Rozdział 8 - Mistrzowie mokrych podkoszulków

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gapiła się w ekran telefonu z zagadkowym wyrazem twarzy. „Co ma oznaczać ten tekst?!” Pytała w myślach samą siebie. Czyżby Kuroo zobaczył w jej pokoju coś czego nie powinien? Pobiegła migiem na górę i wtargnęła do swojego pokoju. Rozejrzała się gorączkowo po pomieszczeniu. Pierwsze co przyszło jej do głowy to, że może zostawiła gdzieś na wierzchu intymną bieliznę. Ale w jej pokoju panował jak zwykle idealny porządek. Ona zawsze była przygotowana na niespodziewanych gości od czasu pewnego incydentu.

- Dzień dobry, pani Fujibashi! – do drzwi ich domu zapukał siedmioletni brązowowłosy chłopiec. - Zastałem może Ushio-chan?

- Tak. Jest u siebie w pokoju. Wejdź Tooru. – odpowiedziała matka chłopaka.

- Nie, nie! Dziękuję. Chciałem go zabrać na boisko.

- Bardzo mi przykro, ale Ushio dopiero co wyzdrowiał i nie chcę, żeby znów się pochorował. Jeśli chcesz się z nim pobawić, to u nas.

- Eee... – jęknął chłopak nieco zawiedziony. – No dobra! – odparł zaraz potem z entuzjazmem.

- Zaraz go zawołam. – powiedziała kobieta i poszła w głąb mieszkania. Tooru zdjął buty i usiadł na kanapie w salonie połączonym z aneksem kuchennym. Po chwili przyszedł jego kolega, a z innego pokoju dobiegł ich załamany głos pani Fujibashi.

- Satsuki! Mówiłam ci, żebyś posprzątała w pokoju. Co ty przez cały czas robiłaś? – podirytowana kobieta podeszła do swojego dziecka i przyjrzała się jej zajęciu. – No tak... znowu zabawa.

- Oj maaamoo... – Satsuki jęknęła przeciągle znużona zrzędzeniem swojej matki. – Wiesz jak ja tego nie znoszę.

- Dziecko, zobacz jaki tu bałagan. Porozrzucane klocki i lalki, twoje czyste ubranka na podłodze... – schyliła się po ostatnie i położyła je na łóżku. Było to jedyne miejsce w jej pokoju gdzie był porządek. – Przyszedł Tooru. Jeśli chcesz się z nimi bawić, to musisz tu posprzątać.

- A nie mogę jak już pójdzie?

- Nie. Miałaś tu posprzątać godzinę temu. – odpowiedziała stanowczo mama i wyszła z pokoju.

Satsuki miała tyle ochoty na sprzątanie co żadnej i chciała jak najszybciej iść się bawić. Postanowiła więc być sprytna i powrzucać wszystko jak leci do szafy, szuflad i pudełek. Po pięciu minutach zawołała mamę na „inspekcję”.

- No widzisz? Jak chcesz, to potrafisz migusiem wysprzątać. – powiedziała starsza Fujibashi zadowolona, nieświadoma czynów swej córki. Nigdy by nie pomyślała, że Satsuki przyjdzie do głowy taki chytry pomysł.

Dzieci zaczęły bawić się w chowanego. Najpierw szukał Oikawa, potem Satsuki, a na końcu Ushio. Przy trzeciej rundzie dzieci jednak miały problem, żeby znaleźć Tooru. Przeszukały już chyba cały dom, a nie był on wcale duży, a po chłopaku nie było ani śladu.

- Tooru, gdzie jesteś?! – wykrzyknęło rodzeństwo zdesperowane tym, że od dziesięciu minut nie mogli go znaleźć.

- Gdzie on się podział? – Ushio podrapał się po głowie.

- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. – odpowiedziała obrażona Satsuki. Psikus jaki spłatał im ich kolega wcale nie przypadł jej do gustu. – Skoro nie chce się z nami dłużej bawić, to idę dokończyć sprzątać w swoim pokoju. – dodała i poszła właśnie tam. Otworzyła pudełko na zabawki, wyjęła z nich swoje ubrania i położyła na łóżku. Potem otworzyła szufladę w komodzie i przełożyła zabawki do pudełka. Następnie znów wzięła ubrania i otworzyła drzwi szafy, żeby je do niej wsadzić.

- Aaaa! – pisnęła przerażona i opadła tyłkiem na ziemię. – Tooru! Dlaczego siedzisz w mojej szafie?! – wydarła się na niego.

- Schowałem się tutaj. Masz w środku straszny syf. Nawet ja mam większy porządek w pokoju.

- Wyjdź stad! Już! – Satsuki nadal krzyczała piskliwie i próbowała wypchnąć go z pokoju.

- Flejtuch! – Oikawa wytknął jej język i naciągnął palcem powiekę. Drzwi zamknęły się za nim z hukiem.

Od tamtego czasu zawsze dbała o porządek. I nawet gdyby jakimś cudem Kuroo wlazł jej do szafy, to musiałby się nieźle namęczyć, żeby znaleźć te majtki w pandy. A przecież cały czas go widziała. Więc to musiało być coś, co było na wierzchu. Usiadła przy stoliku na jego miejscu i uważnie lustrowała każdy kąt swojego pokoju. Ale nie znalazła nic co mogło wzbudzić jej podejrzenia.

„Dlaczego ja w ogóle tak panikuję? Może po prostu pierwszy raz był w pokoju jakiejś dziewczyny i zastanawiał się jak taki może wyglądać? Może po prostu nakarmił swoją ciekawość? Ale dlaczego w takim razie mi o tym napisał? To nie jest powodem do dumy. Poza tym na pewno już był u jakiejś dziewczyny w pokoju. I to nie jeden raz. Ktoś tak popularny wśród dziewczyn jak on...”

Nie wiedząc czemu, nagle zmartwiła ją ta ostatnia myśl. Chciała ją wyrzucić z głowy, ale wciąż się zastanawiała ile takich dziewczyn i takich pokojów mogło być. Te rozważania dręczyły ją niemiłosiernie. Jednak wciąż nie znała powodu. Do tego przypomniała sobie, co pod wpływem plotek powiedziała w toalecie jej koleżanka z klasy. Zrobiło jej się przykro na myśl, że Kuroo mógł być playboyem, który zabawiał się z dziewczynami nie biorąc żadnej na poważnie.

„Matko! Co z nim do diaska jest nie tak! Przestań się nim przejmować! To tylko dziwak, któremu rośnie ego, gdy uda mu się kogoś wprawić w zakłopotanie!” zbeształa się w myślach machając przecząco głową, a na końcu plasnęła dłońmi w oba policzki aż zapiekły.

- Ne, Satsuki? Twój kolega już poszedł? – do jej pokoju wszedł Ushio.

- Tak. Spieszył się już do domu. – odparła obojętnie.

- Eee... szkoda. Chciałem z nim chwilę porozmawiać.

- Huh? O czym? – dziewczyna mocno się zdziwiła.

- O tym i o tamtym... Wydaje się z niego fajny gość. Chciałem go lepiej poznać.

- To przecież tylko mój kolega z klasy. Co cię interesuje? Weź się lepiej zajmij swoją Ayu, bo pewnie usycha z tęsknoty za tobą. Kiedy w końcu się jej oświadczysz? Chcę być jej druhną.

- Satsuki-chan, mówiłem ci. – chłopak się zarumienił. – Najpierw chcę kupić jakieś mieszkanie, żebyśmy mieli gdzie mieszkać. A nie, że ona u rodziców, a ja na walizkach.

- Ale zaręczyny to jeszcze nie ślub. Jeśli będziesz tak długo trzymał Ayu w niepewności, czy chcesz z nią stworzyć poważny związek, to jej cierpliwość wkrótce się wyczerpie i poszuka sobie kogoś, kto będzie umiał się określić.

- Się znalazła doradczyni miłosna. Ty młoda nie bądź taka hop do przodu, bo ci tyłu zabraknie. Co ty w ogóle możesz wiedzieć o związkach i sprawach sercowych?

- Bardzo dużo, braciszku. Jest naukowo udowodnione, że dziewczyny dojrzewają psychicznie szybciej od chłopaków, więc jesteśmy na tym samym poziomie.

- Phf! – prychnął Ushio. – I mówi to ktoś, kto rzucił swojego chłopaka po dwóch tygodniach.

- Nie rzuciłam go! Po prostu się rozstaliśmy! – broniła się. – A w ogóle, to nie przypominaj mi o tym. – dodała ponuro. – To boli.

- Och... przepraszam Satsuki. – Ushio mocno ją przytulił. – Zapomniałem ugryźć się w język.


Kuroo stał chwilę pod drzwiami po wysłaniu sms-a i uśmiechał się do samego siebie. To był impuls, ale po chwili zaczął się zastanawiać, czy znów nie przegiął. Satsuki była dla niego zawsze niezwykle miła, mimo że wiedział, iż nie rzadko uprzykrzał jej życie. I na początku nie obchodziło go do końca jak go postrzega. Jednak to się zmieniło gdy byli w zoo. Nie chciał, żeby taka osoba jak ona miała z jego powodu przykrości. Ona zawsze mu wybaczała jego trudny charakterek, ale czy to mogło trwać wiecznie? Czy w końcu nie przekroczy pewnej granicy? Z jednej strony zastanawiał się gdzie leży ta granica i ciekawiło go co się stanie gdy ją przekroczy. Z drugiej jednak wiedział, że gra vabank i że może stracić wszystko, a tego już nie chciał.

W następny poniedziałek Satsuki znów spotkała Kuroo i Kenmę w drodze do szkoły. Atmosfera była kwaśna, bo Satsuki nadal nie wiedziała jak ma rozmawiać z Kuroo po piątkowym sms-ie. Chcąc przerwać jakkolwiek tę ciszę zagadała do Kenmy o grze, w którą miała ostatnio okazję pograć. Okazało się, że chłopak przeszedł ją już kilka razy i bardzo ją lubił. Gdy jednak wypowiedzieli o niej już wszystkie znane im epitety, temat się urwał.

- Kenma, słyszałam, że lubisz szarlotkę. – ponownie zagaiła do niego po chwili. Chłopak uniósł wyżej głowę zaskoczony jej wypowiedzią i zarumienił się lekko.

- No tak... trochę... – ukrył nieśmiały uśmiech za blond odrostami.

- Mogłabym raz upiec i przynieść do szkoły. Chciałbyś spróbować? – uśmiechała się szeroko i serdecznie.

Kenma cieszył się skrycie, że nie widziała ani jego zaróżowionych policzków, ani sposobu w jaki spięły się jego mięśnie mimiczne. Nie potrafił ich w żaden sposób rozluźnić i ciągle się uśmiechał. Ale wówczas przypomniał sobie również, co ostatnio poradził mu jego przyjaciel. Przecież i tak już polubił Satsuki i codziennie chodził z nią do szkoły. Dwie najtrudniejsze i najbardziej męczące rzeczy miał już za sobą. Zebrał w sobie całą odwagę i spojrzał na Satsuki.

- To bardzo miłe z twojej strony Fujibashi-san. Chętnie spróbuję. Dzięki. – powiedział cicho, prawie szeptem i speszony znów wbił wzrok w chodnik. Martwił się czy nie zabrzmiało to dziwnie i już zaczynał żałować, że się odezwał, ale Satsuki zaraz rozwiała wszystkie jego wątpliwości jednym zdaniem.

- Mhm! To będzie dla mnie przyjemność!

Kuroo patrzył na przyjaciela w zdumieniu. Kiedy udzielał mu swojej sugestii w ogóle nie myślał o Satsuki. Dopiero gdy był u niej, zaczął się zastanawiać, czy nie pasowałaby do niego. Jednak w weekend wspominał popołudnie spędzone w domu dziewczyny i wcale nie widział jej w roli dziewczyny Kozume. Ona była delikatna i krucha jak porcelana, i potrzebowała kogoś, kto nie tylko potrafiłby się z nią odpowiednio obchodzić, ale i na tyle silny by ją chronić. A Kenma, jak sam to przyznał, nie był w stanie tego zrobić. Dlaczego więc mimo wszystko widział ich razem? Być może podświadomie sam chciał mieć taką dziewczynę jak Fujibashi, ale jeszcze tego nie pojął i dlatego w myślach stawiał Kenmę na swoim miejscu.

- Fujibashi-chan, tak się zastanawiam... – zaczął w pewnej chwili Kuroo. Satsuki już była cała w nerwach, co znowu wypali. – Ile lat ma w zasadzie twój brat?

Satsuki spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale w duchu odetchnęła z ulgą.

- Dwadzieścia trzy. A czemu pytasz, Kuroo-kun?

- Tak tylko, ciekawy byłem. A nie wygląda. Myślałem, że jest młodszy. Nawet zdziwiłem się jak mi wczoraj powiedział, że jest od ciebie starszy.

- Hi, hi. – Satsuki zaśmiała się pod nosem. – Naprawdę tak pomyślałeś?

- Ale fajny z niego gość. Z tego co usłyszałem, to chyba nie mieszka z wami na stałe, prawda?

- Nie. Od dwóch lat jest już na swoim, poniekąd. Bo wynajmowanie mieszkania, albo mieszkanie u kumpla nie można nazwać do końca swoim.

- A ty Fujibashi-san mieszkasz wobec tego sama? – dalej pytał Kuroo.

- Wciąż mieszkam z rodzicami. Ale często nie ma ich w domu albo po prostu się mijamy. Ja jestem w szkole, a mama w domu. Wracam ze szkoły, ona jest w pracy.

- Czym się zajmują twoi rodzice, że tak rzadko można ich zastać?

- Moja mama jest stylistką. Ostatnio dostała awans i teraz pracuje dla telewizji. Dlatego przeprowadziliśmy się do Tokio. A tata jest fizykiem jądrowym i pracuje w elektrowni.

- Ach więc to tak. – westchnął Kuroo przyjmując wszystkie otrzymane informacje. W głębi serca ucieszył się, że wbrew jego obawom Satsuki nie była samotną porzuconą nastolatką z problemami rodzinnymi.

Lekcja fizyki była ostatnią przed długą przerwą obiadową. Niestety próżne dziewczyny okupujące tylne ławki oraz Kanjuro z kilkoma innymi chłopakami nie potrafili wysiedzieć tej godziny w spokoju i urządzili sobie kółko dyskusyjne.  Wcale nie spodobało się to nauczycielce, która musiała upominać ich kilkakrotnie, więc ostatecznie skończyło się to karną kartkówką. Satsuki odetchnęła z ulgą, gdy zanotowała wszystkie pytania. Ale gdyby nie pomoc Kuroo, pewnie nie poszłoby jej tak dobrze. Czarnowłosy z kolei przyglądał się jej z zaniepokojeniem. Martwił się, czy Fujibashi na pewno wszytko dobrze zrozumiała. Był też zły na tych zagadanych idiotów, przez których niczemu winna Satsuki musiała się mierzyć z napięciem elektrycznym. Zaraz po lekcji podszedł do niej i zapytał się jak jej poszło.

- Ze wszystkim sobie poradziłam. – odrzekła z szerokim uśmiechem. – Ale to tylko zasługa twojego tes... – w porę ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć „testosteronu” z przykładu. – To dzięki temu, że tak cierpliwie mi to tłumaczyłeś. – poprawiła się stukając z zażenowania opuszkami palców wskazujących.

Sekundę po tym jak to powiedziała Nagisa i pozostałe dwie przyjaciółki porwały ją na zewnątrz, aby zjeść lunch. Gdy znów wróciły do klasy zobaczyły niecodzienną scenkę.

- Morze!

- Góry!

- Morze!

- Góry!

- Morze!

- Góry!

- Morze! – przekrzykiwał się Kuroo z Yaku.

- A ci o co tak drą koty? – zapytała z zaciekawieniem Nagisa podczas gdy Yaku uparcie krzyczał „góry”.

- Nie mam zielonego pojęcia. – odpowiedziała Asami.

- Maiko-chan, może ty coś wiesz? – zapytała się jej Satsuki będąc równie skonfundowana co reszta patrzących na tę sprzeczkę klasy.

- Wiem tylko, że Morisuke-kun lubi góry.

- Morze!

- Góry!

- Pustynia! – nagle wtrącił się Kanjuro będąc równie rozemocjonowany co ta dwójka.

- Nie wtrącaj się! – oboje zgromili go jednocześnie, a  następnie wrócili do rzucania sobie nienawistnych spojrzeń.

- Ne, ne, Morisuke-kun. – Maiko pociągnęła go lekko za końcówkę rękawa koszuli. – Przestańcie się już kłócić, dobrze? – spojrzała na niego dużymi oczami z błagalnym wyrazem twarzy. Yaku spalił buraka i obdarzył ją chwilę później łagodnym spojrzeniem.

- Dobrze Maiko-chan.

- O co w ogóle poszło? – dopytała dziewczyna.

- Robiliśmy plany na wakacje. Ja chcę pojechać w góry, a Kuroo nad morze.

- A nie możecie najpierw pojechać w jedno miejsce, a potem w drugie? – Maiko zadała takie banalne pytanie patrząc na obu. – W ten sposób wakacje będą ciekawsze.

- No w sumie... – zaczął Kuroo  drapiąc się po karku i patrząc w sufit. – To czemu nie?


Kilka dni później Satsuki dała w szkole Kenmie obiecaną szarlotkę, a że zrobiła sporo ciasta, to podzieliła się nim również z przyjaciółkami, ich chłopakami i Kuroo. Każdemu smakowało, ale tylko Kenma miał minę jakby trafił do raju – albo ewentualnie przeszedł ostatni poziom w super-trudnej grze.

Czerwiec w Tokio był bardziej upalny niż w Sendai, co Satsuki dało się mocno we znaki. Odtąd w zasadzie już nie biegała tyle, bo za bardzo ją to męczyło. Żeby jednak nie stracić formy tuż przed obozem sportowym, pływała. Albo w morzu, co bardzo lubiła, albo na basenie, gdy była zbyt leniwa, żeby tłuc się metrem na prawie drugi koniec stolicy. Zawsze sobie wtedy przypominała jak była w podstawówce, a jej starszy brat uczył ją pływać. Z początku zawsze bała się go puścić ze strachu, że od razu się utopi. Pewnego razu w panice o mało co nie zerwała mu slipek. Ale gdy w końcu się nauczyła, pokochała to. Jednak nie tak bardzo jak siatkówkę.

W ten weekend Satsuki nie miała nocować w domu. W końcu miała iść na noc do Asami. Pakując torbę w piątkowe popołudnie zastanawiała się jak mieszka jej przyjaciółka. Skoro zapraszała do siebie trzy dziewczyny, to raczej nie było to małe mieszkanko. Ale Asami wydawała jej się zawsze prostą, skromną i uprzejmą osóbką, więc nie potrafiła też wyobrazić sobie żadnego pałacu.

- Jesteś pewna, że to tutaj? – zapytał ojciec Satsuki, który odwiózł ją samochodem. Dziewczyna miała tę samą zagwozdkę.

- To musi być tutaj. Asami-chan sama zaznaczyła mi na mapie.

- Może lepiej do niej zadzwoń. Byłby obciach, gdybyś zapukała do obcych ludzi. – zaproponował jej tata, a Satsuki skinęła i wybrała numer.

- Asami-chan, nie jestem pewna, czy dobrze trafiłam. Czy mogłabyś wyjść na zewnątrz?

- Za wielkim dębem skręciliście w lewo, a potem przejechaliście przez mostek? – zapytała w odpowiedzi Asami.

- Tak.

- To raczej dobrze trafiliście. Ale wyjdę po ciebie. Nie martw się.

- Dzięki. – odpowiedziała Satsuki i rozłączyła się. – Asami-chan mówi, że jesteśmy w dobrym miejscu. – zwróciła się do ojca.

Z ogromnego domu o tradycyjnej japońskiej architekturze wyszła wesoła blondynka i przemierzyła ogród w kierunku wejścia na posesję. Przy murowanej bramie stała Satsuki ze swoją torbą.

- Witaj Satsuki-chan! Jednak trafiłaś! Och! Dzień dobry panu! – ukłoniła się mężczyźnie w samochodzie. – Pan musi być tatą Satsuki-chan. Na imię mi Ogawa Asami. Miło mi pana poznać.

- Mi również. – odpowiedział Fujibashi. – To... ja lecę. Baw się dobrze, Satsuki! – pożegnał córkę i odjechał.

- Wow, Asami-chan, nie spodziewałam się, że mieszkasz w takim miejscu. – odparła Satsuki patrząc z podziwem na budynek i ogród.

- No cóż... – westchnęła blondynka nieco speszona. – Nie lubię się tym chwalić. Dlatego nie mów nikomu, dobrze?

- Oczywiście! – niemalże odkrzyknęła Satsuki.

- Maiko już jest. Czekamy jeszcze na Nagisę. Chodź, pokażę ci nasz pokój. – Asami zaprowadziła ją do środka. – Właśnie kąpałyśmy się z Maiko w basenie, więc możesz się przebrać w któryś z tych strojów – powiedziała wskazując na łóżko – i do nas dołączyć.

- Masz własny basen?! – odparła Satsuki zafascynowana.

- No! Fajnie, prawda?

Asami zostawiła Satsuki samą, uprzednio wyjaśniając jej gdzie jest basen. Brunetka szybko się przebrała, ale okazało się że wszystkie stroje miały za duży obwód biustonosza. Satsuki wyjęła więc z torby przylegający, elastyczny top i założyła go na strój. Gdy przyszła na miejsce, wzięła rozbieg i wskoczyła do chłodnej wody na bombę.

- Satsuki-chan! Jesteś w końcu! – przywitała się z nią Maiko pływająca z dmuchanym kółkiem. – Jak się masz?

- Wspaniale! A ty?

- Mhm! Też dobrze! – uśmiechnęła się szeroko.

- Masz urocze kółko. – Satsuki dopiero teraz zauważyła różowy przedmiot w białe kwiatki.

- Mam je od dziecka.

- Maiko-chan, nie umiesz pływać?

- Umiem, ale tak jest dużo wygodniej. Po co mam się męczyć? No a poza tym, nie sięgam stopami dna, więc cały czas musiałabym machać nogami i rękami, żeby się utrzymać na powierzchni.

- Cześć laski! – zjawiła się Nagisa machając do reszty energicznie. – Cóż to? Zaczęłyście zabawę beze mnie? – zapytała wchodząc powoli do basenu. – A macie! – chlusnęła wodą w dziewczyny. Te nie były jej dłużne. Chlapały się tak długo, dopóki się nie zmęczyły.

- Co tam, Nagisa-chan? – zapytała Asami.

- Nie uwierzycie! Idę sobie na przystanek i widzę jak mój autobus odjeżdża - za wcześnie, oczywiście. Ale patrzę, a tu zaraz następny przyjeżdża. Cała szczęśliwa wsiadam, a tam chmara rozwydrzonych przedszkolaków. I to jeszcze takich niewychowanych, których te głupie przedszkolanki nie nauczyły, że starszym się ustępuje miejsca.

- No co ty?! Chcesz powiedzieć, że jakiś staruszek musiał stać całą drogę? -  oburzyła się Satsuki.

- Co? Jaki znowu staruszek? O sobie mówię! – zaoponowała Nagisa.

- Nagisa-chan, nie przesadzasz troszkę? – zapytała Asami nieco zażenowana. – Nie masz sześćdziesięciu lat, żeby nie móc wytrzymać piętnastu minut na nogach.

- Tu nie chodzi o to czy mogę, czy nie, ale o kulturę osobistą. Jestem starsza od tych smarkaczy ponad dziesięć lat, to wypadałoby dla zasady wstać i mi ustąpić. Ja nie wiem, na kogo te dzieciaki wyrosną. I ludzie się dziwią, że na świecie jest co raz więcej terrorystów i dziura ozonowa się powiększa.

- A co ma dziura ozonowa do braku manier? – zapytała Maiko patrząc z politowaniem na przyjaciółkę.

- Wszystko!

- Acha... – westchnęła reszta równocześnie zupełnie nie pojmując logiki Haruki.

- Ne, dziewczyny, macie już jakieś plany na wakacje? – zapytała po chwili Asami.

- Ja jadę w lipcu na trzy tygodnie do Miyagi na obóz sportowy. – odpowiedziała Satsuki.

- Łeee? – jęknęła Nagisa. – Sportowy? Naprawdę, nie wiesz co zrobić w wolnym czasem?

- Cóż, nie miałam za bardzo wyjścia. Ten obóz jest zorganizowany przez mój były klub, ale każdy musiał sam za niego zapłacić. A że o przeprowadzce dowiedziałam się na dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego, było już za późno, żeby się wypisać i nie dostałabym zwrotu pieniędzy.

- Więc to tak... – odparła bordowowłosa. – To już mamy dwie osoby, które będą się męczyły i pociły w czasie wakacji.

- Nagisa-chan, masz jakieś zajęcia z kendo w czasie wakacji? – zapytała Satsuki.

- Nie. Ona mówi o mnie. – odpowiedziała Maiko. – Ale ja jeszcze nic nie zdecydowałam.

- A o co chodzi? – odezwała się Asami.

- Morisuke-kun przez trzy tygodnie będzie na intensywnym obozie siatkarskim razem z klubami z innych szkół. I mówi, że to za długa rozłąka. Więc chce, żebym była ich tymczasową menadżerką i jechała razem z nimi.

- Ale super! Będziecie mogli spędzić te wakacje razem. – odrzekła Asami entuzjastycznie.

- Ale ja nie wiem czy chcę spędzić trzy tygodnie wśród samych chłopaków. Poza tym nawet nie wiem na czym praca takiej menadżerki polega. Satsuki-chan, może ty wiesz? W końcu byłaś w klubie.

- Powiem ci, że lekko nie będzie. Menadżerka to trochę taka bardzo szanowana służącą. Będziesz musiała otwierać i zamykać stołówkę, napełniać bidony wodą i podawać je chłopakom wraz z ręcznikami. Nosić te ręczniki do pralni. A uwierz, po całym dniu treningów daleko im do świeżości. Poza tym będziesz jeszcze musiała sporządzać różne wykresy i diagramy z wynikami drużyn. Nie sądzę z resztą, żeby Yaku-san miał dla ciebie dużo czasu. Będzie mocno zajęty ćwiczeniami i zapewne niańczeniem Leva.

- Kto to Lev?

- A, taki nowy członek klubu. Straszna niedorajda, ale to nie ważne. W każdym razie możesz być mocno zawiedziona. Jeśli odczuwasz jakąś przyjemność z oglądania jak Yaku się stara i uważasz, że nie wytrzymasz bez niego trzech tygodni, to jedź. Przynajmniej lepiej poznasz pasję swojego chłopaka. I to od podszewki. Ale jeśli czujesz, że mogłabyś go przez to znienawidzić, to odpuść sobie.

- Eh... nie za bardzo mi to pomogło. – westchnęła ciężko Maiko.

- Ej, ale jak pojedziesz, to będziesz jedyną dziewczyną z Nekomy, prawda? – zapytała Nagisa, a w oczach pojawiły jej się małe iskierki.

- No tak. I właśnie tego się trochę boję. Nie znam menadżerek z innych drużyn.

- To nie ważne. Czy ty wiesz co to oznacza? Będziesz miała własny pokój. Tylko dla siebie!

- Nie widzę związku z moim problemem.

- Wieczorem. Ty. Yaku. Jeden. Pokój. Sami. Tylko we dwoje. Mam dalej tłumaczyć?

Maiko przez chwilę gapiła się na Nagisę jak cielę w malowane wrota. „Kule wracają do bębna” pomyślała Haruka widząc pełną skupienia i zastanowienia twarz przyjaciółki. W końcu Maiko otworzyła lekko usta, co znaczyło, że doznawała olśnienia, po czym jej twarz nabrała różowego, a następnie ciemnoczerwonego koloru, a z uszu aż jej się dymiło. Dziewczyny miały wrażenie, że nawet woda wokół niej zaczynała wrzeć.

- Nagisa-chan, ty niepoprawna świnko! – Asami ochlapała ją wodą. – Nie mów takich rzeczy przy naszej Maiko. Jeszcze w głowie jej namieszasz.

- Hi, hi. – bordowowłosa wystawiła język i wzruszyła rękoma. – Chyba już to zrobiłam i nic na to nie da się poradzić. Hej, wiecie na co mam ochotę?

- Aż boję się zapytać, ale na co?

- Na kameralną imprezę. W kilka osób, ale żeby tańczyć do upadłego.

- Jak chcesz, to mogę ci w każdej chwili włączyć muzykę i tańcz ile chcesz. – odparła właścicielka posiadłości.

- Asami-chan wiesz, że nie o to mi chodzi. Jak sobie wyobrażasz tańczyć bez chłopaków?

- Ale to miało być babskie spotkanie, jakbyś już zapomniała. Specjalnie dla Satsuki, żeby poprawić jej humor.

- W sumie, to nie mam nic przeciwko małej imprezie. – głos zabrała wspomniana, unosząc się płasko na powierzchni wody.

- Widzisz? Satsuki-chan nie ma nic przeciwko. – powiedziała Nagisa.

- Choć to zależy kto będzie i co będzie. – wtrąciła znowu Fujibashi.

- Myślę, że cztery na cztery będzie najlepiej. Czyli dwóch chłopaków już mamy. Musimy znaleźć jeszcze dwóch.

- Kuroo-kun. To chyba oczywiste. – powiedziała Asami. – I kto jeszcze? Może wiceprzewodniczący?

- Ta ciapa? Weź zapomnij o nim.

- Skoro Kuroo-kun, to może i Kenma? – zaproponowała Satsuki. Nagisa spojrzała na nią jak na kosmitę.

- Kozume? Czy ty jesteś świadoma tego co powiedziałaś? On jest taaaki rozrywkowy, że idzie zasnąć przy nim na stojąco.

- To nie wiem. W zasadzie to nie znam w klasie nikogo oprócz was, Yaku, Kuroo i Kenmy.

- I dobrze. – odpowiedziała jej Nagisa. – Z resztą nie warto się zadawać, bo to same kujony, kosmici i inne dziwadła. – Ale z drugiej strony powinnaś mieć szersze grono znajomych. Ej, a ci z Fukurodani co byli z nami w zoo?

- Ale wtedy będzie nie do pary. – zauważyła Maiko.

- Ale ten jeden, bardziej hałaśliwy... wydaje mi się, że kręci z ich menadżerką. Jak jej tam było Shi... Shi...

- Shirofuku. – powiedziała niepewnie Satsuki.

- No jakoś tak. Niech przyjdzie razem z nią.

- No to mamy już listę gości. – podsumowała Asami. – A Satsuki, co miałaś na myśli mówiąc: „Zależy co będzie”?

- Czy impreza będzie zakrapiana, czy nie.

- Satsuki-chan, no co ty?! – wszystkie trzy wykrzyknęły zdziwione.

- Moi rodzice są w domu! – dodała Asami.

- Poza tym Asami-chan jest przewodniczącą szkolnej rady. Jakby to się wydało... – dodała jeszcze Nagisa.

- Nie, nie zrozumiałyście mnie. Wcale nie chcę alkoholu. Mam z nim nienajlepsze wspomnienia.

- Satsuki-chan, czyżbyś skrywała jakiś mroczny sekret? – Nagisa poruszyła brwiami w górę i w dół.

- Nie, to żaden sekret. Jak byłam w trzeciej gimnazjum, poszłam na jedną potańcówkę. I wszystko było super, dopóki ktoś nie przyniósł piwa. A że wszyscy byli dziećmi, to nikt nie wiedział gdzie jest granica i momentalnie połowa towarzystwa odpadła. Jeden chłopak zarzygał mi nowiutkie buty. Jak ktoś nie umie się dobrze bawić na trzeźwo, to jest strasznie nudną osobą.

- Mądrze powiedziane. – odrzekła Asami uśmiechając się do brunetki.

- Asami-chan, a twoim rodzicom nie będzie przeszkadzać, że będziemy się głośno bawić?

- Nie. Nawet nie usłyszą. Mogą tylko zejść do kuchni po coś do jedzenia. Ale mogę sobie zaprosić do dziesięciu osób bez pytania ich o zgodę.

- Jej, ale masz fajnie. – odpowiedziała Satsuki.

- Rodzice mi ufają i wiedzą, że nie zrobię żadnej głupoty. Ale halo! Skoro ma być impreza, to trzeba iść do sklepu coś kupić do jedzenia.

- Może najpierw zadzwońmy do wszystkich. Bo jakby się okazało, że nikt nie może... – zasugerowała Maiko.

- Racja, racja. – powiedziała Asami wychodząc z basenu. To samo zrobiła reszta i zaczęła wycierać się miękkimi ręcznikami. Potem Asami, Maiko i Nagisa wzięły telefony i zadzwoniły do kogo trzeba.

- To co będzie do jedzenia? – zapytała Nagisa.

- Pizza to punkt obowiązkowy.

- Ja mogę zrobić! – zaoferowała się Satsuki.

- A nie prościej zamówić? – spojrzała na nią Nagisa.

- Nie, to bardzo dobry pomysł! – ucieszyła się Asami. – Ostatnio rozbolał mnie brzuch po takiej ze sklepu. A składniki na ciasto są już w domu. Pójdę z Maiko do sklepu i kupimy dodatki, napoje i jakieś przekąski.

- A ja? – wskazała na siebie bordowowłosa.

- Ty zrobisz playlistę.

Goście przyszli punktualnie i się zaczęło. Nagisa, która nie wiadomo skąd wytrzasnęła brokatowe, ogromne okulary słoneczne przywitała wszystkich. Na jej wyjątkową ozdobę od razu zwrócił uwagę Bokuto, który zaczął jojczeć Akaashiemu, że powinni takowe sprawić całej ich drużynie. Satsuki podeszła do wieży i podkręciła muzykę. Asami i Maiko zaczęły tańczyć ze swoimi chłopakami. Na środek pokoju Nagisa zaciągnęła Kuroo. Bokuto spostrzegłszy znajomą mu twarz Satsuki podleciał do niej, zostawiając Akaashiego i Shirofuku.

- Hej, my się już wcześniej spotkaliśmy, prawda?

- Tak. Jestem Fujibashi. Byliśmy razem w zoo. A ty jesteś Bokuto Koutarou z Akademii Fukurodani, jeśli dobrze pamiętam.

- Tak, właśnie. Tańczysz? – wyciągnął do niej rękę, a ta chętnie ją chwyciła i została porwana w tany. Shirofuku była trochę zawiedziona, bo bardzo chciała spędzić czas z szarowłosym, ale ten najwidoczniej nie zwracał na nią zbytniej uwagi. Akaashi był zbyt nieśmiały, żeby poprosić Yukie, ale jemu też się nie podobało, że jego przyjaciel tak ich zostawił.

- Ano... Shirofuku... – w końcu się przełamał. – Co będziemy tak stać?

- Już myślałam, że nie zapytasz. – uśmiechnęła się i zaczęła z nim tańczyć.

- Więc przeprowadziłaś się w kwietniu? – pytał Bokuto pomiędzy swoimi dzikimi ruchami, od których czasami Satsuki kręciło się w głowie. Lubiła tańczyć, ale nieczęsto miała do tego taką okazję jak ta i nie była przyzwyczajona.

- Tak. – odpowiedziała. Następnie rozmowa przeszła na temat siatkówki. Satsuki dość niechętnie go kontynuowała w obawie, że Kuroo by ją usłyszał. Ale muzyka była zdecydowanie za głośna, aby mu się to udało. W pewnym momencie Bokuto zauważył, że menadżerka jego klubu tańczy z kimś innym niż on sam. Choć nie rozumiał dlaczego, poczuł lekki ścisk w żołądku i uczucie gniewu. Powoli przewędrował razem ze swoją partnerką w stronę Yukie.

- Odbijany! – krzyknął i w następnej sekundzie trzymał Shirofuku w swoich objęciach.

Satsuki i Akaashi byli lekko zdezorientowani i patrzyli na siebie w zdumieniu. Jednak po chwili Satsuki wzruszyła ramionami i zaczęła się gibać przy czarnowłosym. A on nie miał innego wyboru jak przyłączyć się do niej.

- Akaashi-san, rozluźnij się trochę! – zaśmiała się do niego radośnie widząc, że chłopak ewidentnie jest spięty jak agrafka. Keiji uśmiechnął się do niej rumieniąc lekko i w duchu żałując, że nie ma takiej łatwości w okazywaniu emocji jak Bokuto. Może jakby wychylił kielicha to by mu pomogło?

- A więc, już przestałaś mnie nienawidzić? – Kuroo zapytał prowokująco Nagisę, z którą wciąż tańczył.

- Nigdy nie żywiłam do ciebie takich niemiłych uczuć, Kuroo. – odparła dziewczyna udając oburzoną. – Po prostu uważam cię za półgłówka i tyle... Auć! – pisnęła gdy ten celowo nadepnął jej na palce u stóp.

- Ups.. – Kuroo zasłonił dłonią swój wredny, pełen satysfakcji uśmieszek.

- A już chciałam powiedzieć ci komplement, że tańczysz najlepiej na świecie, ale chyba się pospieszyłam. – zrewanżowała się bordowowłosa.

- Ej no... – jęknął smutno Kuroo i w tym momencie piosenka się skończyła. Chciał zaczekać do następnej, bo ani jemu ani Nagisie nie brakowało jeszcze sił, ale jego uwagę odwróciła Satsuki, która zostawiła Keijiego i wyszła z pokoju.

„Czyżby Akaashi-san nabroił?” zastanawiał się Tetsurou i przeprosiwszy Harukę, poszedł za Fujibashi. Okazało się, że poszła do kuchni.

- A ty tu co? – zapytał się stojąc za nią. Ta aż podskoczyła z zaskoczenia.

- Kuroo-kun! Nie zauważyłam cię. Skąd się tu wziąłeś? – zapytała kładąc dłoń na piersi.

- Poszedłem za tobą. Serio mnie nie widziałaś?

- Nie.

- To wybacz, jeśli znów cię wystraszyłem. Nie chciałem. – podrapał się po karku. – To co tu robisz?

- Wyciągam pizzę z piekarnika.

- Jest pizza?! – ucieszył się i niemalże zaczął się ślinić. Satsuki uśmiechnęła się i skinęła głową, po czym otworzyła drzwiczki i wyjęła cztery duże pulchne, pachnące placki. – Jak jeszcze mi powiesz, że sama je piekłaś, to chyba się popłaczę ze szczęścia.

- Dobrze, to nie powiem. – uśmiechnęła się zadziornie, ale wciąż delikatnie, po czym podała Tetsurou dwa talerze z pizzą i kazała zanieść reszcie.

Jako pierwszy na smakołyk rzucił się Bokuto. A ponieważ ser wciąż się ciągnął, o mało co nie porwał połowy pizzy za jednym razem. Wszyscy oblizywali palce ze smakiem, Koutarou narzekał, że pizzy było za mało, choć sam zjadł najwięcej ze wszystkich. Satsuki uspokoiła go, że kolejne dwie siedzą już w piecu.


- Jak się bawisz Shirofuku-san? – do dziewczyny przysiadła się Fujibashi, gdy obie musiały odpocząć po sześciu piosenkach z rzędu. Kuroo poprosił Satsuki i cały ten czas tańczyli razem. Brunetka była pod wielkim wrażeniem jego talentu, ale w pewnych momentach kręcił nią tyle, że gubiła rytm i martwiła się, żeby nie podeptać mu stóp. Podziwiała go za to ile różnych kroków zna i żałowała, że większości z nich wcześniej nie poznała. Może dzięki temu byłoby jej znacznie prościej. Jedna ręka tu, druga tam, jedna noga do przodu, zaraz potem potrójny obrót i znowu w tył. Łatwo było się w tym wszystkim pogubić. A ona zawsze miała takie szczęście, że trafiała na partnerów, którzy co prawda mieli dobre poczucie rytmu, ale w porównaniu z Kuroo ich taniec był nudny jak flaki z olejem.

- Dobrze, dziękuję. – odpowiedziała Yukie. – A ty, Fujibashi-san?

- Ach... – westchnęła szczęśliwa. – Jeszcze nigdy się tak nie wytańczyłam! Pod koniec nie miałam już siły oddychać.

„Ciekawe, czy to ze zmęczenia, czy dlatego, że Kuroo mnie tak mocno do siebie przycisnął?” zastanawiała się Satsuki. „A może oba?”

- Jakoś duszno tu, nie sądzisz, Fujibashi-san? Może wyszłybyśmy na zewnątrz się przewietrzyć?

- W porządku. – odpowiedziała brunetka i obie wyszły z domu. Poszły nad basen.

- Co sądzisz o Bokuto? – zapytała Yukie.

- Zabawny człowiek. Ale bardzo przyjacielski. Dużo ci nie powiem, nie znam go prawie wcale.

- Też tak uważam. Koutarou czasami wydaje się nierozgarnięty i roztrzepany. Ale jest naprawdę wspaniały. – powiedziała Shirofuku dumnie.

- On ci się podoba, prawda?

- Tak. Ale nie sądzę, żeby odwzajemniał moje uczucia. – odpowiedziała smutno.

- A ja myślę, że jest całkiem na odwrót. Jak z nim tańczyłam, to cały czas nawijał o siatkówce...

- No właśnie! – przerwała jej kasztanowowłosa – Czasami mam wrażenie, że on nie widzi niczego poza sportem i jedzeniem.

- ... ale dużo mi opowiadał o członkach drużyny, w tym o najlepszych menadżerkach w całej prefekturze, a szczególnie o takiej jednej, do której zwraca się Shi-chan.

- On mówił o mnie?! – zdziwiła się dziewczyna i zarumieniła.

- Tak. A jak zobaczył, że Akaashi-san z tobą tańczy, to od razu skończył gadać i podszedł do was, i cię odbił. Wydaje mi się, że on naprawdę bardzo cię lubi, ale nie jest do końca tego świadomy. Jak sama powiedziałaś, jest roztrzepany. Więc potrzebuje rozgarniętej menadżerki, która by go ogarniała.

- Ha! – Yukie zaśmiała się lekko przykładając do ust zaciśniętą w pięść dłoń. – Chyba masz rację.

- O, tutaj jesteście! – usłyszały donośny głos Bokuto. – Wszędzie was szukaliśmy.

- „-my”? – zdziwiła się Satsuki i zauważyła, że oprócz szarowłosego pojawił się również Tetsurou.

- Oya? Kuroo-kun, patrz! Oni tu mają basen! Jaki wielki! – Bokuto wrzasnął widząc błękitną taflę. – Ale bym się zmoczył! Tak się zgrzałem!

- Oi, Koutarou! Nie można tak bez pytania. – Yukie złapała go z tyłu za T-shirt powstrzymując od wskoczenia do wody. Ten odwrócił się i przewiercił ją swoim drapieżnym sowim wzrokiem.

- Myślę, że Ogawa-chan się nie pogniewa. – powiedział, porwał Shirofuku na ręce i wskoczył razem z nią.

- Zwariowałeś?! – krzyknęła ochlapawszy go wodą jednocześnie śmiejąc się.

Satsuki była podobnie zdziwiona tym co zrobił Bokuto. Spojrzała się na Kuroo, który szczerzył się do niej jak głupi do sera.

- Nie... – mruknęła, gdy zrobił krok w jej stronę. Cofnęła się, ale on był szybszy i nim się zorientowała, chwycił ją w talii  uniósł do góry. – Nie! Kuroo! Nie rób tego! – piszczała, wiercąc się i kopiąc, ale bez skutku.

- Czego? – zapytał jakby nie wiedział i podrzucił dziewczynę w górę, by wpadła do wody. – Tego?...!? – Satsuki zdążyła złapać się jego koszulki i pociągnęła go za sobą. Cieszyła się, że miała na sobie granatową bluzkę w groszki, dzięki czemu nie było widać jej bielizny.

- Hej! Co ty zrobiłaś? – zapytał się jej, gdy wypłynęli na powierzchnię.

- Uznałam, że lepiej wyglądasz w klapniętych włosach. – ukradła jego uśmieszek, po czym puściła wodzie pstryczka palcem, tak że poleciała prosto w nos chłopaka.

- Osz ty... – zaczął Kuroo.

- No nie mogę, co z was za dzieci! – powiedziała Asami patrząc na czwórkę z politowaniem, opierając dłonie na biodrach. Na zewnątrz pojawiła się cała reszta towarzystwa.

- Bokuto-san co ty znowu wymyśliłeś? – Akaashi strzelił sobie facepalm.

- Akaashi! W ogóle nie masz wyczucia czasu! Powinieneś był się do nas przyłączyć.

- Kuroo w tej chwili wyłaź z basenu i przestań dręczyć Fujibashi-chan! – wydarł się na niego Yaku.

- No i się zaczęło matkowanie. – mruknął czarnowłosy w stronę Bokuto i grzecznie wyszedł na suchy ląd.

- Czemu mnie nie zawołaliście? – dąsała się Nagisa. – Też bym chciała wziąć udział w miss mokrego podkoszulka... I master – dodała patrząc na chłopaków.

- To nie był żaden konkurs. – westchnęła Yukie.

- Nie? A właśnie tak wygląda.

- To tylko tym dwóm się nudziło i postanowili nas zmoczyć.


Resztę tej „imprezy” wszyscy przesiedzieli na zewnątrz czekając aż trójka wyschnie. Satsuki miała to szczęście, że mogła się przebrać. Rozpalili palenisko w ogródku, Asami przyniosła kiełbaski ze swojej bezdennej lodówki i zrobili grila. Bokuto opowiadał bezsensowne creepypasty, których nikt się nie bał z wyjątkiem Maiko, która - ku uciesze Yaku - wtulała się ze strachu w jego ramię.


***
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro są wakacje! Jak ten czas zleciał. – odezwała się Nagisa przed lekcjami.

- Tak naprawdę, to wakacje są popojutrze. – poprawiła ją Asami. – Jutro też idziemy do szkoły.

- No tak, ale ostatniego dnia i tak już nic nie robimy, nie zadają żadnych prac domowych, a po szkole już jest wolne. Więc dla mnie zaczynają się już jutro.

Satsuki była bardzo podekscytowana. Walizka była już prawie spakowana; zostały jej ostatnie rzeczy takie jak szczoteczka do zębów, grzebień i tym podobne. Cały dzień myślała tylko o tym i nawet nie spostrzegła się, że zadzwonił ostatni dzwonek. Udała się do szafki na buty i zmieniła obuwie. Wyszła ze szkoły, ale zatrzymała się przy bramie. Zorientowała się, że przez najbliższe dwa miesiące nie zobaczy Kuroo, ani Yaku czy Kenmy. Nie będzie mogła też oglądać ich treningów. A już dawno nie była na żadnym. Zawróciła z zamiarem obejrzenia ich ćwiczeń po raz ostatni. Miała z tym skończyć. Bo to przecież nie było normalne. Zachowywała się jak psychopatka, a przynajmniej sama tak o sobie myślała.


- Co z wami dzisiaj jest?! Ciepłe kluchy! – trener Nekomata wrzeszczał na chłopaków. – Jak dalej będziecie się tak obijać, to nie wiem jak sobie poradzicie na obozie. Karasuno będzie z wami wygrywać. Mówię wam, wyplujecie płuca od biegania za karę! – nie przestawał się pieklić. – Kuroo, pies paluszki ci odgryzł, że piłka ci przez ręce przelatuje?!... Yamamoto przestań się mazgaić i zetnij w końcu tę piłkę po prostej!... Lev, naucz się w końcu porządnie skakać! Wyglądasz jakbyś miał nogi z żelków... To mają być moje Koty? Chyba raczej rozwielitki!

Kuroo musiał przyznać trenerowi rację. Niespecjalnie mu dzisiaj szło. Uznał, że musiał mu się udzielić wakacyjny nastrój lenistwa panujący wśród wszystkich innych uczniów, którzy nie mieli na głowie zajęć klubowych. Nie, jego stan wcale nie był spowodowany tym, że od imprezy u Ogawy w głowie siedziała mu Fujibashi i całymi dniami myślał tylko o tym, czy uda im się spędzić razem trochę czasu w ciągu wakacji.

- Nie, na to nie da się patrzeć! – krzyknął trener zirytowany. – Przerwa! Zróbcie sobie przerwę i przemyślcie to co robicie!

Kuroo przeciągnął się leniwie, jak kot, który został wybudzony z drzemki.

- Kuro-senpai, dokąd idziesz? – zapytał Lev widząc, że kapitan zbliża się do drzwi wyjściowych.

- Muszę się przewietrzyć i pozbierać myśli. – powiedział wziąwszy bidon i wyszedł na zewnątrz.

Dreptał w tę i z powrotem popijając co chwilę napój. Martwił się tym nagłym spadkiem kondycji całej drużyny. „Może to przeze mnie, że jestem taki rozstrojony? W końcu jestem kapitanem. Na pewno musi się to jakoś odbijać na całej drużynie. W końcu mój blok wygląda bardziej jak ten Leva, więc nic dziwnego, że Yaku ma problem, żeby odebrać po nim piłkę. Gdy Lev stoi pod siatką zasłania Kai’owi widok i ten ma problem z wycelowaniem serwu, bo nie widzi drugiej połowy boiska. Ale co jest z Taketorą i resztą, to nie mam pojęcia.” Kuroo poczuł, że dreptanie w miejscu nie rozwiązuje jego problemów i postanowił pójść na krótki spacerek wokół hali sportowej. Mijał drugi zakręt, gdy nagle w coś wszedł. A raczej w kogoś. Przeniósł zdziwione spojrzenie w dół i uniósł wysoko brwi widząc przed sobą poczerwieniałą Satsuki.

- K-K-Kuroo-kun! – bardziej pisnęła niż powiedziała. Widząc jej zakłopotanie daleko przewyższające jego własne, Tetsurou uśmiechnął się chytrze.

- A więc to ty się tu czaisz. Wiesz, że to nie ładnie tak podglądać?

- Ja... ja... – jąkała się nie wiedząc co powiedzieć i płonąc ze wstydu jeszcze bardziej. – ...wiem to... – bąknęła cicho i odwróciła głowę w stronę sali. – Co się dzisiaj dzieje? – spytała po chwili zmartwiona.

- Awrch! Sam nie wiem! – westchnął Kuroo poddenerwowany. – Piłka nam dzisiaj z rąk leci i nic nie wychodzi. Chyba wszyscy poczuli ten wakacyjny klimat i się wyluzowali. Łącznie ze mną. A w ogóle co tu robisz? Nie powinnaś biegać albo coś?

- Lubię oglądać jak gracie. – odpowiedziała dalej się rumieniąc.

- To mogłaś mi powiedzieć. Albo Yaku, czy Kenmie. Chodź ze mną. – złapał ją za nadgarstek i zaprowadził pod tylne drzwi do hali. Weszli po schodach na górę i znaleźli się na trybunach. – Nie wiedziałem, że interesujesz się siatkówką. Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- To długa historia. A ty chyba powinieneś już wracać do ćwiczeń, prawda?

- Rzeczywiście. Wiesz co? Nie idź od razu do domu. Zaczekaj na mnie po treningu, dobrze?

- Ale po co?

- Zobaczysz. – posłał jej uśmieszek i zbiegł po schodach na dół. Po przerwie trening szedł znacznie lepiej.


***
Okej. Ten rozdział miał się skończyć fabularnie nieco dalej, ale Kuroo z Bokuto wpadli na chatę do Asami i wszystko popsuli.
Nie mam ostatnio czasu ani (co gorsze) weny na rysowanie więc znów nie ma obrazka. Kiedyś to nadrobię.
Przepraszam za to i dziękuję za uwagę. Nie mam nic więcej do powiedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro