Rozdział 1: jak w domu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Obudziło mnie trąbienie pojazdów. Na początku zdziwiłam się, że nie słychać śpiewu ptaków i odgłosów wody odbijającej się o brzeg, jednak później sobie wszystko przypomniałam. Wieczorem, kiedy dotarłam do Polski, na warszawskim lotnisku czekał na mnie Adam.
Przyjechał razem ze swoim kolegą, który robił dla nas za kierowcę. Kolega zaparkował swoją czarną Reno Lagunę na parkingu, który późnym wieczorem był już bezpłatny, a potem w jej niewielkim bagażniku wylądowała moja walizka i kilka innych toreb. Nie rozmawialiśmy dużo, bo oboje byliśmy zmęczeni ciężkim dniem.

  Rozciągnęłam ręce i rozejrzałam się po nie swoim pokoju. Sypialnia była urządzona w wielu odcieniach brązu z zielonymi dodatkami. Jak na moje oko, to kwiatki w doniczkach były lekko przelane, ale to są już sprawy gospodarza. Nie będę się mieszać. Wstałam z łóżka, a na ramiona zarzuciłam bluzę, która leżała na zagraconym biurku. Wyszłam z pokoju i ujrzałam mojego najlepszego kumpla, który - rozłożony wygodnie na kanapie - pożerał kanapki z szynką, oglądając telewizję.

- Wstała królewna - powiedział na mój widok.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w stronę zegarka. Pospałam sobie, bo było już grubo po dwunastej. No nic.

- Dzwonili z klubu? - Adam zrobił mi trochę miejsca, żebym mogła usiąść na kanapie. Sięgnęłam po kanapkę i przeżuwając, spojrzałam pytająco w stronę przyjaciela.

- Tak - odparł po chwili namysłu. - Dzwonili, ale powiedziałem im, że dasz znać później, bo jesteś zmęczona po podróży.

Pokiwałam głową na znak, że przyjęłam informacje. Jeszcze nie wiedziałam, czy decyzja o powrocie do Polski była słuszna, ale raz się żyje. Postanowiłam, że czas zakończyć to lenistwo, skończyłam jeść kanapkę i udałam się do łazienki. Następnie wróciłam do pokoju Adama, gdzie znajdowała się moja nierozpakowana walizka. Przyjaciel posprzątał swoją szafę i zostawił mi trochę miejsca, więc przeniosłam do niej moje ubrania. Po tym krótkim rozpakowaniu zaczęłam zastanawiać się, co mam dzisiaj ubrać. Spojrzałam na telefon i okazało się, że na dworze panuje okropna temperatura. Był kwiecień i niespełna dwanaście stopni! Plus dla Hiszpanii. Będę musiała się przyzwyczaić. Wyjęłam szare dresy i niebieską koszulkę. Po namyśle chwyciłam jeszcze jakąś bluzę i z powrotem poszłam do głównego pokoju. Telefon mi zawibrował, a na jego ekranie pojawiła się wiadomość od trenera siatkówki. Ja to mam wyczucie czasu.

- Masz jakieś zapasowe klucze? - zapytałam Adama, zakładając trampki.

- Ja będę w domu, ale trzymaj - odpowiedział i rzucił klucze w moją stronę. Szybko je złapałam i wyszłam. W drzwiach rzuciłam krótkie pa i udałam się na klatkę schodową, żeby złapać windę. Wydawało się, że w Polsce nie było mnie ze sto lat, a jednak nadal znałam cały rozkład miasta, w którym się urodziłam. Ulice nadal były zatłoczone, a w mojej ulubionej cukierni serwowali te same ciastka. Szczerze mówiąc, to stęskniłam się za ojczyzną. Hiszpania była wspaniałym krajem, jednak czegoś jej brakowało. Dobra, chyba muszę przestać tyle myśleć, bo zaczynam mówić od rzeczy.

  Hala sportowa znajdowała się jakieś piętnaście minut od mieszkania Adama (chwilowo również mojego), więc postanowiłam się przejść. Po chwili spacerku ujrzałam wysoki budynek z ogromnym, neonowym logo hali sportowej. Przyznam, że tego się nie spodziewałam. Przez te pięć lat przeszła sporą renowację. Weszłam do budynku i ukazał mi się dość spory korytarz z dużą ilością drzwi. Zaczepiłam jakiegoś ochroniarza, a on powiedział mi, gdzie powinnam się udać. Zapukałam w drzwi wskazanego pokoju, a po usłyszeniu odpowiedzi do niego weszłam. Zaczęliśmy rozmowę, która nie trwała bardzo długo. Trener drużyny wiedział na jakim poziomie są moje umiejętności, ponieważ jeszcze w Hiszpanii grałam w takim luźnym klubie. Nie walczyliśmy tam o żadne mistrzostwo, tylko graliśmy z przyjezdnymi dla zabawy i przyjemności. Podpisałam potrzebne papiery, a mężczyzna wręczył mi kartę członkowską, która umożliwiała zawodnikom bezpłatne korzystanie z hali. Powiedział również, że w najbliższym tygodniu powinnam dostać paczkę z wyposażeniem i żebym zajrzałam na mojego e-maila, bo dostanę tam plan treningów. Podziękowałam i opuściłam budynek. Byłam szczęśliwa, bo wreszcie mogłam zacząć się rozkręcać. Teraz moja gra w siatkówkę zaczęła się na poważnie. Dołączyłam do klubu, a niedługo stanę na boisku w granatowych barwach Drużyny Scyzory. Dość kreatywna nazwa, ale mi akurat ona nie przeszkadzała. Idealnie pasowała do nazwy mieszkańców miasta.

  Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy dotarłam pod blok Adama. Weszłam do klatki i udałam się na czwarte piętro. Kiedy otworzyłam drzwi do mieszkania usłyszałam, że mój współlokator z kimś rozmawiał. Po cichu zajrzałam do pokoju i okazało się, że Adam był w trakcie udzielania korepetycji z języka angielskiego.

- Zrób to zadanie, za chwilę wracam - powiedział do chłopaka, który na oko mógł mieć czternaście lat i podszedł w moją stronę.

- Jak tam? - zagadnął poprawiając okulary.

- Dobrze, za dwa dni mam pierwszy trening. - W drodze powrotnej sprawdziłam wszystkie informacje, które dostałam od trenera, więc wiedziałam już co i jak. - Nie powinieneś kontynuować lekcji? - zapytałam, zerkając w stronę młodego chłopaka.

- Tak, już. Zamów pizzę, co?

- Okej, idź - rozkazałam, a mężczyzna grzecznie podreptał w stronę biurka, przy którym siedział uczeń. Podkręciłam głową, myśląc o rozstrzepaniu przyjaciela i wykręciłam numer do pobliskiej pizzerii. Trochę się zapomniałam, bo zaczęłam nawijać po hiszpańsku, ale po chwili opanowałam swój język. Przeprosiłam zmieszaną panią i kontynuowałam wybór naszej dzisiejszej kolacji. Pogrzebałam trochę w szafkach i znalazłam jakieś dwa talerzyki, które postawiłam obok sosów i dwóch kubków. Wzięłam mały dzbanek i zaparzyłam mocną herbatę. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam grzebać w komórce. Po chwili dostałam wiadomość, potem kolejną, a ich adresatem był mój tata.

Papá: Hola, Rosa. Dlaczego wcześniej nie napisałaś, że wyjeżdżasz? Teraz dostałem list.

Stare przezwisko, jakim się do mnie zwrócił, zmiękczyło mi serce. Rosa - sama nie wiem skąd się wzięło, jednak bardzo je lubiłam.

Emily: Decyzja była dość spontaniczna, bo jednego dnia byłam w Hiszpanii, a chwilę później siedziałam w samolocie. Zgodziłam się na kontrakt z drużyną, o której wcześniej ci opowiadałam. Nie martw się ❤️

Cała konwersacja toczyła się po hiszpańsku, jednak Adam i tak zerknął mi przez ramię, żeby dowiedzieć się z kim piszę. Znając życie jedynymi słowami, które zrozumiał były "hola" i "Rosa", ale on i tak musiał spojrzeć. Nie udało mi się nic rozszyfrować, więc wzruszył ramionami i poszedł uporządkować biurko, które całe było w notatkach po lekcji angielskiego. Dzwonek do drzwi zadzwonił, więc pobiegłam odebrać cieplutką pizzę. Karton położyłam na stole i wzięłam dobie kawałek. Po chwili Adam poszedł w moje ślady i jedząc, oglądaliśmy jakiś program w telewizji. Oparłam się o ramię przyjaciela i siedzieliśmy - w ciszy - do późnej nocy.

  Chyba podróż do Polski była dobrym pomysłem. Jak na razie wszystko układało się pomyślnie; niedługo pójdę na pierwszy trening, jestem w trakcie szukania mieszkania dla siebie, a u mojego boku ciągle stoi Adam, który zawsze mi pomoże. Poznam dziewczyny z drużyny i mam nadzieję, że będzie nam się układało. Nawiązywanie nowych znajomości zazwyczaj nie było dla mnie trudem, więc mam nadzieję, że cała drużyna mnie polubi i pomoże poczuć się z powrotem dobrze w kraju. W głębi duszy czułam, że dzień przyjazdu do ojczyzny musiał nastąpić; prędzej czy później.

✧✧✧

Kochani!

Pierwszy rozdział już za nami, więc zaczynamy się rozkręcać. Następny wleci za dwa tygodnie . Rozdziały będą się ukazywały w co drugą sobotę, ale i tak będziecie informowani na bieżąco.

Jesteśmy krok od następnego rozdziału. Ja daję co czytać, a w zamian proszę o gwiazdki i komentarze ♡

~ julawodaa

Publikacja: 18.05.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro