Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*tydzień później*

Kawai cicho oddychała, śpiąc na tylnych fotelach w busie. Nekoma właśnie była w trakcie podróży na obóz, tak długo przez nich wszystkich wyczekiwany.

Przez pierwsze dwie godziny, Mia była dość energiczna. A przynajmniej do momentu, kiedy Kuroo pierwszy nie zasnął.

Wtedy blondynka automatycznie zrobiła się ospała i dołączyła do Kapitana.

W autobusie panowała cisza, wszyscy albo spali, albo zajmowali się telefonami.

A już po kolejnej godzinie jazdy, dotarli na miejsce obozu.

- Hey, hey, hey, Akaashi! - Zawołał Bokuto, wskazując palcem na wjazd - Zobacz, przyjechała Nekoma!

- Spokojnie, Bokuto-San. - Mruknął Akaashi, ale Sowi licealista był już przy stojącym autobusie - Ah...Zaczyna się.

Kuroo wysiadł z autobusu zaspany, przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Wpadł na swojego przyjaciela i gdy na niego spojrzał, na jego ustach od razu zagościł prowokujący uśmiech.

- No proszę, a co to za Wstrętna Sowa? - Spytał ze śmiechem i zbił piątkę z trzecioklasistą.

- Słyszałem, że wasza Menadżerka też przyjechała. Gdzie jest? Na pewno ją zabraliście?

- Nie no, coś ty. Została na stacji benzynowej jakieś sześćdziesiąt kilometrów stąd. - Prychnął czarnowłosy i wywrócił oczami - Jak niby moglibyśmy o niej zapomnieć?

- No... - Bokuto potarł kark dłonią - My swoich zapomnieliśmy.

Kapitan Nekomy zamrugał szybciej, nie wierząc w to, co mówi do niego Koutarou.

- Zapomniałem im powiedzieć o godzinie zbiórki i nie pojechały... - Zrobił zdołowaną minę.

- Ty głupia Sowo! - Tetsurou zdzielił go po głowie.

- Kogo nazywasz głupią Sową, ty podły Kocurze?!

Podczas gdy licealiści zaczęli się przekomarzać, Kawai powoli wyszła z autobusu i spojrzała na kłócących się chłopców z politowaniem.

- A więc to są ci wasi...Przyjaciele, tak? - Spytała, gdy Yaku stanął obok niej.

- Kuroo jest mistrzem prowokacji, ale jak spotka Bokuto...Robi się niezłe zamieszanie.

- Dzień dobry, Yaku-San.

Spojrzeli w bok, na czarnowłosego rozgrywającego z Fukurodani.

- Oh, cześć, Akaashi! - Morisuke uśmiechnął się do niego szeroko - Jak minęła wam podróż?

- Minęła dobrze, dziękuję. - Keiji zerknął w bok i dopiero wtedy zdawał się zauważyć blondynkę.

Mia uśmiechnęła się miło, gdy wyciągnął w jej stronę dłoń. Uścisnęła ją delikatnie.

- Akaashi Keiji, rozgrywający Fukurodani.

- Kawai Mia, Menadżerka Nekomy.

Rozgrywający przyjrzał jej się, słysząc nazwisko, jednak po chwili kiwnął jej delikatnie głową i puścił.

- Yaku, pójdę przodem i zobaczę, gdzie możemy zanieść rzeczy. - Powiedziała i zabierając swoją torbę, odeszła od nich.

Chłopcy odprowadzili ją wzrokiem, po czym powrócili do rozmowy. Kuroo i Bokuto zdążyli przestać się już kłócić.

- Oi, Kuroo, gdzie wasza Menadżerka?

- Poszła zanieść swoje rzeczy i dopytać o obóz. - Wytłumaczył Yaku, gdy stali już we czwórkę.

- Ah, no nie! A chciałem ją już poznać!

- Wydaje się miła. - Przyznał Akaashi, spoglądając na atakującego.

- Akaashi, poznałeś ją?! - Złapał się za głowę i nagle o czymś sobie przypomniał - Jest tak samo piękna jak na zdjęciach?!

- Każda kobieta jest piękna, Bokuto-San.

- Też fakt! - Przyznał złotooki.

- LEV!

Wszyscy, włącznie z siatkarzami, który zdołali wyjść z autobusu, spojrzeli w kierunku budynku. W progu stała Kawai, wołając szarowłosego do pomocy.

- Idę, Kawai-Chan!

Lev pobiegł w jej stronę i zniknęli w budynku.

~

Kenma siedział za Mią, opierając brodę na jej ramieniu i wypatrując się, jak grała na jego konsoli.

- Spróbuj teraz wykorzystać magię. - Podpowiedział jej - Wygrałaś...Gratuluję.

Kawai uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na Kenme z iskierkami w oczach.

- Dobrze ci idzie, spróbuj jeszcze jeden poziom. - Mruknął cicho.

Podczas gdy Kawai i Kenma byli zajęci grą na konsoli, reszta drużyny odpoczywała po podróży w pokoju.

- Kenma wydaje się przy niej taki zrelaksowany. - Zaczął Yaku, obserwując uroczą dwójkę.

- I raczej na chwilę obecną to tylko przy niej. - Parsknął Kuroo, zakładając dłoń za głowę.

Mia oparła się wygodniej o tors rozgrywającego i skupiła na wygraniu rundy, choć nie szło jej za dobrze. Nie miała tak dużych umiejętności w walce, jak Kenma, więc cicho mruczała pod nosem, gdy nie mogła ująć życia wrogowi.

- PRZEGRAŁAM! - Zawołała nagle załamana i zsunęła się nieco, zadarła głowę i wydęła dolną wargę patrząc na Kanme od dołu.

Blondyn wziął od niej konsole i dalej pozwalając jej się do siebie przytulać, rozpoczął przegrany przez Kawaii poziom.

Mia poprawiła się na miejscu i patrzyła w konsolę, skupiając się na grzę przyjaciela.

Lev podszedł i usiadł obok nich, a po niedługiej chwili dołączył do nich także Inuoka.

- Oi, zaraz będziemy się zbierać na trening. - Powiedział Kuroo, podnosząc się z posłania - Zostawcie grę i załóżcie sportowe ciuchy.

- Ale Kuroo! - Zawołała Kawai - Daj nam dokończyć poziom, proszę! - Zawołała, a cała czwórka spojrzała na niego wielkimi oczami.

Kapitan po chwili uległ, wzdychając głośno.

- Zgoda, ale dokończycie ten poziom i biegiem na halę.

- Tak jest! - Zawołali i wrócili do konsoli.

~

- Pięknie, Kawai-Chan! - Zawołał Yaku, doskakując do niej i chwaląc, gdy przyjęła atak Leva - Lev nie jest trudnym przeciwnikiem, ale od czegoś trzeba zacząć! - Dodał z szerokim uśmiechem.

Blondynka kiwnęła mu głową i ustawiła się z Yaku ponownie na boisku, oczekując kolejnego ataku ze strony chłopców.

Mieli rozgrzewkę, a Mia zaproponowała swoją pomoc, w końcu już od pewnego czasu z nimi ćwiczyła, a nie chciała, by poszło to na marne.

Kuroo wyskakiwał do ataku, gdzie czekało na niego trzy osoby. Yaku, Mia i Shibayama.

- Jak dostanę od niego w twarz, to... - Urwała, gdy Kuroo uderzył idealnie w jej dłonie - O Boże. - Mruknęła całkowicie zszokowana tym co się stało.

Kuroo opadł na nogi i zaśmiał się w głos.

- Dziwnym trafem przyjęciem jest najbardziej zdziwiona osoba, która odebrała. - Parsknął, patrząc na nastolatkę, która zaczęła skakać wokół Yaku ze szczęścia.

- Nie zmienia to faktu, że zrobiłeś to specjalnie. - Powiedział Kenma, patrząc na Kapitana - Każdy wokół teraz ma cię za idiote, który nie umie mocno uderzyć w piłkę.

- O to chodzi. - Parsknął czarnowłosy - Zrobię im niespodziankę w meczu, a rozgrzeje się tak czy siak. Nieważne czy będę uderzać mocno, czy delikatnie.

- Ta Menadżerka musi być odważna, że z nimi trenuje. - Powiedziała Yachi, trzymając w dłoniach bidony z wodą - Ale wydaje się dobrze sobie radzić.

- Widzieliście ją już wcześniej? - Spytał Suga, ocierając pot z czoła.

Większość osób z drużyny pokiwała przecząco głową.

- A to, moim przyjaciele... - Zaczął Tanaka, wskazując dłonią w kierunku rozgrzewającej się drużyny Kotów - Jest nowy nabytek Nekomy, Kawai Mia!

- Skąd wiesz, jak się nazywa? Stalkujesz ją? - Spytał Tsukishima, unosząc jedną brew - W sumie... Wyglądasz na takiego.

- Ty gnojku... - Mruknął łysy, ale w porę zatrzymał go Daichi - Wracając do tematu, Takatora dzwonił i opowiadał trochę o niej.

- Podobno jest mega wysportowana! - Zawołał zachwycony Noya - Tora mówił, że nikt nie może jej pokonać na siłowni!

Karasuno spojrzało w stronę Nakomy, gdzie Kawai rozmawiała z Yaku i pokazywała mu, jak ustawia się do przyjęcia.

- Musisz stać troszkę niżej na nogach, okej? - Uśmiechnął się do niej, a gdy wykonała jego polecenie, przytaknął - O właśnie tak. Wtedy możesz swobodniej ją wybić do rozgrywającego.

Kuroo z uśmiechem podszedł do Karasuno, żeby się przywitać.

- Yo, Sawamura. - Tetsurou uśmiechnął się i przywitał z Daichim - Widzę, że ledwo zdążyliście się pojawić, a już robicie karę. Czyżby poprawka z poprzedniego obozu? - Parsknął z rozbawieniem.

- Jak zwykle zaczepny. - Mruknął Daichi, wzdychając, ale zaraz się uśmiechnął - Wasza Menadżerka robi dużą furorę u naszych dwóch zawodników. - Przez co mamy trochę zamieszanie w drużynie.

- Tak to sobie tłumacz. - Kuroo oparł dłonie na biodrach - Za pół godziny gracie z nami dwa sety. - Uśmiechnął się szeroko - Mam nadzieję, że choć trochę wreszcie powalczycie o swoje. - Odwrócił się i zaczął odchodzić - Jak będziecie kiedyś może grać na krajowych, to dziewczyny nie będą żadną wymówką. - Machnął im dłonią na pożegnanie.

- Lubisz robić na złość, prawda, Kuroo? - Spytała Mia, podchodząc do Kapitana.

- Oczywiście. - Puścił jej oczko i objął ramieniem - Dobra prowokacja to też klucz do sukcesu.

Czuła, jak pocierał swoją dłonią jej chłodne ramię. Popatrzyła po wszystkich chłopcach i westchnęła zadowolona, wyglądali na cholernie zdeterminowanych i gotowych do walki.

- Wierzę, że wygracie tego seta. - Powiedziała i zerknęła na Tetsurou - W końcu macie najlepszą obronę.

- Mamy. - Poprawił ją i ruszył z dziewczyną w kierunku drużyny - Nie zapominaj, że jesteśmy tu razem. Bez względu na to, kto jaką ma rolę, jesteśmy drużyną. - Spojrzał na nią i wystawił w jej stronę żółwika.

Przybiła go z nim i szeroko się uśmiechnęła.

~

- KAWAAAAAAI-SAAAAAN!

Dziewczyna odwróciła się, a wtedy ktoś wpadł w jej ramiona. Zaskoczona zdołała utrzymać się na nogach, a potem spojrzała na chłopaka, który na nią wskoczył.

Miał postawione do góry, brązowe włosy z kilkoma blond pasmami pośrodku. Zamrugała szybciej, trzymając go tak, by nie spadł.

- Um...My się znamy? - Spytała i powoli odstawiła go na parkiet - Chyba jesteś z Karasuno, prawda?

- Nazywam się Nishinoya Yuu i jestem libero! - Zawołał dumnie, pokazując na siebie kciukiem.

- Oh...Miło mi cię poznać, Yuu. - Uśmiechnęła się do niego szeroko i rozłożyła ramiona, by go przytulić.

Noya zrobił zdziwioną minę, ale po chwili dziękował w głowie bogu za ten piękny dla niego moment.

Yaku i Kuroo zmrużyli powieki i chcieli zainterweniować, jednak do akcji wkroczył już Yamamoto.

- O nie ma mowy! - Zawołał Tora, odciągając Mie od libero Kruków - Spadaj do swoich Menadżerek, masz dwie!

Tora przytulił do siebie Kawai, ale ona jakoś szczególnie nie narzekała. Oparła się policzkiem o jego tors i patrzyła na przezabawną minę Noyi.

- Tora...Pozwól mi tylko jej o coś zapytać. - Powiedział poważnie ciemnowłosy, patrząc Taketorze w oczy - To zajmie dosłownie chwilę.

- No dobra, ale tylko chwilę. - Zmrużył oczy i puścił Kawai, po czym pokazał Yuu gest palcami, że go obserwuję.

Noya nabrał głośno powietrza i podszedł do niej, nagle łapiąc za dłonie. Blondynka była zdezorientowana niższym od niej chłopakiem.

- Kawai-San, proszę, zostań moją dziewczyną! - Wykrzyczał i skłonił się wpół.

Wszystkim wokół dosłownie poopadały szczęki, jednak tylko Kawai i Noya rozumieli, że był to żart.

- Pewnie! - Zawołała ze śmiechem powodując, że Taketora zemdlał, a złapał go w porę Kuroo.

Noya zaczął podskakiwać ze śmiechem i jakby dostał nagle więcej energii, bo zaczął biegać w przeróżne strony.

- I kto tu lubi się droczyć. - Parsknął Kuroo, zerkając na Menadżerkę - Prawie w to uwierzyłem.

- Oj tam. - Podeszła do niego i pomogła ocucić Torę - Oi, Tora, wszystko okej?

- Naprawdę wystarczyło tylko zapytać?! - Zawołał Bokuto, łapiąc się za głowę - Ahhh, przegapiłem swoją szansę!

- I tak by długo z tobą nie wytrzymała, Bokuto-San. - Rozgrywający zmierzył się z morderczym wzrokiem starszego kolegi - Nie patrz na mnie tym wzrokiem, prawda czasem boli.

- Jesteś okropny, Akaashi!

~

- I jak? Wykończeni? - Spytała blondynka, gdy chłopcy usiedli pod ścianą i dosłownie pokładali się już na parkiecie.

Kuroo zerknął na nią podejrzliwie.

- Kawai, nie.

- Kawai, tak! - Zawołała blondynka i klasnęła mocno w dłonie - Śmiało przystojniacy, wstajemy i parę kółeczek dla zdrowia!

Wraz z końcem jej słów rozpoczęły się jęki zrezygnowania. Mimo tego chłopcy posłusznie wstali i zaczęli razem z blondynką robić okrążenia wokół hali.

Resztą siatkarzy patrzyła na to z podziwem jak i współczuciem. Blondynka nieco zwolniła, by wyrównać biegu z Kenmą.

- Śmiało, Kenma, wiem, że dasz radę. - Uśmiechnęła się do niego miło i złapała za dłoń, ciągnąć do przodu.

Blondyn przyspieszył biegu przy pomocy starszoklasistki.

- Dokładnie tak, właśnie o to chodziło! - Po kilku okrążeniach, zatrzymała się razem z Kenmą - Świetnie ci poszło, Kenma!

- Dz...Dziękuję, Kawai. - Powiedział zdyszany i usiadł, a blondynka odeszła na moment, by przynieść mu bidon z wodą.

- Proszę, napij się. - Kucnęła obok niego i pogłaskała go po głowie - Jak się czujesz, nie jest ci słabo?

Pokręcił przecząco głową i upił parę łyków chłodnej wody, dalej głaskany przez Mie.

- Nie przeszkadza ci to? - Spytała, a Kenma wzruszył ramionami.

- Jest mi to obojętne.

- Woah...Twoja obojętność to też ogromny progres. Normalnie to nie byłbyś zbyt zadowolony.

- Ciężko się do ciebie nie przyzwyczaić, jak co najmniej trzy razy dziennie się do mnie kleisz. - Mruknął, wzdychając - Ale nie mówię, że to niemiłe, wręcz przeciwnie.

Oczy jej się zaświeciły, gdy to usłyszała. Od razu poczuła się jakoś lepiej.

~

- Kawai, idziesz na spacer?

Dziewczyna podniosła wzrok na Yaku i kiwając głową z uśmiechem, wstała i poszła za libero. 

- Naprawdę po tym wszystkim masz jeszcze siłę na spacer? - Spytała rozbawiona, mocniej otulając się bluzą.

- Czasami potrzebuję świeżego powietrza przed snem. - Mruknął, chowając dłonie w kieszeniach bluzy.

Przez pewien odstęp czasu szli w ciszy, jedynie obserwując ciemność, która ich otaczała. Kawai przetarła zmęczone już powieki i cicho ziewnęła w rękaw bluzy.

- Widzę, że ciebie też wykończył dzisiejszy dzień. - Parsknął na jej duże oczy.

- Na pewno nie tak bardzo, jak was. - Przyznała i zatrzymała się przy niskim murku, siadając na nim.

Yaku stanął naprzeciw niej i delikatnie się przeciągnął.

- Z tego co wcześniej słyszałam, zostajemy tu cztery dni prawda? - Yaku kiwnął jej w odpowiedzi głową - To fajnie... - Zadarła głowę wyżej - Posada Menadżerki jest naprawdę ciekawa. - Zaśmiała się cicho.

- Cieszę się, że jesteś z nas zadowolona.

- Ciężko byłoby nie być. - Spojrzała na niego i rozłożyła ramiona, żeby się przytulić.

Yaku bez zastanowienia ją uściskał, delikatnie gładząc dłonią po plecach.

- Cieplej ci?

- Tak. Już jest okej. Może wróćmy już do środka? I tak za chwilę będzie już czas spania. - Mruknęła i odsunęła się od szatyna - Co ty na to?

- Niech ci będzie. Ale jutro wyciągnę cię na dłuższy spacer. - Potargał jej dłonią włosy na czubku głowy i postanowili się ścigać, to pierwszy dotrze do pokoju.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro