Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     – Wyglądałaś naprawdę przepięknie– mówię do Jackie, kiedy wracamy z rozpoczęcia roku szkolnego do domu.

     Dziewczyna mruczy kilka słów pod nosem, a następnie z powrotem milknie. Zachowuje się tak od momentu sytuacji z przed tygodnia. Cały czas wydaje się być wystraszona i naprawdę cicha. Wiem, jednak, iż nie mogę poruszać tego tematu. Ustaliłyśmy to cztery dni temu. Uznałyśmy, że tak będzie lepiej i prościej.

     Odprowadzam moją przyjaciółkę do domu, a następnie ruszam w stronę mojego miejsca zamieszkania. Będąc w środku, natychmiast idę do mojego pokoju.

     Otwieram drzwi, po chwili zauważam Dan, która siedzi na swoim łóżku ze znudzoną miną. Jak zwykle, kiedy jest zestresowana, bawi się swoimi blond lokami.

     Lekceważę ją, podchodzę do łóżka i odkładam na nie moją czarną torebkę. Do siostry nie odzywam się już od prawie tygodnia. Nie zamierzam jako pierwsza wyciągać do niej ręki, zwłaszcza, że nic złego jej nie zrobiłam. Wręcz przeciwnie; oddałam jej mojego laptopa do swobodnego użytku na tydzień, w zamian za bycie cicho przez jedną noc.

     Podchodzę do szafy i zaczynam szukać w niej wygodnych, domowych ubrań. Kiedy je znajduję, kładę rzeczy na łóżko. Ściągam elegancką czarną spódnicę i zakładam na siebie szare luźne spodenki.
– Poppy– słyszę, kiedy przebieram również odświętną białą koszulę z kołnierzykiem– przepraszam cię. Nie powinnam była mówić o tym mamie. Byłam po prostu zła, że ty poszłaś do koleżanki, a ja musiałam siedzieć sama w pokoju.

     Kiedy słyszę jej wypowiedź, zatrzymuję się w pół ruchu. Odwracam się w jej stronę, marszcząc brwi z niezrozumienia. Danielle, widząc moją minę natychmiast wyjaśnia.
– Od dłuższego czasu w ogóle nie rozmawiamy– mówi chowając twarz w dłoniach, przez co jej głos jest nieco przytłumiony.– Cały czas zajmujesz się Zoe albo Andrew. Czułam się trochę zazdrosna, więc gdy mama powiedziała, że masz karę ucieszyłam się. Miałam nadzieję, że w końcu spędzimy trochę czasu razem– opowiada, a po jej policzkach, zaczynają spływać łzy. Podchodzę do niej i siadam obok na łóżku.– Jednak ty, prawie od razu, pobiegłaś do Jackie. Było mi przykro. Sądziłam, że jak powiem o tym mamie, to ona da Ci szlaban i nie będziesz mogła wychodzić z domu, a my spędzimy trochę czasu razem.

     Wysłuchawszy tego co Dan ma do powiedzenia, czuję się trochę winna. Przytulam ją do siebie z całej siły. Nigdy nie sądziłam, że dziewczyna myśli o tym wszystkim w ten sposób.

     Nie wiem co powiedzieć. W dalszym ciągu jestem na nią nieco zła.W końcu, zamiast najpierw porozmawiać ze mną pobiegła na mnie naskarżyć, a to nie jest w porządku i nic nie jest w stanie tego usprawiedliwić.

     Kiedy odsuwam się od siostry, gładzę ją po włosach, przez co piszczy oburzona, lecz po chwili wybucha głośnym śmiechem. Posyłam w jej stronę ciepły uśmiech i idę do łazienki. Po wejściu do środka, zamykam drzwi na klucz. Staję przed lustrem i odsłaniam kawałek skóry. Mimo moich nadziei, tatuaż w dalszym ciągu nie zniknął. Nie mam pojęcia co z tym zrobić. W końcu to nie jest normalne, żeby taki rysunek na skórze pojawiał się, ot tak- znikąd.

     Niestety, na razie nie znam żadnego sposobu na pozbycie się tego czegoś. Odchodzę niepewnie od szklanej powierzchni i siadam załamana na toalecie, chowając twarz w dłoniach.

     Przez to, że mieszkamy w Palmdale, obok Los Angeles, nawet we wrześniu jest tu naprawdę ciepło. z tego powodu, niemal wszystkie moje koszulki mają dosyć głęboki dekolt, więc z łatwością można by zobaczyć ten durny tatuaż. Na szczęście mam również kilka zwykłych koszulek, które idealnie przydadzą się w tej sytuacji. Na razie moim największym problemem jest właśnie ten tajemniczy rysunek.

~☆~

     Poprawiam dekolt mojej koszulki, upewniając się tym samym, że nie widać tatuażu. Po chwili sprawdzam w swoim plecaku, czy aby na pewno moja apaszka jest tam schowana. Na szczęście na samym dnie torby leży niewielka czarna chusta w białe groszki. Wkładam plecak na plecy i ruszam w kierunku sali, gdzie lekcję będzie mieć moja przyjaciółka.

     W naszej szkole, nauczyciele są specjalnie wykwalifikowani do nauczania osób niewidomych. Dzięki temu, Jackie i ja możemy chodzić do tej samej placówki.

     Od rozpoczęcia roku minęło kilkanaście dni, więc staram się powoli zapamiętywać mój plan lekcji, a dodatkowo wiedzieć, gdzie znajduje się dziewczyna.

     Idę wzdłuż korytarza, blisko chropowatej ściany. Gdy byłam mała dosyć często mdlałam, dlatego weszło mi w nawyk trzymanie się blisko czegoś, czego mogłabym w razie konieczności się złapać. Podczas mojej drogi mijam naprawę wielu uczniów. Większości z nich nawet nie kojarzę. Śmiało mogę powiedzieć, że widzę ich pierwszy raz w życiu, choć zapewne, któryś z nich ma szafkę niedaleko mnie lub chodzi ze mną na zajęcia.

     Stawiam powoli stopę za stopą, przy okazji starając sobie przypomnieć, gdzie i jaką mam teraz lekcję. Na korytarzu jest dosyć głośno, a to wszystko wina pierwszoroczniaków, którzy wydzierają się jakby ktoś obdzierał ich ze skóry.

     Dodatkowo wszyscy ci chłopcy dosłownie ślinią się na widok trzecioklasistek, co chwilę przechodzących w jedną lub drugą stronę korytarza. Natomiast dziewczyny zachowują się, jak gdyby pierwszy raz widziały chłopaka. Na to zachowanie przewracam oczami z zażenowania. Przecież to niemożliwe, żebym ja, w ich wieku zachowywała się podobnie lub, o zgrozo, tak samo.

     Mijam kolejne sale, starając się nie zwracać uwagi na wszystko wokół mnie. Nagle zatrzymuję się w miejscu i zginam w pół. Chwytam za głowę, czując olbrzymi ból, lecz on nie ustępuje.
– Wszystko w porządku?– Obok mnie zatrzymuje się ciemnoskóra dziewczyna.

     Czarne włosy są zaplecione w krótkie warkoczyki, a brązowe oczy wydają się być zmartwione. Kojarzę ją, chodzimy razem na biologię. Z tego co wiem, ma na imię Kamaria. Jest ubrana w krótkie, dżinsowe ogrodniczki i pomarańczową koszulkę.

     Oddycham głęboko, starając się uśmiechnąć, ale zapewne wychodzi z tego grymas. Próbuję się wyprostować, mimo bólu głowy, który w dalszym ciągu nie przechodzi.
– Tak, jasne- staram się opanować drżenia głosu.
– Może zaprowadzę cię do higienistki? Nie wyglądasz najlepiej.- Dziewczyna nie wygląda na przekonaną.
–  Nie, nie trzeba, jest okej– mruczę przez zęby, zaciśnięte z bólu.– Pójdę już. Do zobaczenia na zajęciach.

     Widząc, że dziewczyna chce powiedzieć coś jeszcze, odchodzę. Jednak głowa w dalszym ciągu nie daje o sobie zapomnieć. Ludzie zaczynają spoglądać na mnie. Jedni ze strachem, inni ze zmartwieniem, a jeszcze inni jakbym uciekła z domu dla wariatów.

     Podchodzę do najbliższej sali, gdzie chcę się ukryć przed tymi wszystkimi spojrzeniami. Zamykam za sobą drzwi, a następnie próbuję dojść do najbliższej ławki, aby usiąść. Niestety, nie pokonuję nawet połowy mojej drogi. Tracę równowagę i wywracam się, przy okazji strącając niektóre książki, leżące na biurku. Powoduje to niemały hałas. Przerażona zwijam się w kulkę, a palce wskazujące dociskam do skroni. ,,Błagam, niech nikt tu nie wchodzi– myślę.– Niech tylko nikt tu nie wchodzi."

     Kilka sekund sekund później, słyszę jak drzwi otwierają się, powodując ciche skrzypnięcie. Kiedy osoba, która tu przyszła zauważa mnie, wydaje z siebie zduszony okrzyk. Natychmiast podbiega do mnie szepcząc, uspokajające słowa i to, że zaraz wezwie pomoc.

Nie!– przerywam natychmiast nowo przybyłej osobie.– Błagam, nikogo nie wołaj. Zaraz mi przejdzie, słowo.

     Jak się okazało, chłopak, nieco przerażony moim wybuchem, kiwa potulnie głową.

     Nagle czuję niespodziewany ból. Tak silny, iż mam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę od środka. Krzyczę zaskoczona taką intensywnością, ale zaraz potem następuje cisza. Nic nie słyszę. Żadnych dźwięków, kompletna pustka.

     Zamykam oczy kompletnie przerażona, że ból po prostu, w jakiś niewytłumaczalny sposób, rozsadził mi bębenki. Jednak, kiedy to robię z ciemności wyłania się obraz, a raczej twarz. Należy ona do jakiegoś chłopaka, którego nigdy w życiu nie widziałam. Ma blond włosy i delikatne rysy twarzy. Uśmiecha się, a na jego policzkach pojawiają się dołeczki. Nie znam go, a jednak jakiś cichy głosik w głowie mówi mi jak się nazywa.

     Anthony Snowed

     Przez chwilę powtarzam imię chłopaka w myślach. Wiem, że za chwilę stanie mu się coś złego. Nie mam pojęcia co, ani skąd mam tę pewność. Po prostu wiem i już.

     Otwieram oczy i natychmiast wstaję. Przez ten gwałtowny ruch zakręciło mi się w głowie i pewnie znowu bym się wywróciła, gdyby nie chłopak, który tu wcześniej wszedł.
– Spokojnie– mówi zaskoczony moją gwałtownością.– Czujesz się już lepiej?

     W jego głosie słyszę troskę przez co lekko się rumienię.

     Zaraz! Stop! Żadnych czułości. Tamten chłopak jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja zamiast mu pomóc urządzam sobie spotkanie towarzyskie. Wyrywam się z uścisku chłopaka. Brunet robi wielkie oczy ze zdziwienia i podnosi ręce w geście poddania.
– Ty!– wskazuję na chłopaka.- Znasz Anthony'ego Snowedena?
– Tak– odpowiada niepewnie.–  Chodzimy razem na geografię. Czemu pytasz?
–Gdzie on teraz jest?– niemal krzyczę zdenerwowana, że to wszystko tak długo trwa.

     A co jeśli coś mu się stanie? To będzie moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina!– krzyczę na siebie w myślach.

     Jestem na skraju płaczu. Sama nie wiem, czym się tak przejmuję. W końcu nawet nie znam tego chłopaka, a to, że coś może mu się stać to tylko moje głupie domysły.

     A co jeśli nie? Co wtedy? Będę miała na sumieniu niewinnego człowieka. Chłopak, z którym rozmawiam zastanawia się przez moment, ale po chwili wzrusza ramionami. Zdenerwowana wymijam go, a następnie wybiegam z sali. Jednak niemal od razu po przekroczeniu progu pomieszczenia zderzam się z kimś.

     Mam zamiar ominąć dziewczynę i pobiec dalej, ale ta łapie mnie za rękę. Dopiero wtedy zauważam, iż jest to Jackie. Blondynka ma wystraszoną minę i mocno ściska mój łokieć.
– Poppy– mówi nieco zdyszana, ale ja słysząc jej słowa otwieram szeroko oczy ze zdziwienia.
–  Skąd...– zaczynam zaskoczona, przecież dziewczyna jest niewidoma. To niemożliwe.
– To teraz nie istotne– przerywa mi ostro, marszcząc brwi.– W łazience dla chłopców na piętrze... zaraz coś się stanie–mówi cicho, a następnie dotyka miejsca, gdzie znajduje się mój tatuaż.– Mam wrażenie, że to coś jest związane z tym.

     Kiedy czuję dotyk jej zimnych palców na mojej skórze przechodzi mnie dreszcz. Mam wrażenie, że ja też muszę dotknąć jej tatuażu, nieważne jak głupio, by to wyglądało, po prostu muszę. W momencie styknięcia się mojej dłoni z jej skórą, obydwie czujemy ból. Jednak nie trwa on dłużej niż sekunda, a może nawet setna sekundy. Wiem, że Jackie poczuła to samo co ja, ponieważ usłyszałam ciche syknięcie dziewczyny, które wydobyło się także z moich ust. Nagle, tak samo jak wcześniej, zapanowała kompletna cisza, a z ciemności wyłoniły się obrazy.

     Anthony rozmawia ze swoją dziewczyną, opowiada jej o wygranym meczu. Należy do szkolnej drużyny koszykarskiej i jest naprawdę bardzo zdolny. Szatynka, z którą prowadzi konwersację wpatruje się w niego jak w obrazek. Widać, że jest w nim zakochana.

     Za każdym razem, kiedy chłopak żywo gestykuluje, chcąc dodać swojej opowieści nieco większej ilości emocji, ta wpatruje się w niego jak w ósmy cud świata.

     W pewnym momencie para się żegna. Anthony daje szatynce całusa w policzek, a dziewczyna odchodzi w kierunku sali geograficznej. Chłopak przygląda się jej jeszcze przez chwilę z uśmiechem na ustach, lecz po chwili odwraca się i idzie do łazienki dla chłopców.

     Nikogo, oprócz niego, tam nie ma. Podchodzi do umywalki i opiera się o nią, wpatrując się w lustro. Jest taki szczęśliwy. Nie może uwierzyć, że poznał tak cudowną dziewczynę.

     Do środka ktoś wchodzi. Drzwi trzasnęły głośno przez przeciąg. Anthony odwraca się i widzi przed sobą jakąś postać. Uśmiech zniknął z jego twarzy i zastąpiło go przerażenie.

     Później widać już tylko ciemność, ale po chwili pojawia się krótki obraz. Chłopak leży na podłodze w kałuży krwi, a obok niego siedzi załamana dziewczyna. Po jej policzkach spływają łzy. Jest cała czerwona; oczy i usta ma opuchnięte, do tego z jej ust co chwilę wydobywa się szept: ,,To moja wina, to wszystko moja wina. Przepraszam cię Thony..."

     Obraz zamazuje się, jak gdyby ktoś dotknął powierzchni jeziora. Otwieram oczy przerażona. Jackie ma zaciśnięte usta w wąską linię.
–  Widziałaś to?– pytam, choć czuję się głupio zadając to pytanie akurat jej.

     Jednak dziewczyna nie wydaje się być zmieszana. Potakuje natychmiast głową. Biorę ją za rękę i razem staramy się dobiec jak najszybciej w stronę łazienki chłopców na piętrze.

     Każdy uczeń, którego mijamy patrzy się na nas jak na wariatki, a w szczególności na mnie. W końcu to nie jest normalne, aby dziewczyna praktycznie zmuszała do biegu osobę niewiadomą, która co chwilę potyka się.

     Kiedy znajdujemy się kilkanaście metrów od łazienki dla chłopców, zaczynam się z uwagą rozglądać, próbując znaleźć chłopaka.

     Nagle czuję na ramieniu czyjąś dłoń. Podskakuję w miejscu wystraszona i odwracam się w stronę tej osoby. Okazuje się to być ten sam chłopak, który pomógł mi dojść do siebie po upadku w jednej z sal. Przygląda mi się z troską, ale w tym momencie nie zwracam na to najmniejszej uwagi.
– Ty– chwytam go za ramiona, a on, słysząc to unosi w zdziwieniu brwi.– Pomóż mi go szukać.
– Kogo?– odpowiada zdziwiony przez co przewracam oczami.
– Anthony'ego– mówię zdenerwowana.– Anthony'ego Snowedena.

     Chłopak nawet nie musi się wysilać. Przenosi wzrok na coś, co znajduje się za moimi plecami, a po chwili wskazuje na to palcem. Odwracam się w tamtą stronę i widzę jak blondyn żegna się ze swoją dziewczyną, przygląda jej się przez chwilę, a następnie kieruje się w stronę łazienki.

     Natychmiast odpycham bruneta, któremu jeszcze chwilę temu ściskałam ramiona i biegnę w stronę nieznanego mi- przynajmniej nie osobiście- chłopaka.
– Stój!– zaczynam krzyczeć i machać ręką, aby zwrócić na siebie uwagę.– Anthony, stój!

     Blondyn odwraca się w moją stronę zaskoczony, by po chwili przyglądać mi się podejrzliwie.
– My się znamy?– pyta zdezorientowanym głosem.
– Nie, ale nie możesz tam wejść– mówię, wskazując na brązowe drzwi.
– Słucham?–Chłopak słysząc to wybucha głośnym śmiechem.

     Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało. W końcu, niecodziennie podbiega do ciebie obca dziewczyna i zakazuje ci gdzieś wejść. Mimo to, lekceważę wstyd i próbuję dalej przekonać chłopaka.

     Nie mogę mu powiedzieć skąd wiem, że nie powinien tam wejść. Kto by mi uwierzył, że widziałam to w jakimś proroczym widzie.

     Staram się wymyślić jakąś logiczną wymówkę, jednak do głowy wpadają mi same niepoważne i głupie wytłumaczenia. Otwieram usta i poruszam rękami, tak jakbym chciała coś powiedzieć, ale nie mogła sobie przypomnieć odpowiedniego słowa. Mam nadzieję, iż ten ruch wychodzi mi naturalnie, bo nie chciałabym wyjść na kompletną idiot, znowu.

     Nagle obok mnie pojawia się Jackie. Trzyma mocno łokieć chłopaka, który pomógł nam znaleźć Anthony'ego. Stoi naprzeciwko blondyna, a po chwili niepewnie szuka ręką jego ramienia. Snowed, widząc, że dziewczyna jest niewidoma nie rusza się przez chwilę dopóki moja przyjaciółka nie uczyni tego, co zamierza.

     Kiedy tylko jej dłoń styka się z ramieniem chłopaka, uśmiecha się w jego stronę jak do starego znajomego.
– Oh, Thony– mówi bardzo spokojnie– twoja dziewczyna ma dla ciebie niespodziankę. Miałyśmy ci nic nie mówić, ale jesteś tak nieufny, że nie mamy wyjścia.– Robi smutną minę jakby faktycznie powiedziała mu o jakimś ważnym sekrecie.

     Blondyn natychmiast robi podejrzaną minę.
– Thony– tak mówią do mnie tylko znajomi– tłumaczy strzepując dłoń Jackie ze swojego ramienia.

     Dziewczyna słysząc to marszczy brwi, lecz trwa to zaledwie sekundę. Tylko ja mogę rozpoznać, iż blondynka została wytrącona ze swojej gry aktorskiej. Dosłownie chwilkę później uśmiecha się i w żartach grozi palcem swojemu rozmówcy.
– Naprawdę nas nie pamiętasz?– Dziewczyna wskazuje na mnie i na siebie.

     Anthony słysząc pewny głos Jackie kręci głową, będąc nieco zbitym z tropu. Dopiero po chwili przypomina sobie, że dziewczyna jest niewidoma, więc odpowiada jej krótkie ,,nie" dosyć niepewnym głosem.
– Poznaliśmy się na imprezie u Susan- kontynuuje swoją opowieść i uśmiecha się w zamyśleniu, jak gdyby przypominała sobie tę sytuację.– To z nami założyłeś się, że zatańczysz na stole, krzycząc ,,kocham Justina Biebera".

     Blondyn zaczyna się mocno rumienić. Już myślałam, że zaprzeczy zażenowany tym wspomnieniem (całe liceum słyszało o tej akcji i oglądało z niej filmik, jednak do teraz nie wiedziałam, kto jest jego głównym bohaterem), lecz chłopak uderzył się jedynie w czoło.
– Faktycznie– odpowiada pewny siebie.– Jak mogłem zapomnieć o tobie...– wskazuje na mnie palcem i zastanawia się przez chwilę.
– Poppy i Jackie– podpowiadam mu niepewnie, pokazując na mnie i na dziewczynę.
– Tak, właśnie tak.

     Słysząc jego pewny głos, mam ochotę głośno się roześmiać. Przecież do niedawna, ja i Jackie nawet nie wiedziałyśmy, że istnieje ktoś taki jak Anthony Snowed. On, także nie widział nas nigdy w życiu.

     Moja przyjaciółka w dalszym ciągu szeroko się uśmiecha, jakby to wszystko było zupełnie normalne.
– To co?– pyta, chichocząc jak małe dziecko.– Pójdziesz z nami na niespodziankę, o której nie masz pojęcia?

     Wyciąga rękę, chcąc chwycić chłopaka pod ramię. Blondyn chwyta jej dłoń i oddala nieco od siebie.
– Jasne– mówi ze śmiechem- ale ja naprawdę muszę do łazienki. Dwie minuty i jestem.

     Mam ochotę krzyknąć, aby się zatrzymał, lecz Anthony natychmiast wchodzi do pomieszczenia. Zaciskam mocno dłonie w pięści i bez zastanowienia udaję się za nim.
– Hej, to toaleta dla chłopców!– słyszę za sobą krzyk chłopaka, który cały czas był z nami.

     Lekceważę głos i idę dalej. Za mną słyszę kroki, które zapewne należą do Jackie i nieznajomego towarzysza.

     Kiedy znajduję się w środku, szukam wzrokiem Anthony'ego. Nie zajmuje mi to dużo czasu, ponieważ chłopak wszedł tu dopiero przed chwilką. Odwraca się w moją stronę, a widząc mnie, otwiera szeroko oczy z niedowierzania.

     Zdaję sobie sprawę jak to musi wyglądać, lecz nie miałam innego wyjścia.
– Odbiło wam?– podnosi lekko głos. Od razu słychać, iż jest zirytowany.

     Gdyby tylko wiedział, że my po prostu próbujemy uratować mu życie...

     Wszyscy nagle w pośpiechu opuszczają łazienkę, jakby próbowali uniknąć podsłuchania naszej kłótni. To wydaje się być naprawdę dziwne, gdyż zazwyczaj ludzie wręcz pchają się do przodu, byle tylko znajdować się w pierwszym rzędzie takiego widowiska.

     Nagle czuję na twarzy lekki podmuch wiatru. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że znajdujemy się w łazience. W zamkniętym pomieszczeniu. A tutaj nie ma prawa dostać się żaden wiatr.

     Przerażona cofam się powoli w stronę ściany. W powietrzu zaczyna unosić się zapach czegoś nie do opisania. Jakaś piękna woń, której konkretnego zapachu nie da się określić.

     Anthony rozgląda się zdezorientowany dookoła. Dopiero teraz widać, że uważa sytuację za poważną.

     Przenoszę wzrok na Jackie. Dziewczyna niepewnie przybliża się do towarzyszącego nam chłopaka, by po chwili wtulić się przerażona w jego ramię.  Tkwimy tak w kompletnej ciszy. Nikt nawet nie ma zamiaru się odezwać.

     Nagle słychać kroki. Moje mięśnie sztywnieją. Doskonale wiem, iż za chwilę wydarzy się tu coś złego. A odpowiedzialność za to ponosić będziemy ja oraz Jackie, ponieważ nie zrobiłyśmy nic, żeby temu zapobiec.

     Po kilku, trwających w nieskończoność sekundach zza rogu wyłania się postać. Ubrana jest w czarne wytarte dżinsy i bluzę. Na głowie zarzucony ma kaptur, przez co nie widać ani kawałka twarzy przybysza. Jego dłonie schowane są w dużej kieszeni ciemnej bluzy, na brzuchu.

     Zatrzymuje się kilka metrów przed naszą przerażoną grupką. Wyciąga jedną z dłoni z kieszeni bluzy. Jego skóra jest wyjątkowo blada, wydaje się być wręcz biała.

     Chłopak wskazuje ręką Anthony'ego. Blondyn, niemal natychmiast, rozszerza oczy z przerażenia. Widać, iż nie może uwierzyć w to wszystko.
– Ty– mówi nowo przybyły chłopak. Głos ma mocny i nieprzyjemny dla ucha.– Grace jest moja. Tyle razy mówiła mi, że się ciebie boi– Jego głos zaczyna przypominać syczenie węża.– Nie pozwolę, żeby tak dłużej było.

     Anthony wygląda na zaszokowanego. W końcu jego dziewczyna wcale nie wyglądała na przerażoną, kiedy się z nim żegnała. Wręcz przeciwnie. Zachowywała się jakby pierwszy raz w życiu się zakochała.

     Stoję z boku i przyglądam się tej sytuacji, nie wiedząc co mogłabym zrobić. Ten chłopak wygląda naprawdę groźnie.

     Przez chwilę zapada cisza, lecz po chwili dziwna zjawa wyciąga z kieszeni drugą dłoń, w której znajduje się nóż. Jego metal błyszczy w świetle, odbijając promienie słoneczne, wpadające tu przez okno, w kilka stron. Krawędzie przedmiotu są wyjątkowo ostre.

     Wydaję z siebie zduszony krzyk, ale natychmiast zasłaniam usta dłońmi. Mimo to, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ta samolubna część mojej osoby oddycha z ulgą, ciesząc się, że uwaga tego psychola nie przeniosła się na mnie. Jednak Anthony wydaje się być mniej zadowolony z takiego obrotu sprawy.

     Blondyn cofa się,  aż w końcu wpada na ścianę, wyłożoną białymi kafelkami. Jednak dziwaczna postać rusza w jego kierunku powolnym, a wręcz dostojnym krokiem.

     Nóż w dalszym ciągu błyszczy  niebezpiecznie w jego dłoni. Nie mam pojęcia co mogłabym zrobić.
– Stój!– W ciszy rozlega się stanowczy głos dziewczęcy.

     Od razu rozpoznaję, iż jest to Jackie- moja przyjaciółka, która dosłownie kilka minut temu kuliła się ze strachu w objęciach towarzyszącego nam chłopaka. Blondynka marszczy brwi. Wygląda na naprawdę zdesperowaną, ale jej dłoń w dalszym ciągu znajduje się tuż pod łokciem bruneta.

     W tym samym momencie, dziwna, a zarazem straszna zjawa zatrzymuje się. Głowa chłopaka, schowana pod czarnym kapturem odwraca się w stronę blondynki.

     We mnie, jednak dopiero teraz uderza pewna informacja. Przecież moja przyjaciółka jest niewidoma. W jaki sposób zareagowała w odpowiednim momencie? No i oczywiście wtedy, gdy wybiegałam z klasy. Skąd miała pewność, że to akurat ja?

     Przyglądam się uporczywie dziewczynie, próbując dostrzec jakiekolwiek zmiany w jej oczach. Niestety, szare i puste tęczówki w dalszym ciągu nie ustąpiły miejsca temu pięknemu błękitnemu spojrzeniu, które znajdowało się wcześniej.

     Wiem, iż nie jest to odpowiednia chwila, ale przygryzam wargę starając się wymyślić jakiś sposób, dzięki któremu to wszystko byłoby możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro