Rozdział 32 Phylio

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

☾ Rozdział 32 Phylio ☽

Wiatr rozwiał jej ciemnobrązowe włosy, gdy to starała się otrzeć łzy. Nie rozumiała, co król tutaj robił. Strażnicy o nim nie wspomnieli, więc musiał się tutaj dostać bez wiedzy innych. Dla smoka kontrolującego powietrze nie byłoby to takie trudne. Jego moc umożliwiała lot choćby w ludzkiej postaci.

Na drżących nogach Demalis zbliżyła się do władcy, zaciskając usta, gdy usłyszała trzepot skrzydeł. Z lękiem spojrzała na twarz Keona, oczekując, że hałas go zbudzi. Nie stało się tak. Blondyn spał tak samo spokojnie, jak wcześniej, ale z bliska jego eleganckie oblicze wydawało się bledsze. Patrzyła na niego, ignorując wirujące w powietrzu smoki. W tej chwili pałac mógłby zająć się ogniem, a ona wcale nie zwróciłaby na to uwagi.

Tak dawno nie widziała go z bliska, że czuła się w tej chwili, jak ćma lecąca do ognia. Jeden błąd mógł ją zniszczyć, a i tak stopniowo zmniejszała dzielący ich dystans. Przelotne spotkanie na korytarzu pozostawiło głód, który teraz pragnęła ugasić. W końcu uklękła przy ławce, patrząc na twarz króla w ciszy. Nie odzywała się, ale przez jej umysł przesuwało się tysiące myśli.

Przepraszam.

Tak bardzo przepraszam.

Zamknęła oczy, ocierając ponownie łzy. Niektórzy nazwaliby ją słabą, ale mało kto rozumiał ból smoka, który własnymi rękoma krzywdził swojego oblubieńca. Więź, jaka łączyła ich smocze dusze, była nierozerwalna i stanowiła elementarną część ich istot.

Wszystko ci wytłumaczę.

Daj mi tylko nieco czasu.

Dopadło ją paskudne poczucie bezradności. Znajdowała się przy swoim partnerze, ale ta bliskość była bezwartościowa. Wcześniej, gdy to przybywała do Orinii, jako dyplomatka, na której dłonie patrzył najbardziej zaufany ze sług Luciusa, była między nimi przepaść, ale teraz, gdy to była służącą i udawała kogoś, kim nie jest, czuła się tak, jakby ją i jej oblubieńca rozdzielała otchłań.

Demalis przypatrywała się twarzy Keona i delikatnie uniosła rękę. Podszepty własnej duszy zachęcały ją i kusiły, aby dotknęła twarzy króla, dała mu znak, że jest tuż obok i zawsze będzie.

Chciała, aby wiedział, że wybrała jego.

Decyzja tak naprawdę przekreślała całą jej karierę i zmuszała do porzucenia marzeń, ale to bez Keona nie mogłaby żyć. Lucius mógł użyć jej jako broni, ale był nieświadomy tego, jakie to niosło konsekwencje. Wręcz zmusił Demalis do stanięcia oko w oko z brutalną rzeczywistością. Musiała stać się pewniejsza i w końcu porzucić mrzonki, że uda się jej być po obu stronach muru.

Smok, który zabiłby własnego oblubieńca, brzmiał... żałośnie i głupio. Ból powiązany ze stratą duszy zabijał. Wolniej bądź szybciej. Quisaria, matka Demalis zmarła z rozpaczy po tym, jak umarł jej mąż. Sorze wiel mogło się zarzucić. Nawet to, że była tylko jednym z pionków swojego króla, takim, który o większości spraw po prostu nie wiedział, ale nie chciała być bronią, której użytoby wobec jej bliskich. Keon z racji ich połączenia również się do nich włączał.

Tak naprawdę pozostała jedna kwestia, przez którą nie mogła się ujawnić. Brat i jego rodzina, której nie chciała narażać.

Zimny wietrzyk potargał włosy pary, a dłoń Demalis zadrżała. Od twarzy Keona dzieliło ją tak niewiele. Mogłaby go dotknąć, zetknąć skórę z kuszącym ciepłem, ale nagle znieruchomiała. Zacisnęła usta i spojrzała w stronę nieba, po którym teraz latały smoki. Różnobarwne kreatury krążyły nad pałacem i stolicą. Wyglądało to zdumiewająco, ale bystre oko łatwo odkryło pewne nieprawidłowości. Część smoków poruszała się inaczej od reszty, co świadczyło o tym, że na raz działy się dwie rzeczy. Jedną mogły być obchody święta, w końcu wybił siedemdziesiąty dzień jesieni. Druga sprawa za to najpewniej była związana z tym, co działo się na zamku.

Keon drgnął, krzywiąc się, a jego płaszcz w wyniku tego ruchu zsunął się na kolana Demalis. Kobieta odwróciła pospiesznie głowę, zaprzestając podziwiania nieboskłonu i cofnęła rękę. Podniosła się, biorąc ubranie w dłonie i nałożyła je delikatnie na ciało smoka.

– Spotkamy się jeszcze i wtedy... powiem ci o wszystkim – obiecała szeptem i odwróciła się na pięcie.

Nie mogła tu zostać. Ruszyła w stronę drzwi, wiedząc, że teraz najważniejsze było dogodne odegranie swojej roli sługi i stanie się użyteczną. W zamku coś się działo, a ona mogła słuchać i spróbować pomóc.

Cokolwiek by ją to nie kosztowało.

Nie chodziło tylko o więź, która sprawiała, że czuła przyciąganie do smoka. W tym wszystkim ważny był też fakt, że Keon uratował jej lata temu życie. Tymczasem ona sama została użyta, aby zadać mu cios.

Pora było zmienić zasady gry.

Wyszła z pawilonu i skłoniła się przed jednym ze strażników.

– Sir, w środku śpi król, nie odważę się mu przeszkadzać – zgłosiła uległe, a wartownicy wyprostowali się gwałtownie i spojrzeli na siebie znacząco.

Jeden z żołnierzy wkroczył do środka, upewniając się, że to, co kobieta powiedziała było prawdą. Wkrótce wyszedł i delikatnie zamknął drzwi.

– Możesz odejść – polecił ciszym, ale wciąż twardym tonem, a kobieta się skłoniła.

Nie złamała rozkazu, ale wracała do kwater służby powolnym krokiem. Jej twarz pozbawiona była uśmiechu, ale uwidaczniał się na niej spokój. Za kurtyną przebrania kryła się za to osoba, która starała się nasłuchiwać szeptów. Niektóre były bezwartościowe, bo dotyczyły zwykłych codziennych spraw, inne wspominały o obchodach święta. To nie interesowało Demalis, więc nie starała się uzyskać okazji do zobaczenia, jak miasto pokrywa mgła albo chwili, gdy krążące po niebie smoki, w końcu łączą swoje magiczne oddechy i kierują pocisk na ogromny stos poza murami stolicy. Nocą w mieście miały odbyć się tańce i śpiewy, ale i to nie było ważne.

Może powinno się takie stać, ale zamek miał tego szczególnego dnia swoje własne problemy. Tak jak Demalis cele.

Powróciła do kwater służby, zauważając, że na korytarzu zebrała się dość pokaźna grupa, która głośno o czymś dyskutowała. Powoli zaczęła się zbliżać, ale Aronia nakazała im wszystkim się rozejść. Bez słowa wykonała polecenie, ale w pokoju od razu przylgnęła do drzwi, próbując podsłuchać to, co działo się poza nim.

– Kwiat... Sześciokątny... Czerwień... Problemy...

Słowa były niewyraźne, a osoby, które rozmawiały, brzmiały na dość poddenerwowane. Demalis zdołała dokładnie usłyszeć tylko trzy frazy.

Kwiat. Problemy.

Początkowo opierała się o drzwi, pozwalając, aby ciemnobrązowe włosy opadały jej na twarz. W tej chwili nie zwracała na to uwagi, bo była pogrążona w swoich myślach. Miała wrażenie, że te słowa coś jej mówiły, ale nie była pewna, co takiego.

Kwiat.

Drgnęła, zaczynając się tępo przypatrywać poszewce swojej poduszki. Przypomniała sobie. Przed ślubem Isry i Pana Głębin była sytuacja, że przyszłej królowej przysłano czerwoną sukienkę z płatkami pewnego kwiatu. Nie była to powszechnie dostępna wiedza. Demalis usłyszała o tym, bo później doszło do napaści na Isrę i musiała dołączyć do poszukiwań winnego, aby oczyścić imię dyplomacji Yanny. W końcu jako niezbyt przychylnie nastawione do Orinii państwo byli pierwszymi podejrzanymi. Wtedy usłyszała o tym, że jej wysokości posłano kreację, którą zdobiły płatki phylio. Była to roślina, której wyplenienie ze świata nakazał Pan Głębin. Posiadanie choćby jednego okazu było nielegalne. Nieistotne, w jakim królestwie się przebywało.

To mogło być ze sobą powiązane.

Tylko co oznaczał ten kwiat i dlaczego tym razem ofiarowano go księżniczce Thanie? Wtedy tamta kwestia okazała się niezwiązana z napaścią na Isrę, a więc winni... Czy mogli wciąż być na wolności? Co jeśli akurat kwestia sukni była jednak powiązana z Yanną, a napaść odroczyła jakieś plany Luciusa? Prędko odrzuciła możliwość, świadoma, że władca nigdy nie sprzeciwiłby się prawu narzuconemu przez Głębiny. Robienie tego, to jak proszenie się o problemy. Pan Głębin nie był po prostu królem, był tym, wobec którego posłuszne były wszystkie kraje Powierzchni.

Miała sporo pytań, ale wiedziała, że nim zacznie traktować je poważnie, powinna zrobić jedną rzecz. Upewnić się, że Thana będzie bezpieczna. Oznaczało to, że musiała postarać się trafić do jej świty. Jeśli coś zagrażało Kwiecistej Księżniczce, to Demalis chciała temu zaradzić. Keon stracił już jedną siostrę, na śmierć drugiej nie zamierzała tak łatwo pozwolić.

↝ CDN ↜

Przyszła mi moja legitymacja na studia... No i dzieje się, już wkrótce ruszam do tego nieco obcego mi świata. Dla was za to mam rozdział, gdy to pewne elementy układanki wchodzą na swoje miejsce, ale i pojawiają się nowe. Keon i Demalis powoli się schodzą, ale ich pojednanie wymaga na pewno pracy. Nawet nie wiecie, jak mnie wzruszył ten moment, gdy ona klęczała przy nim <3

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 24.09.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro