Rozdział 3: bo ja mam takie coś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nastał kolejny poranek w pewnej polskiej miejscowości. Dzień zaczęłam dość późno, bo pozwoliłam sobie pospać do godziny jedenastej. Obudziłam się przez dźwięki dochodzące z kuchni, a aromat naleśników zwabił mnie w stronę Adama, który już szykował śniadanie.

- Dzień dobry - rzucił z uśmiechem, przerzucając naleśnika.

- Hej, hej - odpowiedziałam i nalałam kawy do dwóch kubków. Chwilę później siedzieliśmy przy stole, rozkoszując się czarną kawką i słodkimi naleśnikami z czekoladą.

- Jakie plany na dzisiaj? - zagadnął Adam.

- Nasza kapitan, Soffi, zoprosiła całą drużynę na grilla. Spotykamy się około siedemnastej, więc zdążę jeszcze pojechać do salonu z meblami i wybrać coś do mieszkania. Znalazłam też całkiem ładny stół z kompletem krzeseł. Niby używany, ale stan jest dobry, a cena jeszcze lepsza. Nie będę przepłacać.

- Pojechałabym z tobą, ale mam niedługo lekcję. W weekendy się jeszcze bardziej opłaca, bo większe pieniądze i tak dalej. A nie chciałbyś szklanego stolika do kawy? Jeden mój znajomy chciałby się takiego pozbyć i powiedział, że odda go za darmo. Wyślę ci jego numer, żebyś się z nim skontaktowała, co ?

- Och, tak! Spadł mi z nieba - odparłam, pijąc kolejny łyk kawy. - A numer przyjmę z wielką chęcią.

Po po zmywaniu naczyń (dzisiaj była moja kolej) siadłam za kierownicą mojego małego Twingo i pojechałam na zakupy, które nie zajęły mi długo. Zamówiłam co chciałam i teraz trzeba było czekać na telefon od dostawcy. Przy dobrych wiatrach powinnam wprowadzić się do mieszkania jeszcze w przyszłym tygodniu.

Cały dzień minął całkiem szybko i miło, więc przed godziną siedemnastą ponownie siadłam na miejscu kierowcy i udałam się do mojej pani kapitan - Soffi Al'Castro. Przy domu dziewczyny mieścił się sporych rozmiarów ogród, w którym już rozłożono stolik i białe, plastikowe krzesła. Oczywiście! Przecież takich nie mogło zabraknąć na polskim grillu. Ach, Polacy i te nasze skłonności do tradycji. Wokół stołu krzątała się wiecznie wesoła Soffi, a przy grillu urzędował jakiś mężczyzna, który najprawdopodobniej był jej narzeczonyn. Po treningu okazało się, że jestem najmłodszym zawodnikiem w drużynie, chociaż moja kapitan nie jest dużo starsza. Większość dziewczyn miała już męża, dzieci lub jakiegoś partnera. No cóż. Na tą chwilę nikogo nie mam, ale ktoś wie? Może los mi kogoś przyśle. Otrząsnęłam się z tych rozmyśleń i podeszłam do stołu. Okazało się, że brakowało już tylko mnie, więc zaczęłyśmy ploteczki, przerywane jedzeniem kiełbaski i najróżniejszych sałatek. W tak minął mi cały wieczór. Zanim się obejrzałam zrobiło się już ciemno, więc trzeba było się zbierać. Wcześniej wysłałam wiadomość do znajomego Adama, który chciał się pozbyć stoliku do kawy i umówiłam się z nim, aby odebrać mebel. Włączyłam nawigację i udałam się pod wskazany adres.

Podczas rozmów z dziewczynami dowiedziałam się sporo na ich temat, a one poznały mnie i moją historię. Większość z nich pochodzi z tych rejonów, jednak historia Soffi jest wyjęta z prawdziwego romansu. Dziewczyna mieszkała w Brazylii od urodzenia - miała tam rodzinę, przyjaciół. Kiedy osiągnęła pełnoletność postanowiła spełnić swoje marzenie, czyli zacząć podróże po świecie. Zaczęła od krajów, które znajdowały się blisko jej domu, jednak później udała się w stronę Europy. Zatrzymała się w małym hotelu, znajdującym się na obrzeżach Krakowa. Od tamtej pory została w Polsce na dłużej, a osobą, która ją tutaj trzymała był młody przewodnik. Podczas jakiejś wycieczki Soffi go zobaczyła, on zagadał, poszli na kawę i się zaczęło. Aktualnie są zaręczeni i planują ślub. Piękne historia.

Postanowiłam, że już czas zakończyć te rozmyślenia i skupić się na moim zadaniu - trzeba przecież zdobyć stolik. Podjechałam już pod wskazany adres, więc sięgnęłam do torby, aby zadzwonić znajomego Adama.

Po chwili podszedł do mnie mężczyzna, myślę że w moim wieku. Kiedy szedł, ciągle poprawiał swoje brązowe włosy. Uśmiechnął się i podał mi rękę na przywitanie, a ja wiedziałam, że skądś kojarzę te piegi i radosne oczy koloru nieba.

- Rafał Kowalski, miło mi poznać.

- Emily. - Również podałam mu rękę, a potem mnie olśniło. - Rafa?!

- Tak, tak. - Ponownie poprawił włosy. - Emily! - wykrzyczał nagle.

- Nie mogę uwierzyć. Po takim czasie. - Aż uściskam go z radości.

Okazało się, że „znajomy Adama" okazał się moim dobrym przyjacielem ze szkoły. Rafał Kowalski, zwany przez przyjaciół „Rafa" bądź „Rafaell", był mi bardzo bliski, jednak po moim wyjeździe do do Hiszpanii nasz kontakt się urwał. Nie było żadnego konkretnego powodu - po prostu przestaliśmy ze sobą pisać i rozmawiać, ale wszystkie wspomnienia pozostały i wróciły ze zdwojoną siłą.

Porozmawialiśmy chwilę i dowiedziałam się dużo nowych rzeczy na jego temat. Ma dziewczynę, która wydaje się bardzo sympatyczną i wartą poznania osobą. Na tą chwilę Rafał pracuje jako informatyk i dorabia sobie tworząc modele 3D. Pracuje również nad tworzeniem gier, jednak to już tak prywatnie. Trenuje pływanie i czasami gra na gitarze, z pomocą dziewczyny.

- Widzę, że potrafić całkiem sporo rzeczy. Informatyk, programista,pływak, co jeszcze?

- No widzisz. - Ponownie poprawił włosy i uśmiechnął się w zadumie. - Ja mam takie coś i tyle. Jestem po prostu wspaniały.

Na te słowa wybucham głębokim śmiechem, aż zgięłam się w pół.

- Co się śmiejesz? - zapytał z udaną urazą w głosie.

- Nic, nic. - Otarłam łzy śmiechu. - Dobry tekst, zapamiętam na potem.

Odpowiedziałam Rafałowi troszkę o mnie, a następnie poszliśmy po stolik, który był powodem naszego spotkania. Nadal nie mogłam uwierzyć, że świat jest taki mały. Obejrzałam mebel i otworzyłam bagażnik samochodu, ale Rafa mi przerwał:
- Czy ty chcesz zmieścić stolik do małego Twingo?!

- Zmieści się, obiecuję - odparłam. Ludzie naprawdę nie wierzyli w pojemność tych małych samochodów. Założyłam fotele i pokazałam niedowiarkowo, że jednak się da.

- Nieźle - przyznał. - Magiczny samochód.

- Nie magiczny, tylko pojemny.

Po udowodnieniu, że do Renault Twingo zmieści się wszystko pojechałam w stronę domu. Stanęłam w ogromnym korku i czekałam, czekałam, czekałam. Znudzona podgłosiłam radio i puściłam jakąś playlistę na Spotify. Ruszyliśmy o parę metrów, jak to mówią Polacy: emocje jak na rybach. Nucąc pod nosem piosenkę rozglądałam się za jakimś zjazdem, skrętem lub czymś, gdzie będę mogła skręcić i uciec od korku. Nareszcie pojawił się skręt. Włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w jakąś jednokierunkową uliczkę. Dodałam gazu i aż podskoczyłam na wielkiej dziurze.

- No tak - powiedziałam sama do siebie. - Kocham te drogi. Ale przynajmniej ominęłam korek i zbliżałam się do mieszkania, w którym już niedługo zamieszkam.

Prace remontowe przeszły bardzo dobrze, a zarazem szybko, więc zostało mi tylko posprzątać i poskręcać meble, zamówione wcześniej. Szafki kuchenne były już wymienione, łazienka przeszła gruntowną przemianę, a na balkonie wymieniono stare płytki i przymocowano skrzynki z ziemią, w których znajdą się kwiaty, zioła i może pomidory.

Przesiedziałam w mieszkaniu do późnej nocy, wesoło krzątając się oraz zamiatając wszelkie śmieci. Zdjęliśmy wszystkie folie czy też taśmy z podłogi, drzwi i szafek, które zostawił wcześniejszy właściciel, i mieszkanie było gotowe na przyjęcie nowiutkich mebli.

✧✧✧

Jesteśmy krok od następnego rozdziału. Ja daję co czytać, a w zamian proszę o gwiazdki i komentarze ♡

Publikacja: 16.06.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro