4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

12.01.1943

Dima Andriejewicz Kolbienski naciągnął czapkę uszatkę z radziecką gwiazdą jeszcze bardziej na uszy, choć wydawało się to niemożliwe. Brakowało jedzenia, ludzie patrzyli pożądliwie na każdą roślinkę z zielonymi listkami, każdy kawałek słoniny, cokolwiek jadalnego, albo coś, co pozwalałoby przetrwać najpaskudniejszą zimę od stu lat. Leningrad cierpiał katusze od miesięcy, a wzięcie do niewoli 6 armii generała Friedricha Paulusa pod Stalingradem tylko upewniło w przekonaniu, że wojna jest bezcelowa, jak zwykle bywa z każdym konfliktem zbrojnym. Przynosi więcej szkód niż pożytku nie tylko dla miast walczących, ale i sąsiednich, które płacą za błędy metropolii. Dima spojrzał na niebo, ale poczuł tylko chłód i pustkę wszechobecnego kosmosu. Zawsze był zwykłym żołdakiem, nikim więcej. Jego ojca, Andrieja Michaiłowicza Kolbienskiego skazano na dożywocie w łagrze przez zazdrosnego przyjaciela z wojska, który miał chrapkę na stanowisko ojca i jego żonę, matkę Dimy. Ojca nie widział od piętnastu lat, mimo to wiedział, że nie żyje. Po prostu to wiedział. Rozmyślania przerwało mu burczenie w brzuchu.

- Jeszcze nie teraz... proszę - jęknął Dima, widząc Jana Pieriuszkę.

- Ty, Kolbienski! Myślałeś, że ci się upiecze? Ruszaj za okopy! A, i zgarnij jakiś karabin, bo chyba nie myślałeś, że ci dam swój? Już, ruszaj się! - warknął przełożony Dimy, przywłaszczając sobie jego czapkę i dając mu kuksańca. - Nie mamy całego dnia! Szkopy przeszły do ofensywy, a ktoś musi bronić naszego pięknego miasta, Leningradu! A tym samym Matki Rosji!

Nie wiedział nawet kiedy, Dima Andriejewicz Kolbienski znalazł się na polu, otoczony wrzaskami agonii i desperackimi modlitwami. Uskoczył w momencie, gdy pocisk czołgu rozerwał jego kompana. Dima doczołgał się do mokrej plamy i zabrał jego karabin, cały lepki od ciemnoczerwonej krwi.

- Czas umierać - pomyślał, zamknął oczy i nacisnął spust. Jednak nie umarł, nie tam... Okupił swoje nędzne życie krwią przyjaciół i wrogów, skazał na nieprzyjemności następne pokolenia i okrył hańbą cały swój ród... A wszystko przez jedną, małą umowę z Diabłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro