🍭

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wyłożony betonowymi płytami chodnik wiódł od bramy, zakręcał wokół alei młodych wiśni i dalej biegł prosto, przecinając dziedziniec. Po obu stronach dziedzińca znajdowały się równolegle do siebie kremowe budynki. Z otwartych okien wydobywała się kakofonia strzępków rozmowy, plotek, szurania pantoflami o świeżo wymytą posadzkę, krzyków, śmiechów. Niekiedy z całej tej nabrzmiałej dźwiękiem przestrzeni jedne wybiegały naprzód. Najczęściej były to entuzjastyczne krzyki dzieci, kiedy indziej górował przeraźliwy płacz pierwszaków, niedowierzających rodzicielskiemu „przyjdę później", jakby matczyne lub ojcowskie słowo już dawno utraciło swą świętość.


Zza piętrowych budynków stopniowo wyłaniały się pomalowane jaskrawymi kolorami obiekty typowe dla placu zabaw. Kilkoro dzieci wykorzystywało w pełni czas przed lekcjami, biegając wokół spiralnej zjeżdżalni.
Jedyny problem tego miejsca polegał na tym, że uczniowie młodszych klas rankiem deklarowali swoją niechęć względem samej placówki oraz edukacji, a wraz z zakończeniem zajęć, zmieniali swe zdanie.


— ...i wtedy będę mógł pojechać na studia — Sasuske ciągnął swój wywód, przedstawiając szczegółowy plan dotyczący jego kariery zawodowej. Na pierwszy rzut wydawało się, że pierwszoklasista doprowadził go do perfekcji. Po chwili jednak na jaw wychodziła infantylna idealizacja świata, za której sprawą Sasuke nie zdołał pojąć, że najbliższa uczelnia otwierająca przed nim drzwi do wykopalisk wcale nie znajdowała się w obrębie jego domu – no i zostanę pale...pale...

—Paleontologiem — dokończył Itachi.

— Yhy! A Nii-san ma zostać kierownikiem!

— Ah — pokiwała głową z uznaniem, chociaż nie chciała wchodzić w szczegóły. Nie uważała, że przeprowadzenie takiej rozmowy z malcem było odpowiednie.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



Chociaż zostawiła dwójkę w głównym holu, nie mogła wyzbyć się ich obrazu ze świeżych wspomnień. Odbierając klucz z portierni, uważnie śledziła ruchy obu — widziała, jak malec starannie wiąże sznurówki pantofli, jak upewnia się, czy wszystko jest z nimi w porządku; jak starszy skrupulatnie sprawdza zawartość tornistra, chociaż sama mogłaby przyrzec, że mężczyzna uczynił to kilka razy przed opuszczeniem mieszkania, jak jego usta poruszają powoli, przekazując nieznane jej treści.

W końcu musiała odejść. Udać się do pokoju nauczycielskiego, gdzie odebrała wszelkie konieczne dokumenty i z nie tak idealnych ust odczytać kilka dobrych rad, parę słów pocieszenia, garść przestróg i stłumione ciężkim wypuszczeniem powietrza z ust „powodzenia". Na tyle mogła liczyć pierwszego dnia i z tym „tyle" przemierzała teraz szkolny korytarz. Musiała przyznać, że przestrzeń szkoły zmieniła się w ciągu ostatnich lat. Zniknęły gdzieś skrzypiące ławki, a na ich miejscu usytuowano kolorowe, krzesełka. Niekiedy nawet zamiast drewnianych mebli na korytarzu dostrzegała grochowe pufy. Zamiast pustych ścian mijała różnorakie plakaty i plastyczne galerie uczniów.

Skręciła w jasnoniebieską część szkoły, gdzie zgodnie z rozkładem budynku sale lekcyjne zostały przeznaczone najmłodszym uczniom. Stukot obcasów milkł wraz ze zbliżaniem się do klasy, rosło natomiast natężenie dziecięcych rozmów. W skupieniu i nerwach ściskała srebrny klucz, nie zauważając kruczowłosego chłopczyka z tornistrem w dinozaury.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



— Musi być mądra, skoro czyta. Ilu dorosłych czyta? Oni nie czytają, bo twierdzą, że nie mają czasu, a wcale tak nie jest, bo na oglądanie telewizji mają czas. Nii-san czyta — oznajmił Sasuke.

— Wujek Jiraiya to nawet pisze książki, dattebayo!

— Jeśli jest mądra to pewnie gra w shogi. Mój tata mówi, że to gra dla inteligentnych ludzi.

— Tego nie wiem — młody Uchiha obdarzył Shikamaru spojrzeniem pełnym zwątpienia.

— Ciekaw czy czyta książki kucharskie — Choji po raz kolejny sięgnął po garść chipsów — Powinna umieć gotować.

— Kobieta musi też umieć zająć się domem, to fakt — uznała Ino, łapiąc się za boki — ale gotowanie to nie wszystko! Musi dbać o porządek i sprawić, żeby było ładnie i przyjemnie!

— Musi kochać zwierzęta! — Kiba wyszczerzył się dumnie, spoglądając zza Naruto na całe to zbiegowisko.

— Wszystko w porządku, ale zaraz wymienimy dwadzieścia innych spraw i powinności, i nie będziemy wiedzieli, jak jest naprawdę. Musimy się tego wszystkiego dowiedzieć, jeśli chcemy, żeby ona i Itachi-san się polubili — Sakura wymieniła z Sasuke pełne zrozumienia spojrzenie, by następnie spojrzeć w kierunku Ino z dozą wyższości.

— Um... Tylko jak?

— Przecież musi nam się przedstawić, Iruka-sensei przedstawił się pierwszego dnia.

—Musimy uważać, o co chcemy pytać. Sasuke nie może sam zadawać jej pytań, bo zorientuje się, że coś jest nie tak i nie odpowie na większość. W najgorszym wypadku dostaniesz jeszcze uwagę — tu Shikamaru przerwał, przyglądając się dokładnie koledze z klasy — Każdy z nas powinien zadać jakieś pytanie. Choji spyta, czy potrafi gotować i co jej najlepiej wychodzi, Kiba dowie się, jak wygląda kwestia zwierząt, a...

— Nie wiemy, czy kogoś ma — cichy głos Hinaty przerwał pewny monolog Nary.

— Też prawda...

Uczniowie westchnęli ciężko, przyglądając się sobie pytająco. Relacje między dorosłymi wydawały się im być absurdem.

— Dobra! Musimy sprawdzić, czy ma pierścionek, dattebayo!

— Naruto to czy nosi pierścionki, czy nie w niczym nam nie pomoże. Może je nosić do ozdoby – wyjaśniła Sakura.

— To zapytamy otwarcie — blondyn wyszczerzył się, zakładając dłonie za głowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro