42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

29.05.2013 rok. Mexico City, 9:38 wieczorem. 

Peter powoli otworzył oczy. Było to ciężkie, zważywszy na strupy z zaschniętej krwi, która pokryła mu twarz niczym gliniana maska. Nie wiedział nawet kiedy Meksyk stał się dla niego piekłem na Ziemi… Choć ostatnio gdzie się nie znalazł tam czuł się jak bohater Boskiej Komedii Dantego Alighieri. Odkrywał coraz to głębsze kręgi piekła. 

Na chwilę znów zemdlał, ale tym razem było mu to na rękę. We śnie odtwarzał tok zdarzeń, który doprowadził jego ciało do jakiegoś ciemnego magazynu gdzie wisiał za ręce na haku rzeźnickim, a ciało drżało mu od ran zadawanych przez oprawców na przesłuchaniu… 

Zaczęło się niewinnie. Dojechali z Rodriguezem do siedziby "Nos vamos de vacaciones", która o dziwo istnieje. Spodziewał się raczej ponurej meliny z karaluchami, chudymi jak szczapy dilerami i równie wynędzniałymi ćpunami. Zamiast tego zobaczył sterylne stanowiska sortowania mebli i ich części na palety, które wózek widłowy wywoził do załadowni z ciężarówkami. Przez te kilka godzin jazdy które spędzili razem, Julio Rodriguez zamienił z nim tylko kilka słów, do tego łamanym angielskim. Peter nie dziwił się, że Juan Canales potrzebował jakiegoś Amerykanina, który gładko prześlizgnie się przez granicę jako wyższy manager czy inny konsultant nadzorujący trasę samochodów dostawczych. Do tego wszystkie wizy pracowników spoczywały pod jego opieką, co dawało poczucie odpowiedzialności i profesjonalizmu wobec Petera przez celników. Rodriguez pokazał mu ciężarówki.

- Tu. Zrób tak, by tego nie znaleźli, rozumiesz? - Otworzył właz i podał Peterowi osiem pakunków. - Wiesz gdzie mogą szukać. 

- To nieźli z was przemytnicy, skoro potrzebujecie pomocy nędznego Christophera Behrinhera… 

- Silenciosamente! Mieliśmy swój system, ale go odkryli. Ty masz nam wymyślić nowy. Mamy wytrenowanego psa, możesz go użyć. Rápidamente!

- Dobra dobra - Peter wsiadł do pełnej ciężarówki i zapalił czołówkę, którą dostał z paczkami. Stukał, przesuwał ładunek, sprawdzał meble, miejsca gdzie tylko można umieścić narkotyki bez podejrzeń, czy tak by maszyny prześwietlające ich nie odkryły. W końcu przyczepił paczki taśmą do sufitu i wrócił do Juliana. -Będziemy potrzebować warstwy stali, by zamaskować… Cholera, czy to betoniarka?

- To? - Rodriguez wskazał pojazd na drugiej stronie placu. - Ta. Robimy też pustaki i płyty. Jakie wymiary tej blachy?

- Zapomnij o tym. Mam lepszy pomysł. Zabetonujemy to gówno - Peter rzucił Rodriguezowi paczki i ruszył w stronę fabryki. - Pokażcie mi te kafle! 

Barkstone obliczył, że w jednej płycie można zacementować trzy paczki z białym proszkiem. Następnie przeliczył ile płyt i pustaków zmieści się w ciężarówce i przedstawił wynik Rodriguezowi, który za dużo nie zrozumiał z wyliczeń i objętości, ale słowa podziałały jak magnes. Od razu wydał polecenia, a następnego dnia Peter zobaczył dziecko swojej wyobraźni. Cała ciężarówka pełna zabezpieczonych betonowych bloków zapiętych pasami. Pies który został przyprowadzony przez Rodrigueza zgłupiał i niczego nie znalazł. 

Był to znak, że ładunek może wyruszyć do USA bez przeszkód. Ale gdy pojazd ruszył, ze środka rozległ się huk. Peter machnął do lusterka, by kierowca się zatrzymał, następnie wszedł do środka. Okazało się że jeden z pasów nie wytrzymał i pękł, a kilka płyt niczym kostki mydła zaczęło śmigać po wnętrzu rozbijając się o ściany. I właśnie gdy Peter Barkstone szukał rozwiązania tego prostego problemu, rozległy się strzały. Ale nie pięć czy dziesięć. Całe serie z karabinów rozgrzały powietrze, a krzyki meksykańskich dilerów broniących dobytku zmieszały się ze skowytem rannych. Peter miał na tyle przytomności umysłu, że rzucił się by zamknąć drzwi od naczepy. Przez ułamek sekundy zobaczył Rodrigueza, który biegł w jego stronę, najwyraźniej chciał załapać się na kryjówkę. Niestety został poszatkowany jak ser szwajcarski i padł na ziemię. Walki trwały jeszcze około godziny, kilka strzałów trafiło w ciężarówkę, a Peter tylko modlił się, by nikomu nie chciało się sprawdzić jego schronienia. Daremnie. Gdy wszystko ucichło, ktoś wsiadł do kabiny. Gdy Peter chciał otworzyć drzwi, okazało się że są zablokowane.

Potem ciężarówka ruszyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro