ღ23ღ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


꧁༺ 𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 23 ༻꧂


- To było zbyt ryzykowne. - westchnął Pablo, któremu najwyraźniej ulżyło.

Miał rację. To, co zrobiłam mogło przysporzyć nam nie mały problem, który na szczęście nie był tak groźny. Mimo że uderzyłam tego mężczyznę, to ochroniarze nawet nie zareagowali. Wszyscy zebrani zaklaskali, gdy to zrobiłam. Nikt, oprócz tego mężczyzny, nawet nie oburzył się tym faktem.

- Musiał być niezłym chujem. - zauważyłam.

- To akurat fakt... Nikt go tutaj nie lubi, jednak należy do dość wpływowej rodziny i nikt nie miał odwagi się mu przeciwstawić. - oznajmił, wycierając twarz chusteczką.

- Zestresowałeś się?

- Przyznam, że trochę tak... Zawsze mogło skończyć się to gorzej. O wiele gorzej. - mruknął cicho, łapiąc mnie za ramię.

- Niemożliwie szybko i nawet sprawnie pociągnął mnie za sobą. Był to zaledwie kawałek drogi do jakiś drzwi, do których bliżej podeszłam już sama. Zza drzwi było słychać trzaskanie krzeseł i męskie krzyki. Na podstawie tego można było wywnioskować, że byli tam sami mężczyźni albo po prostu żadna kobieta się nie odzywała. Co moim zdaniem nawet nie było do końca możliwe. Sama miałam chęć tam wejść i krzyknąć, by się zamknęli i uspokoili, jednak wolałam się już dzisiaj nie wychylać.

Pablo stojąc najbliżej drzwi, dał mi chwilę na oswojenie się z dźwiękami i sytuacją za drzwiami. Możliwe, że bezcelowo, ponieważ, gdy wszedł do środka wszyscy ucichli.

- O kurwa... - powiedziałam pod nosem.

Dość długo zastanawiałam się, czy sama również powinnam wejść. Pablo w końcu już siedział, a Nacho z matką bruneta poszli w zupełnie inną stronę korytarza. Zostawili mnie przy otwartych drzwiach całkiem samą. Nawet nie patrzyli czy weszłam za Pablo, a po prostu zajęli się sobą. Pablo rozpoczął spotkanie. Przywitał się z resztą, wyjął jakieś papiery z teczki, którą najwyraźniej miał od samego początku albo musiał podać mu ją jego wujek.

- Luca, wejdź w końcu i zamknij drzwi. - powiedział Pablo, w końcu na mnie spoglądając.

Na jego słowa jedynie się wzdrygnęłam i ostatecznie weszłam do środka. Podeszłam do mężczyzny, z początku zamykając za sobą drzwi. Podejrzałam się oczywiście po sali, gdzie byli sami mężczyźni. Nie było ich jednak wielu. Przy stole, na przeciw nas, siedziało dwóch młodych mężczyzn, a jednym z nich był brat bliźniak mojego ojca, drugiego jednak nie znałam. Trzeci był starszym mężczyzną, jakoś po sześćdziesiątce, może coś koło tego.

- Zacznijmy od podsumowania dochodów. - zaczął Pablo, prowadząc mnie do stołu a konkretnie na krzesło.

Przez dłuższy czas w ogóle nie byłam w stanie sama się ruszyć. Na krześle siedziałam sztywno, gdy wszyscy, oprócz brata mojego ojca, patrzyli na mnie. Może z obrzydzeniem a może samym zainteresowaniem. Oczywiście przez cały ten czas tylko słuchałam o czym mówili. Wszyscy rozmawiali ze sobą po angielsku. Czasami tylko po włosku, hiszpańsku czy innym języku, którego akurat nie rozumiałam. Były to pojedyncze słowa, co pewnie oznaczało, że przeklinali w swoim ojczystym języku. 

- Na następnym spotkaniu spotkamy się u mnie w rezydencji. - oznajmił Pablo, wstając z krzesła.

- Może na następny raz pani, z którą tu przyszedłeś, przedstawi swoją propozycję. - warknął starszy mężczyzna.- Na pewno nad czymś pracuje. Raczej nie przyprowadziłbyś bezużytecznej dziwki w nasze spotkanie.

- Zapewniam cię, że dziwek nie musisz się bać, Akram . Dzisiaj nie było potrzeby omawiania tego, czym panienka Matos się zajmuje.

- Więc omówmy to teraz. Myślę, że to żaden problem.

- Nie ma takiej potrzeby. - wtrącił brat bliźniak ojca.- Chciałbym już wrócić do domu, więc zbierajcie się zanim ktoś tu wpadnie z pretensjami, że nadal tu przesiadujecie. - dodał i poszedł.

Nawet nie pożegnał się z nikim. Po prostu wziął swoje rzeczy z oparcia, otworzył drzwi i wyszedł, zostawiając je otwarte. Wydawało się oczywiste to, że każdy, kto przechodził obok będzie zaglądał do środka. Nie brakowało zainteresowanych. Starszy mężczyzna również wyszedł, przez co ostatecznie z Pablo zostaliśmy tu sami. W końcu też ktoś zamknął drzwi. Zapewne znalazła się osoba, której one przeszkadzały. Lepiej dla mnie.

- Coś ty im znowu nagadał? Żarty sobie stroisz?

- Powiedziałam to jak najbardziej poważnie. Musisz zacząć coś robić.

- I co twoim zdaniem powinnam zacząć robić, co?!

- W domu przedstawię parę projektów i spraw, które sobie przejrzysz i wybierzesz to, co uznasz za odpowiednie na swoje umiejętności. - zaczął i zaraz kontynuował.- Jeśli to spierdolisz, to się nie nadajesz. Wtedy odpuścisz sobie walkę z ojcem i grzecznie zostaniesz głową sycylijskiej mafii Torricelli, by pewnego dnia twoją ciężką pracę przypisano twojemu mężowi.

- A jeśli sobie poradzę?

- Wtedy "Witaj w tym chorym świecie". Będziesz mogła sama o sobie decydować, a nikt nie będzie miał wystarczająco dużo siły by stanąć ci na drodze.

Nie dało się ukryć, że ten gangster mnie przekonał. Nie chciałam zostać wrakiem kobiety, a zniszczyć to, w co chciał zmienić mnie ojciec. Po zakończonym spotkaniu wróciliśmy do domu Matos. Nawet nie zdążyłam sobie potańczyć, ale dostałam misję, którą pozostało mi już tylko wykonać i nie spierdolić niczego.




C.D.N.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro