Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Jane.

Stoję unieruchomiona w miejscu i czuję, jak już moje nogi chcą się załamać pod sobą. Głos za mną, ton wypowiedzenia mojego imienia, jego obecność tutaj - spowodowała ból w sercu, którego nie potrafię opisać. Wszystko zaczęło mnie boleć; palce u rąk drżały, nogi chciały się zgiąć, brzuch mnie strasznie boli i skręca, coś mi po prostu chcę wykręcić wątrobę, a moje serce zmiażdżyć. Moje gardło stało się jedną, wielką pętlą i nie jestem w stanie nic z siebie wydusić, a tylko pozwalać łzom spłynąć po policzkach. 

Ja cała się trzęsę i nie mogę zapanować nad tym, nie potrafię. Zmuszają mnie do tego, a nie mają pojęcia, jakie teraz katusze przeżywam, co teraz czuję. Nikt nie jest w stanie postawić się w mojej sytuacji. Dlaczego zaczęło Zackowi zależeć? Dlaczego on mnie do tego zmusza? Dlaczego mi to robi? I pytanie, czy Rachel o tym wiedziała?

W jednej chwili zaczęło wszystko powracać; uczucia, przeżycia i wspomnienia, jakie z nim przez całe moje życie miałam - nienawiść, a później namiętna miłość, jaka nas oboje połączyła. Nie chcę tego, nie chcę powracać do tego, co było między nami, boję się.

– Wiem, jak bardzo mnie nienawidzisz.

Nie odezwałam się, a przegryzłam policzek i spuściłam głowę w dół. Przymknęłam oczy i pozwoliłam kilka łzom kapnąć na kamienne podłożę, a następnie pociągnęłam nosem, co on na pewno usłyszał. 

– Daj mi wszystko wyjaśnić. 

– Nienawidzę cię... – wydusiłam z siebie, choć z wielkim trudem. – Tak bardzo cię nienawidzę... – załkałam.

– Też nienawidzę siebie. – rzucił. – I nie dziwię ci się.

Kiedy tylko wypowiedział te dwa słowa, poczułam okropny ból w sercu. Zranił mnie, skrzywdził mnie, zniszczył, a jednak na te dwa słowa zareagowałam jeszcze większą rozpaczą. Rok temu prosiłam i robiłam wszystko, aby ten człowiek był szczęśliwy z samym sobą, a nie nienawidził siebie. Teraz, kiedy to wypowiedział, poczułam... znowu tamto uczucie, kiedy się o tym dowiedziałam.

I nie mam pojęcia dlaczego.

– Jane, daj mi to wyjaśnić.

– Co ja ci takiego zrobiłam wtedy..? – spytałam z żalem. 

– Nic mi nie zrobiłaś. – odpowiedział.

– Dlaczego..? – pytam. Nawet nie mam odwagi odwrócić się w jego stronę i spojrzeć w oczy, spojrzeć na jego twarz. – Nie wiesz, co ty ze mną zrobiłeś... Nigdy ci tego nie wybaczę.

–Będę robił wszystko, żebyś mi wybaczyła.

Ponownie przegryzłam wewnętrzną część policzka i zamknęłam oczy, czując ból w klatce piersiowej. Nie mów tak do mnie, przestań. Najlepiej odejdź stąd i nigdy nie pokazuj mi się na oczy.

– Odpuść. – powiedziałam. – Nienawidzę cię.

– Naprawdę wierzysz w to, Jane, że odpuszczę? – zapytał, jakby rozbawiony tym, co powiedziałam.

– Nie chcę nawet na ciebie patrzeć. 

Nie odpowiedział mi. Nastała cisza, a mnie nawet nie ruszyła wieść, że go zraniłam tym. Nienawidzę tego człowieka i chcę, żeby trzymał się ode mnie z daleka. Nienawidzę go. 

– Przez rok nie mogłam do siebie dojść. Przez rok byłam zniszczona przez ciebie. Zniszczyłeś mnie, a teraz, kiedy wszystko ze mną jest w porządku, ty chcesz wrócić? 

– A ty zniszczyłaś mnie. – powiedział.

– Ale to ty zerwałeś.

– I popełniłem najgorszy błąd w moim życiu. 

– Którego już nie naprawisz. 

– Nie odpuszczę. 

– Odpuść. – odezwałam się już obojętnym tonem. – Nie wiem o co chodzi Zackowi, ale nawet twoje wyjaśnienia w jego imieniu nic nie zmienią, bo cię nienawidzę. 

–Nic się nie zmieniłaś. – przeczuwałam, że się uśmiecha. Zmarszczyłam brwi i przegryzłam wargę z jego nagłego zachowania. – Uparta jak zawsze. – dodał.

– Upartość? Nazywasz mnie upartą, bo nie chcę wyjaśnień od człowieka, który zniszczył mi życie? Który nawet nie wie, jak bardzo przeżywałam nasze rozstanie? – spytałam z kpiną. – Nienawidzę cię i chcę, żebyś zniknął z mojego życia jak wcześniej.

– Teraz, kiedy cię mam tutaj już nie zniknę.

Poczułam ponownie ból w klatce piersiowej. Znowu to powróci, a robiłam wszystko, aby tego człowieka już nigdy w życiu nie spotkać, aby ten człowiek już nigdy mnie nie skrzywdził. Powstrzymuję się od płaczu, powstrzymuję się, żeby przez niego nie płakać, a naprawdę chciałabym. Jestem strasznie słaba, a najbardziej słaba przy nim.

– Wiem, jak bardzo i długo przeze mnie przecierpiałaś. Wiem, że popełniłem największy błąd w moim życiu i ciężko ci o tym teraz zapomnieć, a jeszcze bardziej mi wybaczyć. Daj mi wyjaśnić i naprawić wszystko, Jane. – powiedział.

– Tutaj nie ma nic do wyjaśnienia... – ściszyłam swój ton, aby powstrzymać się od płaczu. – Zerwałeś ze mną, odszedłeś i zostawiłeś nawet nie wiedząc, jak się z tym czułam... Nienawidzę cię i nigdy ci tego nie wybaczę.

– Jane, ty nic nie wiesz...

– I nie chcę. – rzuciłam poważniejszym tonem. – Chcę zostać przy tym, jak jest teraz. Zostaw mnie w spokoju i zniknij z mojego życia. – powiedziałam, a także poszłam przed siebie.

Nawet na niego nie spojrzałam, a ostatni raz widziałam go rok temu. Nie chcę na niego patrzeć. Idę przed siebie i pozwalam wreszcie łzom spłynąć po moich policzkach. Chcę wrócić do pokoju i płakać w łóżku, chcę zamknąć się z samą sobą i na nikogo nie patrzeć. 

– Nie zostawię cię, Jane. – usłyszałam za swoimi plecami.

Stanęłam w miejscu i poczułam uścisk na sercu, a miliony ostrzy wbiło się w moje ciało, powodując długi i bardzo bolesny ból. Dalej stoję odwrócona do niego plecami i nie mam zamiaru spoglądać za siebie.

– Nienawidzę cię, Will. – wydusiłam i poszłam przed siebie.

~~

Weszłam do zatłoczonego budynku, w którym już połowa studentów - a w tym pewnie moja przyjaciółka - bawi się na całego. Nie wiem, dlaczego tutaj wróciłam. W takim tłumie ciężko mi będzie kogokolwiek znajomego znaleźć, a już zwłaszcza pijaną Rachel. 

O Zacku nie chcę na razie myśleć ani rozmawiać. Nie widziałam go bardzo długo, ale już potrafi na pierwszym spotkaniu po tylu tygodniach zniszczyć mi humor. Musze się napić, a najlepiej najebać, żeby zapomnieć o tym, co miało miejsce niedawno. Chcę o tym, o nim, zapomnieć.

Przepchnęłam się przez tłum pijanych i spoconych studentów prosto do lady z alkoholem. Od razu poleciały trzy kieliszki i ponownie skrzywiłam się po każdym z nich. Rozejrzałam się dookoła i nigdzie nie mogłam znaleźć przyjaciółki, która zapewne bawi się wyśmienicie w porównaniu do mnie. 

Po dłuższym czasie, gdy naprawdę się już zorientowałam, że jej nie zobaczę, wzruszyłam ramionami i ponownie odwróciłam się do lady z kieliszkami, a także napiłam się trzech kolejnych. Ciecz pali moje gardło i kilka łyków coca coli nawet nie pomogło tego złagodzić. Nie wiem ile kieliszków wypiłam, bo z Rachel także po kilku jestem, ale wiem, że czuję już skutki uboczne. Moja głowa stała się cięższa wraz z powiekami, które jakoś daję radę jeszcze utrzymać. Czuję, że odwaga i pewność siebie także wzrosła. 

– Jak się bawisz, kotku? 

Już chciałam wziąć kolejnego łyka mojego drinka, ale zaprzestałam ruchom i spojrzałam w bok. Brandon z cwaniackim uśmieszkiem jak i postawą, przyglądał mi się z zaciekawieniem, gdy ja na jego widok tylko prychnęłam pod nosem.

– Bardzo dobrze. Nawet bez inicjacji można się bawić. – odparłam i napiłam się drinka.

– Gdzie masz chłopaka? – spytał podejrzliwie i dalej uśmiech z twarzy mu nie schodził.

Odpowiedziałam mu wzruszając tylko ramionami, a także biorąc kolejnego łyka alkoholu.

– Wiesz, wydaje mi się, że tam go widzę... – wskazał przed siebie.

Spojrzałam na wyznaczony kierunek i tak, dostrzegłam bawiącego się na całego Zacka, który już tańczył z jakąś dziewczyną i mało brakowało, a by się przy wszystkich pieprzyli. Zaśmiałam się głośno, kiedy tylko to zobaczyłam.

– Chyba cię zdradza. – mruknął chłopak.

– Nie byliśmy nawet razem... – prychnęłam.

– Czyli to nie twój chłopak? – spojrzał na mnie zdziwiony.

– Nie, to nie mój chłopak... – spojrzałam w jego brązowe tęczówki, będąc dalej rozbawiona i dopiłam do końca drinka.

– Czyli tylko uratował ci dupę przed inicjacją? 

– Tak, ale znam go. To mój przyjaciel. – sięgnęłam po kieliszek wódki.

I już chciałam się napić, ale dźwięk odbijającego się kieliszka o kieliszek spowodował, że spojrzałam na Brandona i jego wyczyn. Także miał alkohol w ręku, z którym się zderzył z moim. 

– Za? – mruknęłam i uniosłam jedną brew w górę.

– Dobrą zabawę. – odpowiedział szarmancko, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Wyzerowałam całą zawartość kieliszka i o dziwo się nie skrzywiłam. Chłopak z hukiem odstawił kieliszek na blat i sięgnął po jeszcze jednego, którego po kilku sekundach także odstawił. 

– Więc, Jwow... – zaczął. – Jak masz na imię? 

– Jane. – sięgnęłam po paczkę papierosów i odpaliłam jednego.

– Brandon. – przedstawił się. – Na jakim kierunku jesteś? 

– Biznes.

– Och, miałem nadzieję, że będziemy się widzieć na wykładach. – powiedział, przybierając smutniejszej postawy, na co prychnęłam pod nosem. – Jestem na ostatnim roku inżynierii.

– I dwudziestotrzyletni mężczyzna  zainteresował się rozmową z dziewiętnastolatką, która jeszcze niedawno ostrzegała go trzema sekundami? – spojrzałam rozbawiona na niego.

I muszę przyznać, że chyba alkohol spowodował, że zaczął mi się podobać. Miał na pewno włoskie korzenie, bo wygląd nie był typowo amerykański. Mężczyzna o ciemniejszej karnacji, wysoki, dobrze zbudowany, z widocznym i ciemny zarostem, który podkreślał mu kościstą żuchwę. Włosy miał czarne, bujne i dość długie, ale na tyle, żeby przeczesać je ręka. Czarne brwi podkreślały jego brązowe oczy, które jeszcze niedawno spoglądały na mnie diabelsko. Był przystojny, nie powiem nie.

– Jak bolesne są twoje trzy sekundy z opowiadań twojego przyjaciela? – uśmiechnął się.

– Bolesne. – odparłam i zaciągnęłam się.

– Jesteś bardzo brutalną kobietą w takim razie... – mruknął i przyjrzał mi się intensywniej.

– To źle? – spytałam i posłałam mu kuszące spojrzenie.

– Zależy w jakiej kategorii. – uśmiechnął się zadziornie.

– A jaką masz na myśli? – mruknęłam i zaciągnęłam się po raz kolejny.

– Czy kategorie łóżkowe także się w to zaliczają? – spytał.

Prychnęłam tylko pod nosem i odwróciłam od niego wzrok.

– Czyli mam rozumieć, że tak?

– Powiedzmy... – pokiwałam głową.

– W takim razie możemy sprawdzić? 

– Nie jestem zainteresowana. – powiedziałam.

– W takim razie inicjacja obowiązkowa, kotku. – mruknął zadziornie.

– A na czym będzie polegać? – spytałam i wyrzuciłam papierosa, a także stanęłam na przeciwko niego, posyłając uwodzicielskie spojrzenie.

– A co byś chciała? – położył swoją dużą rękę na mojej odkrytej talii i kciukiem zaczął wjeżdżać pod materiał bluzki. 

– Zaskocz mnie. – mruknęłam.

Nie odpowiedział, a ujął mój policzek w swoją drugą dłoń i nachylił się nade mną. Ja nie sprzeciwiałam się, nawet nie chciałam. Alkohol spowodował, że już zwykły pocałunek z przypadkowym chłopakiem mi nie przeszkadza. I tak się stało, bo kiedy złączył nasze usta, to od razu oddałam pocałunek z pomrukiem zadowolenia. Wplątałam dłoń w jego bujne włosy i od czasu do czasu ciągnęłam za końcówki. Chłopak objął mnie wokół i przycisnął bardziej do siebie, a także pogłębił pocałunek dodając język. 

– Nigdy nie całowałem się z dziewczyną, która ma kolczyk w języku. – mruknął zafascynowany w moje usta.

– Chyba masz dzisiaj szczęście. – złączyłam nasze usta i ponownie odnalazłam jego język.

~~

Oj tak, porobiłam się i to ostro, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że Rachel w ciągu dalszym przy mnie nie było ani tak naprawdę nikogo znajomego. Z Brandonem piłam bardzo długo, jak i bawiłam się, oczywiście do niczego nie doszło oprócz pocałunków. Nie wiem ile wypiłam, ale cukier u mnie jest na bardzo wysokim poziomie. Nie ogarniam nic, wszystko mam rozmazane i chcę mi się zwracać. Mam straszne mdłości i chcę się tylko położyć do łóżka i spać. Czuje się okropnie, źle, strasznie. 

Czuję, że ktoś mnie trzyma na rękach, ale nawet jak mrużę oczy, to nie widzę dobrze. Wszystko mam rozmazane i powieki same się zamykają. Moje ciało zderza się z chłodniejszym powietrzem i cały czas czuję, że się gdzieś kieruję, ale gdzie? I kto mnie trzyma? Z kim ja idę? 

Ktoś wsadza mnie do samochodu i zapina pasy. Chcę otworzyć oczy, ale nie mogę, co się dzieje? Dlaczego musiałam się tak porobić, żeby nawet nie ogarniać z kim jestem i gdzie idę? Zaczynam się stresować i chcę płakać, boję się bardzo. Rachel mnie zostawiła, a ja, głupia, musiałam jak zwykle coś odwalić i znaleźć się w nieznanym mi samochodzie.

W powietrzu czuję zapach cytryny i mięty, bardzo przyjemne połączenie. Wydaje mi się, że już gdzieś czułam ten zapach. Chyba w domu, bo moja mama zawsze używa cytrynowych olejków zapachowych, ale ten jest inny... Jakbym naprawdę dobrze znała ten zapach, a także aktualnie siedzenie, na którym zostałam posadzona.

Przekręcam głowę w bok i mrużę oczy, spoglądając na widok za oknem. Nie mogę niczego dostrzec oprócz dwóch postaci, które rozmawiają ze sobą. Na pewno jest tam męska postura, ale też widzę kobiecą. Proszę, niech ktoś mnie stąd zabierze, ja nie mam pojęcia gdzie jestem, gdzie teraz będę jechała, co się teraz będzie ze mną dziać. Proszę, pomocy, ktokolwiek...

Ręką szukam drzwi samochodu i chwytam za klamkę, niestety szarpię i nic, zamknięte, ale tym samym zwróciłam uwagę na te dwie postacie przed autem. Moje serce zaczyna przyspieszać, boję się, naprawdę.

Jęknęłam pod nosem z bezsilności i oparłam głowę o oparcie. Jestem wymęczona, wykończona i chcę się położyć. Mój cukier wzrasta i nie jestem w stanie nic zrobić, nawet wstrzyknąć sobie insuliny, co jest bardzo złe. 

Po chwili słyszę trzaskanie drzwi i już czyjąś obecność w aucie. Spoglądam w stronę kierowcy, ale wszystko mam rozmazane, nie mogę nic dostrzec. Czuję, jak czyjeś dłonie zaczynają mnie dotykać, mamroczę coś pod nosem, żeby mnie zostawił, ale nic, bez skutku. Słyszę, jak odpina moją torebkę, jakim prawem dotyka moje rzeczy? Dlaczego nie jestem w stanie nic powiedzieć, zareagować w jakiś sposób? On bez pozwolenia wziął moją torebkę i zaczyna w niej coś szukać, a jak coś mi ukradnie? Co, jak mnie gdzieś wywiezie? 

Moje serce szalenie biję i naprawdę się boję. Nic nie widzę, wszystko mam rozmazane, mam na dodatek szumy w uszach. Znowu czuję, jak jego dłonie zaczynają mnie dotykać. Próbuje się odsunąć od niego, wykonać jakieś ruchy na znak sprzeciwu, ale nic nie wychodzi. Przypominam teraz niewinną dziewczynkę, która boi się wszystkiego, tylko ja teraz naprawdę się boję, a boję tego mężczyzny. 

Jego dłonie błądzą w okolicy mojego brzucha i zaczynam cała drżeć. Mimo ich ciepła, lekkiej szorstkości i delikatnych ruchów, to mnie on obrzydza, a z drugiej strony jest to... przyjemne, dziwne. Dziwnie reaguje na jego dotyk, a nawet nie mam pojęcia kto to jest. 

I naglę chwycił za moją pompę insulinową, którą mam po boku brzucha. Moje przerażenie rośnie w górę, gdy zaczyna coś przy niej majstrować. Moje serce przyspiesza, oddech staję się głębszy i także przyspieszony. Nie jestem w stanie żadnego ruchu wykonać i ten mężczyzna dobrze o tym wie i jestem pewna, że to wykorzysta.

Po krótkiej chwili odsunął się ode mnie i chwycił ponownie za torebkę. Dostrzegam, jak coś do niej wkłada i kładzie ją obok mnie. Spoglądam na mężczyznę i na to, jak odpala samochód, ale poza tym nie jestem w stanie ocenić kto to jest. Czuję, jak ruszamy samochodem i już mogę się modlić do boga, żebym bezpiecznie trafiła do akademika, mimo, że jestem ateistką. 

Zamykam oczy i zaczynam płakać, zwracając tym samym uwagę na mężczyznę. Z moich oczu lecą łzy i nie jestem w stanie ich powstrzymać. Alkohol znowu zrobił swoje i - po raz kolejny zresztą - płaczę przez emocje, które uzbierały się we mnie dzisiejszego dnia. Wylewam łzy przez niego i jego słowa, które kierował do mnie. Chcę, żeby zniknął z mojego życia, a jednocześnie... ja tak za nim tęskniłam, ale ja go tak nienawidzę... 

To takie okropne uczucie i nikt nie jest w stanie się w mojej sytuacji postawić. Nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć... Jęczę pod nosem, gdy przypomnę sobie mężczyznę mojego życia, mojego serca. Mogłam dla niego zrobić wszystko, a on mnie zostawił i po roku wrócił... Nienawidzę go, a jednocześnie tak bardzo tęskniłam, jednak nie chcę, żeby pojawił się ponownie w moim życiu. Jestem taka popierdolona. 

– Nie płacz, proszę... – odzywa się męski głos, które w ogóle nie mogę rozpoznać, choć gdzieś już go słyszałam, jestem tego pewna.

– On mnie zostawił... – wyszlochałam. Dlaczego to powiedziałam przy obcym mężczyźnie? 

– Kto cię zostawił?

– William... – odpowiedziałam. 

I do cholery jasnej nie mam pojęcia czemu tak gadam.

Od strony mężczyzny nie usłyszałam nic, oprócz wciągania powietrza przez nos. Po chwili poczułam, jak jego dłoń wylądowała na moim kolanie i zaczął je w delikatny i kojący sposób masować. Było to naprawdę przyjemne, jego dotyk był miły i przyjemny. 

– Ale on się teraz pojawił... Znowu chce mi zniszczyć życie... – wydukałam.

– Wydaje ci się. – powiedział.

– Nie... On na pewno to zrobi... Znowu mnie zostawi i potraktuje jak dziwkę, tak samo jak tamtego wieczoru... – wyszlochałam jeszcze bardziej na samo wspomnienie tego dnia.

Ja naprawdę płaczę jak oszalała w obcym samochodzie, przy obcym mężczyźnie na dodatek. Nie mogę powstrzymać moich łez, które lecą, lecą i lecą, i jest ich jeszcze więcej. Cała drżę i nad tym też nie mogę zapanować. Moje ręce się trzęsą i nawet jak zaciskam je w piąstki, to nie mogę opanować tego drżenia i bólu.

– Proszę, nie rób mi krzywdy... Ja-Ja mieszkam w akademiku tutaj niedaleko... Nie pamiętam nazwy, proszę... Za-zabierz mnie tam... – wydusiłam. 

– Nigdy nie zrobię ci krzywdy. – odezwał się stanowczym tonem.

– Dz-dziękuje... – jęknęłam.

– Zaraz będziemy na miejscu. – powiedział i ostatni raz pomasował moje kolano, a po chwili zabrał rękę i poczułam chłód.

Zamknęłam oczy i próbowałam unormować swój oddech, jak i uspokoić płacz. Czuję, że cukier w moim organizmie zaczyna spadać. Mężczyzna musiał podać mi insulinę, ale skąd wiedział, że mam cukrzycę? Skąd wiedział, że mam w torebce insulinę? Skąd wiedział, gdzie znajduję się pompa? 

Przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie na krótki sen. Wierze w to, że bezpiecznie dotrę do akademika. Wierze w to, że z mężczyzną, z którym jadę, jestem bezpieczna i mogę mu ufać. Nie zrobi mi nic.

~~

Czuję, jak czyjeś dłonie owijają się wokół mnie i podnoszą. Kładę głowę na ramieniu mężczyzny i zaciągam się zapachem perfum, które są dziwnie mi znane. Nie mogę sobie przypomnieć skąd, nie mogę sobie nic przypomnieć i mój obraz dalej jest rozmazany, a na powiekach czuję sto kilo. 

Chłopak zaczyna kierować się w nieznaną mi drogę i po chwili wchodzi do jakiegoś budynku, z którego już słyszę głośną muzykę. Jestem w akademiku, na pewno tutaj jestem. Impreza, krzyki, rozmowy, kłótnie i bieganina - jestem w swoim akademiku. Tylko skąd on wiedział, gdzie mam akademik? Jeżeli wie, gdzie mam pokój, zacznę naprawdę się bać...

Idziemy przez dłuższy czas, aż w końcu zatrzymuje się przed drzwiami. Otwieram oczy i dostrzegam różne plakaty, co uświadamia mnie, że znajdujemy się przed moim i Rachel pokojem. Skąd ten mężczyzna wie, gdzie mam pokój? 

Z mojej torebki wyjmuje klucz i udaje mu się otworzyć drzwi, trzymając mnie dalej na swoich rękach. Boje się, mimo, że bezpiecznie trafiłam do pokoju. Kim jest ten mężczyzna? Moje serce szaleńczo biję i nie mogę tego opanować. Boje się.

Czuję miękki materac, a także wdycham zapach świeżych kwiatów. Chłopak uniósł mnie i zdjął jeansową kurtkę, a także zabrał się za zdejmowanie moich koturnów. Otwieram oczy i spoglądam na męską posturę, choć dalej nie mogę nic szczególnego dostrzec. Nie wiem kto to jest, nie widzę zbyt dobrze. 

– Kim jesteś..? – pytam, a także próbuję nie panikować, choć moja klatka piersiowa już unosi się w przyspieszonym tempie.

Nie odzywa się, a podchodzi do mnie bliżej i zasiada na krawędzi łóżka. Jest dosłownie obok mnie, ale w pokoju jest zbyt ciemno, żebym mogła widzieć postać przed sobą. Mój obraz jest też zbyt rozmazany, abym mogła rozpoznać cokolwiek. Dalej się nie odzywa, a spogląda na mnie. Po chwili jego ręka kieruje się w moją stronę i ze zdziwieniem patrzę na jego ruchy. 

Mój wzrok spoczął na zegarku na jego lewym nadgarstku. Zmarszczyłam brwi i dokładnie się przyjrzałam urządzeniu, które przypomina jego. Poczułam przechodzący mnie ból przez całe ciało, ale szybko ono zniknęło. 

Jego dłoń wylądowała na moim policzku, które ujął i kciukiem zaczął gładzić skórę. Było to przyjemne, było to kojące i bardzo miłe uczucie. Przymknęłam oczy i wciągnęłam więcej powietrza. Nie znam tego mężczyzny, a czuje się, jakby jego dotyk był dla mnie najlepszy, najodpowiedniejszy, najprzyjemniejszy i najpiękniejszy.

– Dobranoc. – odezwał się, a także wstał na wyprostowane nogi.

Poczułam otaczający mnie chłód, kiedy tylko jego dotyk mnie opuścił. Spojrzałam na oddalającą się męską postać i naprawdę zdawało mi się, że już kiedyś taką sylwetkę widziałam. Naprawdę nic nie mogę sobie przypomnieć, mam kompletną pustkę w głowie.

– Dobranoc... – powiedziałam słabo w jego stronę.

Chwycił za klamkę, ale zanim otworzył drzwi, to odwrócił się jeszcze w moją stronę. Widzę, jak mi się przygląda, jak intensywnie mnie mierzy i skanuje wszystko. Wychodzi po dłuższej chwili z mojego pokoju, pozostawiając mnie samą. 

Zamykam oczy i zasypiam, ale powracam do obrazu zegarka, który posiadał na nadgarstku. Był identyczny do tego, którego mu podarowałam na święta.

~~.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro