27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

24.07.1983 rok, Grope Ville, Luizjana.

Po zakończonej mszy ku czci Istoty, która tworzy i niszczy ludzkie żywoty, Dima zwrócił się do wiernych z prośbą, żeby nim nastanie północ, przyszli na główny plac z pomnikiem wijącej się kolczastej róży. Chciał przedstawić im ciężką pracę swoją i jego Apostołów. Do tej godziny było jeszcze trochę czasu, więc Dima Andriejewicz Kolbienski wyszedł ze zrujnowanego kościoła, w którym odprawiał kazania i skierował się do swojej izby.

Grope Ville była małą mieściną, wśród zapadłych wąwozów z podmokłej ziemi, gdzie roślinność rozła gęsto, a do której nikt o zdrowych zmysłach nie przyjeżdża z powodów turystycznych. Domy z drewna, stodoły i zagrody dla bydła, słupy wysokiego napięcia przechylone na jedną stronę, ludzie w brudnych ubraniach, słuchający jego słów, w tej odciętej od świata norze… 

Czuł się trochę jak w Leningradzie, gdy śnieg zastępował tutejszą faunę odgradzającą jego małe królestwo od cywilizacji… Tylko teraz on tu rządził, a Naziści byli jego zwierzyną. Dima założył na głowę słuchawki, włączył walkmana i wsłuchał się w Beatlesów w miarę jak schodził po skrzypiących schodach do brudnej piwnicy z zamkniętymi drzwiami przesuwnymi, które Ojciec kazał zamontować pół roku wcześniej. Czekało tam już trzech mężczyzn, nosili worki po ziemniakach z dziurami na oczy, które były zabarwione świńską krwią. Ukłonili się Dimie, a ten skinął im głową i zwrócił się do związanej kobiety, która cicho chlipała spętana w kącie jak szynka.

- Witaj, Evelin. Jestem Ojciec Dima. Wiesz, czemu tu jesteś, prawda? - Jego szara od brudu sutanna wzbiła chmurę kurzu gdy uklęknął by rozmawiać z nią twarzą w twarz.

- N… Nie… Ale proszę! Mój mąż… Zapłaci wam! Ile chcecie? Błagam… Tysiąc? Dwa? - jęknęła i łzy popłynęły jej strumieniem. Dima patrzył na nią, po czym zdjął słuchawki i oddał urządzenie jednemu ze strażników. Następnie usiadł po turecku i skrzyżował ramiona.

- Widzisz… To nie kwestia pieniędzy. Jak widzisz, jest nam tu dobrze, nie narzekamy. A ja… Zapewniłem tym ludziom życie. Cel. Beze mnie… Są jak zagubione owce bez pasterza, który wskaże im właściwą drogę pośród górskich szlaków. Jeden prowadzi do bezpiecznego schroniska, drugi w bezdenną przepaść… Jednak by odnaleźć drogę, pasterz musi mieć mapę. A ty jesteś jej częścią, moja droga. Jedną z wielu. Ale ja was znajdę. Wszystkich. I skleję razem. I wraz z owieczkami dostąpię Raju i wyzwolę się spod jarzma długu, jaki zaciągnąłem lata temu… Czasem tak po prostu jest. Ani ty, ani twoje pieniądze nie są w stanie nic na to poradzić. 

Dima wstał, skinął na jednego ochroniarza, który rozciął kobiecie więzy i złapał ją wpół, gdy ta próbowała nieudolnie uciec po schodach. Drugi z dryblasów otworzył zamek kłódki, broniącej dostępu do pomieszczenia skrywanego za drzwiami zawieszonymi na szynach wbitych w sufit i podłogę. Naoliwione łożyska nie wydały żadnego dźwięku, gdy przesuwały się po trajektorii wyznaczonych ścieżek. Czarnowłosa Evelin kątem oka ujrzała pokój wyłożony kafelkami, od których ostre światło lamp jarzeniowych odbijało się, oślepiając ją. 

Wzdłuż ścian znajdowały się szafy pancerne i długie koryto na wodę. Jeden mężczyzna, który jej wcześniej pilnował zaczął myć ręce pogwizdując, podczas gdy drugi otwierał szafy. Trzeci dalej trzymał Evelin tak mocno, że ta straciła dech i zakręciło jej się w głowie. Ojciec Dima przyglądał się całej operacji. W końcu rzekł:

- Jesteś pionierką, Evelin Barrows. Jedną z wielu tych, którzy skończą tu po tobie. Ale o wszystkim zawczasu pomyślałem, i to nawet nie ze względu na was, wybrańców. Po prostu… Lubię ten smak. A moi wierni również go polubili. Po prostu… Postaraj się nie krzyczeć. Proszę. Mamy niewiele czasu, a jeszcze trzeba cię oprawić…

Jednak Evelin Barrows krzyczała, a jej wrzak wibrował w rytm buczenia wielkiej krajalnicy usytuowanej na metalowym stole na środku białego, sterylnego pomieszczenia. Podobnie jak ona, po niej krzyczało wiele osób. 

A Ojciec Dima Kolbienski i jego wierni zasypiali w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro