domyśliłem się, nawet wiedziałem, że chciała pisnąć głośno, chciała jęczeć. Zaczynam ponownie ją masturbować, a ona znowu odchyla ciało do tyłu, opierając swoje plecy o oparcie. Chce wygiąć je w łuk, a nie może. Jest taka seksowna.

– Jej jęki było słychać na całym piętrze. – rzucił cichszym i rozbawionym tonem Logan.

– Było ostro. – powiedziałem z zadziornym uśmieszkiem.

– Domyślam się. – prychnął.

 – Mamo, ja z Loganem będę już się zbierać. – rzuciła Rachel i wyprostowała się.

Nie przestaje na moment ją masturbować. Moje ruchy przyspieszają, a ona zaczyna zaciskać swoje uda. Sprawiam jej ogromną przyjemność i rozkosz, ciszę ciche westchnięcie z jej strony, a chciałbym usłyszeć te słodkie jęki, które mnie cholernie podniecają. 

– T-Też będę się zbierać... – wydusiła z siebie Jane.

Moje palce gwałtownie znalazły się ponownie w jej wnętrzu i wreszcie mogłem usłyszeć z jej strony cichy jęk. Jeżeli jej ojciec to usłyszał - mam przejebane.

– Jane, ale wracasz taksówką, bo my zostajemy. – odpowiedziała jej matka.

– Wrócę z nią. 

Brązowe tęczówki spojrzały na mnie od razu. Wyjąłem rękę z jej ciała i przejechałem rozkosznie po jej udach, masując przy okazji. Jej nogi drżą, ona cała drży i zaciska mięśnie. Ona doszła przy wszystkich i nikt nie zdaje sobie sprawy właśnie z tego, co się wydarzyło. Jane doszła, dochodzi i szczytuje obok mnie, i to dzięki mnie. Podnieca mnie to, cholernie mnie to podnieca i mam ochotę zanurzyć kutasa w jej pulsującej i gorącej, i mokrej cipce. 

Spojrzałem na jej ojca, który posyła mi ostrzegawcze spojrzenie. Tak - pieprzę twoją córkę, a przed chwilą skończyłem ją masturbować. Właśnie dochodzi, a ty nie zdajesz sobie z tego sprawy, skurwielu. 

– W takim razie oboje wrócicie taksówką. – uśmiechnęła się jej matka.

Spojrzałem na moją mamę, która także uniosła swoje kąciki ust w górę w miły sposób. Wstałem na wyprostowane nogi, przejeżdżając dłonią po plecach mojej ukochanej, której także pomogłem wstać. Jest cała zarumieniona, jej policzki są czerwone, jej włosy są wilgotne przez pot, przez parzące ciało. Klatka piersiowa się unosi, a oddech jest głęboki. Nikt nawet nie ma pojęcia, że dopiero co skończyła szczytować.

– To my idziemy, cześć... – wydyszała i skierowała się do wyjścia, łapiąc mnie mocno za rękę.

– Trzymajcie się! – krzyknęła radośnie jej mama.

– Will. – usłyszałem za plecami.

Zatrzymałem się i odwróciłem, aby spojrzeć w brązowe tęczówki, które spoglądają na mnie poważnie. Spojrzałem na Jane, która jest zdezorientowana i jakby wystraszona, ale odeszła od nas i skierowała się do wyjścia z Rachel i Loganem.

– Słucham? – powiedziałem, stojąc na przeciwko niego, wkładając także ręce do kieszeni spodni. Palcami bawię się materiałem jej koronkowych stringów. 

– Ostrzegam cię, chłopcze... – zaczął.

– Proszę być spokojnej myśli. – przerwałem mu.

– Od naszej sypialni wara. 

Zesztywniałem w miejscu. Zaraz zaraz, co? Czy on właśnie chce mi przekazać, że w ich sypialni mamy się nie pieprzyć? Pomrugałem kilka razy, patrząc w jego oczy i szokując się tym.

– I zauważyłem, że zgubiła swoje rajstopy. – dodał.

Nie odpowiedziałem, a prychnąłem pod nosem z rozbawienia.

– Nie chcę się denerwować, dlatego nie będę pytać, gdzie je zostawiła albo co się stało, że moja córka ich nie ma. 

– Dziękuje, Alan. – rzuciłem.

Zdziwił się. Spojrzał na mnie luźniejszym wzrokiem, ale po kilku sekundach i tak powrócił do poważnego wyrazu twarzy.

– Za? – zapytał – Ty mi nie dziękuj, chłopcze, tylko masz ją traktować jak księżniczkę.

– Doskonale wiesz, że Jane dla mnie zawsze była i będzie księżniczką. 

– Cieszy mnie to. – uniósł swoje kąciki ust w górę – A teraz spadaj i nie waż mi się wchodzić do mojej sypialni, zrozumiano? 

– Nie obiecuję... – mruknąłem zadziornie, kierując się już do wyjścia.

– William. – warknął za moimi plecami.

– Tak jest, szefie. – odpowiedziałem.

Znalazłem się na zewnątrz, gdzie dostrzegłem już moją ukochaną, która zaciska mocno swoje uda. Jest taka słodka. Podszedłem do niej i przytuliłem do tyłu, kładąc od razu głowę na ramieniu. Jej zapach jest taki słodki i intensywny dla moich nozdrzy, że mógłbym nim zaciągać się cały czas. Drgnęła ciałem, gdy tylko objąłem ją wokół.

– Will... – odezwała się, spoglądając na mnie.

– Nie kto inny. – odparłem, obdarowując jej skroń pocałunkiem.

– Co mój ojciec chciał? – zapytała.

Przyjechała taksówka, więc objąłem ją wokół i poprowadziłem do samochodu. Jej ciało jest takie gorące i delikatne. Jest w końcu moja. 

– Akceptuje nas. – odpowiedziałem.

~~

Otworzyła drzwi do swojego pokoju i wpuściła do środka. Nie byłem tutaj rok, nie widziałem tego pokoju rok i nie mogłem poczuć tego pięknego zapachu tropikalnych lasów z nutą cytryny wokół. Rozglądam się dookoła, skanując wszystko. Nic się nie zmieniło, cały czas tak samo przytulnie i miło. Doskonale pamiętam, że to właśnie na tym łóżku pierwszy raz z nią uprawiałem seks. 

– Powinnam cię zabić za to, że doprowadziłeś mnie do orgazmu przy wszystkich. – odezwała się, odkładając swoją torebkę na biurku. 

– Możesz się odwdzięczyć... w zadowalający sposób. – mruknąłem, ściągając z siebie marynarkę.

Patrzę prosto w jej oczy, kiedy wykonuję tę czynność. Przygląda mi się, gdy zrzucam z siebie materiał i kładę go na jej krzesło, które dobrze wspominam; na nim zawsze się kołysała i patrzyła na mnie kusząco, prowokowała i mąciła w głowie. Powolnym krokiem idę do niej, gdy ta stoi w miejscu i nie wykonuje żadnych ruchów, a tylko wciąga więcej powietrza do płuc i patrzy w moje oczy. W końcu stanąłem kilka centymetrów na przeciwko niej.

– Jane, jesteś taka piękna... – powiedziałem, odgarniając jej włosy na drugi bok.

Zamknęła oczy i odchyliła głowę w bok, jednak nie obdarowałem ją pocałunkiem. Odwróciłem ją w stronę lustra, które ma na rozsuwanej szafie. Widać nasze odbicie i namiętnie patrzę w jej oczy, gdy ta ma je przymrużone lecz też na mnie spogląda. Zaczynam dopiero wtedy obdarowywać jej ramiona i szyję czułymi pocałunkami, a ona wzdycha głośno. 

– Jesteś moja. – wyszeptałem.

– Nie zostawiaj mnie nigdy więcej... – wydyszała.

– Nie zostawię. 

Moja ręka powędrowała do zapięcia jej sukienki na plecach. Jest bez stanika i chcę ją zobaczyć. Chcę jej ciało zobaczyć całe, z tej strony i perspektywy. Jest taka piękna i chcę ją zobaczyć. Zaczynam powolnym ruchem zsuwać jej zamek, nie przestając całować jej szyi.

– Will, nie... – wydyszała cicho.

– Zaufaj mi.

Nie odpowiedziała. Wciągnęła więcej powietrza do płuc i zaczęła głębiej oddychać. Jej policzki są całe zarumienione, jej usta lekko rozchylone i jest taka seksowna, taka drobna i delikatna. Jest moja i tylko moja. Zamek do końca odpiąłem i powolnym ruchem, chwytając delikatnie za ramiona, zsunąłem z niej czarny materiał sukienki. Opadł na jej stopy, bo już wcześniej pozbyła się szpilek. Wciągnęła więcej powietrza do płuc i przymknęła oczy, a ja spojrzałem na jej odbicie w lustrze. Jest taka piękna. Jej piersi są idealne - idealne w moją rękę, nawet trochę większe. Sterczące i zaróżowiałe sutki, które mam ochotę pieścić. Brzuch ma dalej płaski, seksowny i widać na nim delikatny pasek wgłębienia po środku, który ciągnie się aż do mostka. Jej biodra są szerokie i idealnie komponują się z talią osy, jest taka piękna. Nogi szczupłe, chude i kocham, jak owija je wokół mojego ciała. Tylko martwi mi jedno - schudła, choć pomimo tego jest dalej piękna.

– Dlaczego ty jesteś taka idealna, Jane? – wyszeptałem do jej ucha.

Zacząłem całować jej nagie ramię, pieszcząc przy tym talię. Całuję czule i namiętnie, a po chwili czuję, jak jej delikatna ręka wplątuje się w tył moich włosów. Zaczyna cicho pojękiwać pod nosem, a dotykanie jej, jej przy okazji dotyk sprawia mi ogromną przyjemność. Kocham to robić, kocham ją dotykać. Obdarowuje ją kolejnymi pocałunkami i wjeżdżam wyżej. Kończę na skroni, a później obejmuje ją wokół i spoglądam na nią w lustrze.

Patrzę na jej ciało w odbiciu i mierze każdy szczegół. Jej plecy opierają się o mój tors, a głowa o ramię. Przymyka oczy, a ja w jednej sekundzie wzrokiem lecę na jej ręce. Momentalnie doznaje szoku, momentalnie w moim ciele poczułem ukłucie, okropne uczucie bólu i jednocześnie złości. Odsuwam się od niej i odwracam w swoją stronę. Jest zaskoczona, ale dostrzegam, że już doskonale wie, co zauważyłem. Biorę jej rękę i naciągam nadgarstek w swoją stronę, a ona bezbronnie mi jeszcze się oddaje, nie mówiąc nic, a przybierając postawy niewinnej dziewczynki.

– Tniesz się. – rzuciłem złym tonem i spojrzałem w jej oczy, które od razu odwróciły ode mnie wzrok, przegryzając przy tym wewnętrzną część policzka.

~~.

Sprawa 1 : Maratony u mnie są niemożliwe. 

Sprawa 2 : Rozdziały co dwa dni.

Sprawa 3 : Mam wrażenie, że serio ta druga część Nienawidzimy Siebie ssie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro