1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15.05.2013

Dopiero gdy kobieta uderzyła otwartą dłonią w blat obok głowy Petera, ten ocknął się ze snu, przewrócił przy okazji kubek zimnej kawy na dywan.

- Co - jęknął, ale po chwili tego pożałował.

- Już dziesiąta, panie Barkstone! Czas do pracy, pieniądze na czynsz zarobić. Ile pan wypił? To nieprofesjonalne! Dobrze choć, że się pan nie zrzygał - krzyczała gospodyni, podstarzała kobieta u której Peter wynajmował lokal. Jak on nienawidził tej kobiety. Dobrze, że to tylko tymczasowe mieszkanie, za kilka miesięcy wróci do wyremontowanego domu na przedmieściach Nowego Jorku.

- Mogę prosić jajecznicę? Potem dostanie pani co do grosza...

- Mowy nie ma! Nie będzie mi dziennikarzyna mówić...

- Już nie jestem dziennikarzem, tylko detektywem... Ale dobrze! Jako detektyw zrozumiałem aluzję, sam sobie zrobię te jajka.

- No! I plamę z dywanu wytrzyj, panie Barkstone! Dopóki mieszka pan pod moim dachem... - Zrzędziła staruszka omiatając swoimi małymi oczkami stan pokoju, czy spełnia wymogi BHP i podstawowej skali czystości.

- Rozumiem, pani Birgam, czystość to podstawa - jęknął Peter. Nie miał siły się kłócić, choć miał solidne argumenty. Wiedział o tej strasznej kobiecie wszystko, że ma syna, dwóch wnuków, oraz to że nienawidzi reszty swojej rodziny, bo są komunistami. Peter nie znał osobiście siostry oraz reszty rodzeństwa pani Helen Birgam, ale nie wiedział że pomaganie bezdomnym zalicza się do typowych zajęć komunistów w Niemczech. Tak na pewno sądziła Helen Birgam.

- Jeszcze tylko dwa miesiące, i już nigdy jej nie zobaczę. - Mimowolnie uśmiechnął się na tę myśl. Staruszka wyszła, oczywiście trzasnęła drzwiami tak, że Peter drgnął i jęknął z bólu. Wczoraj zdecydowanie za dużo wypił. A miał to być tylko zwykły mecz w tenisa...

Ukradkiem spojrzał na plamę po kawie. Nie chciał jej sprzątnąć, ale wiedział że potem będzie tylko gorzej, zostanie przebarwienie, i jeszcze będzie musiał kupować tej babie nowy. A to była ostatnia rzecz, jaką chciał zrobić. Mokre papierowe ręczniki wyrzucił do małego kosza pod oknem, skąd rozpościerał się widok na Williamsburg Bridge. Nowy Jork nocą bywa niebezpieczny, ale i ekscytujący. Peter pamiętał, gdy na tym właśnie moście zakończyła się jego próba samobójcza. Powstrzymał go jakiś policjant, pamiętał jego twarz, mimo że miał wtedy siedemnaście lat. Minęło drugie tyle, a on znów tu był, tak blisko wspomnień, tych dobrych z dzieciństwa i złych z liceum. Pamiętał twarz policjanta, bo to ten człowiek uratował mu życie. Czasem mu się śniła. Ale sens tych snów umykał tak szybko, jak się pojawiał.

Barkstone oparł się o szybę. Słyszał tykanie zegara, był spóźniony, ale postanowił, że weźmie prysznic. Śmierdział po imprezie, śmierdział potem, alkoholem i klubem.

Obejrzał w lustrze swoją twarz. Był zmęczony po ciężkiej nocy i po spaniu na biurku, ale nikt po takich wyczynach, jakie on zrobił, nie byłby w pełni sił. Pod niebieskimi oczami miał fioletowe, prawie czarne plamy, czarne kosmyki tłustych włosów opadały mu na czoło. Nieogolony zarost komponował się z ogólnym widokiem człowieka na kacu i po kilku kubkach kawy. Wszedł pod prysznic, ledwo ściągnął słuchawkę, już miał zatopić się w świat Posejdona, gdy rozległ się dzwonek. Był to jeden z tych znienawidzonych, tych domyślnych w ustawieniach. Tylko jeden kontakt miał tak zapisany. Westchnął i wyszedł z kabiny. Odebrał smartfona i słuchając głosu swojego kumpla wypluł flegmę do umywalki.

- Hej! Słuchasz, Peter?!

- Wolę słuchać wody w kiblu, nie ciebie, ale nawijaj. I tak nie miałem na dziś nic zaplanowane - mruknął Peter ironicznie.

- Jest akcja w klubie Nocne Życie. Pobili jednego typa, bo zadawał za dużo pytań.

- Ta? Kogo? Pewnie Bulkowsky, co? Ten Polak zawsze w coś się wpakuje...

- Nie czas na fochy i żarty, trzeba mu pomóc! - Po drugiej stronie Aiden Baltor prawie krzyczał do słuchawki.

- A czemu ja?

- Bo masz najbliżej!

- Dobra, lecę. Nie czekaj z obiadem.

Peter zaczął się ubierać, a gdy już wykonał to arcytrudne zadanie, ruszył na odsiecz znienawidzonemu koledze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro