𖦹 Dzień 17: Przepaść

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A oto i dzień siedemnasty!

⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰

Patrzę przed siebie, przede mną otwiera się Przepaść.

Stoję dwa metry od niej.

Dookoła mnie ludzie idą do przodu, prosto w Przepaść. Bez strachu, bez poczucia zagrożenia. Spoglądają na mnie dziwnie, przekrzywiając głowy. Wysokie, dumne postacie. Jakby mówiły „Patrz na nas, głupia. Czyż nie widzisz, jakie to łatwe? A ty, głupia, się boisz”.

Niechętnie robię jeden krok do przodu.

Czuję, jak lodowaty dreszcz przechodzi po moim kręgosłupie, jakby zimne ręce dotknęły mnie w dole pleców. Strach ściska mi gardło i zaplata żołądek w węzeł.

A ludzie nadal idą, prosto w tę czeluść. W ogóle się nie przejmują.

Robię kolejny krok do przodu. Jestem już niecałe pół metra od Przepaści. Strach się nasila, czuję gulę w gardle. Znowu czuję dreszcz, wzdrygam się niekontrolowanie.

Czuję, że moje oczy wilgotnieją, ale zaciskam zęby. Nie pokażę tym ludziom, jaka jestem mała i słaba.

Chcę podnieść nogę i postawić ostateczny krok, ale czuję w niej niemoc, jakby pierwotny instynkt powstrzymujący mnie przed śmiercią. Zbieram się w sobie i jednak robię ten ostatni krok. Krok w bezdenną czeluść.

Czuję, że spadam. Chcę się czegoś chwycić, czegokolwiek, ale dookoła mnie są tylko ludzie, wysocy, dumni ludzie, czyż nie czują, że spadają? Nie czują, że lecą na śmierć?

Żołądek podjeżdża mi do gardła, zamykam oczy. Proszę, niech to się skończy.

Nagle już nie spadam. Czuję wokół siebie poruszenie, wszyscy się krzątają, popychają mnie. Dlaczego jeszcze żyję?

Otwieram oczy, wycofuję się na pewny grunt.

Jeden krok. Drugi. Powoli, z ulgą, wypuszczam powietrze.

Drzwi windy zamykają się za moimi plecami, Przepaść odjeżdża z powrotem do góry.

Przeżyłam.

⊱ ────── {.⋅ ❆ ⋅.} ───── ⊰

Praca autorstwa trickyl0ve.
Bye bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro