ღ20ღ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 20


Kolejny dzień. Trzeci odkąd tutaj jestem. To nie tak, że mi się tutaj nudzi, jednak dzieje się to samo. Nikt się tutaj ze mną nie kłóci o byle co... W ogóle się ze mną nie kłócą, o nic. Zniszczę coś - "Nic się nie stało". Pójdę tam, gdzie nie powinnam - "Staraj się na przyszłość omijać to miejsce". Dzisiaj na przykład weszłam do złego pokoju, gdzie Pablo miał spotkanie i jedynie co mi powiedział to, że mam postarać się nie przebywać na tym piętrze, ponieważ nie ma na nim nic ciekawego. Niby powinno mnie to bardziej zainteresować, ale inaczej to sobie wyobrażałam. Miał być wściekły. Ten jednak odebrał to jak zwykłą pomyłkę, bo jestem tu dopiero te kilka dni. Kurwa mać... Brakuje mi tych cholernych kłótni z ojcem.

Wyszłam z pokoju, w którym siedziałam do szesnastej. Na korytarzu było cicho, jak każdego dnia. No, zacznijmy od tego, że tutaj było cicho w każdym miejscu. To podobno dlatego, ponieważ nie ma tu zbyt wielu ludzi, ale bez przesady! Oszaleć można.

- Słoneczko. - odwróciłam się w stronę głosu. Stał tam Pablo, przy drzwiach swojego pokoju.

- Czekasz na kogoś, że tak stoisz? - zmarszczyłam brwi, patrząc na tego gangstera.

- Tak, a dokładnie na ciebie. Ubieraj szykowne majteczki i chodź na dół.

- Co proszę?

- Eh... - westchnął, a uśmiech zszedł z jego twarzy.- Idziemy na bankiet. Wszyscy, więc ty też jedziesz z nami.

- Bankiet? Jaki bankiet?

- Jestem głową rodziny i szefem mafii. Mam swoich "znajomych" i to z nimi idziemy się spotkać.

- "My"? - mruknęłam na niego i skrzyżowałam ręce pod piersiami.

- Niezrozumiale mówię? - chyba się zirytował. Nic dziwnego...- Jeśli jesteś gotowa to chodź na dół, ponieważ czeka tam fryzjer i projektantka mody. Wypindrzą cię tak, że będziesz powalać wyglądem tych wszystkich gangsterów w kilka sekund.

- Niby dlaczego miałabym chcieć ich "powalać w kilka sekund"?

- Ponieważ jeśli chcesz wygrać z konkurencją z samych chłopów, powinnaś zbić ich z tropu. - oznajmił i złapał moją dłoń. Niemożliwie szybko dociągnął mnie do salonu.

Faktycznie. Był tam już fryzjer i projektantka. Ta jednak była ubrana dość wyzywająco, przez co nie byłam przekonana co do jej kompetencji. Niemożliwe jak bardzo się myliłam. Najpierw zajął się mną fryzjer. Włosy ściął mi aż do ramion i przefarbował na biało. To wszystko trwało dobre dwie godziny, jednak się sobie podobałam. Czułam się jak ktoś inny. Na domiar tego wszystkiego, projektantka przeszła samą siebie. Założyła mi przezroczystą, bluzkę z siateczką. Typowy tiul z kołnierzem. Na to za dużą koszulę, a na nią czarną sukienkę bez ramiączek z rozcięciem na nodze, od samego uda. Żeby jednak sukienka trzymała się na moich niespecjalnie dużych piersiach, na talii zacisnęła mi gorset w kolorze królewskiego niebieskiego przez co wyglądałam jak jakaś ważna postać z książki o gangsterach czy jakiś dziwnych klubach z seksem i nie wiadomo czym jeszcze. Głowa wszystkich mafiosów i złych interesów... Pani wszystkich gadów...

- Wyglądasz pięknie. - uśmiechnął się Pablo.

- Pięknie jak zawsze. Tylko podkreśliłam jej piękno. - uśmiechnęła się kobieta, szturchając mężczyznę.

No tak... Wyglądałam pięknie. Faktycznie było tak, jak powiedziała ta projektantka; Podkreśliła moje kształty. Wyglądałam na pewno pociągająco, jednak mina Pablo nie wyrażała niczego szczególnego. Uśmiechał się i dziękował teraz tej kobiecie za to, że przyjechała. Musiała być dla niego kimś ważnym.

- Ubierz swoje czarne obcasy i chodźmy. Tak pięknie wyszykowanym panienką nie wypada się spóźniać. - zaśmiał się nagle.

Zaśmiałam się razem z mężczyzną, idąc wykonać polecenie. Nawet nie wiedział jak bardzo chciałam się w tym pokazać całemu światu. Może i będzie to ostatni raz, gdy będę tak ubraną, jednak właśnie to sprawiało, że chciałam się prezentować.  Ubrałam obcasy i weszłam do znanej mi już limuzyny, gdy razem z Pablo wyszłam z domu.

- Jesteś pewien, że chcesz bym tam była?

- Jestem pewien. Nie pytaj o to, tylko bądź grzeczna i nie rzucaj się za bardzo w oczy.

- Przebrałeś mnie w coś takiego i oczekujesz ode mnie udawania niewidzialnej? - zerknęłam na niego oburzona.

- Oczekuję od ciebie byś po prostu była inna osobą niż jesteś. Udawaj kogoś innego i nie mów jak się nazywasz.

- Czyli jednak jestem narażona na schwytanie przez ojca?

- Lepiej, by nikt nie wiedział skąd i od kogoś jesteś. - westchnął.- Od razu się rozniesie, że jesteś na Wyspach Kanaryjskich i Massimo może się o tym w ekspresowym czasie dowiedzieć.

- Nadal są ludzie, którzy się go boją?

- Tak. Istnieją też mniejsze mafie. - usiadł wygodniej na skórzanym fotelu samochodu.- Gdzieś ty się chowała?

- W zamku z kości słoniowej. - rzuciłam w niego jedną z poduszek, która była za mną.

- Jakoś w chwili obecnej nie było to śmieszne, Luca...




C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro