🍭

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wiedzieli już, że młoda nauczycielka pojawiła się w zastępstwie za ich wychowawcę. Zdążyli się też zorientować, że Iruka-sensei nie miał w zwyczaju opuszczać pracy, co za tym idzie, jego nieobecność nie potrwa długo, jednak nie mogli pozwolić sobie na pośpiech.


Stawiali pytania cierpliwie i skrupulatnie. Zapisując uzyskane odpowiedzi, by następnie pochylić się nad nimi wspólnie, dzieląc się uwagami i analizując, jakie nowe ścieżki otwiera przed nimi wiedza o [Imię]-sensei.


Wiedzieli, w której dzielnicy mieszka, że lubi zwierzęta, chociaż obecnie żadnego nie posiada, to futrzaki towarzyszyły jej w młodości, a Kuro – gruby kocur zamieszkuje dom jej rodziców. Wiedzieli, że potrafi grać w shogi, ale nie uważa się za zbyt dobrą. Uważnie słuchali, kiedy mówiła o książkach, filmach i serialach, które zna. Dopytywali czy widziała Małą syrenkę, 101 Dalmatyńczyków i czy wie, kim jest Zorro. Z uznaniem przyjęli wieść, że po skończeniu nauki chce pracować w szkole i nie ma co do tego wątpliwości. Ale wiedzieli też jaki kolor jest jej ulubionym, jaki ma znak z zodiaku, co robi w wolnej chwili, że nie ma na nic uczulenia, że czasem szkicuje i potrafi szyć, że nie przepada za myciem okien, gdzie była na wakacjach.Wiedzieli też, że nie ma ani męża, ani narzeczonego, ani chłopaka, ani kogoś, kogo by wyjątkowo lubiła. Za te informacje pozostawali jej szczególnie wdzięczni.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭


Był czwartek, co oznaczało, że w ciągu czterech dni można naprawdę dużo dowiedzieć się o drugim człowieku. Na tyle dużo, by nie wiedzieć, co z całą tą wiedzą zrobić.
Sasuke właśnie przyglądał się swojej zastępczej nauczycielce, rozmyślając o tym, jak wykorzystać zgromadzona i starannie zapisaną wiedzę. Ta natomiast w skupieniu starała się rozszyfrować koślawe odpowiedzi Naruto, co rusz obracając kartkę pod innym kątem.

— Sasuke-kun, może mała przerwa? —kobieta nie czekając na reakcje odeszła od usytuowane przed szeregiem ławek biurka, po czym udała się na tył klasy — Czasem trzeba odejść od tego, co właśnie się robi i chwilkę odpocząć — mówiła, idąc w kierunku ucznia i trzymając w dłoniach kubki — Proszę.

— Dziękuje! Już prawie skończyłem — oświadczył, chwytając rozgrzane naczynie – Jak skończę wszystko teraz, to Nii-san nie będzie musiał sprawdzać, czy wszystko zrobiłem i będziemy mogli zrobić coś razem.

— Rozumiem — kobieta pokiwała głową, po czym mimowolnie zerknęła w kierunku zeszytu chłopca, śledząc jego dotychczasowe poczynania, doszukiwała się śladu błędu, ale ku jej zaskoczeniu i uznaniu nic takiego nie zobaczyła.

— Nie jeździ już pani pociągiem? — spytał nagle.

— Ostatnio nosze ze sobą trochę więcej rzeczy. Nie lubię mówić wam o książkach, czy czymkolwiek nie pokazując wam do tego niczego ciekawego – wyjaśniła.

— Pije pani też kawę?

— Tak.

— To źle — wychowanek wszedł jej w słowo — Itachi mówi, że kawa wypłukuje magnez.

— Wiem — odpowiedziała cicho, zastanawiając, się co właściwie miałaby jeszcze dodać – smutną prawdę, wedle której dorośli nie są w stanie sprawnie funkcjonować bez filiżanki kofeiny, czy rzucić frazesem „zrozumiesz, kiedy dorośniesz".


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



— Najmocniej przepraszam.

Sasuke zbladł, słysząc opanowany głos brata. Nie przypuszczał, że Itachi zjawi się w szkole tak szybko, mimo jego starań. Przecież nie zadał nawet jednego pytania, nie licząc tych, które dotyczyły zadania domowego i całkowicie bezwartościowych zaczepek.

— Nic się nie stało — kobieta oderwała się od biurka, ukłoniła się delikatnie i posłała w kierunku starszego Uchihy przyjazny uśmiech. Wiedziała, że życie nie stworzyło korzystnych warunków braciom.

— Przepraszam, powinienem go odebrać godzinę temu.

— Nii-san, nic się nie martw, zrobiłem już zadanie! — Sasuke pośpiesznie pakował swoje rzeczy, chcąc uniknąć pomocy brata. Mimo to starszy chcąc zadbać o porządek miejsca pracy młodszego braciszka i jednocześnie mieć pewność, że spakował wszystkie swoje rzeczy, kucnął przy nim – Ja sam!

— Sasuke proszę, nie mamy czasu. Twoja pani też chciałaby iść do domu — Itachi właśnie rozpiął mały suwak tornistra, chcąc umieścić w nim pudełko po bento, kiedy jego wzrok napotkał przedmiot, który z całych sił pragnął odnaleźć jakiś czas temu — Dlaczego zabrałeś kluczyki?

Sasuke pobladł jeszcze bardziej, niemalże zlewając się z kartkami notatnika, który skrywał wszelkie poufne informacje, a którego wedle swego uznania musiał teraz zacięcie bronić, jak drogocennego skarbu.

— Musiały ci tu wpaść rano — skłamał, na co starszy uniósł jedynie brew. Sasuke zmarszczył nosek i wygiął usta w podkówkę, hamując trzeci przypływ paniki.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



— Masz mi coś do powiedzenia? — Itachi w towarzystwie Sasuke stawał się zwykle mniej poważny. Owszem bywał surowy i stanowczy, ale nade wszystko troskliwy i opiekuńczy. Teraz jednak Sasuke nie miał cienia wątpliwości, ze starszy brat przyjął przede wszystkim postawę rodzica, któremu był winny wyjaśnienia, przed otrzymaniem kary.

— No bo... bo ja, my, wy... 

Itachi wypuścił powietrze z ust. Ciężkie westchnienie brata sprawiło, że Sasuke mimowolnie pozwolił łzom spłynąć wzdłuż policzków. Przecież chciał dobrze!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro