Gra pozorów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Praca napisana na konkurs organizowany przez moonlight_girl08 ❣️❣️❣️
_______________________________________________

"Muzyka to dusza wszechświata, skrzydła umysłu, lot wyobraźni i całe życie" ~ Platon

„Czym jest muzyka? Nie wiem.
Może po prostu niebem z nutami zamiast gwiazd.
Może mostem zaklętym, po którym instrumenty przeprowadzają nas" ~ Ludwik Jerzy Kern

Był tylko prostym akordeonistą. Nie miał za wiele. Właściwie to nie posiadał nic poza ukochanym instrumentem, starym kotem i małym domkiem w okropnym stanie. Ledwie starczało mu na chleb.

Miał już swoje lata, toteż wiedział, że to nie pieniądze dają szczęście. Dla niego szczęściem był luksus powolnego budzenia się o poranku, gdy promienie słoneczne wdzierały się do środka przez brudne szyby. Były jeżyny, które rosły dziko na ścianie altany i stanowiły najlepszy deser, jaki tylko człowiek może sobie wyobrazić. Była każda kolejna minuta życia, które przecież leciało tak szybko, uciekało między palcami, gdy tylko człowiek choć na chwilę odwrócił wzrok...

Mężczyzna ten nazywał się Karl. I żył po swojemu.

Rodzina i przyjaciele z nim nie wytrzymali, w krótkim czasie okrzyknęli go dziwakiem. Bez powodu, ale przecież powód nie zawsze jest, prawda? Jakiś czas zarabiał na swoje utrzymanie graniem przed budynkami, restauracjami...

Ludzie mówi o nim "żebrak", "dziwoląg", "niespełniony muzyk". Ale miał ich gadanie w nosie. Był sobą i robił to, co kochał, czym niewielu z nich mogłoby się poszczycić.

Stawał na chodniku, na twardych i nierównych kocich łbach, kładł przed sobą kapelusz, w który od czasu do czasu ktoś wrzucił drobną monetę, i zamykał oczy. Trwał tak chwilę, aż w końcu przychodziła Ona.

Muzyka. Szeptała, który klawisz nacisnąć, i płynęła ulicami miasta, sprawiając że to miejsce żyło. Zmieniała szarych, zabieganych ludzi w przedziwne istoty, które przypominały krety, wychylające mordki z norek i marszczące noski na widok słońca, które ujrzały pierwszy raz. Bo piosenki Karla poruszały świat.

Kto raz się zatrzymał i posłuchał, wracał odmieniony. Od tej pory jego serce wygrywało inny rytm - zmieniało marsz obowiązku na pląs radości.

Potem jednak... gdy mężczyzna zabierał wypchaną drobniakami czapkę i szedł powoli w stronę domu, wioska znów zapadała w otępienie, a jej mieszkańcy ponownie wpadali w kołowrotek, który kręcił się coraz szybciej i szybciej.

W domu dopadała go często samotność. Siedział i apatycznie patrzył za okno, na pagórki leśne i łąki zielone, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnione*. Jedynym towarzyszem był jego kot. On również był włóczęgą i wyrzutkiem. Pozbawiony ucha w walce, niechciany, odnalazł starca i od tej pory już zawsze mu towarzyszył.

Gdy więc pod biały sufit wkradała się nostalgia, a wąskie pasma smutku usiłowały go chwycić w swoją zdradziecką sieć, wyciągał z szafy instrument i, po chwili skupienia, zaczynał przesuwać smukłymi palcami po czarno-białych klawiszach. I wszystko się zmieniało.

Czasy nie były już tak ponure, a ciemne chmury usuwały się w kąt. Niepozorne nuty stanowiły portal do innego świata. Świata, w którym słońce nigdy nie zachodzi.

Wsłuchaj się. Rzewna melodia napływa do ciebie, a z nią obraz. To rzeka, ta sama, w której kąpałxś się jako dziecko. Nadal tam jesteś. Pluskasz radośnie i chlapiesz. Rzeźkie powietrze wypełnia ci płuca. Nawet nie wiedziałxś, jak ciężko ci oddychać, dopóki teraz nie nabrałxś oddechu.

Pachnie świeżym sianem i fiołkami. Czy są śliczniejsze zapachy? Zaraz położysz się na piknikowym kocu w kratę, zapatrzysz w niebo (obłoki przybierały takie dziwne kształty, pamiętasz?) i zapomnisz, że na świecie istnieją jakiekolwiek zmartwienia.

Każde kolejne wspomnienie odblokowuje następne, i w końcu pędzą one jak klatki filmu. Filmu o wolności, swobodzie i szczęściu.

Biegniesz plażą, przy samym brzegu, i gonisz fale, a kiedy zbliżają się do ciebie z odwetem, uciekasz z głośnym piskiem. Lato na wsi, u babci - z rana bitwa na pokrzywy, ziemniaki, kotlet i świeże mleko, a potem budowanie bazy z kolegami. A teraz jesteś u siebie w domu, właśnie zaczynają się wakacje, a ty myślisz, co możesz zrobić przez te dwa miesiące...

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Karla znaleziono leżącego w łóżku, na wznak, z palcami zaciśniętymi na klawiszach instrumentu. Jaką melodię wygrywał, gdy kroczył przez tęczę? Którą z piosenek zabrał ze sobą na tamtą stronę?

Zostawił kota. Biedne zwierzę straciło przyjaciela i musiało wrócić do tułaczki po polach.

Odszedł z uśmiechem na ustach, rozjaśniającym pooraną bruzdami twarz. Może w końcu doświadczył zrozumienia. Może tam, w krainie, gdzie muzyka ciągle trwa, odnalazł spokój. Kto wie, może aniołowie pokażą mu nowe kawałki?

Jedno jest pewne: swoją muzyką wnosił dużo radości w życie innych. Bo przecież o to właśnie chodzi, prawda? Kroczyć po tej ścieżce tak, by nie utrudniać jej innym, a wręcz pokazywać im, że światło może się skrywać w nawet najciemniejszych miejscach. W końcu, by cień mógł się pojawić, potrzebne jest słońce, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro