Rozdział 2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Rin, skarbie wstawaj. Mam dobre wieści!

Po wczorajszym wyczerpującym treningu, spało mi się tak dobrze. Nie wiem, która była godzina, ale po widoku za oknem obstawiam, że wczesny ranek, może siódma? Mama musiała wybrać sobie akurat tę godzinę, by coś mi powiedzieć?

Przeciągnąłem się i odwróciłem na drugi bok w nadziei, że jednak kobieta odpuści i przyjdzie później, jak faktycznie się wyśpię. Nie dość, że wróciłem późno z treningu, to jeszcze we własnym domu za cholerę nie mogę się porządnie wyspać. 

— Rin, to naprawdę ważne. — Poczułem, jak lekko rusza moim ramieniem.

Zacisnąłem mocniej powieki, dalej udając niewzruszonego. Zazwyczaj działało, ale nie tym razem. Wymamrotałem coś pod nosem, żeby dała mi spokój i owinąłem się kołdrą. W sumie to dziwne, że wyszła ze swojej ukochanej pracowni o tak wcześniej godzinie.

Coś musiało za tym stać, normalnie siedzi tam do dziesiątej, kiedy wstaje, potem robi śniadanie i znów się w niej zamyka. Ewidentnie było coś na rzeczy.

— Suna Rinatrou, mówię do ciebie ostatni raz. — Usłyszałem jej groźny ton głosu.

Z miną męczennika leniwie podniosłem się i na wpół przytomny spojrzałem na jej złowrogą minę, wykrzywiając swoją twarz w tym samym grymasie. U niej nie gościł długo, zaraz zastąpił go szeroki, triumfalny uśmiech, że udało jej się zmusić mnie do słuchania tej niesamowicie istotnej dla niej informacji.

— Dlaczego? — Przetarłem oczy piąstkami. — To nic nielegalnego, że chciałem spać. Mam dzień wolnego. chyba mi wolno, no nie? Poza tym, co cię zmusiło do wyjścia z tego lochu? — Mlasnąłem, a ona się zaśmiała.

— Tym razem nie będziesz spędzał wakacji samotnie! — Rozanieliła się.

Zmrużyłem oczy, nie rozumiejąc do czego pije. Jak niby nie będę spędzał ich sam? Wynajęła niańkę? Do prawie osiemnastoletniego chłopaka? Zamrugałem, nie będąc w stanie przewidzieć, co zaplanowała.

— Ema przyjedzie do nas na wakacje. — Klasnęła w dłonie, czekając na moją reakcję.

Patrzyłem na nią w milczeniu, dosyć skonsternowany. Kto? Jaka Ema? Czy powinienem ją znać?

— Oh, świetnie, spełniłaś szczyt moich najskrytszych marzeń o byciu niańczonym przez jakiegoś rodzynka. — Mruknąłem monotonnie.

— Rin, naprawdę nie pamiętasz? — Chyba trochę jej entuzjazm ugasł. — Ema to nie żadna niańka, to twoja ukochana kuzynka z dzieciństwa.

— Nie, nie pamiętam i raczej nie było to dla mnie tak istotne, żeby zaprzątać sobie tym głowę. — Wzruszyłem ramionami i położyłem się. — Jeśli to już wszystko, mamo, to pójdę spać. Niespecjalnie mam czas i chęci, żeby myśleć o jakiejś ledwo znanej mi kuzynce. Dobranoc. 

Usłyszałem tylko jej ciche westchnięcie, po czym wyszła z pokoju. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć, ale coś mi na to nie pozwoliło.

Ema. Kim ta dziewczyna do cholery jest?

To imię krążyło po mojej głowie, odbijając się echem, jednak nie byłem w stanie powiązać jej z żadnym wspomnieniem. Kiedy my ostatnio się widzieliśmy, skoro nawet nie pamiętam o jej istnieniu?

Poleżałem jeszcze chwilę, ale ostatecznie złapałem za telefon. Kiedy tylko go włączyłem, pojawiła się na pasku jedna wiadomość, oczekująca na akceptację.

Uniosłem brwi i parsknąłem śmiechem. Odpowiedź znalazła się sama, gdy spostrzegłem nazwisko i imię wysyłającej do mnie wiadomość dziewczyny. Cóż za determinacja, żeby pisać do nieznajomej osoby.

Zanim jednak odpowiedziałem, postanowiłem nieco poszperać i zobaczyć, jak w ogóle wygląda. Kliknąłem w ikonkę jej profilu, a gdy strona się załadowała zacząłem powolnie przeglądać jej wszystkie zdjęcia, które udostępniała do widoku publicznego.

— Świetnie, kolejna wyuzdana niunia. — Wymamrotałem do siebie, przeglądając jej zdjęcia. — Czemu nie mogę mieć choć jednej, normalnej siostry? — Jęczałem z żałości, wiedząc, co to oznacza. 

Jakiej przypadkowe pierdolenie o głupotach, których nie miałem ochoty słuchać i robienie maślanych oczysk do moich kolegów. I tak potem wszystkie kończyły tak samo, z jakąś naiwną nadzieją, że swoim przesłodzonym i fałszywym zachowaniem dadzą radę zabłysnąć w oczach bliźniaków.

I jedna myśl nasunęła mi się sama.

Pod żadnym pozorem nie mogę pozwolić jej poznać moich kolegów.

— To byłby koniec świata. — Zacząłem już głośniej gadać.

Tak, zdecydowanie gdyby bliźniacy dowiedzieli się, że to moja siostra, miałbym już cały jej wyjazd za sobą, bo nie daliby jej spokoju. Była całkiem ładna i raczej w Hyogo nie dopatrzyłem się innej, która by dorównywała jej urodą.

Co nie było ciężkie, wyróżniały ją długie, blond włosy, chyba dodatkowo rozjaśnione, bo na pierwszy rzut oka wpadały w platyne.

Najbardziej jednak zwróciłem uwagę na duże, lazurowe oczy. Taki wygląd od razu przyciągał spojrzenie w Japonii i nie zdziwiłbym się, gdyby skradała całą uwagę podczas zwykłego spaceru ulicami.

Nie lubiłem takich ludzi, próbujących zwrócić na siebie uwagę całego świata, gdziekolwiek się nie pojawią. Ale byłem też hipokrytą, w końcu przyjaźniłem się z Atsumu.

Im dłużej na nią patrzyłem, tym więcej rzeczy zacząłem sobie przypominać. Chyba jej ojciec nie był Japończykiem,a to z kolei by wyjaśniało jej niecodzienny dla mnie wygląd, taki...europejski, może wręcz  egzotyczny.

Zrobiłem dzióbek z ust i już miałem spojrzeć na wysłaną przez Eme wiadomość.

— Co to za laskę obczajasz?

Drgnąłem zaskoczony na niespodziewany głos tuż przy moim uchu i wyskoczyłem z łóżka równie szybko, jak zjeżył mi się pierwszy włos na głowie. Spojrzałem na tego skończonego, blond kreatyna. Jak on tu do cholery wlazł?

— Czy ty jesteś jakimś psychopatą, żeby włazić ludziom bez zaproszenia na chate? — Warknąłem zły do niego. — Jak tu wlazłeś?

— A bo ja wiem... — Przeciągnął, stając na równych nogach. — Przez drzwi? — Wyszczerzył się, wskazując kciukiem za siebie.

Ciche westchnięcie opuściło moje usta, gdy podniosłem się do pozycji siedzącej. Spojrzałem na Atsumu jeszcze raz, ale ten głupi uśmiech dalej nie schodził mu z ust.

— Lecimy z chłopakami na miasto i pomyślałem, że mógłbyś się do nas przyłączyć. Pakuj bety i lecimy. — Nawet nie dał mi wyboru, po prostu złapał mnie pod ramię i wyciągnął z łóżka.

— Chryste, czy wy nie potraficie się odnaleźć w świecie beze mnie? — Spytałem zirytowany jego zachowaniem i wyszarpałem się z jego uścisku. — Idźcie na jakieś lekcję życia, czy coś.

— Suna, nie oszukujmy się, ty nigdy nie wyjdziesz z domu sam z siebie. — Skrzyżował ramiona na torsie. — Właśnie dlatego masz nas, swoich zbawicieli od nudy.

Kiedy patrzyłem tak na niego, jak rozkłada ręce niczym jakiś miłosierny wódz, myślałem, że cofnie mi się wczorajsza kolacja.

— Jakiś ty łaskawy. — Odwróciłem się i zamierzałem iść dalej spać. Wypady z nimi na miasto nigdy nie kończyły się dobrze, szczególnie dla mnie. — Spierdalaj. 

Bliźniacy kochali problemy, a one ich. Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego, wolałem cisze i spokój.

— O nie, nie, gdzie myślisz, że idziesz?

I tak właśnie zakończyłem swój słodki plan przespania całego dnia o siódmej trzydzieści pięć.

***

Rozglądałem się spokojnie po okolicy, trzymając mocno dłońmi siedzisko motocykla. Musiałem przyznać, że choć Atsumu był strasznym skurwielem, do tego niemiłosiernie wkurzającym, to wydawał się być urodzony do jazdy na jednośladzie.

Kręciliśmy się już po mieście od około dwóch godzin, a naszą przystanią okazało się spore jeziorko z drewnianym molo. Rozprostowałem plecy, które zaczęły mnie boleć od tego garbienia się podczas jazdy.

— Może wrócimy do naszej rozmowy z rana? — Usłyszałem niedaleko siebie.

Od razu moja mina spochmurniała. Był okropnie nieustępliwy, a jak już czegoś chciał to zrobił wszystko, by to mieć. Tym razem padło na informację o mojej kuzynce.

— Nie wiem o czym mówisz. — Przeszedłem parę metrów, by usiąść na molo.

Zdjąłem tenisówki, a już zaraz moje stopy ochłodziła woda. Machałem nimi delikatnie, obserwując miasto.

— Ta laska. — Usiadł obok mnie. — Co to za jedna, twoja?

— Nie? — Nie wiem czemu, ale obruszyło mnie to pytanie. Może wręcz obrzydziło na samą myśl, że mówi o mojej siostrze.

— Chyba nie jest od nas, nie? Wyglądała inaczej, niż dziewczyny z naszego kraju. — Zastanowił się, a mnie cieszyła chwila przerwy od jego ciągłego trajkotania. — Podrywasz zagraniczne dziewczyny? Beze mnie? — Nagle jakby się oburzył.

Patrzyłem na niego chwilę zdegustowany.

— Masz dziewczynę, tak tylko ci przypomnę. — Powiedziałem ostrożnie, ale on nie zdawał się tym przejmować. — To chamskie być w związku i gadać takie bzdury.

— To bardziej przyjaźń. — Zdawał się próbować usprawiedliwić.

— To albo związek albo przyjaźń. — Uniosłem brwi zdumiony. — Nie sądzę, że przyjaciele chodzą ze sobą za rączkę i całują się w kątach po szkole. Wtedy celujesz raczej w posadę wszarza.

Blondyn umilkł, najwidoczniej nie wiedząc, jak wybrnąć ze swojego durnego zachowania. Chyba uraziła go moja opinia. 

— Racja Suna, mój brat to skończony debil. — Na horyzoncie zjawił się Osamu, klepiąc bliźniaka po ramieniu. — Pewnie Hana już go nie chcę, a on biedny wstydzi się przyznać. — Westchnął teatralnie.

— Weź się już przymknij, co? Kto ci w ogóle nagadał takich bzdur? — Warknął do niego blondyn.

Oparłem policzek o przegub dłoni, w drugą biorąc telefon i z rozbawieniem słuchałem, jak się kłócą. Tylko czekałem na ten moment. To był największy plus przyjaźni z bliźniakami, po każdym spotkaniu zostawała jakaś pamiątka.

Byli tak zatraceni w ostrej wymianie zdań, że nawet nie zwrócili uwagi, jak śmieje się z nich perfidnie i nagrywam te głupoty.

Zanim jednak doszło do rękoczynów, o dziwo oboje ochłonęli i przestali się wydzierać. Cóż...czasem nawet mnie potrafią zaskoczyć swoich zachowaniem, są całkiem nieobliczalni.

Wyłączyłem nagrywanie i postanowiłem wykorzystać chwilę spokoju, by odpisać dziewczynie. Może czekała od rana na wiadomość, a ja jak ostatni cham ją zlałem?
Nie chciałem mieć potem wyrzutów sumienia.

Ja :

Dobrze trafiłaś, to ja. Więc przyjeżdżasz na całe wakacje? 

Chciałem odłożyć telefon, ale ten od razu zawirował. Szybka jest, nie powiem. Faktycznie czekała na moją odpowiedź.

Ema :

Na całe, przyjeżdżam jutro po południu. Cieszę się, że będę mogła cię znowu poznać.

Ja :

Ktoś odbiera cię z lotniska? Czy nawet tym moja ukochana rodzinka się nie przejęła?

Ema :

Cholera, nawet nie pomyślałam żeby o to zapytać! Przepraszam! Byłam taka zdziwiona tą propozycją, a potem podekscytowana, że całkowicie wypadło mi to z głowy.

Ja :

Nie przesadzaj, to oni cię zaprosili więc powinni tego dopilnować. Eh...jak zwykle. No nic, najwidoczniej ten zaszczyt odebrania cię przypadnie mi.

Jak zwykle, wszystko na mojej głowie. To oni są dorośli, więc czy nie powinni zadbać o każdy szczegół, żeby dziewczyna z innego miasta, a nawet z innej prefektury, poczuła się komfortowo? Niesamowicie drażni mnie takie coś, ale przemilczałem.

— Ema? To ta dziewczyna?

Zdębiałem.

Szkoda, że byłem tak bardzo pochłonięty swoimi myślami o lekkomyślności moich rodziców, że nawet nie zauważyłem, jak ten parszywy gnój zerka mi w telefon przez ramię. Natychmiast odsunąłem się od niego, chowając wyświetlacz w bluzie.

— Przestań interesować się tym, co cię nie dotyczy, Atsumu.

 — Jezu, Suna, czego się tak puszysz? — Zmarszczył brwi. — Przecież tylko pytam, nie ma w tym nic złego, prawda?

Westchnąłem, niby miał rację, ale ja już wiedziałem co miał z tyłu głowy. Ten blondyn był tak cholernie przewidywalny, jeśli chodziło o dziewczyny, że naprawdę musiałbym być ostatnim bezmózgiem, by nie dostrzec jego intencji. 

— To nie jest moja dziewczyna i nie jest z zagranicy. — Powiedziałem w końcu mając nadzieję, że to zaspokoi jego głód ciekawości. 

— Więc? Kim dla ciebie jest, że tak ją obczajałeś z samego rana? — Atsumu był widocznie rozbawiony swoimi obserwacjami. 

Pewnie myślał, że przyłapał mnie na gorącym uczynku, śliniącego się do jakiejś pierwszej, lepszej dupy, ale nie. Zdecydowałem się ugasić jego zapał i wytyczyć jasną, nieprzekraczalną granicę, chcąc by Ema miała trochę spokoju na wakacjach w Hyogo. Może dzięki temu, ja też trochę odetchnę. 

— Ema to moja kuzynka, ciotka zaprosiła ją w tym roku na wakacje. — Jeszcze nie widziałem, żeby Atsumu kogoś tak uważnie słuchał, poza Kitą. — Więc będę musiał się nią zająć, co za los... — Udawałem zmartwionego. — Zostaniecie sami bez opieki na ten czas, moje biedne bliźniaki... — Siąknąłem nosem, ocierając niewidzialną łzę z policzka. — Będziecie musieli sobie jakoś por-

— Nie martw się, Suna! Pomożemy ci się nią zaopiekować! — Zawołał entuzjastycznie. 

Moja twarz od razu spoważniała. Przeklęty blondas. Czy on nie ma ciekawszych rzeczy do roboty?

— Nie będzie takiej potrzeby, serio. — Nie chciałem zabrzmieć chamsko, ale chyba nie miałem wyboru. — Nie jesteś dla niej dobrym towarzystwem i nie chcę, żebyś zawracał jej głowę, okej? 

Osamu zerknął na brata, oczekując po nim jakiejś wybuchowej reakcji, ja tez poniekąd się takiej spodziewałem, ale po raz kolejny zadziwił nas wszystkich. Cwaniak miał w sobie coś, co pozwalało mu dostosować się do każdej sytuacji i czasem niesamowicie mnie to wnerwiało. Bo wtedy był po prostu fałszywy, nie taki, jakiego go naprawdę znałem.

— W porządku, ty lepiej wiesz co jest dobre dla twojej siostry. — Uśmiechnął się delikatnie. — A co powiecie na mały trening jutro wieczorem? 

— Odpadam, rano idę odebrać Eme z lotniska. — Uniosłem dłoń, ciesząc się z mojej wymówki. 

— Mogę was zawieźć. — Zaproponował od razy. 

— Jesteś niesamowicie dobroduszny, ale przypominam ci, że na motocyklu mieszczą się tylko dwie osoby. Mam biec za wami, kiedy ty postanowisz zabrać moją kuzynkę na romantyczną przejażdżkę? — Prychnąłem. 

— Nie? — Skrzywił się i pochylił do mnie. To nie wróżyło nic dobrego. — Przestań robić ze mnie puszczalską kurwę, kiedy oferuję ci pomoc i jak normalny człowiek ją przyjmij. — Patrzył na mnie poważnie. — A motocykle mamy dwa, panie pieprzony osądzicielu. 

Wywróciłem oczami na jego uwagę. Gadał zupełnie tak, jakbym poznał go dopiero pięć minut temu. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro