Rozdział 5 - Idealna dziewczyna nie istnieje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powietrze nabrało żółtego, złotawego koloru gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Satsuki wyłączyła komputer, zamknęła i odłożyła na miejsce encyklopedię i inne książki i wpakowała swoją wydrukowaną pracę do torby. Upewniła się, że nie zostawiła niczego w bibliotece. Spojrzała na niebo za oknem. Złoto-różowe, puchate chmury sunęły leniwie bo błękitnym przestworzu. To było takie piękne, że Satsuki była przekonana, że w szybie jest jakiś filtr. Otworzyła więc jedno skrzydło i wyjrzała na zewnątrz. To było prawdziwe. Delikatny ciepły wietrzyk lekko łaskotał ją po twarzy i szyi. Spojrzała w dół i mocno się zdziwiła. Na sali gimnastycznej wciąż ktoś urzędował. Satsuki bardzo zaciekawiła się kto był takim zapalonym sportowcem, że siedział tak późno w szkole i postanowiła to sprawdzić.

Przez otwarte drzwi było słychać pisk tenisówek i chłopięce wrzaski. Ukucnęła przy niskim okienku, aby zobaczyć co się tam działo.

- Ładny serw Nobuyuki!

- Przepraszam! Pokryj!

- Uważajcie na skrzydłowego!

- Yeeey!

Satsuki z zapartym tchem oglądała rozgrywkę. Nie mogła wyjść z podziwu, gdy Kuroo wraz z innym chłopakiem zablokowali atakującego. To był zupełnie inny poziom niż ten, który pokazali na dniach otwartych lub na wf-ie. Tu grali na serio, z emocjami.

- Mamy piłkę meczową! Dasz radę Nobuyuki-san! - kapitan zachęcił zagrywającego. Serw był idealny. Piłka przeleciała tuż nad siatką, libero wylądował ślizgiem na ziemi, piłka trafiła w posadzkę tuż przed jego wyciągniętą dłonią. Drużyna Nekomy wiwatowała podczas gdy przeciwna się dąsała z powodu przegranej. Satsuki zatęskniła za dawną drużyną i za tym, jak wszystkie dziewczyny się obejmowały, radując z odniesionego zwycięstwa.

„O nie! Tamci wychodzą. Muszę się ukryć, żeby mnie nie zobaczyli." Satsuki szybko schowała się za rogiem budynku. Nasłuchiwała czy wszyscy już wyszli. Ale nie słyszała Kuroo, Kenmy czy Morisuke. Wyjrzała zza winkla - nikt więcej nie wychodził. Zauważyła, że tam gdzie stała, przy ziemi również były małe okienka i zaczęła przez nie podglądać. Na boisku dalej ćwiczył Kuroo, Kenma, Morisuke i jeszcze inny uczeń.

„Łał" pomyślała tylko Satsuki podziwiając jak wiele trudu i pracy chłopaki wkładały w trening. Mimo że dopiero co wygrali mecz nie mieli dość.

Z zadumy i oczarowania wyrwał ją dźwięk przechodzącego SMS-a.

„Satsuki gdzie ty jesteś. Stało się coś?" napisała mama.

„Zostałam dłużej w szkole. Już wracam" odpowiedziała brunetka i z lekkim bólem serca wróciła do domu. Tak przyjemnie oglądało jej się ich trening, że zostałaby do końca. Ale rzeczywiście było już późno. Nawet nie zauważyła jak zrobiło się ciemno.

Następnego dnia Satsuki znów pokusiła się o podglądanie treningu siatkarzy. Gapiła się z podziwem na wyjątkowe zdolności wszystkich chłopaków, a od środka zżerała ją zazdrość, że nie może grać tak jak oni.

Ponieważ poprzedniego dnia siedziała do tak późna, gdy wróciła do domu nie miała już czasu i sił na ćwiczenia. Była o to zła na siebie. Dlatego dzisiaj postanowiła, że weźmie strój do biegania ze sobą do szkoły. Najpierw odrobiła szybko lekcje w bibliotece, potem poszła pobiegać po osiedlu, a następnie wróciła pod salę gimnastyczną. Siedziała w tym samym miejscu - kilka kroków od wejścia na salę. Była tak zapatrzona w ich ćwiczenia, że nie zauważyła jak jednej grupie piłka poleciała w bok, wylatując aż poza salę. Nie zauważyła też, że za piłką pobiegł Inuoka.
Pierwszoroczniak z uśmiechem na ustach złapał toczącą się po ziemi piłkę. Gdy zawrócił do sali, bardzo się zdziwił zauważywszy dziewczynę siedzącą na kuckach. Zaskoczyło go to, ale po chwili znów się uśmiechnął i nic nie mówiąc, wrócił do środka.

- Hej, kapitanie! - Inuoka krzyknął najgłośniej jak mógł, będąc ciągle w progu. - Jakaś twoja fanka czeka na zewnątrz!

Satsuki przeszedł mrożący dreszcz. Znów musiała się szybko ulotnić.

- Hę? - Kuroo przeniósł na niego zdezorientowany wzrok.

- Co?! - wykrzyknął zbulwersowany Yamamoto. - Nie wierzę! Kuro-senpai znów wyrwał jakąś laskę. To nie fair! Zostawiłbyś coś dla innych! Pokaż mi ją Inuoka. - zwrócił się do pierwszaka. - Nie pozwolę temu kogutowi zgarnąć wszystkiego!
Do tej dwójki dołączyli również inni ciekawscy.

- Are? Nikogo tu nie ma. - stwierdził Inuoka. - Przysięgam, że jeszcze przed chwilą siedziała tu taka ślicznotka.

- Inuoka, jakiegoś ducha może widziałeś. - odezwał się Kuroo stojący za plecami wszystkich. Biła od niego złowroga aura. - A teraz, wracać mi do ćwiczeń.

- Tak jest, kapitanie! - odpowiedzieli jednogłośnie bojąc się gniewu czarnowłosego.

Satsuki doszła do wniosku, że jeśli chce dalej przyglądać się ich treningom, musi zachować dużo większą ostrożność.

Po powrocie do domu Satsuki zastanawiała się tylko kiedy Kuroo ma czas się uczyć, skoro ciągle trenuje. Ona też ciężko ćwiczyła, ale nigdy do takich późnych godzin. Mimo wszystko nauka była dla niej zawsze ważniejsza od sportu. Musiała jednak stwierdzić, że teraz było jej o wiele lżej. Żyła bez presji, że dziewczyny przegrają jakiś mecz, bez ciężaru bycia przyszłą kapitanką drużyny i bez tego okropnego wyścigu szczurów, który był wszechobecny w jej poprzedniej szkole. W końcu mogła trochę odetchnąć. Miała nawet wrażenie, że jej perfekcjonizm troszkę się zmniejszył.

„Hej bro! Wbijamy dziś na chatę do Kenmy. Weź ze sobą Akaashiego. :D"
Kuroo wyszedł z łazienki i pisząc SMS-a, miarowym krokiem zmierzał w kierunku swojej klasy. Była długa przerwa więc w sali czekało na niego pyszne proteinowe śniadanie i kilku kolegów. Skręcił za róg i zdążył jedynie zobaczyć jak plastikowe błękitne pudełko poleciało do góry i otworzyło się w powietrzu. W tej niecodziennej sytuacji jego refleks był mocno opóźniony.

- Szybko! Łap to! - usłyszał paniczny dziewczęcy krzyk i wyciągnął rękę. Ale było już za późno. Pudełko na jego oczach roztrzaskało się na kawałki, a jedzenie wylądowało na podłodze. Dopiero teraz chłopak spojrzał na właścicielkę obento.

- Fujibashi-san! O rety! Strasznie cię przepraszam! Nie zauważyłem cię. - Kuroo pomógł Satsuki wstać i spojrzał z żalem na jej posiłek.

- Ooch... - jęknęła smutno Fujibashi. - Moje drugie śniadanie.

- Fujibashi, bardzo mi przykro. - Kuroo ukłonił się jej. - Nie martw się o ten bałagan. Ja to posprzątam.

- Co? Ale...

- Przynieś mi tylko jakąś miotłę i szufelkę. I jakieś ręczniki papierowe.

- Kuroo-san, nie musisz... Przecież to moje bento.

- Ech... - Kuroo położył sobie dłoń na czole i zadarł głowę. - Fujibashi nie jojcz, tylko przynieść tę szufelkę.
Satsuki zrobiła jak kazał.

„Czemu on to robi? Przecież to nie jego sprawa. To ja powinnam posprzątać. O nie, a jak będzie potem czegoś ode mnie chciał? Będę miała przez to u niego dług... I na dodatek nie mam teraz nic do jedzenia. A nie wzięłam drobnych i nie mam teraz jak kupić. I co teraz? Jestem głodna."

- Kuroo-san, naprawdę mogę sama posprzątać... - zaczęła wróciwszy na miejsce. Kuroo spojrzał na nią lekko podirytowany i wyrwał jej miotłę oraz szuflę z rąk, po czym zaczął zagarniać resztki jedzenia.

- Nie stój tak Fujibashi-san. Możesz już iść do swoich koleżanek. Poradzę sobie.

Satsuki spojrzała na niego niepewnie i odeszła. Spojrzała na zegarek. Do końca przerwy zostało 20 minut. Czuła się źle z tym, że Kuroo został tam sam i marnuje sobie czas, który mógłby poświęcić na bardziej przyjemne zajęcie. Poszła na zewnątrz i usiadła obok przyjaciółek. Siedział z nimi również Suzuki i Yaku. Zaraz wypytały ją o wszystko, a ona im opowiedziała.

- Cały Kuroo. - powiedział Yaku.

- Co masz na myśli Yaku-san? - zapytała zaintrygowana Satsuki.

- No to jak się zachował. Dziwi cię to, Fujibashi-san?

- No cóż... Nie pomyślałabym, że Kuroo-san może być tak bezinteresownie miły.

- Ha, ha! - zaśmiał się Yaku. - Widać w ogóle go nie znasz.

- Być może. Na razie zdążyłam go poznać tylko od tej bezczelnej i trochę uciążliwej strony.

Kuroo ostrożnie starł resztki ryżu z podłogi. Nie uszło jego uwadze, że bento było domowe.

„Pewnie mama jej przygotowała. Ale przypał. I szkoda, że to pudełko się zniszczyło."

Gdy skończył pobiegł do szkolnego sklepiku najszybciej jak umiał. O mało co nie zatrzymałby go jeden nauczyciel i nie dał mu nagany. Na szczęście nie znał chłopaka i miał zbyt słabą kondycję, żeby nawet spróbować zacząć go gonić. Skończyło się na krzyku i grożeniem palcem.
Działał całkowicie pod wpływem impulsu, dlatego gdy jego plan miał już dojść do skutku, okazało się to dla niego dużo trudniejsze niż sądził. Posprzątał stare i kupił nowe bento. Teraz pozostała mu tylko jedna rzecz. Wręczyć je Satsuki. Może gdyby obok niej nie siedziało pięć osób, w tym kolega z drużyny, byłoby mu łatwiej. A czas uciekał.

- Fujibashi-san. - zaczął stanąwszy po jej boku. - Proszę, to dla ciebie. - Postawił na stole czerwone kartonowe pudełko.

- Hę? A co to? - bardzo zdziwiła się Satsuki.

- Twoje drugie śniadanie. Pewnie nie będzie takie smaczne jak to zrobione przez twoją mamę... - podrapał się po karku i uciekł wzrokiem gdzieś na niebo. - Ale lepiej, żebyś nie była przeze mnie głodna.

Satsuki aż się zarumieniła. Naprawdę nie sądziła, że Kuroo może być taki miły.

„A co jeśli on się... we... Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie wyobrażaj sobie takich głupot Satsuki. Niby skąd miałby się zakochać? W mojej bezbiustnej klatce piersiowej? A we może włosach sterczących od wilgoci na prawo i lewo? Przecież on mnie w ogóle nie zna. Sam powiedział tamtej jednej, że skoro jej nie zna, to nie może odwzajemnić jej uczuć. No właśnie, Kuroo nie lubi dziewczyn."

Mimo próby wytłumaczenia tego samej sobie, Satsuki nadal się niepokoiła. Z tego powodu odpuściła sobie podglądanie treningu chłopaków. Nie chciała, żeby jej wyobraźnia powędrowała za daleko i jeszcze coś by się zrodziło w jej głowie.

- Kenma, zaczekaj na mnie. Muszę po coś wejść do sklepu. - odezwał się Kuroo gdy szli do domu.

- Po co? Mam w domu dość jedzenia. - odpowiedział blondyn.

- A nie... to nie ma związku z dzisiejszym wieczorem.

- No dobra. - Kenma oparł się na murku, a jego przyjaciel wszedł do sklepu.

- Trochę ci to zajęło. - odrzekł Kenma gdy Kuroo w końcu wyszedł. - Co takiego kupiłeś?

- Nic szczególnego. Drobny upominek.

- Yooo! - wykrzyknął już z daleka Bokuto widząc nadchodzących kolegów.

- Bokuto-san nie wrzeszcz tak, bo sąsiedzi cię pogonią.

- Akaashi! Dlaczego zawsze jesteś taki oschły?!

- Nie jestem. - czarnowłosy odpowiedział spokojnie.

- Jesteś!

- Nie jestem.

- Cześć! - przywitał się Kuroo przerywając ich kłótnię.

Chłopcy weszli do mieszkania. Przywitała ich mama Kenmy, który zaprosił towarzystwo do swojego pokoju. Pokój blondyna był bardzo duży, a na niskiej komodzie pod ścianą stał telewizor i podłączona do niego konsola.

- Kuroo patrz co mam! - powiedział Bokuto zdecydowanie za głośno i wyciągnął z plecaka gazetę.

- To najnowszy numer?

- Zgadza się. - odrzekł dumnie szarowłosy.

- Ej no, czemu nasz kiosk jest taki głupi i daje wszystko z opóźnieniem?

- He, he. A patrz tu, na tą stronę. Umieścili ranking szkół i patrz gdzie jest Fukurodani.

- Co?! Trzecie miejsce? - zapytał z oburzeniem i niedowierzaniem czarnowłosy.

- Ha! Dokładnie tak! Pięć miejsc nad tobą Kuroo! Kto jest najlepszy? No kto?

- Grr... - warknął Kuroo. - Zobaczysz, jeszcze wygramy zawody wiosenne i przestaniesz się tak szczerzyć!

- Oi, wy dwoje! - powiedział Akaashi. - Weźcie trochę zmniejszcie ilość decybeli, bo za chwilę ogłuchniemy.

- Akaashi! - zawołał Bokuto z marudzącym tonem. - Nie matkuj.

- Nie matkuję. Ale jesteś za głośny.

- Co tu jeszcze ciekawego mają?

- Wywiad z naszą libero Sato Arisą. Ona jest taaaka super! Mogłaby zostać moją dziewczyną.

- Bokuto, ona jest starsza od ciebie o 10 lat. - powiedział Kenma, który właśnie uruchamiał play station. Jak na złość sprzęt akurat dzisiaj odmawiał posłuszeństwa.

- Czy wy zawsze musicie niszczyć moje marzenia?!

- To znajdź sobie jakieś bardziej realistyczne, Bokuto-san. - odpowiedział Akaashi.

Kenma poszedł po przekąski, a gdy wrócił włączył grę. Bokuto zagrał z nim jako pierwszy.

- No nie! Przegrałem! Kenma, oszukiwałeś! - wskazał na niego palcem.

- Nie oszukiwałem. Po prostu jestem od ciebie lepszy. - odpowiedział z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

- Żądam rewanżu!

- Bokuto-san, może daj pograć innym. - zaoponował Kenma.

- Nie, niech sobie gra. - powiedział Kuroo zerknąwszy na nich. Akaashi siedział z nosem w książce i nawet nie ogarniał do końca co się wokół niego działo.

- Znowu przegrałem! Dlaczego?! Ta gra jest głupia.

- Nie jest głupia. Po prostu trzeba trochę pomyśleć.

- Ech?! Do myślenia to ja mam szkołę. A teraz, to chcę się odstresować. Mam pomysł, zagrajmy w to! - wyjął z torby kolorowe pudełko.

- Bokuto-san, serio? Kręcą cię symulatory randkowe?

- Ale to jest super! Możesz sobie wybrać, z którą dziewczyną chcesz być. I w dodatku one są takie śliczne.

- Jo, weź to włącz ciekawy jestem. - zapalił się Kuroo.

Kenma odszedł sprzed telewizora i wziął do ręki PSP. Kuroo usiadł obok Bokuto i obserwował jakich wyborów dokonuje przyjaciel.

- Co za irytująca dziewucha. Czemu ją wybrałeś? - zapytał czarnowłosy.

- Nie jest irytująca tylko zabawna. Czego od niej chcesz?

- Za każdym razem gdy główny bohater sobie zażartuje to się obraża i nazywa go idiotą. A mimo to wcale nie przestaje go lubić, a nawet przeciwnie. A do tego ma głupią przyjaciółkę, która go obgaduje.

- No właśnie. A ona próbuje jej pokazać, że się myli. Kuroo a może sam spróbujesz?

- Dawaj mi to. - Kuroo zabrał mu gamepada. - Co mam kliknąć?

- Zagraj od nowa. - odpowiedział Bokuto. - A teraz klikaj dalej aż dojdziesz do pierwszego wyboru. Kuroo zrobił jak mu kazał Bokuto.

- I co teraz? Którą mam wybrać?

- Masz. - przyjaciel wręczył mu okładkę gry. - Poczytaj sobie. Z tyłu masz opisy wszystkich dziewczyn.

Kuroo wybrał jedną i grał dalej.

- O co ci chodzi, głupia? To musi być jakiś błąd w grze.

- Jak to? - spytał szarowłosy.

- No wybrałem sobie tą wysportowaną, nie? To czemu jak jej zaproponowałem, żeby poszła ze mną na mecz, to powiedziała, że nie jest zainteresowana?

- Jakbyś czytał uważnie to byś wiedział, że na randce chce odpocząć od sportu. - odezwał się Akaashi, który nie wiadomo czemu stał za jego plecami.

- Akaashi, ciekawe, że jak Bokuto grał to jakoś cię to nie interesowało.

- Bo mam go na co dzień, więc nie robi to na mnie wrażenia. Za to gdy ty się męczysz z tą grą, jest ciekawie. - Akaashi uśmiechnął się chytrze.

- Dobra, olać tę dziewczynę. Jak jej się mecz nie podoba to pójdę z inną. Jak nie wyszło z tą, to może jakaś bardziej inteligentna się znajdzie. Jak to zrestartować?

Bokuto wcisnął guzik na padzie i gra zaczęła się od początku. Minęło jakieś piętnaście minut.

- Co?! Dlaczego nie chcesz ze mną iść na randkę? - Kuroo machał kontrolerem wściekły.

- Ona cię nienawidzi. - stwierdził Kenma.

- I ty też Kenma? Co ja niby źle zrobiłem?

- Kuroo! Jak gadasz z Kuudere, to nie możesz tyle żartować! - skrzyczał go Bokuto.

- Ale ja już taki jestem. Co poradzisz?

- Jak widać na nią twoje żarty nie działają. - stwierdził Kenma.

- Teraz już wiadomo, czemu Kuroo nie ma dziewczyny! - zaśmiał się Bokuto.

- Taki mądry jesteś? Skoro tak dobrze ci idzie ta gra, to czemu sam jeszcze nie masz?!

- Chłopaki, przestańcie się tak drzeć! - do ich pokoju weszła zagniewana mama Kenmy. - Jest już późno.

- Dobrze, przepraszamy. - odrzekli wszyscy chórem.

- Ostatnia szansa. Jest tu chociaż jedna normalna dziewczyna? - Kuroo wziął do ręki pudełko.

- Sasame jest chyba najzwyklejsza. - odpowiedział Bokuto. - Ale nigdy z nią nie grałem, bo to nudne grać taką normalną i na dodatek jest najtrudniejszą postacią.

- Która to?

- Ta w różowych włosach.

- Biorę.

Ta rozgrywka trwała najdłużej. Kuroo trzy razy zastanawiał się nad każdym wyborem, a koledzy, podpowiadający mu każdy inną odpowiedź, nie ułatwiali mu zadania. W końcu doszło do ostatniego wyboru w grze.

- Wybierz „B". - podpowiedział Akaashi.

- Nie! „C"! - sprzeczał się Bokuto.

- Co ty gadasz? Oczywiście, że „B". - zaoponował Akaashi. - Jak weźmiesz C to wprawisz ją w zakłopotanie i nie będzie chciała iść z tobą na randkę.

- Nie prawda! Przecież wiadomo, że to żart!

- Te dziewczyny to idiotki, nie znają się na żartach. - dodał Kenma.

- Uciszcie się w końcu, bo nie mogę się zdecydować! - zganił ich Kuroo. - Biorę „A".

- Nie! - wykrzyknął Bokuto, ale było już za późno.

- „Kuroo-san, chciałbyś może iść ze mną na letni festiwal?" - przeczytał kapitan Nekomy udając dziewczęcy głos. - No jasne, że chcę! - wykrzyknął, a na ekranie pojawił się tekst gratulacyjny.

- Ale... - zaczął Akaashi.

- Jak?! Jak to możliwe?! - Bokuto złapał oburącz ekran i pytał się telewizora. - Kuroo jak to zrobiłeś? Przecież to był najtrudniejszy scenariusz!

- Widzisz, nie mogę być z byle kim. - odpowiedział dumnie czarnowłosy. - Ja zasługuję tylko na najwyższą półkę.

- Hmpf! - Bokuto się obruszył i skrzyżował ramiona.

- Chyba pora na nas. - powiedział Akaashi zerknąwszy na telefon. - Za 20 minut mamy pociąg.

- Już? - zapytał przeciągle szarowłosy. - Ale ten czas zleciał.

Chłopacy ubrali się i wyszli.

- Och, wasi koledzy już poszli? - mama Kenmy wyjrzała z kuchni. - A zrobiłam dla was kolację. Tetsurou zjesz z nami?

- A dziękuję, chętnie.

- Kenma a tobie się jakaś spodobała? - zapytał go Kuroo po kolacji.

- Co? O czym ty mówisz?

- No o tej grze.

- Nieszczególnie. Wszystkie były irytujące. Właśnie dlatego nie lubię rozmawiać z ludźmi.

- Ale z Satsuki wydajesz się dogadywać.

- Od kiedy zwracasz się do niej po imieniu? - zdziwił się blondyn.

- W zasadzie to używam jej imienia tylko wtedy gdy rozmawiam o niej z kimś innym. Do niej zwracam się po nazwisku. Chyba byłaby zła gdybym mówił jej po imieniu. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Nic do niej nie mam. Jest sympatyczna i uprzejma. Nie zachowuje się irracjonalnie i jest raczej niekonfliktowa.

- Myślę, że pasujecie do siebie. Moglibyście być parą. - wypalił Kuroo.

- Co? Niby dlaczego? Za dużo zachodu. - mruknął Kenma. - Czemu sam się koło niej nie zakręcisz?

- Chciałem, ale wydaje się, że chyba nie za bardzo mnie lubi. - westchnął czarnowłosy.

- Tu możesz mieć trochę racji. - stwierdził Kenma.

- Powiedziała ci to?!

- Nie. Ale idzie zauważyć, że raczej czuje się przy tobie niekomfortowo.

- Dlaczego? Przecież zawsze jestem dla niej miły. - Kuroo założył ręce na piersi.

- Może ma swoje powody.

- Kenma, ty coś wiesz, prawda? - zapytał podejrzliwie Tetsurou.

- Nawet jeśli, to i tak ci nie powiem.

- No wiesz?! Mi nie powiesz? - boczył się Kuroo.

- Nie. - Kenma uśmiechnął się lekko.

Satsuki wyszła do szkoły o tej samej porze co zwykle, spotykając na swojej drodze kolegów. Tak jak zawsze przywitała się z nimi.

- Fujibashi-san, mam coś dla ciebie. Jeszcze raz przepraszam za wczoraj. - Kuroo wręczył jej papierową torebkę.

- Hm? - zadziwiła się dziewczyna. - A co to takiego?

- Nowe pudełko. Skoro zniszczyłem ci tamto...

- Yyh... Eehh... nie mogę tego przyjąć! - Satsuki się zaczerwieniła i speszona próbowała oddać torebkę.

- Możesz, a nawet musisz. - odpowiedział jej czarnowłosy.

- A-ale wydałeś z mojego powodu pieniądze. Oddam ci! Ile jestem winna?

- Nic. I nawet nie próbuj się ze mną kłócić.

- Ym... dobrze. - Satsuki spuściła głowę. - Dziękuję Kuroo-san. - dodała, a po chwili znów uniosła głowę i spojrzała prosto w twarz chłopaka. - To bardzo miłe.

Miała szeroki uśmiech na twarzy, a policzki uroczo się rumieniły. Kuroo pomyślał, że wygląda ślicznie, gdy uśmiecha się w ten sposób i chciał częściej widzieć ten uśmiech.

Gdy weszli do szkoły, Satsuki odniosła bardzo dziwne wrażenie. Wśród uczniów wokół niej panowała niezręczna atmosfera i wydawało się jej, że za każdym razem gdy przechodzi obok jakiejś grupki, to rozmowy cichną jak za dotknięciem różdżki. Do tego czuła, że niektóre dziewczyny patrzą na nią co najmniej jak na karalucha. Zignorowała jednak te wrażenia, tłumacząc to swoim niewyspaniem. Okazało się, że nie tylko ona zauważyła dziwne zachowanie uczniów. Do tego samego wniosku doszedł Kenma, który stwierdził, że jeśli to dalej tak będzie, to wróci do domu. Również Kuroo przychylił się do tego spostrzeżenia, że coś jest nie tak. Cała trójka zachodziła w głowę, co się działo. Ale to nie wszystko. Asami, Nagisa i Maiko, które spędzały przerwy razem z Fujibashi też potwierdziły jej obawy. Jednak nikomu nie udało się nic ustalić, bo za każdym razem rozmowy cichły.

Sytuacja rozwiązała się troszkę dopiero na przerwie obiadowej. Dziewczyny siedziały na dworze w towarzystwie Suzukiego i Yaku. Ich stolik znajdował się blisko ściany szkoły, pod oknami. Grupa o czymś rozmawiała i żartowała, gdy nagle Satsuki poczuła jak oblewa ją zimny płyn. Wszyscy podnieśli wzrok do góry. Niestety, zdążyli tylko zauważyć, jak ktoś chowa się z powrotem do sali lekcyjnej.

- Satsuki-chan! - wykrzyknęły razem jej przyjaciółki i każda zaczęła szukać w torbie ręcznika. Pierwsza była Nagisa.

- Co to się stało? Kto to zrobił? - pytał zdziwiony Suzuki.

- I nawet nie przeprosił! Jak się dowiem, kto to był, to przyrzekam, że nie ręczę za siebie! - Nagisa zaciskała pięści, aż strzykały jej palce.

- To jest sala klasy 3-2. - stwierdził Yaku.

- 3-2?! - Asami i Maiko doznały olśnienia.

- Asami-chan, myślisz, że to było specjalnie? - spytała Maiko.

- Zaraz to sprawdzę. Makoto, idziesz ze mną. - rozkazała swojemu chłopakowi blondynka i poszła do środka budynku. Za nimi pobiegł jeszcze Yaku i Nagisa, ale Asami kazała jej wrócić, bo by jeszcze bójkę wszczęła.

Asami kazała zaczekać reszcie przed klasą, bo tylko ona była z nich wszystkich z samorządu i to było jej zadaniem pilnować porządku.

- Kto to zrobił?! - weszła gwałtownie do sali, a jej wzrok od razu powędrował ku głównej podejrzanej - kapitance klubu siatkarskiego.

- Ale że co, przewodnicząco? - zapytał jakiś chłopak, który ewidentnie czuł respekt przed dziewczyną.

- Kto był taki inteligentny i wylał napój przez okno? - spytała surowo Ogawa. Chłopak popatrzył na nią lekko zdumiony, ale i zawstydzony oraz zakłopotany. Asami nie przestawała wywiercać w nim dziury swoim wzrokiem. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale poczuł na sobie wzrok kapitanki.

- Nie wiem o czym mówisz, przewodnicząco. - nieudolnie skłamał. Zawiodło to dziewczynę, bo zawsze jej lojalnie pomagał.

- Jak to? Widziałam jak ktoś z tego okna - wskazała na odpowiednie - wylał coś na dół. W regulaminie jest wyraźnie napisane czym się kończy śmiecenie i wandalizm w szkole. Macie mi powiedzieć kto to zrobił. Ta osoba musi otrzymać karę.

W klasie nastała cisza. Z miejsca wstała kapitanka i podeszła do Asami.

- Przecież każdy może tu wejść. To mógł być na przykład ktoś z innej klasy. Nikt tu niczego nie widział. I co, przewodnicząco? - zapytała, celowo podkreślając ostatnie słowo. - Zamierzasz teraz przesłuchać wszystkich uczniów? - uśmiechnęła się złośliwie.

- Nie. - Asami odwzajemniła jej uśmiech. - Odpowiedzialność zbiorowa. Mówi ci to coś?

- Co proszę? - kapitanka zbliżyła się do blondynki i zmarszczyła brwi.

- Tak właśnie. Skoro nikt nie chce się przyznać, to cała klasa poniesie odpowiedzialność. Przez miesiąc będzie wszyscy sprzątać toalety w całej... - nie dokończyła bo otrzymała siarczysty policzek. Do klasy natychmiast wpadł Makoto i złapał dziewczynę za nadgarstek odciągając ją tym samym od swojej ukochanej.

- Yaku-san, masz to? - Asami zwróciła się do kolegi.

- Pewnie. - ten odpowiedział klikając w telefonie i chowając go do kieszeni.

- Znasz takie powiedzenie, „uderz w stół, a nożyce się odezwą"? Jesteś taka przewidywalna. - dodała Asami i wyszła z klasy, a za nią Makoto. Potem wszyscy udali się do dyrektora, powiadomić go o sytuacji i wyznaczyć karę dla kapitanki klubu siatkarskiego. Udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że tak, jak powiedziała Asami, miała sprzątać toalety przez miesiąc, to na dodatkowy wniosek przewodniczącej została zawieszona w działalności swojego klubu do października.

Fujibashi udała się do łazienki, aby się wysuszyć. Ręcznik Nagisy nie wystarczył. Niestety, okazało się, że napój który wylała na nią siatkarka to nie była woda, ale coś słodkiego, co nie tylko sprawiło, że dziewczyna zaczęła się lepić, ale i wybrudziło jej mundurek i pogniotło go. Jednak ucieszyła się na wieść, o tym, że Asami rozwiązała sprawę.

Satsuki przez cały dzień zastanawiała się czy powinna iść oglądać trening chłopaków. W końcu ruszyły ją jakieś wyrzuty sumienia, że takie podglądanie nie jest w porządku. Ale nie mogła się powstrzymać i ostatecznie poszła.

Tego dnia trener Nekomata zafundował chłopakom iście morderczy trening. Niektórzy, między innymi Kenma, pod koniec niemalże padali na twarze, ale trener był nieugięty i dalej kazał ćwiczyć. Patrząc na to wszystko Satsuki cieszyła się, że nie jest chłopakiem. Nawet najcięższe ćwiczenia, które kiedykolwiek wykonywała, nie dorównywały temu spartańskiemu wysiłkowi.

- W końcu koniec! - Yamamoto próbował wykrzyczeć, ale nawet jemu brakowało tchu. Kuroo podszedł do ławki i podniósł dużą butlę wody. Wypił połowę duszkiem i głośno sapnął.

- Padam z nóg! - odrzekł ktoś inny.

- Nie zapomnij, że czeka cię jeszcze wytarcie parkietu, Inouka. - Kuroo posłał mu przebiegły uśmieszek, zdjął koszulkę i wypił resztę swojej wody.

Minęła chwila zanim Satsuki zorientowała się, że z wrażenia otworzyła buzię.

„O mamciu! Co ty robisz?! Nie gap się tak!" pomyślała i odwróciła się do okienka plecami chowając płonącą twarz w dłoniach. Walczyła ze sobą, żeby nie zacząć znowu patrzeć. Ostatecznie postanowiła jak najszybciej wrócić do domu. „Co za kaloryfer!" w drodze nie mogła przestać o tym myśleć. „Uspokój się! Przecież widziałam takich mnóstwo w gazetach z modelami. Dlaczego teraz mnie to tak rusza? Może... A co jeśli jestem jedyną dziewczyną w szkole, która mogła to zobaczyć? To takie ekscytujące!"

- Idziemy do zoo! - zakomunikował kapitan drużyny siatkarskiej po treningu następnego dnia.

- Kuroo, co tak nagle? Z jakiej to niby okazji i kiedy? - zapytał Yaku.

- Integracja drużyny. - wyszczerzył się.

- Ale czemu do zoo? Co my dzieci jesteśmy? - odezwał się Yamamoto.

- Ehh... W ten weekend przyjeżdża do mnie moje młodsze kuzynostwo i muszę ich czymś zająć. Więc wymyśliłem, że tam ich zabiorę. Ale wiecie jak to dzieci... Umrę jak będę z nimi sam, albo gorzej - wrzucę ich do klatki z lwami.

- Czyli chcesz, żebyśmy cię wyręczyli w opiece nad nimi? - dopytał podejrzliwie Yaku.

- Nie. Po prostu nie chcę być sam, bo wtedy te dwa diabły wejdą mi na głowę. A jak będą jacyś obcy dla nich ludzie, to będą zachowywać się jak dwa małe aniołki.

- W sumie, to mógłbym przyjść. Zabiorę swoją siostrę. - stwierdził Yamamoto.

- To ja też pójdę. - dodał Inuoka.

- Ja odpadam. - powiedział Kai. - Mam już plany na weekend.

- Ja też nie mogę. - odrzekł Yaku. - Umówiłem się już z Maiko-chan.

- To weź ją ze sobą. - odpowiedział kapitan.

- Tak Kuroo. Ja, Maiko, dwójka bachorów i nasza drużyna. Najbardziej romantyczna randka na świecie.

- A jak zaprosimy jeszcze Fujibashi i Harukę? Może Ogawa i Suzuki też by mogli? Mielibyście wtedy podwójną randkę.

- Ehh... No dobra. Zapytam się Maiko czy będzie chciała. Ale jak odmówi, to nie pójdziemy.

- Yaku, wiesz że cię uwielbiam? - wyszczerzył się czarnowłosy, na co szatyn przewrócił oczami.

- Świetny pomysł! - Maiko uradowana klasnęła w dłonie. - Bardzo chętnie pójdę.

- Naprawdę? - zapytał Yaku nieco zdziwiony jej entuzjazmem. - To dobrze. Kuroo kazał jeszcze przekazać, że Fujibashi-san i Haruka-san też są zaproszone. I Ogawa-san ze swoim chłopakiem.

- Wspaniale! Na pewno się ucieszą. Z tego co kojarzę, to żadne z nich nie miało żadnych planów na niedzielę. Pójdę im przekazać!

- Hej dziewczyny, mam super wiadomość! - zawołała podekscytowana Maiko.

- Czekaj, niech zgadnę! - przerwała jej Nagisa. - W naszym sklepiku sprzedają mochi!

- Nagisa-chan, taka informacja byłaby super tylko dla ciebie. - zgasiła ją Asami.

- Jeszcze lepiej. - kontynuowała brunetka. - Drużyna siatkarska organizuje wyjście w weekend do zoo i zgadnijcie kogo zaprosili?

- Ciebie, w końcu chodzisz z Morisuke-kunem. - odpowiedziała Nagisa.

- Nas wszystkie!

- Serio? - zapytała Satsuki. - Ale dlaczego akurat nas?

- Bo się z nią przyjaźnimy. Hy, hy. - Nagisa objęła ramieniem Maiko i się wyszczerzyła.

Dzieci miały przyjechać o 15 w sobotę. Mama Tetsurou krzątała się od rana, pucując całe mieszkanie. Chłopak wołał wykorzystać poranek na zbieranie ogromnych pokładów energii na to baardzo długie popołudnie.

- Tetsu wstawaj w końcu. Późno już jest. - mama wtargnęła mu do pokoju z odkurzaczem.

- Maamo! Ile razy mam ci mówić, żebyś pukała? - Kuroo schował głowę pod poduszki.

- Co ty tutaj masz za bałagan?! Zapomniałeś, że dziś przyjeżdżają Rin i Ren?

- Oj, bardzo dobrze pamiętam! - burknął chłopak podnosząc się z łóżka. - Mamo wyjdź już stąd. Sam sobie odkurzę. - powiedział i zabrał jej rurę od odkurzacza.

„Nie mam bałaganu." powiedział do siebie. I było to zgodne z prawdą. Tylko spodnie wisiały na oparciu krzesła, ale wkrótce miały się znaleźć na jego nogach. Na podłodze leżały hantle, ale tam właśnie było ich miejsce. Co z tego, że jeden potoczył się na środek pokoju?

- Tetsu tylko proszę, bądź dla nich miły i nie próbuj zabić ich wzrokiem.

- Niczego nie mogę obiecać. - odpowiedział.

- Tetsurou, bardzo cię proszę. - mama powiedziała surowym, poważnym głosem.

- No dobrze, dobrze. - podniósł ręce w geście obrony.

Kuroo chodził po swoim pokoju w tę i z powrotem oczekując dźwięku domofonu. Zastanawiał się jak najlepiej zająć te dwa małe urwisy. Zupełnie nie pamiętał w co się bawił, gdy był mały. Tamte czasy całkowicie odeszły w niepamięć. W końcu usłyszał ten drażniący dźwięk.

„Błagam, niech ta winda się zatnie i utkną tam do jutra."

- Dzień dobry ciociu. - przywitał się z właścicielką tych potworków.

- Tetsurou-niisan! - wykrzyknęło oboje dzieci i nie zdejmując butów rzuciły się na swojego kuzyna, żeby go z całych sił przytulić.

- Oi! Rin! Ren! Wracać mi tu natychmiast! - skrzyczała ich matka. - Gdzie wasze maniery?! Ściągać mi te ubłocone buty! Co ja mam z waszą dwójką? Bardzo cię przepraszam Nee-san. Nie wiem co w nich dzisiaj wstąpiło. Tylko bądźcie grzeczni, jasne? Bo jak nie, to was zabiorę i oddam sąsiadce.

- Tylko nie tej starej babie! - zaoponowały brzdące.

- Nie przejmuj się Akane. - uśmiechnęła się pobłażliwie mama Kuroo. - Tetsu zaraz wytrze podłogę.

Kuroo bardzo się z tego powodu ucieszył. Wolał umyć podłogę nawet w całym mieszkaniu i na sali gimnastycznej niż zajmować się tą dwójką. Bezzwłocznie poszedł po mopa. Ciocia w tym czasie zdążyła już wyjść.

- Gdzie jest Tetsurou-niisan? - zapytała Rin swoją ciocię.

- Kiedy będziemy mogli się z nim pobawić? - dodał Ren.

- Tetsurou musi tu posprzątać. Chodźcie do salonu. Nie będziemy mu przeszkadzać.

- Łeee... - jęczał chłopak. W tym momencie do przedpokoju wrócił Kuroo z mopem.

- Tetsurou-niisan! - Rin przylepiła się mu do nogi. - Pobaw się z nami!

Kuroo kucnął i uśmiechnął się do dziewczynki najmilej jak umiał.

- Za chwilę Rin. Twój duży kuzyn dostał super misję i teraz musi zetrzeć tu podłogę. Bądź dobrą agentką i idź z ciocią do pokoju. - poklepał ją delikatnie po głowie.

- Ale nuda. - powiedział Ren i razem z siostrą poszedł do salonu. Kuroo tylko ledwo westchnął i zabrał się do pracy. Z pokoju dochodziły dźwięki spokojnej rozmowy.

„No pewnie. Teraz są aniołkami. A za pięć minut..."

- Tetsurou, w co się pobawimy? - zapytała entuzjastycznie Rin gdy wszyscy znaleźli się w pokoju Kuroo.

- No nie wiem. A na co mielibyście ochotę? Może w chowanego?

- Nudne. - stwierdziła Rin. - O już wiem! Zróbmy cyrk!

„Cyrk to ja już mam." pomyślał sobie Kuroo, a w tym czasie Rin stanęła na jego łóżku.

- No dobra. A jak chcecie to zrobić?

- Szanowni państwo! Drogie dziewczęta i chłopcy! - zaczął pompatycznie Ren. - Przed wami widowisko jakiego nie widział dotąd żaden człowiek! Nasza wspaniała, piękna dżokejka Rin już za chwilę spróbuje opanować naszego nieokiełznanego czarnego ogiera!

- Co...? - Tetsurou ledwo zdążył wypowiedzieć zaledwie jedno słowo, a Rin wskoczyła mu na plecy. Zaskoczony tym dodatkowym ciężarem Kuroo stracił równowagę i upadł na kolana i ręce.

- Rin złaź ze mnie! - zdenerwował się Tetsurou. - I dlaczego to ja mam być zwierzęciem?

- Proszę państwa nasz koń zaczął wierzgać! - wykrzyknął i wykonał teatralny gest dłonią. - Czy Rin uda się zapanować nad sytuacją?

- Jazda koniku! - zawołała Rin i mocno klepnęła kuzyna w bok. Za mocno.

- Ała! Rin co ty wyprawiasz?! Chcesz, żebym cię naprawdę zrzucił?

- Ale... ale... - dziewczynka zaczęła się mazać - Ja tylko chciałam się pobawić. Nii-chan czemu jesteś dla mnie taki nie miły?... Chlip!

- Oj Rin... No dobrze już... Tylko nie płacz. - Tetsurou spróbował ją uspokoić, ale nie dało to zbytnich efektów. - I-ha-ha. - „zarżał" smętnie i poszedł na czworaka do przodu. Rin beztrosko się śmiała i klaskała w dłonie. Jej radość w pewien sposób ułagodziła Kuroo i postanowił przyłączyć się jednak do zabawy. W końcu ona i Ren byli tylko dziećmi. - Rin, złap się mocno. Zrobimy sztuczkę. - dziewczynka zrobiła jak kazał i Tetsurou podniósł się na kolana.

- A! Ha, ha! Zaraz spadnę! Ha, ha! - Rin nie mogła opanować śmiechu. Kuroo opadł na ręce a następnie kazał jej stanąć sobie na plecach. Sam podniósł prawą rękę i lewą nogę.

- Na co czekasz Maestro?! - odezwał się do Rena. - Zachęć publiczność do oklasków.

- Poczekajcie chwilę. - Ren wyjął telefon i pstryknął dwójce zdjęcie. - Cóż za wspaniały pokaz! Dziękujemy bardzo naszej wspaniałej dżokejce i jej niesamowitemu rumakowi! - wykrzyknął i zaczął klaskać. Rin zeszła na ziemię i ukłoniła się wyimaginowanej widowni.

- A teraz czas na przerwę techniczną, artyści muszą iść do łazienki. - powiedział Kuroo i wyszedł z pokoju.
Oparł się o umywalkę i westchnął. Bał się trochę, co te dzieciaki jeszcze wymyślą. Czy jak wróci, to będzie musiał udawać klauna? Spojrzał na kosmetyki swojej mamy leżące na półce. Wpadł na diabelski pomysł i uśmiechnął się chytrze. Wziął czerwoną szminkę i schował w kieszeni jeansów. Nigdy nie rozumiał po co jego mama ją kupiła, ale akurat teraz się przydała.

- Ren, pokaż mi się tu. - zawołał chłopaka, po czym chwycił go za brodę jedną ręką, a drugą namalował mu szminką czerwoną plamę na nosie. - No to mamy teraz klauna w naszym cyrku. - uśmiechnął się zadowolony.

- Tetsurou ty też. - powiedział Ren próbując zabrać mu kosmetyk. Jednak Kuroo natychmiast wstał i podniósł rękę do góry.

- Ok. - posłał mu wredny uśmieszek. - Jak mi zabierzesz szminkę, to będziesz mógł mnie pomalować.

- To nie fair! - Ren tupnął z irytacją nogą, ale jego czerwony nos nadał mu tylko komicznego wyglądu.

- Brawo! Brawo! - Rin śmiała się i klaskała.

- Pomóż mi to zabrać, zamiast się śmiać. Gdzie braterska solidarność?

- Zapomniałeś braciszku? Ja się zawsze solidaryzuję z Tetsurou. - odpowiedziała mu Rin i przytuliła się do kuzyna. Czarnowłosy czuł, że mała coś knuła. „Ona się ze mną kiedykolwiek solidaryzuje? Chyba nie wie co znaczy to słowo." pomyślał. Co racja, dobrze wiedział, że jego kuzynka widzi w nim przyszłego męża - czego nikt nie umiał jej wyperswadować - ale jej dziecięce, niewinne uczucie nigdy nie przekładało się na czyny.

Kuroo z pewnością miał nad dwójką przewagę swoim wzrostem. Ale miał też poważną słabość. Rin wcisnęła leciutko swój mały palec prosto w brzuch kuzyna. Tetsurou natychmiast się zwinął.

- Nie... Rin... przestań... - Tetsurou próbował się jakoś bronić, ale jego mała kuzynka z bratem do spółki całkowicie obezwładnili go poprzez łaskotanie. Tetsurou co chwilę krzyczał, żeby przestali, ale śmiech mu to bardzo utrudniał. Nie wypuścił jednak pomadki z dłoni, trzymał ją w ciasno zaciśniętej pięści. Ale nie mógł długo tak wytrzymać i w akcie obrony sam zaczął łaskotać dzieciaki. Ren sprytnie wykorzystał okazję i odebrał mu szminkę. W jednej chwili na twarzy Tetsurou powstały czerwone bohomazy.

- Oż ty mały... - Kuroo zrobił groźną minę, wyrwał mu kosmetyk, a następnie wymalował oboje urwisów.

- Dzieci chodźcie na kolację. - do pokoju weszła mama, a na widok, który objawił się jej oczom opadły jej ręce. - Aach, dzieci, dzieci. I ty też Tetsu? Zatęskniłeś za dziecinną zabawą? Najpierw wszyscy macie iść do łazienki i się umyć. - wskazała na odpowiednie drzwi. Dzieci pobiegły pierwsze. Matka zatrzymała syna w progu. - Lepiej, żeby tata cię tak nie zobaczył. - szepnęła mu na ucho.

- Ach, nie martw się. - uśmiechnął się do niej ciepło. Jeszcze niedawno mogła go poczochrać po jego zwariowanej głowie, ale teraz, mimo że bardzo chciała nie sięgała tak wysoko. Pokręciła jedynie głową z politowaniem odwdzięczając uśmiech.

Po kolacji ojciec Tetsurou wziął siostrzeńców swojej małżonki do salonu i trochę się nimi zajął. Dzięki temu Tetsurou miał chwilę wytchnienia Porozmawiał o tym, o tamtym i opowiedział jakąś historię z dawnych lat szkolnych. Na koniec zachęcił dzieci do sumiennej i pilnej pracy w szkole nie zapominając oczywiście o pochwałach dla ich dotychczasowego trudu. Był pod wielkim wrażeniem, że Rin zdobyła pierwsze miejsce w konkursie poetyckim, a Ren w historycznym.
Niestety znów nadszedł czas, żeby zabawiać małolatów. Tym razem Kuroo woził ich na zmianę na barana po całym mieszkaniu albo kręcił nimi w powietrzu udając, że są na karuzeli. W końcu spojrzał na zegarek i z ulgą zagonił ich do łazienki, aby przygotowali się do spania. Następnie sam poszedł się umyć. Bardzo się zdziwił, gdy wrócił do swojego pokoju i zastał tam bliźnięta siedzące w piżamach na jego łóżku.

- A co wy tu jeszcze robicie? Do spania, bo nie będziecie mieli sił na jutrzejsze atrakcje.

- Bajka na dobranoc. - Rin wystawiła do przodu dużą kolorową książkę.

- No naprawdę. Rin, ile ty masz lat?

- Tetsu-niisan, proooszę. - dziewczynka zrobiła duże oczy.

- No dobrze. Ale tylko jedną i natychmiast idziecie do pokoju gościnnego.

- Dobrze. - odpowiedzieli jednocześnie.

Kuroo wlazł pod kołdrę. Po obu jego stronach ułożyły się bliźniaki i ułożyły swoje głowy na jego klatce piersiowej. Otworzył książkę i zaczął czytać bajkę o dwóch ograch. Był już bardzo zmęczony, a od dzieci zrobiło mu się przyjemnie ciepło i poczuł się tak błogo, że nie wiedział kiedy odpłynął i zasnął.

Gdy rano zadzwonił budzik podniósł książkę z podłogi i poszedł do łazienki. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył w lustrze.

Wąs.
Błyskawica.
Serduszka.
Gwiazdki.
I oczy pandy.

Kuroo natychmiast chwycił za myjkę do twarzy i zaczął nią szorować co chwilę patrząc w lustro. Niestety, skóra jedynie się zaczerwieniła, a „arcydzieła" wykonane markerem zostały.

„Wyrzucę ich z balkonu. Doigrali się. Chciałem być miły. Chciałem. Miarka się przebrała."

- Które wpadło na ten idiotyczny pomysł, co?! - Tetsurou wpadł do ich pokoju jak burza.

- Tetsurou-niisan, co się stało? - zapytała Rin przecierając swoje zaspane oczka.

- Co się stało? Patrzysz na mnie i jeszcze się pytasz?! Doigraliście się! Mieliśmy dziś iść do zoo. Za karę nigdzie nie pójdziecie.

- Przepraszam... - odpowiedziała smutno Rin. - Nie wiedziałam...

- A nawet gdybyś wiedziała, to jak mogłaś zrobić coś takiego?!

- Eh.. - westchnął Ren, który w końcu postanowił się podnieść. - Nie krzycz na nas. - odezwał się próbując wzbudzić w kuzynie odrobinę litości. - Chcieliśmy tylko ci zrobić małego psikusa.

- To wiesz co ci powiem, spryciarzu? To nie był mały psikus. Co wam przyszło do głowy, żeby użyć markera?! Przez tydzień tego nie zmyję!

- Jak to nie? Wystarczy zetrzeć wacikiem nasączonym spirytusem.

- Dalej stroisz sobie żarty? - zapytał groźnie Kuroo.

- Nie, mówię serio! - zarzekał się Ren.

- To prawda! - potwierdziła Rin.
Kuroo wyszedł bez słowa z ich pokoju, wziął z apteczki spirytus salicylowy i wrócił do łazienki.

- Tym razem chyba przesadziliśmy. - stwierdził z żalem chłopak.

- Tetsu-niisan się bardzo rozgniewał. Szkoda, że nie pójdziemy teraz do zoo. - odparła dziewczynka.

_____________________________________
Zastanawialiście się kim jest dwójka dzieci na pierwszym obrazku? To teraz już wiecie. Osobiście, kocham te potworki. A co wy o nich sądzicie?
Wybaczcie moją długą nieobecność, ale szykowałam wam takie rysunkowe combo. W ten ostatni włożyłam całe moje serce. ♡ (kolorowałam 2 razy, bo za pierwszym Kuroo dostał wysypki XD)
Aby dodatkowo zrekompensować wam ten długi czas oczekiwania, przygotawałam dla was coś specjalnego. Tego jeszcze w internetach nie było (a przynajmniej w tym polskim, bo w japonii ktoś już pewnie wpadł na podobny pomysł). Będzie to one-shot. Jestem tym taka podekscytowana☆*:.。.o(≧▽≦)o.。.:*☆ Na dzień dzisiejszy niewiele wam powiem tylko tyle, że:
- będzie to dramat, nie komedia; (chociaż jak pisałam to miałam z tego niezły ubaw)
- będzie Kuroo, Bokuto, Satsuki i jeszcze jeden bohater OC
- będą dorośli, więc nie wyobrażajcie sobie zwariowanych nastolatków, to poważne opowiadanie
- zarezerwujcie sobie sporo czasu, bo jest dwa razy dłuższe od normalnego rozdziału.
To tyle.
Acha, jeszcze jedno. Witam nowych czytelników i życzę wszystkim miłych wrażeń za tydzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro