R2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Diana《
[27.01.2026]

Po 7 latach nic się nie zmieniło w stanie Michaela... w jego wyglądzie też... tak jakby czas dla niego stanął... Przez te lata jego włosy nie urosły ani centymetra... nie posiwiały w żadnym stopniu... wyglądał jakby się tylko zdrzemnął...

Przez te 7 lat, Emrs, Janet i dzieci Michaela chronili mi dupę, kłamiąc pielęgniarkom, że ja i Mike byliśmy w związku, ale to ukrywaliśmy... dzięki nim mogłam siedzieć u Michaela prawie cały czas... Slashowi udało się spłacić długi Michaela w 2 lata

W tym czasie Koa nie był u Michaela, bo pilnował tego Wade, ale tego dnia...

- Pani Ross - do sali zajrzała pielęgniarka - Przed salą jest chłopak, który twierdzi, że Pan Jackson uratował mu życie

- Zapyta pani go jak się nazywa?

- Koa Robson. Przedstawiał się

Zatkało mnie...

- Niech go pani wpóści...

Koa wszedł do sali

- Dziekuję pani... - zaczął

- Nie dziękuj... masz prawo tu być...

- Mysli pani, że się obudzi?

- Wierzę w to... Po tych 7 latach nadal wierzę, że ma szanse...

- Chciałbym móc mu jeszcze raz podziękować...

Miałam wrażenie, że wyraz twarzy Michaela się lekko zmienił, tak jak u osoby, która budzi się rano...

Ścisnął moją dłoń

- Koa, idź po lekarza... - stwierdziła

Lekarz przyszedł, potwierdził, że Michael się obudził, wyjął mu z gardła rurkę, która miała mu ułatwić oddychanie i wyszedł po papiery

- Co się stało? - zapytał szeptem Michsel

- Byłeś w śpiączce... - odparłam

- Co z Koa? - patrzył w sufit, bo tylko tak miał na razie możliwość

- W tym roku kończę 16 lat - odparł Koa

- Jak to 16? - zdziwił się Mike

- Mike, minęło 7 lat - odparłam

- Naprawdę? 7 lat? - zapytał Mike

- Tak Mike... 7 lat.

- Przecież nic mnie nie bolało po wypadku...

- Będę z tobą szczera... miałeś otwarte złamania w obu nogach... i wstrząs mózgu

- Najpierw musiałbym mieć mózg...

- Mike, pamiętasz gdy nagrywaliśmy The Wiz?

- Tak...

- To wiesz już co musisz grać.

- Znaczy?

- Erms mi pomógł w przekręcie... jakby coś to przed wypadkiem byliśmy w ukrywanym przed mediami związku

- Ok.. rozumiem... Diana, żałuję, że się obudziłem...

- Czemu?

- Miałem długi... przecież one teraz muszą być ogromne... i ta śpiączka kolejne długi... jeszcze moje wnuki będą to musiały spłacać... co ja najlepszego zrobiłem? - prawie się rozpłakał

- Mike, nie martw się. Ja i Slash się tym zajęliśmy... on spłacił długi, ja płaciłam za leczenie... wychodzisz na 0.

- Jesteście kochani...

Lekarz wrócił

Po około godzinnym badaniu lekarz spojrzał na Michaela i stwierdził:

- Nic nie mogę obiecać, ale raczej będzie Pan chodził...

- Raczej? - Mike był przerażony

- Ale są znikome szanse, że po takim wypadku będzie Pan w stanie tańczyć

Gdy lekarz wyszedł Michael się rozpłakał

- Koniec... już nie ma Michaela Jacksona. - stwierdził

- Nie płacz... - przytuliłam go - jesteś... to nie twoje sceniczne show się tak nazywa, tylko ty... Popatrz - wyjęłam z torebki lusterko i mu podałam - spójrz sobie w oczy. To jest Michael Jackson. Rozumiesz? Miłość jaką masz do fanów, do świata, do dzieci. Dobro i radość jakim się dzielisz. To jesteś Ty. To jest Michael Jackson. Na scenie jest król popu.

Mike wpatrywał się w odbicie

- Jak to możliwe ? - zapytał dokładnie oglądając w lustrze swoją twarz i włosy - mam wrażenie jakby wypadek był wczoraj... Nic się nie zmieniło w moim wyglądzie... Diana jak?

- Nie wiem, ale wyglądasz słodko, gdy śpisz...

- Oddam tobie i Slashowi pieniądze, kiedy tylko zarobię... przysięgam

- Daj spokój... mi nie musisz oddawać. Wiem, że to samo zrobiłbyś dla mnie

- To się z tobą ożenię... skoro już wymyśliłaś przekręt że związkiem, to powiem Ci prawdę. Od 14 roku życia się w tobie kocham. I tamta noc gdy nagrywaliśmy... Nawet nie wiesz, ile dla mnie to znaczyło...

- Zdąrzysz mi opowiedzieć... narazie zajmijmy się tym, żebyś chodził...

- Panie Jackson - zaczął Koa - Naprawdę Panu dziękuję... chciałem to Panu powiedzieć osobiście... wymknąłem się po to z domu...

- Nie oberwiesz za to później?

- Nie... ojciec myśli, że jestem z kumplami na desce... Dalej się boję przejść przez tą drogę...

- Pewnie też będę się bał... nie masz się czym martwić...

- Będę wracał, żeby ojciec nic nie pojedrzewał, ale postaram się jutro przyjść

- Uważaj na siebie...

- Będę...

Koa wyszedł...

Kilka minut później do sali wbiegli Janet, Paris, Prince i Bigi, do których zadzwoniła pewnie pielęgniarka

Było dla mnie urocze, że dzieci i siostra Mike'a siedzieli przytuleni do niego i płakali...

Oświadczyny Michaela wzięłam na serio... tą jego obietnice o ślubie i to wyznanie miłości. Wiedziałam od dawna jak jest... zwyczajnie widząc jak Michael się zachowuje gdy jest ze mną sam, a gdy jesteśmy z kimś jeszcze...

Zwyczajnie gdy byliśmy sami mógł siedzieć przez półgodziny przytulony do mnie... rozumiałam go, że z braku ojca potrzebował tego drugiego rodzica... potrzebował, żeby go przytulić czy wysłuchać co tym razem schrzanił Joseph lub co złego znowu media o nim mówią...

Jedyne co pokazywało, że 7 lat był w śpiączce, to tylko to, jak zniszczone wenflonami miał ręce

Dziwne było już nie tylko to, że nie postarzał się, ale też to, że nie schudł ani trochę, co teoretycznie powinno się stać... generalnie to w jakim był stanie, było cudem... nie było możliwe ani, żeby pamiętał wypadek, ani żeby nieschudł, nawet to, że się nie zestarzał i to, że mówił normalnie...

- Nie płacz... - stwierdził Michael gładząc palcem policzek Paris - jesteś śliczna, nie płacz córeczko...

- Jak mam nie płakać? Już nie dawali ci szans, że chociaż otworzysz oczy czy odzyskasz świadomość, a rozmawiamy... pamiętasz nas...

- Stanowicie największy sens mojego życia... bez sensu się budzić dla nikogo... dla was warto... - spojrzał na mnie - Diana, zapytasz pielęgniarki albo lekarza, czy muszę tak leżeć na płasko?

- Tak... - poszłam poszukać lekarza

》Michael《

Gdy Diana wyszła spojrzałem na Paris

- Jak twoja kariera?

- Powoli cię doganiam... - uśmiechnęła się lekko

- Gratuluję... i tak nikomu innemu tronu nie oddam... - zażartowałem, żeby przestała płakać

Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który od kiedy przyszła na świat, był dla mnie najpiękniejszy na świecie

Do sali wróciła Diana

- Możemy to podnieść na tyle, żeby Ci było wygodnie... - stwierdziła siadając

- Podniesiesz to trochę?

- Tak... powiedz kiedy będzie najlepiej... - wzięła do ręki kontroler i zaczęła zwiększać kąt nachylenia "oparcia"

- Teraz jest dobrze... - stwierdziłem, gdy kąt miał jakieś 45°

O ile bez problemu ruszałem rękami, to nie byłem w stanie przesunąć nóg... miałem w nich czucie, ale nie miałem siły nimi ruszać...

Dopiero teraz, gdy zamiast leżeć siedziałem, zauważyłem 2-3 letnią dziewczynkę siedzącą na podłodze i oglądającą coś na telefonie... ale bałem się zapytać kto to, nie wiedząc, czy nie mam jakiś halucynacji po lekach...

Chyba Paris zauważyła, że co chwilę patrzę na to dziecko, bo wzięła je na kolana

- Tato... to jest Kath... Moja córka.

Zamurowało mnie. Mało, że miałem wycięte 7 lat z życia, to zostałem w tym czasie dziadkiem...

- Podobna do ciebie...

- Wiem... - spojrzała na małą - Kath, ile masz lat?

- Dwia - odparła malutka

- A kto jest? - zapytała wskazując mnie

- AppleHead - odparła Kath

- Czyli twój...

- Dziadzia

Nie wiedziałem, czy bardziej mnie bawi, to określenie, czy to jak słodko brzmi głos mojej wnuczki...

Łzy pociekły mi z oczu same z siebie, gdy w końcu dotarło do mnie, że zostałem dziadkiem...

- Tato, nie płacz... - Paris starła mi łzy

- Daj mi chwilę... dotarło do mnie, że to moja wnuczka...

- Chcesz ją przytulić?

- Tak.

Paris podała mi małą...

Tuląc do siebie Kath, zrozumiałem, czemu moja mama tak bardzo lubiła przyjeżdżać do mnie i moich dzieci...

[28.01.2026]

Gdy obudziłem się rano, w mojej sali siedziała tylko Diana

- Diana? Moja mama wie, że się obudziłem?

- Nie miała jak się dowiedzieć

- Co to znaczy?

- Rok temu miała zawał... jej serce nie wytrzymało stresu związanego z twoją śpiączką

- Znaczy, że nie żyje?

- Też ją wprowadzili w śpiączkę... Paris i Janet to wywalczyły, argumentując, że musi doczekać aż ty się obudzisz

- Gdzie ona teraz jest? Mogę do niej iść?

- Michael, musisz mieć rechabilitację...musisz zacząć chodzić

- Ja czuję nogi. Zwyczajnie nie mam siły nimi ruszyć

Zajrzała pod kołdrę

- Postaraj się chociaż ruszyć palcami u lewej nogi...

Niewiem skąd miałem na to siłę, ale ruszyłem całą stopą

- Będzie dobrze Mike... - odłożyła kołdrę - Przyszły pieniądze tego roku za sprzedaż twoich płyt... na spokojnie możesz kupić dwa Neverlandy.

- Za sprzedaż z jednego roku?

- Tak...generalnie od 5 lat nie masz długów. Pieniądze przychodzą wyłącznie dla ciebie... stać cię na.... w zasadzie wszystko.

- Diana, weź moją kartę, idź do jubilera i kup najpiękniejszy pierścionek, jaki znajdziesz. Cena nie gra roli.

- Za godzinę przyjdą Paris z córką i Bigi... wtedy pójdę... przywieść ci odrazu coś z domu?

- U mnie w domu, w biblioteczce, powinna być książka Fanstasy. To thriller... zacząłem czytać przed wypadkiem... mogłabyś ją przywieść?

- Tak... coś jeszcze?

- Moje okulary i jakieś ciuchy

- Masz w szafce... okulary miałeś w czasie wypadku, więc już tu są, a ciuchy przywiozłam następnego dnia, żebyś nie musiał się martwić jeśli się obudzisz...

- Co to? - wziąłem do ręki stojącą na szafce szpitalnej złożoną na pół kartkę

- Kath narysowała dla ciebie laurkę na twoje 67 urodziny...

- Dwulatka? Umie pisać?

- Paris mówiła, że napisała to najpierw na kartce, a mała przerysowała

- Chyba dalej nie dotarło do mnie, że jestem dziadkiem...

- Spokojnie... masz jeszcze czas, żeby to przetrawić

- Chciałbym móc teraz normalnie wstać i iść...  przynajmniej do łazienki...

- Michael, leżałeś 7 lat w śpiączce. Obudziłeś się wczoraj... daj sobie chociaż 7 dni na to, żeby twoje ciało do końca się obudziło

- Najważniejsze, że Koa jest cały...

- Najważniejsze, że żyjesz.

- Diana, ja chcę zobaczyć moją matkę. Teraz.

- Dobrze... - odsłoniła zasłonę przy moim łóżku

Stało tam drugie łóżko, a na nim leżała moja mama...

- Diana... chcę chwycić mamę za rękę

Diana przesunęła dłoń mojej mamy na tyle, że mogłem chwycić jej dłoń

- Mamo proszę... już jest dobrze... już tu jestem... - popłakałem się na myśl o jej stracie - przeżyję wszystko ale nie twoją śmierć... Mamo...

- Mikey, nie płacz... - przytuliła mnie Diana

- Ja chcę tylko, żeby się obudziła... nc więcej... żeby zobaczyła, że nic mi nie jest...

- Michael nie mart się... ty po 7 latach śpiączki kontaktujesz normalnie... Nic jej nie będzie... zapytam lekarzy, kiedy możesz wrócić do domu...

- Zostań... Wolę zostać przy mamie... potrzebuje mnie teraz...

- Potrzebuje cię żywego. Nie możesz teraz się wykończyć...

- Diana, a pozwy? Ile zdąrzyłem narobić sobie problemów przez te lata?

- Nic, a twoje dzieci wywalczyły ci niewinność i usunięcie filmu

- Będę im musiał podziękować...

- Idę po kawę... - pocałowała mnie w czoło i wyszła

Spojrzałem na spokojną twarz mamy...

- Mamo błagam... już nawet nie dla mnie... dla Kath... obudź się dla Kath... jeśli my nie mieliśmy okazji poznać pradziadków, ani moje dzieci nie miały takiej okazji, to chociaż niech Kath ma okazję... mamo, błagam...

Poczułem lekki ruch jej palców

- Mamo, ty mnie słyszysz? Jeśli tak, ściśnij moją rękę

Lekko ścisnęła moją rękę.

- Nie martw się... Nic mi nie będzie... jeszcze nie mogę chodzić, bo nie mam siły, ale niedługo zacznę... przepraszam, że doprowadziłem cię do zawału, ale musiałem ratować Koę... wybaczysz mi? Jeśli tak, ściśnij moją dłoń

Znów lekko ścisnęła moją rękę

- Dziękuję mamo... Kiedy dojdę do siebie, zaopiekuję się tobą... będzie dobrze...

Diana wróciła z kawą

- Michael czemu płaczesz? - zapytała

- Mama reaguje na to co mówię...

- Intynkt macieżyński... najwyraźniej poczuła, że już nic ci nie grozi...

Mama uchyliła oczy i spojrzała na mnie pi czym uśmiechnęła na tyle, na ile pozwalała jej rurka do oddychania

- Jestem tu mamo - powiedziałem uśmiechając się do niej - Jestem... żyję.

Diana poszła po lekarza

***

Gdy lekarz kończył badać mamę, do sali weszli Bigi i Paris z Kath na rękach

Niewiem czy bardziej ich zatkało, że mama się obudziła, czy co, ale ich miny były bezcenne...

Paris podała mi Kath

- Nie uwierzysz, co mi dzisiaj powiedziała, gdy zapytałam, czy chce pobiec do samochodu

- No mów

- "Nie, chcę trzymać twoją rękę"

- Córeczka mamusi...

- Też tak pomyślałam...

Paris i Bigi chcieli pogadać z moją mamą, więc ja zająłem się małą... na "akuku" była już za duża, ale...

- Chcesz zobaczyć sztuczkę?

- Tak

- To patrz... - wziąłem jej nos między palce i wciskając kciuk między palce zrobiłem... - mam twój nos...

Złapała się za nos

- Nie masz - zaczęła się śmiać

- Umiesz grać w łapki?

- Nie.

Nauczyłem ją...

Diana wyszła po ten pierścionek, który kazałem jej kupić...

***

Gdy wróciła była jakaś 17⁰⁰

***

Koło 19⁰⁰ Paris, Kath i Bigi wyszli do domu

Diana została z nami na sali...

- Właściwie po co, wysłałeś mnie po pierścionek?

- Daj mi go na chwilę

Kiedy tylko dostałem pierścionek do ręki, chwyciłem dłoń Diany

- Wyjdziesz za mnie? - zapytałem

- Czasem mam wrażenie, że jesteś głupi. Tak.

- Michael, rób jak uważasz, ale przypominam, że ty masz 68 lat a Diana 82. - stwierdziła mama

- Jeśli mam być z tobą szczery to my już wcześniej byliśmy razem. A zaczęło się tak gdzieś w 78' ...

- Nie mówię o różnicy wieku tylko ... co?!

- Tak. Przy nagrywaniu The Wiz się zaczęło.

- To, że się w niej podkochujesz to wiedziałam od początku, ale teraz to mnie zaskoczyłeś... - spojrzała mi w oczy - A może jej powiem, co się stało jak jeszcze z nami mieszkałeś, wiesz co...

Wiedząc o czym mówi...

- Nie mów! - prawie krzyknąłem

- Żartowałam... spokojnie

- Chętnie się dowiem - wtrąciła Diana

- Nie chcesz wiedzieć - stwierdziłem

- Albo sam mi powiesz, albo nie bierzemy ślubu.

- A mogę Ci powiedzieć gdy wyjdę że szpitala?

- Tak.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro