Rozdział 12 - Obiadek u teściów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Satsuki patrzyła w lustro z uznaniem i zadowoleniem widząc, jak jej włosy układają się w równe sprężynki. Wpięła pomiędzy kosmyki mały, sztuczny kwiatek, zabrała z półki torebeczkę na długim łańcuszku, założyła baleriny i wyszła z domu.

- Miłej randki. – mama zażyczyła jej wychylając się z okna na parterze.

Była dziesiąta przed południem, miała więc godzinę by dotrzeć na umówione miejsce.

Kuroo przybył na miejsce piętnaście minut wcześniej. W rękach miętolił nerwowo goździka, którego sprzedała mu starsza pani na ulicy. Nie wiedział skąd, ale ta staruszka doskonale wiedziała, że idzie się spotkać z piękną dziewczyną. Może zdradziły to jego ubiór, dziarski krok, radosny uśmiech i lekkie rumieńce na twarzy, które pojawiały się za każdym razem gdy wyobraził sobie, jak wita się z Satsuki. W parku było już sporo ludzi – pary zakochanych, rodzice z ich rozkosznymi pociechami i dziadkowie, którzy przyszli tu na partyjkę shõgi. Spojrzał na pewną wyjątkową parę. Był to siedemdziesięcioletni mężczyzna wraz ze swoją żoną, która w jednej ręce trzymała dużego słonecznika, a drugą ściskała pomarszczoną dłoń męża. Kuroo przyglądał się temu miłemu obrazkowi wyobrażając siebie za kilkadziesiąt lat, spędzającym tak czas razem z Satsuki. Właśnie w ten sposób chciałby się zestarzeć – z osobą, którą kocha, u swego boku.

- To niesamowite, że wciąż się tak kochają. – obok niego rozbrzmiał głos Satsuki. – Też chcę tak wyglądać jak będę stara. A tak w ogóle to Dzień doberek, Kuroo-kun. – dodała uśmiechając się do niego serdecznie. – Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie zbyt długo.

- Hej Satsuki. Nie, przyszedłem przed chwilą. Ty też jesteś przed czasem. Zostały ci dwie minuty, wiesz? – uśmiechnął się figlarnie. – Aż tak bardzo nie mogłaś się doczekać tej randki? – zarzucił żartem w swoim stylu.

- Tak się składa, że tak. Byłam tak podekscytowana, że z trudem zasnęłam. – Satsuki zgięła go swoją szczerością.

- Gulp! – przełknął głośno ślinę. – No ja też nie mogłem zasnąć. Ślicznie wyglądasz w tych loczkach, Satsuki-chan. Jak porcelanowa laleczka. – wsunął palce między jej kosmyki i przeczesał je lekko.

- Dziękuję! Tobie też do twarzy w tej marynarce.

- To dla ciebie. – wręczył jej kwiatka, o którym prawie by zapomniał. Satsuki podziękowała cicho i zarumieniła się. Uwielbiała goździki. Były takie niepozorne, a pachniały tak ładnie.

- Um... nie podoba ci się? – Kuroo zupełnie inaczej odebrał jej reakcję zupełnie na odwrót.

- Nie! Jest bardzo ładny! Naprawdę lubię goździki. – upewniła go, na co ten się łagodnie uśmiechnął. – To... to dokąd idziemy?

- Najpierw zostańmy tutaj. – Tetsurou wyciągnął do niej rękę. – I przejdźmy się.

Satsuki dmuchnęła w swoją grzywkę, co wyglądało zabawnie i chwyciła jego dłoń.

- A masz jakieś plany na jutro? – natychmiast zapytał Kuroo.

- Hmm... nie pamiętam. Muszę się chwilę zastanowić... – przytknęła palce do brody w zastanowieniu. Goździk połaskotał ją w twarz. – Nie, nie mam niczego w planach. A dlaczego pytasz?

- Jak to? Nie wiesz? Tak za tobą szaleję, że muszę widywać cię codziennie. – powiedział otwarcie, a Satsuki natychmiast spaliła buraka. Nawet jej dłoń zrobiła się gorąca. – A tak na serio, wpadniesz do mnie jutro na obiad?

- Do-do ciebie? – zdziwiła się Satsuki i speszyła. Ona i Kuroo u niego w domu... wszystko może się zdarzyć. A ona nie była jeszcze gotowa na to wszystko.

- No, wczoraj przy kolacji powiedziałem rodzicom, że z tobą chodzę, a oni stwierdzili, że fajnie by było jakbyś zjadła jutro z nami. Co ty na to?

- Ach... – zawstydziła się Satsuki tym, że tak fantazjowała. – Z miłą chęcią przyjdę. Na którą?

- Na czternastą. To świetnie. A co tam słychać u twojego brata?

- U Ushio wszystko dobrze. Niedługo bierze ślub. Będę druhną!

- Ooo! Ciekawie. Jakiego koloru będziesz miała sukienkę?

- Błękitną. O właśnie! Jeszcze się nie pochwaliłam mojemu bratu, że z tobą chodzę. Zapytam go, czy będą mieli jeszcze jedno miejsce. Musisz koniecznie iść ze mną!

- Oczywiście! – powiedział dumnie jednocześnie uśmiechając się frywolnie i podniósł jej rękę w górę. – Nie pozwolę nikomu innemu porwać cię do tańca. – zakręcił nią i przyciągnął do siebie. Satsuki nadal nie wiedziała jak reagować na takie gesty. Musiała się jeszcze nauczyć. Nie miała dość śmiałości, żeby przyznać mu rację ani przytulić się do niego. Ale nie mogła tak po prostu uwolnić się z uścisku, bo podobało jej się jego zachowanie i ekscytowało ją to, że Kuroo byłby o nią zazdrosny. Spuściła jedynie zawstydzona wzrok i zacisnęła dłoń na jego rękawie.

Szli dalej, rozmawiając na różne tematy – jedzenia, podróży, ulubionych pór roku. Satsuki nie znosiła zimy, bo była strasznym zmarzluchem, a Kuroo nie przepadał za wiosną, z powodu wszechobecnych turystów, którzy zaśmiecali parki i zupełnie nie szanowali norm obowiązujących w japońskim społeczeństwie. Potem zaczęli rozmawiać też o religii. Okazało się, że Kuroo był buddystą i uważał, że w jednym z dawniejszych wcieleń był kotem, a Satsuki ateistką, która nie odrzucała jednak całkowicie możliwości istnienia świata duchowego.

Rozmawiając tak i trzymając się za ręce, doszli do mini parku rozrywki. Były tam dwie karuzele, punkt w którym malowali twarze, całuśna budka i nie za duży diabelski młyn.

- Satsuki-chan, byłaś kiedyś na młynie? – zapytał z ciekawością Kuroo.

- Jak miałam siedem lat, to poszłam z bratem.

- To minął szmat czasu! Chodź, idziemy się przejechać. – nie puszczając jej ręki, porwał ją za sobą.

Wsiedli do pierwszego wagoniku, usiedli na przeciwko siebie i pojechali powoli na samą górę. Po środku budki było koło, którym można było kręcić wagonikiem dookoła.

- Zakręcimy się? – zapytał Kuroo z entuzjazmem i chwycił za kółko.

- Lepiej nie. To się może źle skończyć.

- Och, no weź, Satsuki. Tylko trochę. – nalegał brunet.

- No dobrze. Ale jak powiem „stop”, to przestaniesz, ok? – niechętnie się zgodziła. I zaczęli wirować. Na początku powolutku, dzięki czemu mogli oglądać roztaczające się na około nich widoki. Potem przyspieszyli dla czystej zabawy. Ogólnie, to Satsuki uwielbiała karuzele, ale wolała nie korzystać z nich w czasie randek, w obawie przed zwymiotowaniem.

- A więc podoba ci się? – zapytał nieco zdziwiony Kuroo, gdy Satsuki zaczęła wesoło wołać i śmiać się. Ich wagonik co raz bardziej zbliżał się do szczytu.

- Dobra, już dość! – zawołała przez śmiech. – Kuroo-kun, przestań.

- Słucham? Nie dosłyszałem. – zaczął się droczyć, a Satsuki momentalnie spoważniała. Właśnie takiej sytuacji się obawiała.

- Kuroo-kun, proszę, przestań już.

- Nie znam żadnego Kuroo. – uśmiechnął się przebiegle.

- Co? No to jak się nazywasz?

- A jak mam na imię? – uśmiechnął się jeszcze bardziej, zadowolony, że uda mu się ją sprowokować.

- Te-tetsurou... – bąknęła nieśmiało, zacisnęła piąstki na rąbku sukienki i spaliła buraka.

- Bingo. Więc, co tam mówiłaś? Co miałem zrobić? – dalej prowokował ją do zwrócenia się do niego po imieniu.

- Zatrzymaj się Tetsurou! – powiedziała w panice. Nie miała innego wyboru. Jeszcze jeden obrót i zebrałoby się jej na wymioty. Chłopak natychmiast zatrzymał wózek, a Satsuki pod wpływem siły bezwładności poleciała w jego kierunku.

- Jak sobie życzysz Satsuki. – powiedział Tetsurou i dla żartu wziął jeszcze jej dłoń i pocałował jak damę. Satsuki ponownie poczerwieniała, a wagonik zatrzymał się na samej górze. – Popatrz jak ładnie. – zwrócił jej uwagę na roztaczający się parkowy krajobraz.

- To prawda. Mogłabym patrzeć na ten widok w nieskończoność. – uśmiechnęła się spokojnie.

- Ale to by oznaczało, że młyn się zaciął, a my byśmy tu utknęli. I spóźniłabyś się do kina.

- Ale byłabym z tobą.

- Nie wiem, czy wytrzymałabyś ze mną tak długo. – zażartował Kuroo.

- Myślę, że chyba bym to jakoś przeżyła. – zachichotała Satsuki i wtuliła się bardziej w jego tułów.

- Satsuki. – szepnął i schował twarz w zagłębiu jej szyi, na co znów lekko się spięła. Jej włosy pachniały słodko truskawkami. – Pocałuj mnie.

Spojrzała na niego niepewnie. Chociaż miała już za sobą kilkanaście pocałunków i uwielbiała je, nie była przyzwyczajona do dawania ich. W zasadzie nigdy nie zaczęła pocałunku, bo zawsze robił to chłopak i nie wiedziała jak się do tego zabrać. Widziała przecież tak wiele filmów romantycznych i przeczytała mnóstwo książek, ale nie mogła sobie przypomnieć w tej chwili żadnej sceny, która ułatwiłaby jej zadanie. A pocałowanie go tak po prostu i zwyczajnie wydawało jej się poniżej jej możliwości.

Położyła dłoń na jego policzku, a koniuszki palców zanurzyła w gęstych, czarnych włosach. Z wyglądu sprawiały wrażenie twardych i szorstkich jakby leżała na nich tona pianki stylizującej i druga tona lakieru. (Jak u Hide z XJapan) Ale w rzeczywistości były niesamowicie miękkie i aksamitne. One po prostu próbowały się kręcić, ale z powodu swojej grubości i długości udawało im się jedynie sterczeć na różne strony.

- Zamknij oczy. – powiedziała i odsunęła się od niego. Tetsurou był niesamowicie zaintrygowany co planuje Satsuki, ale posłusznie wykonał prośbę. Wagonik znowu ruszył, a Satsuki okrążyła go całego dookoła i usiadła za plecami chłopaka. Wyciągnęła swoją szyję do góry, aby móc sięgnąć  (przeklinając w myślach za duży wzrost chłopaka) i musnęła ustami jego kark.

Kuroo doskonale wiedział czym było to, co poczuł i przeszedł go przyjemny, rozgrzewający prąd wzdłuż całego ciała. Rozbawiło go jednak to, co zrobiła.  Odwrócił się w stronę Satsuki, chwycił ją w talii i przewrócił oczami.

- Chodź tutaj. – pociągnął ją do siebie i usadził na swoich kolanach. – Nauczę cię, jak to się robi. – Włożył ręce w jej włosy, lekko je przy tym targając i pocałował ją namiętnie.

Po niedługiej chwili przerwało mu pukanie. Natychmiast odskoczyli od siebie zawstydzeni.

- Bardzo was przepraszam, nie chciałbym wam przeszkadzać, ale przejazd się skończył i jeśli chcecie kontynuować, to musicie zapłacić. – przy otwartych drzwiczkach stał kierownik młyna.

- Która godzina? – zapytał Kuroo.

- Druga. – Satsuki sprawdziła na telefonie. – Za godzinę muszę być w kinie.

- W takim razie dziękujemy. Przyjdziemy innym razem. – powiedział Kuroo i wysiadł, a potem podał rękę brunetce, aby jej pomóc. Następnie udali się na stację metra i wsiedli do najbliższego pociągu.

- Satsuki-chan, myślałaś już co będziesz robić po szkole? – zapytał z zaciekawieniem Kuroo.

- Tak, ale na nic nie mogę się zdecydować.

- A jakie masz pomysły?

- Myślałam, żeby zostać przedszkolanką, bo bardzo lubię dzieci. Ale chciałabym też podjąć kurs zawodowy na stylistkę z krawiectwem.

- Kurs zawodowy? – zadziwił się Tetsurou – Nie chcesz iść na uniwersytet? Przecież świetnie się uczysz.

- Ale mam już dość tego wyścigu szczurów. Wiecznie tylko trzeba zakuwać całą masę niepotrzebnych informacji i zdawać te testy. Zbrzydło mi to. Chcę się w końcu uczyć czegoś bez stresu. A ty? Wiesz już co chcesz robić?

- Ehh... U mnie to też trochę ciężka sprawa. Mój tata jest policjantem i widzi mnie w tej samej roli.

- Ale super! – zachwyciła się Satsuki. – Musisz być dumny ze swojego taty. Pełni taką odpowiedzialną funkcję. Nie chcesz pójść w jego ślady?

- Pewnie pociągałbym cię w takim mundurze, co? – Kuroo poruszył dwukrotnie brwiami.

- N-nie wiem o czym mówisz! – zaprzeczyła Satsuki pąsowiejąc jednocześnie, gdyż zdążyła to sobie wyobrazić. I prawdą było, że ją to podniecało.

- W każdym razie, jakoś nie bardzo mi się to widzi. To może się wydawać ekscytującą pracą, ale ma sporo minusów. Jest niebezpieczne. Tata nie jeden raz dostał wezwanie w środku nocy. Zawsze uspokajał mamę, że wszystko będzie dobrze i nic mu nie będzie, ale ona i tak potrafiła płakać przez cały czas, gdy go nie było. Nie chcę, żeby moja rodzina się tak o mnie martwiła.

- To co w takim razie chcesz robić?

- Chciałbym pójść na AWF. Moim marzeniem jest grać w siatkówkę. Po studiach będę miał większe szanse, żeby dostać się do reprezentacji. A gdyby mnie nie przyjęli, to mógłbym zostać trenerem w szkole.

- Na pewno się dostaniesz. Jesteś świetnym siatkarzem. Odjazdowym! – Satsuki uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Gdybyśmy wygrali śmietnikową wojnę z Karasuno, to wtedy na pewno by mnie przyjęli i nie musiałbym zdawać na Akademię.

- Na pewno wygracie! Teraz macie mnie, jako menadżerkę więc zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyście zwyciężyli.

- No ja myślę. – odparł Kuroo i przygarnął do siebie swoją dziewczynę.

Po chwili z głośników wydobył się komunikat informujący, że dotarli na ich stację. Tetsurou odprowadził Satsuki do kina, pożegnał się z nią, całując w policzek i poszedł do toalety. Ściskało go w żołądku na samą myśl, że Satsuki będzie teraz spędzać czas z innym chłopakiem. W dodatku miał wobec niego irracjonalne podejrzenia, których w żaden sposób nie mógł odgonić. Gdy siedział na muszli, wpadł jednak na iście diaboliczny pomysł.

Wyszedł z toalety i kupił bilet na ten sam seans. Wybrał miejsce w ostatnim rzędzie, bo nikt tam nie siedział i dzięki temu, Satsuki wraz z tym chłopakiem by go nie zauważyli. Okazało się, że para siedziała dwa rzędy przed nim.

„Idealnie” pomyślał Kuroo stwierdziwszy, że ma na nich doskonały widok.

Film rozpoczął się radosną piosenką, która nawet wpadła kruczowłosemu w ucho, co było dość niespotykane zważywszy, że nie przepadał za musicalami. Nie spuszczał jednak wzroku z okularnika. Zachowywał się jednak całkiem przyzwoicie, a Kuroo męczył się kolejnymi piosenkami.

„No błagam! I skąd oni wszyscy nagle znają ten tekst?” narzekał w myślach. „Oni się nawet dobrze nie znają, a tańczą jak zawodowi tancerze.”

Palce kobiety kierowały się ostrożnie ku dłoni ukochanego, gdy siedzieli razem w kinie. Jego czyniły to samo, aż w końcu złączyły się i zaplotły. Kuroo skierował swoją uwagę z ekranu na dwójkę siedzącą przed nim i aż nim wstrząsnęło, gdy zobaczył, że okularnik przymierza się do tego samego. Satsuki zabrała jednak swoją dłoń i przytuliła się do drugiego końca fotela. Jednak Tachibana nie miał zamiaru tak szybko się poddać. Przy kolejnej miłosnej scenie – tym razem był to pocałunek – wyciągnął rękę, aby móc objąć Satsuki w ramionach. Satsuki była tym tak zaskoczona, że wszystkie jej mięśnie zesztywniały i nie wiedziała co zrobić.

Za to Kuroo doskonale wiedział co chciał zrobić mianowicie, wyrwać kolesiowi wszystkie włosy z głowy i rozbić mu okulary o beton.

Po chwili intensywnego myślenia Satsuki w końcu postanowiła coś z tym zrobić i zsunęła się trochę z fotela tak, że Tachibana nie mógł już jej sięgnąć. Okularnik zrozumiał ten gest i do końca filmu już się jej nie naprzykrzał. Zastanawiał się tylko co za oszust napisał tę mangę, z której zaczerpnął pomysły.

Po kinie Tachibana zabrał Satsuki jeszcze do kawiarni. Jednak w przeciwieństwie do Kuroo zapłacił jedynie za siebie. Nie widział powodu, żeby wydawać na dziewczynę tyle pieniędzy, skoro było to ich pierwsze wyjście i już postawił jej kino. I nie żeby Satsuki jakoś szczególnie nad tym ubolewała, ale uważała, że miłe by to jednak było, gdyby chociaż zaproponował, że zapłaci też za nią.

Kuroo wszedł do baru na przeciwko kawiarni i usiadł w głębi. Ponieważ kawiarnia miała przeszklony cały front miał świetny widok na parę, która zajęła stolik przy oknie, a sam pozostawał niezauważony. Zaciskał pięści i wyklinał Tachibanę od debili, gdy widział jak Satsuki wyjmuje pieniądze ze swojego portfela.

- Fujibashi-senpai, podobał ci się film? – zapytał Tachibana gdy czekali na swoje zamówienia.

- Tak! I to bardzo! Wszystkie te piosenki były takie wspaniałe; wciąż lecą mi w głowie. A zakończenie było takie wzruszające.

- Cieszę się, że ci się podobało. Mi też! Fujibashi-senpai, z tego co słyszałem, to nie należysz do żadnego klubu, prawda?

- Teraz już nieprawda. Zostałam menadżerką siatkarskiego. A ty w jakim jesteś?

- W muzycznym. Gram na pianinie. Nie sądziłem, że jesteś wielbicielką sportu. Myślałem raczej, że ciągnie cię w stronę sztuki.

- Wiesz, w pewnym sensie to prawda. Dla mnie sport jest sztuką. Może nie każda dyscyplina jest taka elegancka jak malarstwo czy muzyka, ale jest to tworzenie czegoś wyjątkowego i dawanie wyrazu swoim emocjom. A mi to najlepiej wychodzi właśnie poprzez sport.

- Ciekawe podejście. Fujibashi-senpai, a... – zawahał się. – A co powiesz na to, żeby... żeby częściej się spotykać? – zawstydził się i zaczął stukać nerwowo palcami o brzeg stołu. – To jeszcze nie ma nic wspólnego z chodzeniem i byciem parą. Ja po prostu... Podobasz mi się i chciałbym cię bliżej poznać. – Tachibana zrobił się już cały czerwony i był chyba bliski omdlenia.

Satsuki była natomiast niesamowicie zaskoczona, bo nie spodziewała się tak szybkiego obrotu spraw. „Czyżby jeszcze nie wiedział, że już chodzę z Kuroo? A może wie i chce mnie odbić? ” zastanawiała się. Z drugiej strony sposób w jaki ją o to zapytał bardzo ją ujął. Trochę nawet żałowała, że Kuroo nie jest typem chłopaka, który tak by postąpił. On po prostu brał co chciał bez pytania kogokolwiek o zgodę.

- Wybacz Tachibana-kun, ale to nie możliwe. – odpowiedziała po chwili milczenia, a chłopak spojrzał na nią zza okularów. – Mam już chłopaka.

- Ach tak? – odparł zawiedziony i rozgoryczony. – Niech zgadnę, to pewnie pan „Jestem najpopularniejszym gościem w szkole i dobrze mi z tym.”

- Co proszę? – skrzywiła się Satsuki. Ton głosu Tachibany zmienił się diametralnie i wcale jej się to nie podobało.

- Chodzi mi o Kuroo Tetsurou.

- Tak, to z nim chodzę. Nie rozumiem tylko czemu tak się o nim wypowiadasz. – odpowiedziała spokojnie jednak jej nerwy co raz bardziej puszczały, więc zacisnęła dłoń na podłokietniku.

- Ha! – zaśmiał się szyderczo Tachibana, a jego soczewki w okularach niebezpieczne zabłysły.  – A ja myślałem, że jesteś z tych inteligentniejszych. Tymczasem dałaś się zbajerować temu playboyo... – nie skończył, bo mrożona herbata Satsuki wylądowała na jego głowie i ubraniach.

- Możesz mieć mi za złe, że dałam ci kosza. – odezwała się Satsuki odłożywszy szklankę na stół. – I możesz uważać mnie za największą idiotkę na świecie; nie dbam o to. Ale nikomu nie pozwolę obrażać moich przyjaciół, a zwłaszcza mojego chłopaka. – dodała śmiało i ruszyła szybkim krokiem ku wyjściu.

- Jeszcze się przekonasz, że mówiłem prawdę. – odpowiedział okularnik, choć Satsuki już tam nie było.

Tymczasem Kuroo stał przy ladzie w barze i płacił za stłuczoną szklankę, którą upuścił zobaczywszy akcję w kawiarni i przepraszał właściciela oraz kelnerkę. Zaczął się zastanawiać co ma powiedzieć gdy do niej zadzwoni i kiedy miałby to zrobić. Nie mógł się zdradzić z tym, że wszystko widział, ale wiedział też, że Satsuki na pewno jest zdenerwowana i będzie potrzebowała się wyżalić.

Satsuki szła szybkim krokiem, stawiając twardo pięty, ze wzrokiem wbitym w ziemię i zaciśniętymi pięściami. Najbardziej miała teraz ochotę solidnie uderzyć piłkę i to tak, żeby poczuć jak przedmiot odkształca się pod jej dłonią.

„Co za drań i nie wychowany dupek! Jak on śmie tak obrażać kogoś kogo w ogóle nie zna i na dodatek starszego od siebie!” rozprawiała w myślach.

- Fujibashi-san? – zatrzymał ją znajomy, przyjazny, ale zarazem zdziwiony głos chłopaka.

- Akaashi-kun? – odwróciła się w jego stronę i przywitała. – Niespodziewane spotkanie! – wypaliła nie wiedząc do końca co powiedzieć. Nie w głowie jej teraz było pogłębienie znajomości z rozgrywającym przeciwnej drużyny.

- Mógłbym powiedzieć to samo. Nie miałaś być razem z Kuroo-sanem? Coś się stało? Wydajesz się mocno zirytowana.

- Ach... byłam z Kuroo, ale potem musieliśmy się rozejść w inne strony. A pewna osoba właśnie przed chwilą powiedziała coś bardzo niestosownego i jestem tak wściekła, że... – zabrakło jej słowa i zaczęła się zastanawiać. – ...tak wściekła, że hej! – dla podkreślenia swoich emocji wyrzuciła ręce w górę.

- Nie denerwuj się tak. Kuroo-san chyba nie byłby zadowolony, widząc cię taką.

- On sam by się zdenerwował jeszcze bardziej, bo to jego dotyczyło! – upierała się Satsuki. Od tego wojowniczego zapału aż jej nos poczerwieniał.

- Niewiele z tego rozumiem. Jakbyś mogła objaśnić to szerzej... Może mógłbym jakoś pomóc?

- Bo taki jeden zazdrosny chłopak powiedział, że Kuroo jest playboyem i że tylko chce się mną zabawić. – Satsuki trochę sparafrazowała wypowiedź Tachibany, ale właśnie tak można było odebrać to, co powiedział. Akaashi cicho parsknął śmiechem, co mocno zdezorientowało Satsuki. Szybko się jednak opanował i wyjaśnił Satsuki swoją reakcję.

- Nie zaprzeczę, że gdyby Kuroo-san był aktorem, to ta rola pasowałaby mu idealnie. Ale ty chyba nie wzięłaś do siebie tego, co powiedział ten chłopak?

Satsuki ze wstydem pokiwała twierdząco głową, wprawiając Akaashiego w jeszcze większe rozbawienie. Udało mu się jednak tego nie okazać.

- Czy ty słyszałaś co przed chwilą powiedziałaś? Skoro był zazdrosny, to chyba oczywiste, że chciał zdyskredytować Kuroo w twoich oczach.

- W sumie racja. Dzięki Akaashi-kun. A nie dowiedziałam się, co ty tu robisz.

- Właśnie miałem się z kimś spotkać. – odpowiedział beznamiętnie.

- W takim razie, przepraszam i dłużej cię już nie zatrzymuję. Na razie i do zobaczenia! – pomachała mu odchodząc.

W drodze do domu zaczął dzwonić jej telefon. Spojrzała na numer. To był jej były.

„Hmm... czy powinnam mu o tym powiedzieć? W końcu nic się nie stanie jak się teraz nie dowie. Najpóźniej wszystko się wyda jak spotkamy się na zawodach.”

- Hej Satsuki-chan! – przywitał ją pogodny głos. Zawsze gdy słyszała go w słuchawce czuła przyjemne łaskotanie w brzuchu. Ale tym razem nastąpił tylko drażniący ścisk w przełyku. – Co tam u ciebie? Dawno się nie odzywałaś.

- Hej. To prawda. Ten czas tak szybko leci...

- Jak tam twoje treningi w pojedynkę? Nadal masz tyle determinacji?

- Już nie ćwiczę sama. Zostałam menadżerką w drużynie chłopaków i teraz trenuję razem z nimi. – odpowiedziała radośnie i z dumą.

- Razem z chłopakami?! – zdziwił się chłopak. – Satsuki czym ty mnie jeszcze zaskoczysz?

- Jest jeszcze jedna rzecz...

- Naprawdę? Ale zaczekaj, bo ja też mam małą niespodziankę. Niedługo się spotkamy. Muszę sprawdzić, czy żaden drań nie ukradł mi twojego serca. – zaśmiał się lekko.

- Co? Ale jak? Przyjeżdżasz do Tokio? Kiedy? – Satsuki zasypała go pytaniami lekko wystraszona.

- Reszta pozostanie tajemnicą. Dowiesz się wkrótce i może nawet nie ode mnie. Teraz twoja kolej. Co tam jeszcze masz za nowiny?

- Że ktoś właśnie skradł moje serce. Mam chłopaka. – zakomunikowała i poczuła jak boli ją serce. Co z tego, że już ze sobą zerwali? Miała wrażenie, że i tak wbija mu nóż w plecy po raz drugi.

- Aa... – westchnął chłopak całkowicie zbity z tropu. – Ach tak? To dobrze, że kogoś tam sobie znalazłaś. – powiedział głosem pełnym żalu. – Dopóki jesteś z nim szczęśliwa to dobrze. A znam go może? To jakiś siatkarz?

- Tak. Na początku się co do niego bardzo pomyliłam, więc nie zdziw się jak dowiesz się kto to.

- Nie powiesz mi teraz?

- Dowiesz się gdy się spotkamy. Jakkolwiek do tego dojdzie. Muszę już kończyć. Mam kogoś na drugiej linii. Pa pa. – rozłączyła się i włączyła drugą rozmowę. Osobą, która teraz się do niej dobijała był Kuroo.

- Tak Kuroo-kun? – odebrała telefon.

- A co ty tak formalnie? Satsuki, czy ja muszę tobie drukowanymi wyjaśniać?

- Przepraszam, ale ja nie potrafię tak z dnia na dzień zacząć mówić ci po imieniu.

- Ale do Kenmy i Yamamoto mówisz po imieniu. Czuję się mocno zraniony, zwłaszcza, że zdrabniasz imię tego drugiego.

- Ale oni są młodsi ode mnie. A poza tym... oni nie wzbudzają tak bardzo mojego respektu...

- Oya, oya? Możesz to powtórzyć?

- Po prostu mam do ciebie za duży szacunek, żeby mówić ci po imieniu.

- Jakie to urocze. Aż bym cię wyściskał. Szkoda, że teraz nie mogę. Ale jutro mów mi już po imieniu, błagam. To będzie dość niezręczne, jak będziesz zwracała się do trzech osób na raz po nazwisku.

- No tak, masz rację. Postaram się, obiecuję.

- Dasz radę. W końcu moje imię nie jest takie skomplikowane. Poza tym możesz je jeszcze skrócić. A jak ci minął czas z tym chłopakiem?

- Nawet mi nie przypominaj. – westchnęła zmęczona.

- Aż tak źle?

- To wstrętny dupek i idiota! – wykrzyknęła do słuchawki zbulwersowana.

- Wow, wow! Satsuki-chan, skąd w tobie tyle agresji? Nie poznaję cię. Jeszcze chwila i zaczniesz przeklinać. – zaśmiał się Kuroo.

- Ja nigdy nie przeklinam. Na głos. – to drugie dodała po małej pauzie.

- To co on takiego zrobił, że tak sobie nagrabił?

- Nie mogę ci powiedzieć.

- Dlaczego? – zdziwił się Tetsurou.

- Bo nie wiem czy będziesz się śmiał, czy chciał go zabić.

- No wiesz? Posądzać mnie o takie czyny? – Kuroo udał obrażonego. – Ja bym muchy nie skrzywdził.

- Ujmując to delikatnie, to zniesławił cię.

- I o to się tak zdenerwowałaś? – Kuroo znów był zaskoczony. Żeby to pierwszy raz ktoś go obraził. Chyba przynajmniej raz w tygodniu Yaku wypomina mu, że woli ryby od mięsa i przezywa od starego piernika. Z kolei Bokuto za każdym razem gdy przegrywa drze się, że Kuroo jest durnym kogutem. Gdyby brał te wszystkie uwagi do siebie, nie miałby przynajmniej połowy przyjaciół.

- Ale on powiedział coś okropnego i nie mogłam tego po prostu znieść! Bo to też mnie obraża jako twoją dziewczynę! A poza tym nie pozwolę nikomu źle o tobie mówić, dopóki nie są to żarty.

- Satsuki-chan, nie musisz się mną tak przejmować. – odparł Tetsurou ujęty jej reakcją. A najbardziej rozczuliło go gdy powiedziała o sobie, jako jego dziewczynie. Ciągle miał wrażenie, że ona nie czuje się nią do końca i wciąż wstydzi się tego związku, a tu taka miła niespodzianka. – Jakoś nie rusza mnie cudza obelga. Choć to i tak urocze z twojej strony. A co zrobiłaś jak to powiedział? – zapytał, żeby sprawdzić czy to właśnie w tym momencie wyszła z kawiarni.

- Coś głupiego. Nie powiem ci. – odpowiedziała wymijająco, a Kuroo czuł, że w tym momencie się uśmiechnęła. To było słychać w jej głosie. A jego przypuszczenia się potwierdziły. – A, Kuroo... to znaczy, bo miałam ci mówić po imieniu, a z przyzwyczajenia...

- Nie przejmuj się. O co chodzi?

- Nie dałeś mi swojego adresu. A muszę jakoś jutro trafić na obiad.

- Ach, racja! Wybacz mi. Podeślę ci zaraz SMS-em.

- Świetnie. To do zobaczenia jutro.

- Do zobaczenia. Kocham cię, Satsuki.

- Ja ciebie też. – odpowiedziała nieco drżącym głosem. – Pa!

Powiedziała to! Nie mogła uwierzyć, że to powiedziała. Włożyła telefon do torebki i zakryła twarz dłońmi zawstydzona. To było takie przejmujące. Ale wiedziała, że Kuroo zrobiłoby się przykro, gdyby powiedziała tylko „Wiem.” A nie mówienie niczego było jeszcze gorszym rozwiązaniem. Ale odpowiedzialność, jaka kryła się za tymi słowami, przytłaczała ją. Inną sprawą było też to, że wszystko wyolbrzymiła w swojej główce.

Satsuki westchnęła ciężko, gdy grzywka znów wpadła jej w oko. Nadszedł czas, żeby iść w końcu do fryzjera. Ale nie dziś. Wyprasowała sobie białą, jedwabną bluzkę z długim rękawem i kokardą przy szyi, a potem, razem z nią, założyła łososiową, zwiewną spódniczkę za kolano. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i dmuchnęła w przydługą grzywkę. Wygrzebała jeszcze z górnej półki w szafie kremowe sandałki na niziutkiej szpileczce. Wzięła z komody zapakowane czekoladki na prezent i wyszła z domu pożegnawszy się z rodzicami. Po drodze wpadła jeszcze do kwiaciarni i kupiła bukiecik składający się z gerber i frezji.

Zdenerwowała się i założyła nerwowo kilkakrotnie kosmyki za ucho nim nacisnęła guzik domofonu.

- Proszę, proszę! – zaprosił ją radosny głos kobiety, co od razu dodało jej pewności.

- Maaamooo! Ja chciałem odebrać. – jęknął Tetsurou z żalem.

- Och, dajże spokój. Jojczysz jak mały chłopiec. Skończyłeś już nakładać do stołu? – zapytała nieco podenerwowana.

- Niee... nie mogę nigdzie znaleźć serwetek.

- Skończyły się? Nie możliwe! – zaczęła panikować. – Muszą tu być. – otworzyła szafkę. – Weź mnie Tetsurou nie denerwuj. – wręczyła chłopakowi całą paczkę. – O święty Buddo! Zaraz ciasto spalę! – krzyknęła i pobiegła do kuchni. Kuroo pokręcił głową z politowaniem i uśmiechnął się łagodnie za kobietą.

Ojciec stał w przedpokoju i przeglądał się w lustrze. Dopiero teraz Kuroo zauważył jak wygląda.

- Tato, na obiad przychodzi tylko moja dziewczyna, a nie inspektor generalny policji. Zdejmij szybko ten krawat i marynarkę.

- No jak? Będzie u nas pierwszy raz. Trzeba się jakoś pokazać. – odpowiedział mężczyzna skonfundowany.

- Ale ją onieśmielisz. Ona jest bardzo wrażliwa i zaraz zacznie się martwić, że jest za mało elegancka i się speszy.

- No skoro tak mówisz... – jego ojciec posłusznie pozdejmował niepotrzebne ubrania. I wtedy rozbrzmiał dzwonek. Tetsurou szybko podleciał do drzwi i przywitał Satsuki.

- Dzień dobry, Kuroo-kun! To znaczy Tetsurou. Dzień dobry państwu! Dziękuję bardzo za zaproszenie!

- Witaj Satsuki-chan! – przywitała ją pani domu. – Miło cię poznać. Proszę, wejdź, rozgość się. – wskazała na salon. – Zaraz podam obiad.

W salonie przywitała się z panem Kuroo i zajęła miejsce przy stole tuż obok Tetsurou. Naprzeciwko nich usiedli jego rodzice. Podczas obiadu ojciec dokładnie ją „przesłuchał”. Ale Satsuki to nie speszyło, a raczej rozbawiło, że nawet w domu zachowywał się jak w pracy.

- Kuroo-san, ja pozbieram naczynia. – zaoferowała Satsuki po skończonym obiedzie.

- Ależ siedź Satsuki-chan. Jesteś naszym gościem. – matka Tetsurou próbowała ją powstrzymać.

- To nic takiego. Chętnie pomogę. – nie czekając na pozwolenie zaczęła zbierać naczynia ze stołu w jedną gromadkę. Potem chwyciła je i zaniosła do kuchni. To niezadowoliło panią Kuroo.

- Mogłaś zostawić to Tetsu. Nie powinnaś dźwigać tych naczyń.

- Nie były wcale ciężkie. A przynajmniej lżejsze od ciężarów na siłowni. – uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic.

- Siłowni? – zapytała z lekka zdziwiona kobieta obawiając się, że Satsuki okaże się maniaczką sportu taką, jak Tetsurou.

- Tetsu wspominał, że jesteś w ich drużynie. Ćwiczysz razem z nimi?

- Tak. Uwielbiam siatkówkę. Tak samo jak Tetsurou. A on jest naprawdę niesamowity na boisku. Musi być pani z niego bardzo dumna.

- Tak, oczywiście. Cieszę się, że macie wspólne zainteresowania. – odpowiedziała z nieco sztucznym uśmiechem. Nie miała nic przeciwko siatkówce czy innej dyscyplinie sportu. Tylko się zamartwiała, - jak każda matka - że jego syn za bardzo się w to angażuje albo, że zrobi sobie krzywdę. A ktoś, kto tylko napędzał jego zapał do siatkówki, nie rozwiewał jej obaw. – Wkrótce zaczynają się mistrzostwa, prawda? Tetsu nie może przestać o nich mówić. Ciągle powtarza, że je wygra. Mam nadzieję, że wam się uda. On tak bardzo tego pragnie, że chyba by mu serce pękło, jakby przegrał. A ponieważ jestem jego mamą, to mi też.

Na deser zostało podane ciasto marchwiowe. Tetsurou specjalnie kazał przyrządzić je swojej mamie ba, a nawet jej przy tym pomagał tylko dlatego, że był ciekawy jak wygląda pałaszująca je bez opamiętania Satsuki. A nie dość, że trzęsły jej się uszy, to jeszcze wyglądała jak żarłoczny chomik, ku rozbawieniu Tetsurou. W czasie podwieczorku rozmowa toczyła się wokół zawodów jakie wykonują rodzice dziewczyny i chłopaka oraz jakie oni sami chcieliby mieć po szkole. Pan Kuroo był bardzo zaskoczony wizją Satsuki, ale w pełni ją popierał. Później rozmowa stała się luźniejsza i okazało się, że początkowo spięty pan domu był jeszcze większym komediantem od syna. Zażenowana zachowaniem męża, pani Kuroo zaczęła rozmawiać z Satsuki o najnowszych trendach w branży odzieżowej.

W pewnej chwili Tetsurou wstał od stołu, przeprosił i zabrał Satsuki do swojego pokoju. Dziewczyna rozglądała się z uwagą po pokoju, gdy kruczowłosy szukał czegoś w szufladzie.

- Co tak stoisz, Satsuki? – odezwał się nieprzerwanie szperając. – Usiądź sobie.

- Dobrze. Mogę tu? – wskazała na obrotowe krzesło przy biurku. W pokoju w zasadzie nie było żadnego innego miejsca, za wyjątkiem łóżka.

- Nie, no miałem na myśli łóżko. Będzie wygodniej, bo będziemy oglądać film. – odpowiedział Kuroo i wygrzebał w końcu pendriva z czeluści szuflady.

- A jaki? – spytała Satsuki i usadowiła się na miękkim materacu.

- Jaki wybierzesz. Mam tu różne filmy. Niektórych jeszcze nie zdążyłem obejrzeć. – powiedział rozkładając laptopa w nogach łóżka. Potem usiadł przy wezgłowiu i przytulił do siebie Satsuki tak, że znajdowała się między jego udami. Ta od razu spaliła buraka po pierwsze ze wstydu, po drugie, bo Kuroo działał jak kaloryfer – grzał. Ale było jej tak bardzo wygodnie i przyjemnie, więc po chwili rozluźniła swoje ciało i oparła plecy oraz głowę na jego torsie.

Nie mogli się zdecydować jaki film obejrzeć, bo niektóre jedno z nich już oglądało i twierdziło, że jest kiepskie innych w ogóle nie widzieli i bali się, że będą kiepskie, więc ostatecznie wybrali produkcję, którą oboje widzieli i im się podobała, mianowicie Krainę Lodu. Satsuki znała na pamięć wszystkie piosenki i śpiewała za każdym razem gdy leciały.

- ...już nie ma dawnej mnie! – śpiewała brunetka,  gdy zaczął dzwonić jej telefon. Ledwo zdążyła zobaczyć kto dzwonił, a Tetsurou zabrał jej urządzenie i położył na odległej półce.

- Hej! Oddaj mi mój telefon. – Satsuki zaczęła się wiercić.

- To tylko Haruka-san. Może poczekać. Teraz jesteś u mnie, więc nie ma niepotrzebnych rozmów przez telefon. Oglądamy dalej film.

I oglądali, a Tetsurou szlag jasny trafiał, gdy telefon dziewczyny burczał co dwie minuty. W końcu go całkowicie wyciszył.

Tymczasem w pokoju Nagisy.
Bordowowłosa po raz pięćdziesiąty nacisnęła zdenerwowana czerwoną słuchawkę. Zaczynała już panikować. Postanowiła więc zadzwonić do Asami.

- Asami-chan, wchodziłaś dziś może na fejsa? – zapytała przechodząc do sedna bez zbędnych formalności.

- Widziałam. Zastanawiam się właśnie czy nie zadzwonić do Satsuki. Biedna. Jeśli to widziała to musi strasznie płakać.

- Próbuję się do niej dodzwonić od jakichś dwudziestu minut, a ona nie odbiera! Jak przez tego debila coś sobie zrobiła, to przysięgam, że mu jutro oczy wydłubię.

- Nagisa, nie przesadzaj. Po pierwsze, Satsuki nie jest taka, żeby zaraz atakować się żyletkami, a po drugie każdy może robić co chce. Nie powinnaś się zbytnio wtrącać w ich problemy.

- Gwrah! Ja nie wytrzymam! Jak Satsuki zaraz nie odbierze telefonu, to wjadę temu ptasiemu móżdżkowi na chatę i łeb mu roztrzaskam.

- Nagisa-chan, proszę uspokój się. Policz do dziesięciu, dobrze? – mówiła Asami spokojnym, ale nieco błagalnym tonem. – Zadzwoń do Satsuki jeszcze raz, ale tak za pół godziny. Może na razie nie ma ochoty z nikim rozmawiać. A może jest czymś bardzo zajęta i wcale tego nie widziała. Ja też do niej za chwilę zadzwonię.

- Uwielbiam Olafa. – skwitowała Satsuki po obejrzanym filmie i sięgnęła po telefon. Oczy wyszły jej z orbit gdy zobaczyła ilość nieodebranych połączeń. Natychmiast oddzwoniła, rzucając Tetsurou groźne spojrzenie. A ten nadal ją do siebie tulił jak małego kotka. Schował twarz w jej włosy i dmuchał delikatnie w ucho.

- Satsuki-chan, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. A jutro w szkole cię pomszczę.

- Poczekaj Nagisa-chan. – przerwała jej Satsuki. – Nic nie zrozumiałam, bo mnie tu Kuroo rozprasza.

- Czekaj, ty jesteś razem z nim? – zapytała Nagisa zszokowana, ale Satsuki nie miała już telefonu przy uchu.

- Czy ty byś mógł mnie teraz nie łaskotać? – zapytała z wyrzutem Satsuki. – Chyba coś się stało. Nagisa jest bardzo zdenerwowana. – dodała i przyłożyła telefon do ucha. – Już jestem. Możesz powtórzyć co mówiłaś?

- Kuroo jest teraz z tobą? – zapytała Nagisa trochę spokojniej.

- Tak. Nagisa-chan, stało się coś złego?

- Czyli niczego nie widziałaś?

- No nie wiem. Chyba nie. Nagisa-chan, powiesz wreszcie o co chodzi?

- Jak już będziesz sama w domu, to obczaj facebooka i zadzwoń do mnie. – poleciła i rozłączyła się.

- O co chodziło? – zapytał Kuroo po skończonej rozmowie.

- Nie wiem. Kazała mi wejść i sprawdzić coś na facebooku jak wrócę do domu.

- Ciekawy jestem. Chodź, sprawdzimy teraz. – powiedział z entuzjazmem i zalogował się na swoim koncie. – O, ktoś oznaczył mnie na zdjęciu. – zobaczył powiadomienie i je kliknął. Nie spodziewał się tego zupełnie. Bo gdyby spodziewał, to pewnie nie próbowałby sprawdzić tego na laptopie przed oczami Satsuki. Poza tym, to zdjęcie nigdy nie powinno zetknąć się z facebookiem.

Satsuki gapiła się jak wryta. W pierwszej chwili chciała zacząć krzyczeć na Kuroo za to, że całował się z inną. Ale chwilę później zaczęła go usprawiedliwiać.

- Zatłukę ją. – mruknął Kuroo, zamknął przeglądarkę i wstał z łóżka,  by móc spojrzeć dziewczynie w oczy. – Satsuki-chan, to nie to co myślisz. – zaczął najbardziej idiotycznym zdaniem. Ale nic innego nie przyszło mu do głowy. – Wyjaśnię to.

Satsuki nie patrzyła na niego, a z jej oczu bił lodowaty chłód.

„Przecież to zdjęcie mogło być zrobione zanim go poznałam. Na przykład w zeszłym roku. Przecież mógł mieć kogoś wcześniej. Mógł...”

- Nie ma potrzeby Tetsurou. – uśmiechnęła się blado. – Mi to nie przeszkadza, że miałeś wcześniej dziewczynę.

Zamurowało go. W niezrozumiały dla niego sposób, problem jakby sam się rozwiązał. Pojawiało się tylko pytanie: czy trzymać Satsuki w tym kłamstwie, które sama nieświadomie stworzyła?

- To nie tak. To się stało w ten czwartek.

- Tetsurou, ty znowu żartujesz, prawda?

- Niestety. To prawda. Ale nic między nami nie ma, naprawdę! To był tylko głupi zakład. Do niczego nie doszło.

- Do niczego? Wybacz, ale jeśli pocałunek to dla ciebie nic takiego, to raczej nie jestem osobą, z którą będziesz mógł je dzielić. Wychodzę.

- Czekaj! – chwycił ją mocno za ramiona, obrócił znowu w swoją stronę i przypał do zamkniętych drzwi, by nie mogła mu uciec. Szybko ją pocałował, ale ponieważ odwróciła w porę głowę, nawet nie musnął jej ust. W „nagrodę” dostał ręką w twarz od Satsuki, która chciała z całych sił go odepchnąć.

- Puszczaj mnie! – pisnęła.

- Dokładnie tak samo jak teraz ciebie wtedy pocałowałem tamtą. Dlatego powiedziałem, że do niczego nie doszło. To nawet nie był pocałunek tylko blef. A tak... – znów zbliżył do niej swoją twarz. Tym razem chwycił jej podbródek, aby nie mogła się obrócić. Przywarł do jej ust swoimi i napierał tak, żeby w końcu Satsuki rozchyliła swoje wargi. Satsuki robiło się gorąco i zimno na zmianę, a to prowadziło do tego, że czuła się co raz słabiej. W końcu uległa i poczuła jego język. W tym momencie ugięły się pod nią nogi, ale znalazła oparcie w silnych ramionach Tetsurou, które oplotły ciasno jej talię. Poczuła się zupełnie bezbronna i zaczęła ronić łzy. Gdy Kuroo poczuł jak jej policzek zrobił się mokry, natychmiast przerwał pocałunek.

- A tak całuję tylko ciebie. Satsuki-chan, nie płacz. Kocham tylko ciebie.

- Wybacz Kuroo. – Satsuki pokręciła przecząco głową. – Nie mogę ci uwierzyć.

- Ale...

- Za bardzo namieszaliście mi wszyscy w głowie. Chcę iść już do domu i to przemyśleć.

Kuroo puścił jej ręce, sunąc na koniec dłońmi po jej ramionach. Nie chciał uwierzyć, że właśnie dawał jej tak łatwo odejść, ale nie mógł chyba nic więcej zrobić. Odprowadził ją do drzwi jak gdyby nigdy nic. Satsuki pożegnała się z jego rodzicami i wyszła.

W domu otworzyła z ociąganiem laptopa. Postanowiła obejrzeć to zdjęcie jeszcze raz, żeby przekonać się, czy rzeczywiście był to blef. Ale gdy zalogowała się na konto okazało się, że zdjęcia już nigdzie nie ma. Zostało skasowane.

„Dałaś się zbajerować temu playboyowi” w jej głowie rozbrzmiały słowa Tachibany. „Przecież ta dziewczyna od początku tygodnia się przy nim kręciła. Mogłam się domyślić o co chodzi. Korepetycje z matmy – tak, akurat.” Pomyślała z goryczą. „A w dodatku nie mam z nią szans. Ona jest ładniejsza ode mnie i ma większy biust. Nic dziwnego, że tak szybko go uwiodła.” Gorzko zapłakała.

Ale potem przypomniała sobie co powiedział jej Akaashi.

- No właśnie. – powiedziała do samej siebie ocierając łzy. – On taki nie jest. Nawet jeśli skłamał i tamtej dziewczynie udało się go oczarować do tego stopnia, to przecież Tetsurou wcale nie zamierzał tego zrobić. Tyle razy pokazał mi, że mu na mnie zależy. Może po prostu wstydził się przyznać do błędu? Zobaczymy jak jutro potoczą się sprawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro