11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Płeć poznał tylko po preferencjach kolorystycznych i ubiorze. Marina Acardo nosiła szorty z szerokimi nogawkami, trekkingowe buty, dżinsową cienką kurtkę i czarny kapelusz z rondem. Natomiast Simone Acardo miała typowy dla bogatych nastolatek ubiór, legginsy w panterkę, podkoszulek z Justinem Bieberem i torebkę Louis Vuitton, oraz nierozłączny iPhone w różowym etui z cekinami. Peter miał uraz do Apple, gdy to kupił pierwszy model w 2007 roku gdy kupił wersję 8GB za kuriozalną wtedy cenę $599, mniej niż pół roku później do sprzedaży trafiła wersja 16 GB za $499. Peter czuł się oszukany, zresztą ten cały iPhone nie był taką zapierającą dech technologią na jaką kreowali ją spece od reklam i sam Steve Jobs. 

Ostry ból sprowadził go na ziemię. 

- Cholera! 

- Hej! Ty, Barkstone, nie jęcz jak baba! Już schodzę. Jeśli żartowałeś z tymi szkieletami, to zaraz dowiesz się jak boli druga złamana ręka. Chyba że to też zmyśliłeś? - Emil zjechał na linie do jaskini. - Jasny gwint, nie ściemniałeś. Sprawdziłeś im dokumenty?

- Ze złamaną ręką?

- Jak ktoś ma pecha to i w dupie palec złamie, jak mówiła moja babcia. Dobra, usztywnij sobie ją czymś. Ja połączę się z policją, że znalazłem ich zgubę. 

- Heh, ty?

- Dobrze, że znaleźliśmy. Ogarnij rękę, nie będę ci pomagał jak dziecku. Ja je sprawdzę. Miałem rację! - Emil pomachał w stronę Petera jakimiś plakietkami. - To one. 

W oczekiwaniu na policję i helikopter ratunkowy zjedli racje żywnościowe i dopili energetyki.

- A czemu - Peter przełknął kęs bułki z kiełbasą i keczupem. - Czemu same nie zadzwoniły na policję? Albo po pomoc? Patrząc na puste butelki, spędziły tu naprawdę dużo czasu… 

- Marina rozwaliła telefon, pewnie spadając do tej dziury… zresztą miałeś szczęście, Barkstone, że tylko rękę sobie spieprzyłeś, bo widzisz Marin  spierdoliła sobie kręgosłup, a Simone prawą nogę. 

- Pocieszające. A Simone nie mogła zadzwonić?

- Nie wiem. Może się rozładował, to w końcu iPhone, ale co kto lubi… Pewnie cały czas była na tych portalach randkowych, wiesz jakie są nastolatki… Swoją drogą wszystko ciekawsze niż wycieczka z matką po Wielkiej Pustyni Słonej. 

- Chyba masz rację - jęknął Peter i oparł się wygodniej o kamień. - Ale sprawa rozwiązana?

- Rozwiązana. Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie twoje akrobacje, mogłoby mi się nie udać. Ale to tylko przypuszczenie.

- Dzięki - wypowiedź Petera przerwała syrena policyjna i cięcie powietrza przez łopaty helikoptera. -Więc wracamy do domu?

- Ja wracam do domu. Ty zostajesz na kurację. Salt Lake City to piękne miasto, jest tu masa atrakcji. Mają szpital, w którym spędzisz najbliższy czas. Ja wracam jutro, Aiden ma dla mnie robotę. Skontaktuje się z tobą jak tylko wyzdrowiejesz. I jak wrócisz, dostaniesz nagrodę. W sumie mogę ci ją przysłać, wszystko bylebym nie musiał oglądać twojej spoconej mordy…

- Zamknij ryj, Bulkowsky.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro