6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pokój nie był urządzony jakoś tragicznie, ale po pięćdziesięciu dolarach za osobę można by się spodziewać więcej. Odklejająca się tapeta raziła w oczy swoją fantazyjnością, mowa o czarnych kwiatkach na wściekle jaskrawym różowym tle. W skład wyposażenia wchodził czajnik, jeden kubek i odbiornik telewizyjny, który lata świetności miał za sobą, chyba zostawił je w 2004 roku.

- Oto nasze gniazdko na najbliższe dni, oczywiście mogę przedłużyć rezerwację. - Tu Emil trącił nogą matową plamę na dywanie. - Ale miejmy nadzieję, że wcześniej skończymy. Nie chcę siedzieć w tej dziurze dłużej, niż to konieczne.

- A myślisz, że ja chcę? Jestem tu bo ktoś uparty uznał, że się nadam. Po co mi proponowałeś robotę, skoro mnie nie lubisz?

- Wiedziałem, że jej nie przyjmiesz. Chciałem mieć tą małą przyjemność i utwierdzić się w tym przekonaniu. Ale nie można żyć marzeniami, prawda? Pan Aiden Baltor uznał cię za idealnego kandydata, mimo że o nikogo tak naprawdę nie prosiłem. Może pozwolę wydrukować podziękowania dla twojej skromnej osoby na końcu strony z moim zdjęciem z jakąś nagrodą, czy coś takiego. Masz portfel?

- Ta, jakiś gówniarz mi go zwinął. Podobno widział Marine i Simone Acardo miesiąc temu, były dwa dni, może wyciągi z kart kredytowych coś wniosą do sprawy… 

- Ja się tym zajmę, ty pogadaj z mechanikiem z Auto & Motors, wiesz, o aucie.

- A o czym, o festiwalu garnków? Zresztą myślałem, że to wspólna robota. Jesteśmy partnerami - burknął Barkstone zapinając cienką skórzaną kurtkę. Mimo lata wiało, i nawet dzieciaki za długo nie przebywały na dworze. 

- Ja już znalazłem swojego partnera na resztę dnia. - Uśmiechnął się Emil wyjmując z kieszeni piersiówkę.

- Ty stary pijaku… 

- To nie pijaństwo, to hobby. Mam swoje zainteresowania. A ty? Co lubisz robić w wolnym czasie? - spytał Emil pijąc wódkę.

- Malować. Dobra, ogarnij te karty, spróbuj z telefonem i Facebookiem, mają tam przecież lokalizatory… 

- I to jakie. Dobra, zostaw starego nerda ze swoimi zainteresowaniami. Nim wrócisz, wszystko będę miał na tym sprzęcie. - Tu Bulkowsky poklepał po klapie laptopa, który wiekowo nie odstawał zanadto od odbiornika telewizyjnego z pokoju.

- Dobra, na razie. - Machnął ręką Peter. Nie bardzo wierzył ani w umiejętności kolegi, ani w moc sprzętu. Ani tym bardziej pijanemu koledze i laptopie po dwóch samozapłonach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro