Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Adam*

Marcel i Jeremy stali przed naszym domem. Podszedłem do mojego brata i mocno pociągnąłem go za koszulkę.

- Teraz to już przesadziłeś! - krzyknąłem.

- Adam, nie widzisz? - zaśmiał się chłopak. - Jesteś wampirem, a zachowujesz się jak zakochany nastolatek. Nie powinno ci zależeć na zwykłej ludzkiej dziewczynie. Ona nie powinna o nas wiedzieć. A skoro już wie, to nie powinna żyć.

- Zamknij się! - podniosłem go do góry, trzymając za koszulkę. - Jeszcze jedno słowo, a to ty nie będziesz żyć!

- Zabiłbyś swojego brata?

- Przez 150 lat myślałem, że nie żyjesz. Poradziłbym sobie z tym.

- To chyba będziesz musiał to zrobić - powiedział brat. - Bo ja nie zrezygnuję z mojej natury jak ty. Jestem wampirem i tak pozostanie.

- Marcel - do rozmowy wtrącił się Jeremy. - Może pójdźmy na kompromis. Przecież możemy pożywiać się ludzką krwią, nie krzywdząc nikogo za bardzo. Nikt wtedy nie będzie cierpiał i wszystko będzie w porządku.

Jeremy, mimo pierwszego złego wrażenia, okazał się nawet spoko wampirem. Próbował załagodzić sprawę, aby nikt nie ucierpiał.

Marcel w końcu mi się wyrwał i podszedł do przyjaciela.

- Zobaczymy - powiedział krótko i zaczął się od nas oddalać.

- Będę go miał na oku - rzucił do mnie Hathaway.

A ja, nie wiem czemu, postanowiłem mu zaufać.

*Katie*

Po kilku minutach Adam wrócił. Nadal wyglądał na trochę wkurzonego, ale zdecydowanie mniej niż wcześniej.

- Gdzie Marcel? - zapytał Alex. - Pozwoliłeś mu odejść? - zdziwił się.

- Tak - potwierdził Hale. - Jeremy będzie miał na niego oko. Wierzę w to. To dobry wampir.

- Trzymam cię za słowo - westchnął blondyn. - Ale pamiętaj - dodał po chwili. - Jeśli on coś zrobi Katie, to ty będziesz cierpiał.

- Z Katie będzie w porządku - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.

Odwzajemniłam uśmiech. Ufałam mu. Nawet jeśli Jeremy nie zapanuje nad Marcelem, miałam pewność, że Adam pomoże mi się przed nim obronić.

*Jeremy*

Marcel szedł coraz szybciej przede mną, a ja próbowałem utrzymać jego tempo.

- Marcel! - zawołałem. - Zatrzymaj się!

Ku mojemu zdziwieniu, chłopak mnie posłuchał. Odwrócił się w moją stronę.

- Więc jak? - zapytałem. - Zamierzasz przystać na moją propozycję?

Szatyn nie odpowiadał.

- Marcel - powiedziałem spokojnie. - Opanuj się. Jesteś dla mnie jak brat. Nie chcę cię stracić. Po tych 150 latach. Ale jeśli nadal zamierzasz zabijać niewinnych ludzi, koniec z nami. Z naszą przyjaźnią. Naszą braterską więzią. U Hale'ów zrozumiałem, że liczy się coś więcej niż tylko krew, zabijanie i pragnienie. Rodzina. Nawet niekoniecznie ta biologiczna.

- Dobrze - powiedział w końcu Williamson. - Zrobię to. Dla ciebie. A teraz chodźmy.

Chłopak zaczął iść dalej, a ja podążyłem za nim. Tym razem znacznie spokojniejszy.

*Katie*

Następny dzień szybko minął i już była niedziela. Adam i Alex zrobili wczoraj zakupy, więc dzisiaj mieli wolne. Blondyn poszedł pomóc rodzeństwu Clancy i Molly w ozdabianiu domu, natomiast mój chłopak przypatrywał się, jak robimy z Mary ciasto.

- W ogóle czemu chcecie urządzić takie świetne zakończenie roku z tym całym żarciem, skoro i tak nie jecie? - zapytałam.

- Jesteśmy tradycyjni - wyjaśnił Adam. - Warto, tym bardziej, że będzie ktoś więcej niż tylko my. Twoi kuzyni, wilki... - tutaj na jego twarzy zawitał grymas niezadowolenia.

No tak. Wampiry i wilkołaki to odwieczni wrogowie. A David szczególnie nie trawi Adama, przez to, że ten jest moim chłopakiem. A Gordon przez jakiś czas był we mnie zakochany. I chyba nadal jest.

Mary nie odzywała się do mnie ani słowem, jedynie trochę w sprawach dotyczących ciasta. Widać było, że za mną nie przepadała. Adam właściwie tego nie ułatwiał. Przez niego szatynka była jedynie jeszcze bardziej zazdrosna. Ale chociaż umilał mi czas.

Po ponad dwóch godzinach w końcu zrobiłyśmy szarlotkę i babeczki z nadzieniem jagodowym, dokładnie tak, jak chciała Molly.

Czas szybko zleciał i zanim się obejrzałam, była już 19. Zaczęli się zjeżdżać pierwsi goście. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Ja i Roxanne poszłyśmy otworzyć. Wszyscy postanowili, że ja powinnam witać gości, jako że jestem z nimi najbardziej związana ze wszystkich obecnych. Stwierdziliśmy również, że jeden z gospodarzy również powinien przyjąć moich przyjaciół i padło na Roxanne.

Otworzyłam drzwi. Przede mną stał Daniel, a za nim jego dwie siostry.

- Cześć! - przywitałam się radośnie i przytuliłam każdego po kolei. - Wchodźcie.

Hudsonowie weszli do przedsionka, gdzie zdjęli buty i kurtki. Razem z Roxanne zaprowadziłam ich do salonu.

- Daniela chyba znacie - zwróciłam się do Hale'ów. - I to są jego siostry - Claudia i Maddie. - przedstawiłam kuzynki. - Hale'ów chyba nie muszę przedstawiać - zaśmiałam się.

- Ale chyba wszystkiego nie powiedziałaś - uśmiechnął się do mnie kuzyn.

No tak. Powiedziałam Danielowi o tym, że łączy mnie bliższa relacja z Hale'm. Kuzynki chyba też powinny to wiedzieć.

- A Adam jest moim chłopakiem - zwróciłam się do dziewczyn, wskazując wampira.

Claudia i Maddie zaniemówiły.

- Adam? - zdziwiła się starsza z nich. - Twoim chłopakiem?

- Tak - potwierdziłam. - Coś wam nie pasuje?

- Nie, wszystko w porządku - jako pierwsza oprzytomniała Madeleine. - Jak ładnie tu macie - kuzynka jak zawsze zaczęła się zachwycać czym się da.

- Oprowadzić cię? - zaproponowała Molly.

- Jasne! - blondynka się ucieszyła.

I poszły we dwie zwiedzać dom Hale'ów.

- Tak więc... rozgośćcie się - zwróciłam się do Claudii i Daniela. - Mamy ciasto, babeczki, chipsy i rożne inne przekąski. Częstujcie się.

Kuzyni usiedli na kanapie, a my z Hale'ami do nich dołączyliśmy. Niektórzy siedzieli na fotelach, niektórzy na krzesłach i wszyscy mieli siedzące miejsca.

Wszyscy rozmawialiśmy, śmialiśmy się i spędzaliśmy miło czas. Po kilku minutach wróciły dziewczyny. Maddie obsypywała Molly setkami pytań i aż mnie dziwiło, że wampirzyca nie miała tego dość, tylko ze spokojem i radością jej odpowiada. Jej uśmiech wyglądał na szczery, czyli naprawdę musiało jej się podobać opowiadanie o domu i rodzinie.

Trudno mi uwierzyć, że już za parę godzin będzie 2018 rok. Rok 2017 przyniósł mi tyle niesamowitych wspomnień. Przeprowadzka, która zmieniła właściwie całe moje życie. I jej konsekwencje. Spotkanie Davida. Poznanie jego przyjaciół. No i przede wszystkim Hale'ów. I mojego chłopaka.

Z rozmyślań na temat minionego roku wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Tak propo Davida i jego przyjaciół.

Razem z Roxanne poszłyśmy do holu. Otworzyłam drzwi, przed którymi oczywiście stał mój przyjaciel.

- David! - rzuciłam mu się na szyję. Mimo że jestem z Adamem, wilkołak nadal jest dla mnie ważny. Tak dawno go nie widziałam. Ostatni raz był chyba tydzień temu w Wigilię.

- Hej, Katie - powiedział i mnie uścisnął. - Też się cieszę. Mam tylko jedną prośbę. Możesz spróbować mnie nie udusić?

Rozluźniłam uścisk i zaśmiałam się, a przyjaciel razem ze mną.

Za Davidem stał Ian. Kolejna bardzo ważna dla mnie osoba. Mimo że jeszcze trochę ponad dwa miesiące temu nazwisko ,,Ian Forwood" nie mówiło mi totalnie nic, dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez niego.

- Ian! - jego też obdarzyłam serdecznym uściskiem. - Tęskniłam za wami - wyszeptałam.

- Ja za tobą też - odpowiedział brunet.

Gdy puściłam Forwooda, przywitałam się też z jego bratem i Candice, która mam nadzieję, że będzie kiedyś jego dziewczyną. Dobrze się dogadują i myślę, że są na to szanse.

- Wejdźcie - zaprosiłam ich.

David jako pierwszy przekroczył próg i wymienili z Roxanne niezbyt przyjazne spojrzenia. Na szczęście nie zapowiadało się na nic więcej. Pewnie nikt nie chciał się awanturować w świetny dzień do zabaw, który przecież ma być radosny.

Już chwilę później wszyscy bawiliśmy się w salonie Hale'ów - tańczyliśmy, śpiewaliśmy, piliśmy. Alex zadbał, aby alkoholu nie zabrakło.

Piłam wszystkiego po trochu - piwa, wódki, whisky. Co tylko się dało.

Zanim się obejrzałam, była już 23.50 i wszyscy odliczali już minuty do następnego roku. Nick polewał szampana wszystkim, a ja właśnie coś sobie uświadomiłam. Czy Maddie piła? W sumie teraz już nic na to nie poradzę, a jedna lampka szampana jej nie zaszkodzi. Ale jeśli okaże się, że kuzynka też się upiła, ciocia Carmen mnie zabije. Ale będzie jeszcze czas na myślenie o tym.

Przy dobrej muzyce, patrząc na zegarek, zaczęliśmy odliczać sekundy 2017 roku. Stałam obok Adama, który obejmował mnie ramieniem.

- Dziesięć! Dziewięć! - krzyczeli wszyscy. - Trzy! Dwa! Jeden! Szczęśliwego Nowego Roku!

Każdy popił swojego szampana. Odwróciłam się w stronę mojego chłopaka, a ten mnie pocałował. Wiedziałam, że pary robią tak w pierwszych sekundach Nowego Roku, ale jakoś się tego nie spodziewałam. Mimo to oczywiście odwzajemniłam pocałunek.

Domyślałam się, co teraz robią inni. Hale'owie, którzy są w związku, czyli Andrew z Roxanne, Nick z Molly i Alex z Julie, całują się jak my. Mary i David patrzą na nas z zazdrością, a reszta wilkołaków pilnuje, aby Gordon nie wybuchł gniewem. A moi kuzyni, a w szczególności kuzynki, próbują to wszystko przyswoić.

Po kilku sekundach Adam oderwał swoje usta od moich, jednak nadal stykaliśmy się czołami.

- Kocham cię - wyszeptał wampir.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam bez wahania.

Po upływie kolejnej chwili wyszliśmy na dwór. Staliśmy na podwórku przed domem Hale'ów, obserwując zachwycające fajerwerki. Adam stał przywarty do mnie z tyłu i obejmował mnie w pasie. Oparłam głowę o jego ramię.

- Chyba za dużo wypiłam - stwierdziłam. Głowa bolała mnie, jakby miała zaraz pęknąć. - Nie wrócę w takim stanie do domu. Mogę przenocować u was? - zapytałam.

- Jasne - Adam nie wahał się z odpowiedzią.

Po paru minutach wróciliśmy do domu wampirzej rodziny. Od razu poszłam do pokoju mojego chłopaka i padłam na jego łóżko, nie żegnając się z nikim.

~~~~~~~~

A więc taki specjalny sylwestrowy rozdział. Życzę wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku i wspaniałego Sylwestra <3 Tylko się za bardzo nie upijcie XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro