43# Sylwester (18+)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Hej... -Kuroo opadł na łóżko, przyciągając mnie do swojego ramienia- Masz jakieś plany na nowy rok? 

Uniosłam pytająco jedną brew. Myślałam, że jego matula wraca w tym okresie do domu i spędzi z nią trochę czasu. Coś się zmieniło? 

-Zapewne zawinę się do rodzinnego gniazdka, zjem zaskakująco wystawną kolację, obejrzę fajerwerki z balkonu i pójdę spać. -odparłam, rysując różne kształty na jego nagiej piersi- A ty? 

To pytanie wywołało jego westchnięcie. Och? Więc pani Kuroo jednak nie wraca? Ale czy byłby, aż tak zawiedziony z tego powodu? Sam mówił, że ma bliskie relacje z rodziną Kenmy, więc śmiało mógłby pójść do nich. Musiało stać się coś jeszcze, bo jego mimika wyraźnie wskazuje na niezadowolenie...

-Myślałem, że zjem kurczaka z matką i obejrzymy jakąś durną komedię, ale ona nie może wrócić. Ma jakiś problem w pracy i po prostu nie może odłożyć tego na później... -westchnął z żalem, przecierając twarz dłonią- Nie byłoby w tym nic złego... Po prostu zrobiłbym to wszystko sam, ale ona nie chce bym spędził święta i nowy rok w czterech ścianach to sam ze sobą. Mówi, że powinienem pojechać do ojca. I tu pojawia się drugi problem... Akemi znalazła chłopaka i jadą razem do jego rodziny, a ja miałbym dotrzymać towarzystwa temu staruchowi... 

No tak... Nie rozmawiamy często o jego ojcu, ale nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć, że go nie lubi. Jego motywy dalej nie są mi do końca znane i mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa, ale to nie tak, że ja spowiadam mu się ze wszystkiego. Myślę, że jeśli ostatecznie będziemy razem i stworzymy prawdziwy, oparty na miłości związek, dowiemy się o sobie wszystkiego. Na razie skupiamy się na zabawie i samozadowoleniu. Nie widzi nam się chodzenie na randki i rozmawianie o problemach rodzinnych... Na to jeszcze będzie czas. 

-Cóż... -zaczęłam, sunąc dłonią, aż do jego karku- Może chciałbyś pojechać ze mną? Co prawda moi bracia mogą trochę ci się naprzykrzać, ale myślę, że jesteś dzielnym chłopcem i to zniesiesz. To wystarczająca wymówka byś nie jechał do tatusia, prawda? 

Musnęłam palcem wskazującym jego nosem, oczekując na jakąś reakcje, ale on jedynie wpatrywał się we mnie ze słodkim uśmiechem. Dopiero, gdy go szturchnęłam, zrozumiał, że czekam na odpowiedź. 

-Oj maleńka... -wbił się w moje wargi i ponownie zawisł nade mną- Wiesz jak mnie zadowolić... 

Zaśmiałam się cicho, odchylając głowę na bok, gdy jego usta przywarły do mojej szyi. Jego ciepły oddech drażnił moją skórę i wywoływał dreszcz podniecenia. Po krótkiej eksploracji mojego karku i dekoltu, wrócił do ust. Namiętności, którą mi okazywał, wskazywała na chęć... Bliższego kontaktu.

-Dopiero skończyliśmy... -mruknęłam, w przerwie między pocałunkami. To nie tak, że nie mam ochoty na powtórkę, ale mamy już za sobą kilka rund i jest całkiem późno... Gdy się położył myślałam, że to już koniec. Jednak nie ma powodu udawać, że to co wbija mi się w nogę, nie jest jego penisem- Znowu jesteś gotowy...

-Zawsze jestem gotowy do działania.

Zaśmiał się, zjeżdżając pocałunkami coraz niżej. Westchnęłam cicho, czując jego szorstkie palce na piersi.  

-Żołnierz doskonały... 

Sapnęłam, gdy powoli się we mnie wsunął. Mogłam poczuć każdy centymetr, właśnie przez to, że robił to tak wolno. 

***

-Cholera... -spojrzałam na partnera i uśmiechnęłam się dumnie. Wiedziałam, że zareaguję tak, gdy zobaczy mój rodzinny dom. Widziałam jego reakcje na domostwo, w którym zamieszkuję, by mieć bliżej do szkoły. To oczywiste, że ta willa przed nami zwala go z nóg- Czy twój ojciec mnie zaakceptuje?

Przytuliłam się do jego ramienia, by chodź trochę go uspokoić. Wydaje mi się, że o ile będę szczęśliwa, mój ojciec nie będzie miał nic do żadnego chłopaka, którego mu przedstawię, ale... Nie wiem czy moi bracia podzielą jego zdanie. Zawsze byli strasznie zazdrośni. Z jakiegoś powodu zachowują się jakbym była ich młodsza siostrą, a jak już wspomniałam Kuroo, to ja przyszłam pierwsza na ten świat.

-Może najpierw przejdziemy się po ogrodzie? Jest tu sporo służby, więc mogą zająć się bagażami, a ty... -splotłam nasze palce, pocierając kciukiem wierzch jego dłoni- Odwleczesz trochę spotkanie z moim staruszkiem.

Siatkarz zastanawiał się chwilę, wpatrując się przy tym w drzwi z miną, jakby ktoś miał przez nie wyjść i go skopać. Prawdopodobnie myślał właśnie o czymś takim i to ostatecznie przeważyło na jego decyzji.

-Dobrze... -wziął głęboki wdech i przetarł swoją twarz dłonią. Dyskretnie machnęłam dłonią na stojącego nieopodal lokaja w średnim wieku. Mężczyzna skinął głową, doskonale rozumiejąc przekaz tego prostego czynu- Więc... Oprowadź mnie po swoim pałacu królewno.

Złożył krótko pocałunek na mojej skroni, co mimowolnie doprowadziło mnie do śmiechu. Chyba naprawdę stajemy się sobie coraz bliżsi...

-Tak właśnie zrobię... -szepnęłam, łapiąc jego szalik. Idąc tyłem chciałam pokazać mu jedno z lepszych miejsc w tej posiadłości- To duży dom i jest tu naprawdę sporo fajnych atrakcji, ale raczej nie prezentują się one najlepiej zimą.

Siatkarz uśmiechnął się figlarnie, kładąc dłonie na moich biodrach i zmuszając mnie do postoju. Uniosłam pytająco jedną brew, próbując zrobić krok w tył, ale nie chciał mi na to pozwolić.

-Musisz być trochę ostrożniejsza kotku. -wyjaśnił, pocierając swoim nosem o mój. Moje usta rozciągnęły się jeszcze szerzej na ten gest, bo był on super słodki- Pojdę gdziekolwiek zechcesz, ale idź normalnie. Naprawdę nie chcę byś zrobiła sobie krzywdę.

Przewróciłam oczami, ale skinęłam głową przystając na ten układ. Niewiele myśląc, stanęłam obok, wtulając się w jego ramię. Nawet przez kurtkę mogłam wyczuć mięśnie, które napinały się z każdym jego ruchem i cóż tu dużo mówić. Kręci mnie to. Nie mogę jednak pozbyć się myśli, że trochę przybrał na wadze. W tym pozytywnym znaczeniu! Mam wrażenie, że stał się bardziej muskularny...

-Kawałek stąd jest oranżeria... Tam zawsze jest ciepło. Jako dziecko spędzałam w niej sporo czasu! Mamy tak kilka zwierząt, głównie ptaków. Masz jakiegoś ulubionego?

-Ptaka? -spytał, na co wesoło przytaknęłam- Sam nie wiem... Podobają mi się kolorowe piórka papug, ale chyba nie mam żadnego ulubionego ptaka. Gdybym miał wybrać jednego... Może paw? Pierwszy przychodzi mi na myśl, więc muszę dążyć go jakąś sympatią.

Roześmiałam się na to pokraczne tłumaczenie, ale jestem również zadowolona.

-No akurat pawi nam nie brakuje i sam się zaraz o tym przekonasz. -jego mina nie była nawet zaskoczona, posłał mi jedynie pół uśmieszek, który chyba nic nie znaczył- Poza tym nie musisz zawsze mi odpowiadać. Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz odpowiedzieć, nie szukaj niczego na siłę. Wiem, że nie każdy ma ulubiony gatunek ptaka. To tak jak z psami. Niektórzy są fanami jakiejś rasy, a inni lubią wszystkie.

-Prawda... -cmoknął mnie przelotnie w policzek, po czym od razu się wyprostował- Ale obiecałaś mi pawie! Chce jakiegoś pogłaskać!

***

-A oto mój pokój! 

Oznajmiłam, wskazując dłońmi na obszerne pomieszczenie. Kuroo z wolna zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, przyglądając się wszelkim pamiątką, które przywoziłam z podróży. Zatrzymał się przy półce, z której ostrożnie ściągnął jedną ramkę. Dokładnie zlustrował zdjęcie, uśmiechając się nieznacznie. 

-Masz urodę matki. -oznajmił, podnosząc na mnie wzrok. Przez chwilę na jego ustach gościł uśmiech, którego nie mogłam przejrzeć. Było w nim coś... Dumnego. Jakby był z siebie zadowolony. Po chwili spoważniał, odkładając przedmiot na jego miejsce. Przesunął palec po półce, zatrzymując go przy kolejnej fotografii, zupełnie jakby na nią wskazywał- Naprawdę grałaś w siatkówkę. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale... 

-Tu nie ma o czym mówić. -przerwałam, chowając dłonie za plecami, by nie widział jak je zaciskam. Przełknęłam nerwowo ślinę, odwracając wzrok w stronę okna- Gdy byliśmy młodsi często graliśmy z matulą. Później mi się znudziło.

Usiadłam na łóżku, wpatrując się w plecy senpaia, zastanawiając się co zainteresuję go tym razem. On jednak dalej wpatrywał się w zdjęcie, jakby to miało zdradzić mu jakiś sekret. Ostatecznie ograniczył się do zdawkowego skinięcia, ale taka powściągliwość nie była normalna, dlatego uznałam, że kryje się za tym coś więcej. Tetsuro jakby wyczuwając moje spojrzenie, odwrócił się, posyłając mi krótki uśmiech. Powolnym, ale zdecydowanym krokiem podszedł do mnie, nachylając się i opierając swoje czoło o moje. 

-Nie będę dopytywał, powiesz, gdy będziesz miała ochotę. -pocałował mnie w nos, jakby chciał w ten sposób okazać mi wsparcie. Przez ten drobny i z pozoru nic nieznaczący gest, zrozumiałam jak duża zmiana w nim zaszła. Zaczął mi ufać i chciał bym ja zaufała jemu, ale nie chciałam rozmawiać z nim o śmierci mojej rodzicielki. Bałam się, że to po raz kolejny otworzy stare rany. Kuroo chyba zrozumiał moje milczenie i pośpieszył z rozwinięciem- Dojdziemy do tego małymi kroczkami. Bez pośpiechu. 

Złożył kilka czułych pocałunków na mojej skroni i policzkach. Zapewne w ten sposób chciał poprzeć swoje słowa. Wzięłam głębszy wdech, by chodź trochę uspokoić emocje, które mną targały. Spojrzałam w oczy partnera, widząc w nich miłość i zrozumienie, którego tak potrzebowałam. Nie jestem w stanie rozpoznać swoich uczuć, jeszcze nie, ale... Chciałabym go uszczęśliwić. Chce, by za kilka miesięcy w scenerii spadających kwiatów wiśni z moich ust padło szczere "kocham cię".  

-Hej... -mruknęłam, opadając na łóżko i ciągnąc go za sobą- Mówiłam ci już, że jesteś kochany? 

Moje pytanie musiało go uszczęśliwić, bo jego usta od razu rozciągnęły się w szczęśliwym i trochę dumnym uśmiechu. Patrzyłam dłuższą chwilę na jego usta, po czym nieświadomi oblizałam swoje. Musiał potraktować to jako zaproszenie, bo zanim się zorientowałam zawisł nade mną i wbił się w moje wargi. Początkowo byłam zaskoczona siłą, którą włożył w tą pieszczotę. Zwykle był delikatny w tych sprawach, a teraz? Z każdą sekundą stawał się coraz brutalniejszy i nie przewidywany, a to uniemożliwiało mi dopasowanie się do jego ruchów, co w końcu dotarło do niego po kilku sekundach. 

-Wybacz... Poniosło mnie. -mruknął, odsuwając się nieznacznie- Mam przestać? 

Pokiwałam przecząco głową, wyciągając dłoń w stronę jego karku. 

-Nie. To trochę mnie zaskoczyło, ale nic się nie stało, więc możemy kontynuować. 

Kuroo skinął, zniżając się, by ponownie mnie pocałować. Tym razem był jednak czuły i delikatny, to właśnie był styl pocałunków, którymi mnie obdarza na codzień. Skrzyżowałam nagi na jego biodrach, dzięki czemu znalazł się jeszcze bliżej mnie. Jedna z jego dłoni powoli zaczęła przesuwać się po moim udzie, co kilka sekund zaciskał palce na mojej skórze, aby następnie gładzić przez chwilę ten obszar.

-Kim ty kurwa jesteś!? -oboje poderwaliśmy się z miejsca, obracając głowy w stronę drzwi. Skwasiłam się, widząc niezadowolone miny moich braci. Nawet jeśli spodziewałam się takiej reakcji, dalej jest to irytujące- Złaś z niej dupku!

Zanim Kuro zdążył położyć łapy na Tetsu, złapałam jego nadgarstek. Mierzyliśmy się chwilę pełnymi złości spojrzeniami, aż w końcu Mizuki stanął między nami. Prawdopodobnie był bardziej zirytowany obecnością mojego chłopaka, niż Kuro, ale dzielnie starał się to maskować. Posłał krótkie spojrzenie, zmieszanemu Tetsuro i westchnął przeciągle.

-Wyluzuj... 

-Jak mam wyluzować, gdy ten dupek dosłownie sekundę temu próbował dobierać się do mojej siostry!? -przewróciłam oczami, łapiąc siatkarza za dłoń, by chodź trochę uspokoić go w tej sytuacji. Ostrzegałam go, mówiąc, że moje rodzeństwo jest naprawdę specyficzne, a moi bracia są cholernie zazdrośni, ale wtedy traktował to jak żart. Teraz wie, że mówiłam poważnie- Gdzie  łapami!? Trzymaj się... 

Mizuki znowu złapał brat, ale tym razem trochę brutalniej. 

-Skup się! -warknął, potrząsając nim, by oprzytomniał- Myślisz, że mi chodź trochę podoba się ta sytuacja!? Otóż nie! Jeszcze typa nie znam, a już gnoja nie lubię, okej!? -mina Kuroo w tym momencie była bezcenna i po prostu nie mogłam nie prychnąć pod nosem- Ale grzecznie poczekamy, aż Yami wyjaśni nam kim jest ten dupek, jasne!? 

***

-Skarbie... -zwróciłam wzrok w stronę Tetsu, który jednak nie patrzył na mnie, a Kuro siedzącego po drugiej stronie stało, dokładnie na przeciwko jego miejsca- Myślę, że on planuję mnie zabić. -spojrzałam w stronę brata, który z perfidnym uśmieszkiem, dźgał kawałek ciasta, jego wzrok bez wątpienia był utkwiony w moim partnerze- Yami ja tu umrę. 

Sapnął, zaciskając palce na moim bicepsie. Uśmiechnęłam się, łapiąc go za dłoń, ale zanim coś powiedziałam, przed moim chłopakiem został postawiony talerz z jedzeniem, a dokładnie mówiąc z ciasteczkiem w niepokojąco znajomym kształcie... Kuroo widząc wypiek ze swoją podobizną, niechętnie podniósł wzrok na moją siostrę. 

-Powinieneś jeść więcej braciszku! -początkowy entuzjazm Tsukiko, szybko zmienił się w przerażający uśmieszek- W końcu nigdy nie wiadomo, który posiłek będzie tym ostatnim... 

Z tymi słowami odeszła, zostawiając Tetsu z jeszcze większymi wątpliwościami co do bezpiecznego pobytu w tym domu. Obrócił się w moją stronę, łapiąc moją dłoń obiema rękami.

-Moja miłości. -zaczął, unosząc na mnie przerażone spojrzenie- Myślę, że nie wyjdę stąd cało. Jeśli coś mi się stanie, pamiętaj, że cię kochałem i kark koty, który kręcą się pod moim domem. 

-Szlachetnie. -odwróciłam się z uśmiechem, niemal od razu zapominając o przerażeniu Kuroo. Teraz na pewno nic mu się nie stanie- Jak się ma mój ulubiony pasożyt? -spytał, nachylając się nade mną, by złożyć czuły pocałunek na moim czole- Zjedz więcej, jesteś zdecydowanie zbyt chuda. -upomniał, przenosząc wzrok na siedzącego obok mnie chłopaka. Zlustrował go wzrokiem, marszcząc brwi z zamyśleniem- Każdy Kuroo ma tak nieokrzesana fryzurę? -zakpił, czochrając go po włosach, co zdecydowanie zaskoczyło siatkarza- Yami mówiła, że jesteś podobny do mamy, ale nie wiedziałem, że aż tak. Widzę też, że moje dzieci ugościły cię w bardzo ciekawy sposób. -skwasił się na widok ciasta, by po chwili prychnąć- Na twoim miejscu bym tego nie jadł. Pewnie napchali tam robali czy pinesek. -uśmiechnął się dumnie, podnosząc wzrok na moje rodzeństwo- Skoro macie tyle energii, spokojnie zrobicie dziesięć okrążeń wokół całej posesji! 

Mizuki nie poszedł w ślady pozostałej dwójki, czym zwrócił uwagę ojca, który przypatrując się mu w ciszy, czekał na jakieś wyjaśnienia. Chłopak odłożył szklankę na stół, wbijając czerwone oczy w staruszka. 

-Nie lubię go, ale nie brałem udziału w tej idiotycznej przepychance. Yami może to potwierdzić. -spojrzenie ojca od razu padło na mnie. Po krótkiej chwili przytaknęłam, bo w sumie mówi prawdę- Ja rzucę mu wyzwanie! -wypalił, wstając gwałtownie z miejsca- Ruszaj dupę! Pokażę ci gdzie twoje miejsce!  

***

-Yamiś. -obróciłam się gwałtownie, a przez to wpadłam wprost na Tetsu- Może to niewiele, ale Mizuki chyba trochę mnie polubił...

Ramiona chłopaka owinęły się wokół mnie, co chętnie odwzajemniłam. Z tarasu jest doskonały widok na fajerwerki, ale trochę tu chłodno.

-Naprawdę? -spytałam, unosząc na niego wzrok. Wygląda na naprawdę wykończonego... Wydaje mi się, że mój brat zrobił mu trening z piekła rodem. Uśmiechnęłam się pod nosem, kładąc obje dłonie na jego policzkach- To zawsze coś, prawda? 

Chciałam powiedzieć mu znacznie więcej, spróbować go pocieszyć, wesprzeć go słowem, ale nie miałoby to sensu, skoro nie mógł w pełni usłyszeć nawet tego zdania. Fajerwerki przerwały mi w połowie. Nie znam szczegółów, ale ojciec umówił się z jakąś szychą i pozwolił tej osobie na wystrzelenie paruset fajerwerk na naszej posesji. Dlatego w porównaniu do ubiegłych lat, dzisiaj jest tu zdecydowanie głośniej. Odwróciłam się w stronę ogrodu i uśmiechnęłam się pod nosem. To co widzę jest naprawdę ładne... Komu nie podobają się sztuczne ognie? Kuroo ponownie objął mnie ramionami, ogrzewając mnie w ten sposób. Zadarłam głowę, patrząc z dołu na jego mocną szczękę. Zanim zdałam sobie sprawę co robię, wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Czarnowłosy od razu spojrzał na mnie, siląc się na pełen zmęczenia uśmiech. Był niezgrabny, ale jednocześnie uroczy. Widać, że pada z nóg, ale mimo wszystko przyszedł do mnie, mimo że mógł od razu udać się do pokoju na zasłużony odpoczynek. Złożyłam usta w dzióbek, pokazując na co liczę. I co więcej mówić? Dostałam to. 


Dodatek Kuro pov:

Spojrzałem na rozświetlone przez fajerwerki niebo, podając butelkę z winem siostrze, która siedziała między moimi nogami, próbując się ogrzać. 

-Ojciec będzie zły jeśli się dowie, że zamiast biegać, siedzimy tu i pijemy. -wypaliła, pociągając mały łyk z butelki. Po chwili ciszy spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami- Myślisz, że ten dupek naprawdę kocha starszą siostrę? Wydają się być blisko i... -przerwała, przegryzając wnętrze policzka- To pierwszy "chłopak", którego przyprowadziła do domu. Ojciec wydaje się go lubić, więc... 

-Ugh! Bądź już cicho! -warknąłem, zirytowany tematem- Yami jest mądra, ale uczucia potrafią ogłupić człowieka! Widziałaś jak na niego patrzyła? Ona na pewno go kocha, ale on nie jest dla niej dobry! -Tsukiko skuliła się, a to trochę ostudziło mój gniew. Westchnąłem, obejmując siostrę ramionami- Każdy licealista myśli o tym samym... Jestem pewny, że chodzi mu o wygląd i pieniądze.

-Ale dopóki jej to nie przeszkadza! -przerwała, odwracając się gwałtownie w moją stronę- Może... Powinniśmy dać mu szansę? Też nie podoba mi się, że zakochała się w jakimś obcym facecie, ale dopiero teraz wydaje się naprawdę szczęśliwa. Ona potrzebuję kogoś bliskiego... 

Nie wiem o czym ona mówi... Przecież ma wiele bliskich osób! Ma grupę szczerych i opiekuńczych przyjaciół, którzy rzuciliby się za nią w ogień. Ma nas! Może nie mamy tyle kontaktu co przeciętne rodzeństwo, ale mimo wszystko rzuciłbym wszystko, gdyby potrzebowała pomocy! Jestem pewny, że Mizuki i Tsukiko zrobiliby to samo. Więc na co jej jakiś frajer? Baby i ta ich pokręcona logika... 

-Mizuki z nim został i na pewno dał mu w kość. Zostawmy decyzję jemu. Jeśli powie, że warto dać mu szansę, tak zrobimy.


~~~~~~ 

Kuro: 

Mizuki: 

Tsukiko:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro