🍭

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hoshigaki Kisame nie potrafił przyjąć do siebie wiadomości, którą w piątkowy wieczór przekazała mu pracownica szpitala. Nie chodziło tu o zwykłe niedowierzanie. Nie, nie. Przecież wypadki mają prawo się zdarzać. Nie mógł jednak pojąć, jak do zdarzenia mogło dojść pod budynkiem szkoły, gdzie kierowcy zwykle zachowują szczególną ostrożność, a ruch jest przesiąknięty flegmatyzmem. Pozostawała również kwestia samego Itachiego –spokojnego, opanowanego człowieka, który kierował się nadzwyczaj starannie przemyślanymi priorytetami. Czy ktoś taki jak Uchiha mógł nie zauważyć nadjeżdżającego samochodu?

Mężczyzna zastanawiał się nad możliwym zbiegiem wydarzeń, wpatrując się w przyciemniony ekran automatu z napojami w szpitalnym holu. Czyżby pojawił się jakiś wariat drogowy? Jakiś rodzic poniesiony furią z powodu niewłaściwego zachowania dziecka stracił panowanie nad kierownicą? Snuł domysły, klnąc, że nic w tej sprawie nie jest jeszcze jasne.

Herbata parzyła go w wargi. Chciał się uspokoić przed wejściem do sali. Wiedział, że jego napięcie zostanie momentalnie wychwycone i określone mianem zbędnego, bo przecież nic się nie stało. Kiedy wyrzucił papierowy kubek i uczynił pierwszy krok w kierunku windy, zauważył małego chłopca w ciemnym, szkolnym mundurku. Maluch wbiegł na teren głównego korytarza, trzymając w małej piąstce przezroczystą reklamówkę pełną owoców. Kisame przez pewien moment zastanawiał się, czy faktycznie widzi chłopczyka, ale właśnie wtedy on dostrzegł jego.

 Kisame-san! – krzyknął uradowany, biegnąc w jego kierunku.

— Cześć mały kolego — Hoshigaki odczekał, aż szkrab znajdzie się bliżej, by następnie kucnąć przed nim – jak się trzymasz?

Mały Uchiha już zbierał się do zdania szczegółowego sprawozdania z całej tej pogmatwanej sytuacji i to najwyraźniej z zamiarem streszczenia wszystkiego na jednym tchu, gdy zdał sobie sprawę, że o kimś zapomniał. Odwrócił się na pięcie i utkwił wzrok w drzwiach. Kisame wyprostował się, spojrzał na chłopca i również wpatrywał się w szklane drzwi.

—To jest [Imię] — odezwał się Sasuke, wskazując gestem głowy na młodą kobietę — Ładna prawda?

Hoshikagi Kisame widywał wiele kobiet każdego dnia. Od nastolatek, które jeszcze niezgrabnie posługiwały się kosmetykami, przez dorosłe i dojrzałe kobiety pełne gracji, aż po staruszki. Widywał ich setki, tysiące, jak każdy, kto pracował w mieście i podróżował od czasu do czasu metrem. Z daleka kobieta wyglądała zwyczajnie. Potargane włosy, zapewne wiatrem otulały jasną twarz, na której malowało się zmartwienie. Rozglądała się nerwowo, aż jej [kolor]oczy nie zauważyły zguby. Odnotował, jak jej źrenice rozszerzają się gwałtownie na jego widok, mimo to kobieta zmierzała powoli w ich kierunku i właśnie dzięki tym wolnym krokom mógł zauważyć, że prócz markowej torebki dźwigała ze sobą torby.

— Jest też mądra. Zna się na dinozaurach. Lubi czytać. I gra w shogi. I umie gotować — ekscytacja Sasuke rosła wraz z wypowiadaniem kolejnych słów — I studiuje, ale też pracuje, uczy mnie! I zostanie żoną Itachiego! — Sasuke podskoczył, unosząc dłonie do góry. Owoce w siatce poruszyły się niebezpiecznie.

Mężczyzna miał wrażenie, że wypluje zaraz herbatę, którą spożył przed kwadransem.

— Sasuke-kun, nie powinieneś zaczepiać ludzi. Bardzo przepraszam — kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku chłopca, nie utrzymując kontaktu wzrokowego z potencjalnym obcym.

— Ale to jest Kisame! On i Nii-san są przyjaciółmi — Sasuke spojrzał na nią, jakby nie potrafiła pojąć najbardziej oczywistej rzeczy.

— Hoshigaki Kisame, jestem partnerem zawodowym i przyjacielem Itachiego — mężczyzna pokłonił się lekko — Przepraszam, że panią zaniepokoiłem. Sasuke musiał zobaczyć mnie zaraz, kiedy wszedł.

— [Nazwisko i Imię] — kobieta odwzajemniła pokłon — To ja przepraszam, bałam się, że się gdzieś zgubi.

Kisame uśmiechnął się, widząc, jak kobieta spogląda na małego Uchihe.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



Jechali windą, kiedy ciekawość wzięła górę i Kisame postanowił, dowiedzieć się kim właściwie jest kobieta i skąd wzięła się w życiu Uchihy.

— To zbieg okoliczności — podsumowała swój wywód. Kisame rozumiał, że przez skłonność Sasuke do zaczepiania przypadkowych ludzi Itachi musiał zamianie, chociaż kilka słów z obcymi przechodniami, jednak nie pojmował, co doprowadziło do tak szybkiej decyzji o ślubie –Szkoda, że nawet w tak przypadkowej znajomości musiało stać się coś tak okropnego. To musi być dla niego straszne – tu kobieta utkwiła wzrok w Sasuke.

— Nie znałaś Itachiego wcześniej?

— Nie. Właściwie nawet w czasie całej tej przelotnej znajomości nie mieliśmy czasu na dłuższe rozmowy.

— He? W takim razie, dlaczego planujecie ślub?

Źrenice kobiety rozszerzyły się gwałtownie, usta pozostały w niewielkim rozchyleniu.

— To nie tak, to... — kobieta sięgnęła do kieszeni płaszcza — to jego pomysł — powiedziała konspiracyjnym szeptem, wsuwając w dłoń mężczyzny wygniecioną kopertę.

Gromki śmiech przepełnił niewielką przestrzeń.


🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭🍭



Itachi siedział lekko pochylony nad książką, z nogami opatulonymi śnieżnobiałą pościelą. Wydawało się, że jego ciało właśnie w tej szczególnej pozycji czuło się najlepiej – pochylone nad tekstem. Opuścił dłoń z książką, słysząc opadającą klamkę. Nie spodziewał się wizyt, chociaż miał już jednego gościa. Jiraiya przebywał wraz z nim w sali przez niespełna godzinę. Przyjechał jego samochodem, który zostawił na szpitalnym parkingu, oddal mu kluczyki i wyjawił, co stało się z jego ukochanym braciszkiem. Uchiha był jednak pewien, że całe zamieszanie związane z opieką nad dzieckiem nie pozwoli [Imię] zjawić się w szpitalu, już sam fakt zajmowania się Sasuke musiał być dla niej obciążeniem. Jakie więc było jego dziwienie, kiedy zobaczył wyłaniającą się za Kisame [Imię], której płaszcza kurczowo trzymał się Sasuke.

— Nii-san!

Na dźwięk tych słów Itachi ukazał światu swój idealny uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro