Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mamo, mamo, zobacz jaka obroża. Możemy kupić taką dla Sumi'ego. – dziewczynka pociągnęła rodzicielkę za rękę, aby zwrócić jej uwagę na połyskujący za szybą przedmiot.

- Córciu, Sumi ma już jedną obrożę, nie potrzebna mu druga. – wyjaśniła cierpliwie kobieta.

- A tata mówi, że koty lubią być rozpieszane. – upierała się mała szatynka.

- Raczej rozpieszczane. – zaśmiała się matka. – Chodź już Mamiko, bo się spóźnimy. – ponagliła córkę i poszła z nią do przodu.

Szła spokojną ulicą, rozglądając się co chwilę na boki. Okolica niewiele zmieniła się przez te dziesięć lat. Większość elewacji była, co prawda, odnowiona, ale to wciąż były te same budynki. Zatrzymała się dopiero przed wejściem do rodzinnej restauracji.

„Ciekawe, czy przyjdzie." – pomyślała z niepokojem. – „Jak mam z nim rozmawiać?"

- Mamo, długo będziemy tu tak stać? Chce mi się siku. I jestem głodna. – narzekała dziewczynka. Matka potrząsnęła lekko głową i ruszyła do środka.

- Tak, tak. – mruknęła łagodnie do dziecka nadal będąc głęboko zakopana w swoich myślach.

„Czego ja się obawiam? To on powinien mieć problem, żeby w ogóle spojrzeć mi w oczy." – odgoniła zmartwienia, puściła córkę do toalety i zajęła miejsce.

- Proszę, menu dla pani. – powiedziała uprzejma kelnerka, wręczając kartę.

- Nie trzeba. – uśmiechnęła się kobieta. – Poproszę jedną porcję pieczonych ziemniaków, sok pomarańczowy i wodę.

- Zamówienie za chwilkę będzie gotowe.

- Ciekawe, kiedy przyjdzie reszta. – brunetka sapnęła do siebie. – Czy w ogóle pamiętają?

- Umyłaś rączki? – zapytała córkę, gdy ta przyszła.

- Tak. – odpowiedziała dumnie dziewczynka.

- Przepraszam. Fujibashi Satsuki? – do ich stolika podeszła blondynka przed trzydziestką.

- Asami-chan?! – zapytała zdziwiona i wstała z kanapy. Gdy tamta przytaknęła, rzuciły się sobie w objęcia.

- Nikogo więcej nie ma?

- Jestem pierwsza. – odpowiedziała brunetka, siadając z powrotem.

- Zgaduję, że to twoja córeczka. – uśmiechnęła się Asami. – Ile masz lat? – zwróciła się do dziewczynki, a ta w odpowiedzi wystawiła cztery palce.

- Za miesiąc skończy pięć. – dopełniła Satsuki.

- Dostałam informację od Maiko, że stoją w korku, ale powinni niedługo być. Wiesz może, czy Kuroo będzie?

- Nie mam pojęcia. Od kiedy podpisał kontrakt z naszą reprezentacją osiem lat temu, przestał się odzywać.

- Bardzo mi przykro Satsuki. Naprawdę życzyłam, żeby wam się ułożyło. – powiedziała z żalem blondynka.

- Nie ma co żałować. Ważne, że spełnia swoje marzenia. A od kiedy spotkałam znów Eitę, przestałam za nim tęsknić. Mam swoją rodzinę i jestem z nią szczęśliwa. Reszta mnie nie obchodzi.

- To dobrze. Martwiłam się trochę o ciebie. Ale widzę, że rzeczywiście dobrze się trzymasz. – stwierdziła, obrzucając wzrokiem elegancką garsonkę koleżanki, w której wyglądała zjawiskowo.

- Mam wszystko, czego potrzebuję. A Eita troszczy się o mnie i o Mamiko. Naprawdę nie mam czego żałować. Moim marzeniem nie było być z Kuroo tylko, żeby mieć szczęśliwą rodzinę. – Satsuki uśmiechnęła się do Asami i objęła córkę.

- Kogo ja widzę? – do stolika podszedł niski szatyn z dzieckiem w nosidełku na piersi. – Czyż to nie Asami i Satsuki?

- Yaku-san? – odezwały się kobiety.

- A Maiko gdzie? – dodała Satsuki.

- Parkuje auto. Jak jechaliśmy, minęliśmy Harukę i Yamamoto przecznicę dalej. Powinni przyjść za chwilę. – odpowiedział Morisuke.

- To nie mogliście ich podwieźć ten kawałek? – zapytała Asami.

- Ekhym! – odchrząknął Yaku – Mieli takie romantyczne chwile, że szkoda było przerywać. A Maiko tak pędziła, że nawet ich nie zauważyła.

- Jestem! – do baru wpadła niewysoka brunetka. – Cześć kochane! – rzuciła się w objęcia dziewczynom. – W końcu możemy się wszyscy zobaczyć.

- Przyjaciele! – odezwała się Nagisa stojąca jeszcze przy progu. – Jak dobrze was widzieć!

- Yaku-san! Kopę lat! – Yamamoto przybił grabę z szatynem. – Oooo! Fujibashi-san! – zawołał, gdy zauważył dziewczynę. – Choć pewnie nie jesteś już Fujibashi, tylko Ku... – nie skończył, bo dostał z łokcia od swojej bordowowłosej partnerki.

- Racja. Teraz nazywam się Semi. – przyznała Satsuki. – Ale, żeby było łatwiej, mów mi po imieniu. Miło was wszystkich widzieć.

- Wciąż brakuje dwóch osób. – odezwała się Asami. – Mojego męża nie będzie, bo nie dostał urlopu. Ale serdecznie was pozdrawia.

- Słuchajcie, nie ma co czekać na resztę. – powiedziała Satsuki. – Jak przyjdą, to przyjdą, a jak nie to nie. Zamówmy sobie coś. Opowiedzcie co u was słychać. Czym się zajmujecie?

Każdy po kolei opowiadał co się działo przez ostatnie dziesięć lat. Nagisa zawodowo uczyła kendo, Yamamoto został lakiernikiem samochodowym, Yaku trenerem siatkówki w Nekomie, Maiko przedszkolanką (aktualnie na urlopie macierzyńskim), Asami została architektką, jej mąż, Suzuki zajął się księgowością. Satsuki miała swój wymarzony zawód stylistki w magazynie modowym.

- Przepraszam za spóźnienie. – do stolika podszedł chłopak w czarnych, nieco przydługich włosach. Był lekko zgarbiony, a po jego minie i postawie można było łatwo stwierdzić, że bardzo się krępował.

- A ty to... – zaczęła Nagisa.

- Kenma! – rozpoznała go Satsuki. – Ledwo cię poznałam bez twoich blond odrostów. I jesteś dużo wyższy! – zauważyła brunetka patrząc na niego z podziwem. Siadaj. – zachęciła go.

- Dobrze was widzieć. A gdzie Kuroo?

- Wygląda na to, że chyba o nas zapomniał. – powiedział z żalem Yamamoto.

- Może spóźni się tak jak ja. – Kozume wyraził nadzieję. – Miałem jeden projekt do skończenia. Przez trzy dni szukałem jednego średnika w kodzie. Trzy dni! – westchnął Kenma.

- Kenma, o czym ty do nas rozmawiasz? – zapytał zdezorientowany Yaku.

- Projektuję jedną grę komputerową. To bardzo duża inwestycja. Jak przeprowadzimy beta-testy i produkt wejdzie na rynek, przyniesie wielkie zyski. – powiedział nieco anemicznie, ale wszyscy wyczuli nutkę ekscytacji w jego głosie.

- Słuchajcie, muszę już iść. – odrzekła Satsuki. – Muszę jeszcze zrobić obiad. Cieszę się, że mogłam was spotkać. Kiedy znów się zobaczymy? Tylko nie każcie mi czekać kolejne dziesięć lat.

- To może za rok? – zaproponowała Asami. – To i tak dużo czasu.

- Świetnie. – ucieszyła się brunetka. – Zróbmy sobie jeszcze zdjęcie.

Satsuki wróciła do domu, po drodze robiąc drobne zakupy w spożywczaku. Mamiko grzecznie bawiła się w swoim pokoju, podczas gdy jej mama przyrządzała posiłek.

- Wróciłem! – około czwartej w domu rozbrzmiał męski głos.

- Tatuś! – Mamiko z radością powitała ojca.

- Witaj w domu, kochanie. – przywitała go również Satsuki.

- Mmmh... pachnie pysznie. Co tam pichcisz? – zapytał Eita zaciekawiony, ucałowawszy czule żonę.

- Shioyaki z jaśmnowym ryżem i czarnym sezamem. Nic specjalnego.

- Jak tam spotkanie? Widziałaś się z nim? Coś ci powiedział?

- Nawet nie przyszedł. – Satsuki odpowiedziała z zawodem.

- A to drań. – burknął. – Kariera karierą, ale mógłby pamiętać o swoich przyjaciołach.

- Nie mów tak. Jest zajęty treningami. Nie tak łatwo wziąć sobie wolne w tej branży. Mąż jednej przyjaciółki też nie dostał wolnego. Poza tym, nie mogę go do niczego zmusić. Sam wybrał swoją karierę.

- Mamo... – przerwała jej córeczka trzymająca w rączce swoją ulubioną książkę. – A przeczytasz mi tę bajkę do snu?

- Oczywiście, skarbie.

„Był sobie pewien mały brązowy króliczek. Żył sobie spokojnie w swojej krainie wiecznego szczęścia wraz z innymi królikami. Lecz pewnego dnia brązowy królik został zabrany wbrew własnej woli ze swojej polany i trafił do nowego, dziwnego świata. Na początku królik był bardzo smutny, zły i rozgoryczony. Potem pogodził się z nową sytuacją. Lecz gdy tylko w miarę polubił nowe miejsce okazało się, że mieszka tam jego naturalny wróg - duży, czarny kot, który nie wiedzieć czemu, często nosił czerwony dziergany kubraczek. Miał duże ślepia, z których biło wygłodniałe spojrzenie. Już na sam widok tego kota królik truchlał ze strachu, a jeszcze kot zaczął zbliżać się i wyciągać swoją łapkę. Przerażony króliczek uciekł i schował się w najciaśniejszym zakamarku. Jednak kot wcale nie chciał go zjeść, a tylko się pobawić. W końcu kot zostawił królika w spokoju. Wtedy królik wyszedł ze swojej kryjówki i poszedł poszukać czegoś do jedzenia. Gdy znalazł smaczne marchewki i chciał je schrupać, zauważył go jastrząb. Gdy już był blisko swojej zdobyczy, nagle wskoczył na niego czarny kocur i zagryzł ptaszynę. 'Nie bój się mnie.' – odezwał się do drżącego ze strachu królika. 'Nie chcę cię zjeść, tylko się zaprzyjaźnić i bawić z tobą. Nie uciekaj. Ochronię cię przed innymi drapieżnikami.'
„Królik zaufał kotu i odtąd nie opuszczał go na krok. Kot chronił go przed innymi drapieżnikami i dzielił z nim jedzeniem. Zostali najlepszymi przyjaciółmi. 'Pamiętaj króliczku, żeby nikomu nie ufać oprócz mnie. Gdyby ktoś ci powiedział, żebyś z nim poszedł, nie idź. Schowaj się w swojej norce i czekaj tam na mnie.' – powiedział pewnego razu kot. 'Jak to? To nie będziesz zawsze przy mnie? Nie będziesz mnie już chronił?' – dopytywał królik. 'Spokojnie.' – odpowiedział kot. – 'Wciąż będę przy tobie. Ale gdyby kiedyś mnie zabrakło, musisz wiedzieć co robić.' Królik kiwnął głową i nastroszył uszy.
„Pewnego dnia, królik wyszedł ze swojej nory i zauważył, że kot siedział przy niej tyłem. 'Kocie co tu robisz o tej porze?' – zapytał królik zdziwiony. 'Przyszedłem się pożegnać. Muszę pójść poszukać jedzenia gdzie indziej. Inaczej, musiałbym cię zjeść.' 'Ale jak mam sobie poradzić bez ciebie?' – dopytywał królik zmartwiony. 'Jeśli będziesz trzymał się moich wskazówek, dasz sobie radę sam. Znasz już ten teren. Wypłoszyłem jastrzębie. Nic ci tu nie grozi. Żegnaj.'"

- I ten kot już nie wrócił? – zapytała Mamiko zmartwiona.

- Nie.

- Ale dlaczego musiał odejść?

- Mamiko, każdy kot chodzi własnymi drogami. Nikt nie wie, czemu tak jest.

__________________________
No i koniec!
Zaskoczeni zakończeniem? Hłe, hłe, napisałam sad-end na przekór całej dotychczasowej słodyczy. Choć nie do końca jest smutno, bo w sumie każdy bohater jest jako tako szczęśliwy. Kuroo spełnia swoje marzenie o siatkówce, Satsuki ma kochającą rodzinkę, czego więcej potrzeba do szczęścia?
Co do dalszej mojej twórczości, to nie wiem. Zaczynam teraz nową szkołę i nie wiem jak wiele będę miała czasu i sił. Kiedyś wspominałam, że mam pomysł na kolejny fan-fic, tym razem z Bokuto i jest on nadal żywy w mojej głowie. Jednak ostatnio stwierdziłam, że chciałabym się uwolnić od tych schematów i napisać coś w 100% mojego, własna fabuła, świat, bohaterowie. Chciałabym też odpajęczyć moją drugą książkę, do której miałam na początku wielki zapał, ale gdzieś się zgubił po drodze. Tak więc dalej mnie obserwujcie, jeśli chcecie, to może wkrótce znów się spotkamy.
Dziękuję wszystkim, którzy zainteresowali się tą opowieścią, a szczególnie tym, którzy pozostawili po sobie ślad w postaci komentarzy i gwiazdek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro