Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIE SPRAWDZONY!

Wróciłem z roboty, zmęczony i głodny. Ostatnio chłodno się robi to zakładam swoją uszatkę. Ściągałem czapkę i zawiesiłem na haczyk w korytarzu jak i kurtkę, a buty postawiłem w rogu.
Plecak rzuciłem byle gdzie, czyli na kanapę w salonie.

— AH! Popierdoliło cię?! Ukr–

Białoruś wstała z rozmachem z kanapy trzymając się za głowę.
Gdy mnie zobaczyła, wkurwienie momentalnie zniknęło i zastąpiło zdziwienie, albo i zmieszanie?

— Nie widziałeś Ukrainy?– miałem wyjebane. Te spierdoliny wczoraj się najebały i zaliczył wpierdol ode mnie, bo zaczął szczekać za bardzo na Białoruś, a że to moja młodsza siostra to musiałem bronić.

— Nie, a co? Nie wrócił? To powinnaś się cieszyć..

— Jak ty tak możesz?!

— Ja mogę?! A co było wczoraj?!

Na jej twarzy wymalował się grymas.

— Zresztą.. To jego wina.. Najebał się, nikt mu nie kazał pić. A to że się gdzieś zgubił ...to sobie poradzi.– coś nie chce mi się wierzyć że on trafi do domu, ale to lepiej i dla mnie.

Białoruś patrzyła się na mnie przez chwilę zamyślona potem wstała i poszła w kierunku korytarza. Zaczęła się ubierać, poszedłem w jej kierunku.

— Co ty robisz? Nie gadaj że idziesz szukać tej łamagi?
– bawi mnie ta sytuacja.

— Rosja.. To mój brat i twój. To że go się wyparłeś to twój wybór, tak samo bym mogła i ja to zrobić, ale nie zrobię bo mam tylko was.. A ojca już straciliśmy–

Białoruś!

— NIE! Czas sobie to w końcu uświadomić i powiedzieć głośno! On nie żyje i pogódź się z tym! Straciliśmy jego i Ukrainy nie chcę stracić! Powinniśmy sobie wybaczać, a w tamten wieczór kierował nim alkohol..– odwróciła się i wyszła, stałem tak z minutę. Pomimo że miała rację to i tak nie potrafiłem się z tym pogodzić i jej przytaknąć .. Ukrainy nienawidzę i tego nie zmienię, za ojcem tęsknię i tego nie zmienię..

Jest już 14ta, a jego długo nie ma.

— Cokolwiek tobie się stało Ukraina.. Los cię osądził..


Pov. Węgry

Powoli jaśniało mi przed oczami, jakieś głuche dźwięki mnie otaczały. Zacisnąłem szczelnie powieki bojąc się tego co zobaczę.

— Węgry? Wszystko w porządku? – po usłyszeniu jego głosu, serce zabiło mi dwa razy szybciej i mocniej z radości.
Otworzyłem oczy i ujrzałem tą piękną twarzyczkę, ale zmartwioną. Patrzyłem się w jego oczy próbując zrozumieć co się dzieje, co się stało?
Położył dłonie na moje ramiona, lecz jedna z rąk zawędrowała na mój policzek przecierając coś mokrego.

— Dlaczego płaczesz? Coś zrobiłem nie tak? T-to przez to c-co zaszło w ku–

Nie dokończył bo momentalnie przytuliłem go i schowałem głowę w jego bluzę, poczułem duże dłonie które obejmują mnie i przyciskają bardziej do siebie, jego ciepło, zapach i osoba uspokajała mnie. Głaskał mnie po plecach.

— Już jest lepiej?– zapytał kojącym i troskliwym głosem.

— Tak.. Jest lepiej.– powoli się odsuwałem choć tego nie chciałem.

— Powiesz co się stało?

Gdy się zapytał znów miałem ten obrzydliwy obraz ciał i krwi.
Zaprzeczyłem głową, westchnął ale się po chwili delikatnie uśmiechnął.

— Ale pamiętaj, zawsze na mnie możesz liczyć, zawsze cię wesprze, zawsze ci pomogę, będę zawsze przy tobie..– potarł mój policzek kciukiem, zarumieniłem się lekko.

— Wiem...– rzekłem po chwili się uśmiechając do przyjaciela.

Długo u niego nie siedziałem, wymieniliśmy kilka zdań i już się zbierałem musiałem jeszcze coś załatwić. Pożegnałem się z nim i wyszedłem z jego domu, szedłem z 2min i szukałem dobrej muzyki na poprawienie humoru, wpadłem na kogoś, zachwiałem się tylko ale zdążyłem złapać równowagę tak samo jak...

Białoruś?

— Uh.. wybacz, powinienem patrzeć jak idę a nie w ekran telefonu. Nic ci nie jest?– dziewczyna się tylko słabo uśmiechnęła, chyba była czymś zmartwiona bo na taką wyglądała.

— Nie, jestem cała! I wybaczam ci! ..A.. nie widziałeś gdzieś Ukrainy? Upił się wczoraj wieczorem, mała sprzeczka była w domu i wyszedł z niego i go do teraz nie ma.. Szukam go..

— Oh.. niestety nie.. ale jak go spotkam to po ciebie zadzwonię, ok?– kobieta pokiwała głową uśmiechnięta, pożegnaliśmy się i poszliśmy w swoje strony.

Oby to nie miało nic związku z tym demonem..

Mgła powoli zachodziła na uliczki, wystraszyłem się i czym prędzej pobiegłem do domu.

Pov. Polska

Zakluczyłem drzwi, znowu nie popełnię tego błędu..
Upewniłem się że są zamknięte odwróciłem się i spojrzałem się na schody, zaśmiałem się głęboko.

— Ha ha ha! – gwizdałem jak do psa i cmokałem.– Burek do nogi! Ha ha!

Wszedłem po schodach a potem znów wchodziłem po szczeblach na strych. Gdy byłem u celu z rozbawieniem popatrzyłem się na kufer.

— Burek! Niegrzeczny pies! ha ha!

Otworzyłem kufer, odór krwi i rozkładającego się ciała dotarł do mojego nosa, zmasakrowane ciało, pocięte na kawałki pięknie się prezentowało.

— Jak Kuba bogu, tak bóg kubie... Ukraina..

Wziąłem mój nóż i precyzyjnie wyciąłem jego flagę.

— Chyba zacznę kolekcjonować flag~









✳✳✳




____________________________

Przepraszam że krótkie..

~ Kazzur

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro