I "Gdzie haczyk?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~OZ~

Pierwszy grudniowy wieczór zapadał nad Harajuku. Dni były coraz krótsze i chłodniejsze, ale bynajmniej nie przeszkadzało to wszystkim mieszkańcom.

- Dziś jest wielki dzień! - ogłosił Eve zaraz po zamknięciu Cafe Prism, uśmiechając się wyjątkowo radośnie.

Pozostała trójka, która właśnie brała się za sprzątanie, przerwała i z mniejszym lub większym zainteresowaniem czekała na dalszy ciąg. Nawet Pannya leżący na jednym z krzeseł otworzył oczy.

- Dziś po raz pierwszy wyszliśmy na zero! - Ogłosił wreszcie.

- Super! - zawołał wesoło Robin, jednocześnie skacząc i machając swoją ścierką. - Będziemy najlepszą kawiarnią w mieście!

- Nie rozpędzaj się tak – Guil szybko sprowadził chłopca na ziemię. - Pamiętaj, że to tylko przykrywka dla mieszkańców. Nie potrzebujemy czerpać z niej dochodów.

- Pan maruda, niszczyciel zabawy i zabójca uśmiechu – mruknął w odpowiedzi najmłodszy wampir.

- Słyszałem – zapewnił go blondyn i już chciał coś dodać, lecz powstrzymał go Ange.

- To dobrze, Eve. Rodzice byliby szczęśliwi, że ich kawiarnia działa, a ja się cieszę, że mogę kontynuować coś co oni zaczęli. Czuje się dzięki temu bliżej nich. No i nie chciałbym cały czas żerować na waszych fortunach. Dobrze jest mieć pracę w rodzinnym biznesie – wyjaśnił uśmiechając się w swój charakterystyczny, anielski sposób, który zawsze zamykał Guilowi usta.

Wszyscy znów byli szczęśliwi.

Pannya ziewną przeciągle i ponownie zamknął oczy.

~Eclipse~

Dimitri właśnie wszedł do salonu, z którego okna widać było całe miasto. Przed szkłem stał Hyde i rozmawiał przez telefon, ale skończył, gdy tylko zauważył, a może wyczuł(?), że jego przyjaciel pojawił się w pobliżu. Odwrócił się. Dimitri jak zwykle był nagi, ale wilgotne włosy świadczyły o niedawnej kąpieli.

- Czy coś się stało? - zapytał Hyde'a podchodząc i podając mu kieliszek z szampanem.

- Tak. Marmur, który zamówiłeś został zatrzymany na granicy, więc dostawa się spóźni.

- Dlaczegóż to?

- Ponieważ wybrałeś najrzadszy jaki istnieje i wynikły niespodziewane nieścisłości prawe, które trzeba wyjaśnić.

- Dobrze. Zajmę się tym jutro – niebieskowłosy wampir usiadł na kanapie, dość ostentacyjnie prezentując to, co miał najcenniejsze. Wielu zapewne zgorszyłby taki widok, ale nie jego współlokatora. Zbyt długo się znali.

- Nie trzeba. Już się tym zająłem.

- Doprawdy? Dziękuję. To będzie najwspanialsza hala koncertowa, jaką widział świat – rozmarzył się Dimitri, odchylając głowę na oparcie kanapy.

- Jeśli powstanie – zastrzegł Hyde wciąż patrząc na miasto. - Przypominam ci, że nie ma dnia, by nie pojawił się jakiś problem.

- Prawda. Jednak doskonale je wszystkie rozwiązujemy. Kimże byśmy byli, gdybyśmy nie umieli przezwyciężyć wyzwań z jakimi borykają się nasze owieczki?

- Mam kilka propozycji – poddał uprzejmie blondyn. - Jedna z nich właśnie kończy swój koncert.

~Lost Eden~

Zespół zszedł ze sceny. Odprowadziły ich brawa i wiwaty. To był bardzo udany występ. Wyprzedali wszystkie bilety. Uznali to za dobrą wróżbę, zwłaszcza w związku z zaplanowaną na nowy rok pierwszą dużą trasą koncertową. Z tego też powodu Mist natychmiast po znalezieniu się w garderobie odszedł na bok ze swoim telefonem. Musiał oddzwonić do wszystkich, którzy telefonowali podczas koncertu. Praca menadżera zespołu była wyczerpująca, a on wciąż miał wiele ludzkich słabości i przyzwyczajeń, jak sen czy jedzenie. Saga zerkał na Mista podczas zmywania makijażu. Nawet się jeszcze nie przebrał, wciąż rozmawiał. Bardzo chciałby mu jakoś pomóc, ale on sam nie nadawał się do prac organizacyjnych, Jack tym bardziej, a Elizabeth i tak już dużo dla nich robił szyjąc stroje. Rozważał nawet ponowne wezwanie Angego, lecz odkąd OZ otworzyli kawiarnię chłopak nie miał na tyle wolnego czasu.

W końcu jednak te gorączkowe rozmyślania przerwał Mouton.

- Uważam, że ten występ poszedł mi świetnie! Dostanę za to tort czekoladowy na kolację?

Mist spojrzał na chłopca ostro i pokiwał głową przecząco, ale Saga zobaczył w tym szansę.

- Ta, jasne – mruknął lider zespołu. - Po drodze zahaczymy o Cafe Prism i coś sobie wybierzesz.

- Beze mnie – wtrącił Elizabeth. - Wracam do sklepu, muszę pracować. Nie możemy jechać w trasę w starych kostiumach!

- To nie, więcej dla mnie – podsumował wesoło chłopiec.

~*~

Po niespełna godzinie samochód z większością członków Lost Eden zaparkował przed Cafe Prism. Napis na drzwiach głosił, że sklep zakończył działalność na ten dzień, ale im to nie przeszkadzało. Jack nacisnął klamkę i niemal wbiegł do środka. Za nim weszli Saga i Mist wciąż wiszący na telefonie.

Powitał ich uśmiechnięty Eve, stojący za ladą. Był już przyzwyczajony do wampirzych wizyt po godzinach, więc po prostu zapytał co podać. Podczas gdy chłopiec wybierał ciasto na które miałby ochotę, lider Lost Eden zagadnął Louise'a:

- Gdzie jest Guil?

- W mieszkaniu, tam – odpowiedział łagodnie wampir, wskazując drzwi. - Jak będziesz szedł, zawołaj Robina. Na pewno ucieszy się z wizyty brata.

Saga skinął głową, choć nie był pewien czy Jack równie dobrze przyjmie obecność bliźniaka. Chociaż może...? W końcu z jakiegoś powodu nie oponował przy propozycji odwiedzenia akurat tego przybytku. Nie żeby były w mieście jeszcze jakieś inne kawiarnie otwarte o tej porze. Ale nie miał w tym momencie ochoty tego roztrząsać. Mist był zdecydowanie ważniejszy.

Upewniwszy się, że reszta zespołu jest zajęta, zniknął na zapleczu.

Idąc korytarzem rozglądał się dookoła. Był w tym domu raz, jeszcze przed wypadkiem rodziców Angego i w sumie niewiele się zmieniło. Dokładnie te same podłogi i kolory ścian. I ta sama ciepła atmosfera.

- Saga! Co tu robisz?! Przyszedł z tobą mój brat?! - Robin, który na korytarzu pojawił się jakby spod ziemi, wyrzucał z siebie pytania z prędkością karabinu.

- W kawiarni – odparł tylko, a najmłodszego wampira już nie było.

Mężczyzna ruszył dalej. Nie znał układu pomieszczeń ani nie wiedział gdzie pokój ma Guil, ale doskonale znał jego zapach i tym postanowił się kierować. Problem jednak był taki, że całe mieszkanie było pełne jego śladów, a węch lidera Lost Eden nie był jeszcze na tyle czuły, żeby rozróżnić który trop jest nowy, a który stary. Stanął więc w pewnym momencie zastanawiając się co zrobić dalej, gdy poczuł jak coś mu się otarło o nogę.

- Kot? - zapytał sam siebie, gdy zobaczył biało-czarną istotkę.

Zwierzę spojrzało na niego z dezaprobatą, wydało z siebie charakterystyczne miauknięcie „pan-nyaaa" i wolno ruszyło korytarzem. Z jakiegoś powodu Saga wiedział, że powinien iść za nim.

W końcu kot zatrzymał się przed jakimiś drzwiami i jakby nigdy nic skoczył na klamkę. Skrzydło otworzyło się ukazując Guila czytającego książkę w fotelu. Gdy usłyszał, że ma gościa oderwał wzrok od lektury. Wyglądał na zaskoczonego widokiem starego przyjaciela.

- Cze. Mogę? - Zapytał Latour jednocześnie obserwując kota, który jakby nigdy nic postanowił iść w swoja stronę. I tą stroną wcale nie był pokój Guiltii.

- Tak, oczywiście – odparł blondyn odzyskując nieco rezonu i wskazując gościowi drugi fotel. - Co cię do mnie sprowadza?

- Poza tym, że Jack kupuje ciastka za udany występ? - zapytał retorycznie podchodząc do wyznaczonego mebla i siadając. - Mam prośbę.

To wyznanie równie mocno zaskoczyło zarówno Guila jak i Sagę. Pierwszy nie sądził, że kiedyś to usłyszy, a drugi, że tak łatwo przejdzie mu to przez gardło.

- W czym mogę ci pomóc? - Brion odezwał się po krótkiej chwili ciszy.

- Jakiś czas temu Ange pomagał nam przy koncercie. Teraz, przed trasą, też przydałyby nam się dodatkowe ręce.

- Chciałbym wam pomóc, ale obawiam się, że teraz będzie to niemożliwe. Wszyscy mam dużo pracy przy kawiarni. Ange szczególnie mocno się angażuje.

- Wiem. Chodziło mi, czy teraz też znacie kogoś ogarniętego kto szuka roboty? Wampira, dampira, obojętnie.

Guil na chwilę się zamyślił, po czym zaczął ostrożnie:

- Jest jedna osoba, przyjaciel Angego. Co jakiś czas pomaga w kawiarni, ale nie pracuje na stałe. Kocha muzykę, jest zaradny i chyba przydałaby mu lepsza praca.

- Gdzie haczyk? - Zapytał Saga widząc, że jego dawny przyjaciel dalej chce zachwalać towar.

- Jest człowiekiem – Odparł blondyn uważnie obserwując jak zareaguje jego gość. O dziwo nie doczekał się żadnej reakcji.

- Masz do niego numer? - zapytał jedynie, a gdy zobaczył twierdzące kiwnięcie głową dodał. - Daj.

Guil wstał, wziął swoją komórkę i sprawdziwszy numer do chłopaka, podyktował go, a Saga zapisał na swoim urządzeniu.

- Dzięki – Powiedział tylko Latour. Wstał i ruszył do wyjścia.

- Gdybym jeszcze mógł Ci pomóc, daj znać. - Stwierdziła na pożegnanie Guil. Był szczęśliwy, że Saga odzyskuje do niego zaufanie. - Nasze drzwi są zawsze dla was otwarte.

- Ta, jasne. - Mężczyzna zatrzymał jeszcze w drzwiach i odwrócił by spojrzeć na przyjaciela i posłać mu swój firmowy, drapieżny uśmiech. - Wystarczy, że pokonamy was podczas Visual Prison!

~Rougelian~

Elizabeth pracował nad kostiumami dla swojego zespołu. W związku z nowym sezonem miał sporo pracy i musiał się śpieszyć. Było tylko kwestią czasu nim OZ i Eclipse też złożą zamówienia. Nie chciał więc tracić czasu, choć prawdę mówiąc lubił przebywać w Cafe Prism. Ich ciasta i kawy były takie piękne...

Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Było to o tyle dziwne, że o tej godzinie sklep był zamknięty dla normalnych klientów, a wampiry nigdy nie zawracały sobie głowy pozwoleniem, po prostu wchodziły jak do siebie irytując tym trochę gospodarza.

Ostatecznie poszedł otworzyć, ciekaw kogóż to diabli niosą w środku nocy. Po drugiej stronie zobaczył kobietę w delikatnej czarnej sukni, choć na dworze temperatura była bliska zeru. Jej czerwone włosy powiewały na wietrze, a błękitne oczy patrzyły łagodnie. Osoba uśmiechnęła się przyjaźnie, a kryształowe serce Elizabeth ścisnęło się boleśnie ze strachu. Natychmiast zatrzasnął drzwi, wyjął różdżkę i na oślep zaczął rzucać wszystkie znane sobie czary ochronne.

Był przerażony.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, drodzy czytelnicy!

Tak oto zaczynamy właściwą fabułę Krainy Cudów. Czy ktoś z Was ma pomysł kogo Guil polecił Sadze? Albo czemu Elizabeth tak wystraszył się swojego gościa?

A tak w ogóle to postać w mediach jest właśnie tą, która przyszła do Rougelian i tą, która pojawiła się prologu. Może to Wam podpowie co łączy ją z Elizabeth?

Ale na dziś to tyle, mam nadzieje, że prędzej czy później dotrę do jakichś fanów Visual Prison. A tymczasem wracam do pisanie KamigamiNoAobi S.A. (nazwa zwyczajowa: Korpo XD ).

Do poczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro