Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje serce przyspiesza, gdy patrzę w niebieskie oczy blondyna. Moje serce jednocześnie boli, bo to oznacza także i jeszcze jedną rzecz, a bardziej jedną osobę wraz z nim.

– Zack... – wydusiłam z siebie zapatrzona w jego niebieskie tęczówki. 

– Ona jest ze mną. – chłopak objął mnie wokół talii i pociągnął bliżej.

Czuje ciepło bijące od jego ciała. Słyszę jego przyspieszone serce. Czuje jego perfumy, które drażnią moje nozdrza, a jednocześnie są bardzo przyjemne i pociągające. Zack tutaj jest, a widziałam go ostatni raz... w połowie wakacji? Od roku rzadko się z nim widywałam, od roku prawie go w ogóle nie widziałam ani nie słyszałam. 

– Dziewczyna? – spojrzał na mnie Brandon, bo tak nazwała go Rachel. Jego wzrok był taki, jakby był rozczarowany i zły na coś.

– Tak. – przyciągnął mnie do siebie bliżej.

– Zadziorna. – odpowiedział. – Trzymaj ją krótko. – dodał, na co posłałam mu mordercze spojrzenie.

– Swoje laski możesz trzymać krótko, ale ona ma tyle wolności, ile będzie chciała. – stanął dosłownie obok niego, co wywołało duże zamieszanie wokół. – I ostrzegam cię, że jej trzy sekundy są naprawdę bolesne, bo z własnego doświadczenia wiem, jakie ona ma pierdolnięcie. – powiedział wrogo, a ja uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. 

Jezu, on tutaj jest. Zack tutaj jest i moje serce bije szalenie szybko. Dalej w to nie chcę wierzyć, że Zack tutaj jest! O mój boże, czy to się dzieje naprawdę? 

– I jeżeli dziewczyna mówi jasno, że nie chce, to nie chce. – dodał poważniejszym tonem. 

Brandon nie odezwał się, a tylko prychnął i ponownie na mnie spojrzał. Obojętnie patrzę w jego brązowe tęczówki, które wbiły się we mnie morderczo. 

– Już na start, pierwszaku, masz u mnie plus. – mrugnął do mnie. – A tobie radziłbym trzymać język za zębami, blondyneczko. – zwrócił się do Zacka.

– Radziłbym uważać na tę blondyneczkę, bo kto wie, do czego jest w stanie się posunąć... – mruknął zadziornie, na co uśmiechnęłam się pod nosem.

– Rachel, to twoi znajomi? – zwrócił się do mojej przyjaciółki, która stała spanikowana obok nas.

– Tak, moi. – odpowiedziała twardo. 

– Zapamiętam. – odparł i powrócił wzrokiem na mnie. – Baw się dobrze, Jwow... – odszedł w tłum ludzi, a w między czasie jeszcze wrogim spojrzeniem obdarował Zacka.

Tak, Zacka.

Bo on tutaj jest.

Przez chwilę każdy wokół na nas spoglądał, ale powrócił do imprezy. Moje serce bije jak szalone, bo tulę się do ciała Zacka, gdzie dawno tego nie robiłam, gdzie dawno nie czułam jego zapachu i go samego nie widziałam. Patrzę niedowierzająco na Rachel, która tylko posyła mi sympatyczny uśmiech. 

Wiedziała? 

– Jane... – zaczął Zack, ale odsunęłam się od niego.

– Powiedz, że to sen. – przerwałam mu. – Powiedz, że mi się tylko zdaję, że ciebie naprawdę tutaj widzę.

– Nie... Nie zdaję ci się, jestem tutaj. – uśmiechnął się uroczo. – Chodzę do tego samego collage'u.

Cała się napięłam i wciągnęłam więcej powietrza przez nos, co on od razu zauważył. Ja jestem szczęśliwa, że go widzę, ale obawiam się jednego i nie chcę, żeby to był to, o czym myślę. Cieszę się, że widzę Zacka, ale jednocześnie się boję.

– Z-Zack...

– Chcesz tutaj rozmawiać, czy lepiej żebyśmy stąd wyszli? – zaproponował.

– Chel, zaraz wrócę. – spojrzałam na blondynkę, która dała mi znak, żebym się nie spieszyła. 

Złapałam blondyna za rękę i poprowadziłam do wyjścia. Cholera jasna, czuję grzejącą się krew, czuję puls moich tętnic, czuję serce obijające się o klatkę piersiową i czuję okropny stres, przez który boli mnie brzuch. Zderzyłam się wreszcie z chłodniejszym powietrzem i wciągnęłam go do płuc, co i tak nie pomogło. 

– Zaskoczona? – zapytał, kiedy stanęliśmy niedaleko elektrowni. 

Nie odezwałam się na początku. Odwróciłam wzrok i dopiero teraz dostrzegłam, że obok nas znajduje się jezioro, które pięknie mieni się od odbijającego się księżyca w wodzie. Za nim znajdował się piękny widok na miasto Nowego Jorku, które także świeci wieczorami. Gwałtowny wiatr, który rozwiał moje długie włosy na bok, dopiero wtedy mnie sprowadził na ziemię.

– Dlaczego? – spytałam.

– Jane...

– Dlaczego dopiero teraz? Powiedz mi jedną rzecz...

– Jane, przepraszam, że się nie odzywałem... – powiedział z żalem.

Moja znajomość z Zackiem także się ograniczyła po tamtym wieczorze. Rzadko się widywaliśmy, jak i rozmawialiśmy. Naprawdę rzadko z kimkolwiek wtedy bywałam, ale Zack był jako jedyny, który ograniczał ze mną te kontakty. Tęskniłam za nim i cieszę się, że go widzę, jestem szczęśliwa, bo bardzo za nim tęskniłam, ale dlaczego ograniczał ze mną kontakty? 

Owszem - po tamtym wieczorze, to ja ograniczyłam kontakty ze wszystkimi. Nawet z rodziną. Wiele tygodni potrzebowałam, aby się pozbierać, aby siebie samą naprawić i z kimkolwiek zacząć rozmawiać, nawet z tymi wspólnymi znajomymi, jakich posiadaliśmy obydwoje.

To był najgorszy okres w moim życiu, którego nie chcę ponownie przeżywać, którego teraz unikam i robię wszystko, aby do tego nie powrócić. Proszę, niech to nie będzie prawda.

– Cieszę się, że ciebie widzę, Zack... – stanęłam obok niego i wtuliłam się.

Na początku nie odwzajemnił gestu, ale po krótkiej chwili przytulił mnie z tęsknotą. Jego ciepłe ramiona owinęły się wokół mnie i nie wypuszczały bardzo długo. Zamykam oczy i powracam do niechcianych wspomnień, jak wszyscy spędzaliśmy wspólnie czas. Do tego, z jakim problemem Zack mógł się do mnie przytulić, bo on nie pozwalał na to. Teraz go przytulam i nikt mi nic nie zakazuje. Mogłabym go nawet pocałować i nikt nie zakazałby mi tego. 

– Jane, tak bardzo cię przepraszam... – wyszeptał i poczułam, jak mocniej mnie do przyciska.

– Dlaczego się nie odzywałeś... Dlaczego mnie ignorowałeś, Zack...

– Ja przepraszam... Ja... nie jestem w stanie na razie ci tego wyjaśnić, proszę... – odsunął się ode mnie.

Spoglądam mu w oczy i widzę żal i smutek i to ogromny. Jest mi smutno, bardzo, bo on tak mnie ignorował, a nie mam pojęcia czemu... Dlaczego naglę teraz się zjawił? Ja się cieszę, ale boję się... Boję się, że i z nim on jest.

– Zack, co ty masz mi wyjaśnić..? Jak to nie jesteś w stanie..? – spytałam.

– Jane... Porozmawiaj z nim.

Aż poczułam ukłucie w sercu i momentalnie posłałam mu zszokowane spojrzenie. Co? jak to? Dlaczego? O co mu chodzi..? Jak to... z nim? 

– To nie ja powinienem ci to wyjaśniać, a...

– Zack... – przerwałam mu i zrobiłam krok w tył. – Dlaczego ty mi to zrobisz?! – uniosłam się. – Nie rób mi tego! Proszę, nie rób mi tego! Nie róbcie mi tego... – schowałam twarz w dłonie i zaczęłam cała drżeć.

Ktoś pomyślałby, że jestem wariatką, że tak reaguję, ale kto przeszedł to co ja, wie, że moja reakcja jest normalna. Nie chcę powracać do tego, nie chcę, do cholery jasnej, nie chcę. Czuje, jak cała płonę od stresu, złości i dodatkowych - przykrych i bolesnych - uczuć. To mnie boli i nie mogę nad tym zapanować. 

– Jane, porozmawiaj z Williamem! 

Aż jęknęłam pod nosem i poczułam dosłownie sztylet w serce. To bardzo boli i nie chcę przestać i chcę zwinąć się z tego bólu i ponownie wpaść w płacz przez niego. Wszystkie bolesne uczucia, to on mi sprawił. Wszystko przez co przechodziłam, to on mi sprawił.

Depresja, samo okaleczanie się, ciągły płacz po nocach, ból przez wiele miesięcy, nie móc powrócić do normalnego stanu; do radości, do szczęścia, później nawroty, ciągła tęsknota i żal i nienawiść do samej siebie, a później niego. Przez rok nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, przez rok z prawie mało ludźmi rozmawiałam, przez rok miałam lekcje indywidualne, przez cały, pierdolony rok nie widziałam go, bo byłam przez niego rozwalona psychicznie. 

Nikt nie jest w stanie teraz poczuć się jak ja. Nikt nie jest w stanie postawić się w mojej sytuacji, którą przeżywałam, czułam, przez rok. Rodzina? Mama na każdym kroku była ze mną, pocieszała, próbowała sprawić uśmiech, wybrnąć z tej sytuacji, ale byłam zbyt słaba, zbyt poddałam się tej rozpaczy i żalu.  Pomimo mojego żalu, mojej nienawiści do tego człowieka, to zakazałam ojcu robić cokolwiek. Nie pozwoliłam, wręcz wydzierałam się na niego, aby zostawił go w spokoju. Tata jak tata - zaciskał tylko pięści i odpuszczał ze względu na moje prośby. Nie chcę ani nie chciałam, aby on był skrzywdzony w jakikolwiek sposób, mimo, że on... skrzywdził mnie. 

Po prostu nie chciałam.

– Nie rób mi tego... Nie mów nawet o nim... – powiedziałam cicho.

– Jane... Ja nie mogę, nie, nie chcę, nie potrafię ci tego powiedzieć... Porozmawiaj z nim, wyjaśnijcie sobie wszystko...

– Nie... Nie dam rady... Nie potrafię, proszę... 

On... Jane, William tutaj jest.

Ponownie w moich ust wydobył się żałosny i rozpaczliwy jęk. Moje serce ukuło i poczułam nogi z waty, które już załamują się pode mną. On tutaj jest, jest w tym collage'u co ja, a robiłam wszystko, aby od niego uciec, uciec od tego wszystkiego i rozpocząć od nowa. Jestem załamana, czuję się ponownie źle i okropnie. Czy Rachel o tym wiedziała..? Kto jeszcze ukrywał przede mną to, że William jest w tym collage'u co ja? 

– Pieprzcie się wszyscy... – wydusiłam z siebie załamującym się tonem.

– Jane, nie tylko ty cierpiałaś! – krzyknął, na co otworzyłam szeroko swoje oczy i poczułam ukłucie w sercu. – Nie bądź egoistką, ty nawet nie wiesz, jak Will się z tym czuł i co czuje teraz! – dodał.

– To on ze mną zerwał! – spojrzałam na niego ze łzami w oczach. – To William ze mną zerwał, a ty mówisz mi o jego cierpieniu?! – krzyknęłam. – Ty nie masz pojęcia przez co przechodziłam!

– A wiesz przez co on?! Jane, nie jesteś tutaj jako jedyna poszkodowana! Nie tylko ty cierpiałaś i nie tylko ty sama to przechodziłaś! Nie myśl, że Will obojętnie przez to wszystko przeszedł! Nie tylko ty, do kurwy, cierpiałaś... – ostatnie słowa wypowiedział cichszym tonem.

Łzy ze mnie ciekną i nie mam wpływu na powstrzymanie ich. Mówi mi o tym, jak William podobno cierpiał, a ja? Co ja mam powiedzieć, skoro Zack nawet nie wie o tym, jak bardzo ja to przeżywałam, jak ja się zniszczyłam przez jego przyjaciela. On zdaje sobie sprawę z tego, że przez miesiąc nie chciałam wychodzić z łóżka i na nikogo patrzeć? Teraz, gdy przeszywają mnie miliony ostrzy, nogi chcą się zgiąć, a ja sama złapać za serce i wyć tutaj - mówi mi, że jego najlepszy przyjaciel też cierpiał. To boli, to cholernie, okropnie, strasznie boli.

– Porozmawiaj z nim, proszę... Jane, nie niszczcie się... – powiedział smutniejąc.

– Wszystko powróciło do normy, gdy tylko nie zjawiłeś się ty... wraz z nim... Odczepcie się ode mnie, zostawcie mnie w spokoju, nie chcę patrzeć na niego... – pociągnęłam nosem.

– Siłą cię, kurwa mać, zmuszę, żebyś z nim porozmawiała. – powiedział poważniejszym tonem.

Posłałam mu niedowierzające spojrzenie, a moje serce przyspieszyło o kilka uderzeń. Czy to żart? Czy to się dzieje naprawdę? Czy naprawdę Zack taki jest wobec mnie? Nie chcę w to wierzyć, że takim tonem i tak do mnie mówi, tylko dlatego, bo... chce po prostu, abyśmy porozmawiali, ale ja nie chcę. Nie chcę na niego patrzeć.

– Chcę dla ciebie i dla niego jak najlepiej... – odezwał się po dłuższej ciszy. – Nie niszcz... nie niszczcie się nawzajem... 

– Nie chcę go widzieć... – wyszeptałam. – Robiłam wszystko, aby uciec od tego, a ty... Ty siłą każesz mi do tego wracać? – niedowierzałam.

Nie odezwał się, a oblizał dolną wargę i schował dłonie do kieszeni swoich ciemnych jeansów. Uniósł wzrok wyżej i jego twarz naglę się zmieniła na poważniejszy, aż w końcu zleciał wzrokiem ponownie na mnie.

– Jestem tchórzem i nie jestem w stanie ci tego powiedzieć, jak bardzo spierdoliłem sprawę. – powiedział. – Dlatego nie ja ci to będę mówił. – spojrzał na mnie ostatni raz i zaczął się oddać.

Stoję w miejscu i nie wykonuje żadnych ruchów, a tylko spoglądam na postać Zacka, którego oddala się z każdą sekundą. Mrugam i tym samym moje łzy spływają po policzkach, których nie mogę powstrzymać. Spuściłam głowę w dół i wbiłam wzrok w bruk, po którym walają się szkiełka i inne drobinki. 

Naglę cała się napięłam i drgnęłam całym ciałem, gdy usłyszałam za sobą kroki. Nie odwracam się, a oddycham głębiej i czuję, jak cała zaczynam drżeć w środku. Moje serce przyspiesza z każdą sekundą, a ból skręca z bólu i stresu. Po chwili słyszę, jak ktoś już stanął dosłownie za moimi plecami. Cała drżę i przegryzam policzek, aby zignorować ból, który odwiedził mnie od razu. 

Wiatr ponownie rozwiał moje długie, brązowe włosy w bok wraz ze spódniczką. Ten wiatr spowodował, że poczułam dobrze znane mi perfumy, które kochałam, które uwielbiałam i które pragnęłam. Były one piękne. Unoszę głowę w górę i spoglądam na gwieździste niebo, któremu towarzyszy świetlisty księżyc. 

– Jane.

~~.

Przepraszam za taki krótki!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro